Spakowałam plecak i jeszcze raz spojrzałam na listę.
Zabrać
– czapkę
– sztylet
– mapę
– wskazówki od Apolla
– wskazówki od Hermesa
– zdjęcie Percy’ ego
– prowiant
– czystą koszulkę
– piłeczkę
– Grovera.
Z satysfakcją stwierdziłam, że do odhaczenia pozostał mi tylko jeden, jedyny punkt.
– Naprawdę musimy iść dzisiaj? – jęknął satyr, kiedy wyciągałam go z jego pokoju. – Muszę…
– No co musisz? – warknęłam wyrzucając go za drzwi. – Planowaliśmy to od miesięcy, teraz nie będziesz tchórzył.
– Nie zamierzam – potrząsnął głową, dobrowolnie ruszając w stronę samochodu. – Ale… nie uważasz, że wyprawa w głębiny Hadesu tylko po to, by uratować Per.. Jego uratować, to trochę za dużo?
Zawahał się wymawiając jego imię. Wiem, dlaczego. Oboje mieliśmy z tym problem. Jego imię przywoływało cierpienie i ból.
– Nie, nie uważam – powiedziała i uruchomiłam samochód. – Tylko to nam pozostało. Przecież wiesz.
– Wiem – mruknął z ustami pełnymi aluminium. – Przypomnij mi tylko, co nam powiedział Apollo, a co Hermes.
– Nie ma znaczenia, kto co powiedział. Ważne, co wiemy. No więc: śmierć nie była jego przeznaczeniem, więc Mojry nie przecięły nici życia.
– Ale umarł.
– Tak. Musimy się dowiedzieć, dlaczego i poprosić Mojry o wskazówkę.
– A co powiedział Hermes?
– Że da nam perły od Posejdona kiedy dotrzemy na miejsce.
– To dziwne, że Pan Mórz jest tak chętny do współpracy.
– W końcu, to jego syn.
– No tak, ale on jakoś nie chce uwierzyć w jego zmartwychwstanie.
Zatrzymałam się przy drodze prowadzącej do wzgórza z napisem Hollywood.
– Jesteśmy na miejscu – powiedziałam wysiadając z auta. Rozejrzałam się dookoła. Nic nie wskazywało na to, że pod ziemią znajduje się królestwo pana umarłym, wypełnione duszami i potworami. Spojrzałam na swoje stopy. Dziwnie się czułam mając pod sobą piekło.
– No to ruszamy – powiedział Grover.
Bez problemu dostaliśmy się do Hadesu, zapłaciliśmy przewodnikowi i wreszcie doszliśmy do punktu, w którym zaczęły się problemy; bramy pilnowanej przez Cerbera. Ogromny, trzygłowy pies spojrzał na mnie i zaszczekał z łatwo wyczuwalnym szczęściem.
– No nie – jęknął Grover patrząc, to na potok dusz, to na cerbera. – Tresujemy pieska, co? Niedługo okaże się, że jesteśmy ekspertami w wielu dziedzinach, założymy uniwersytet i będziemy tego uczyć.
– Czego uczyć? – zapytałam szukając piłeczki.
– Wiesz, niech pomyślę… możemy uczyć ucieczki przed mechanicznymi pająkami, latania na tenisówkach, ucieczki przed cyklopami i wskrzeszania zmarłych. No właśnie, gdyby był tu Per… On, to moglibyśmy uczyć jeszcze nowej techniki topienia głowy w kiblu, walki długopisem, jazdy na Egidzie, na dziku, nawigowania na morzu i zmieniania się w świnkę morską.
Krzyknęłam uradowana. W ręku trzymałam piłeczkę.
– I wkurzania bogów – dodałam ruszając w stronę psa.
***
– Chodź tu piesku, no, masz piłeczkę – zachęcałam Cerbera do odejścia z miejsca służby. – Jak tylko przyjdzie, ruszaj do bramy.
Grover pokiwał głową założył plecak na dwa ramiona. Trójgłowy pies pomerdał ogonem i zaczął się zbliżać w naszym kierunku. Satyr pobiegł w stronę wejścia, przez które udało mu się przemknąć. Ja nadal stałam i wołałam Cerbera.
– Aport! – wykrzyknęłam rzucając piłeczkę najdalej jak tylko mogłam. Pies pobiegł za nią, uderzając wielkimi łapami o czarną posadzkę. Nie tracąc czasu rzuciłam się w stronę bramy, a przystanęłam dopiero, kiedy ucichło wycie psa. Rozejrzałam się dookoła. Za mną stał Grover, który sapiąc zagłuszał pewne odgłosy. Coś biegło za nami. Odwróciłam się. Zobaczyłam Hermesa przystającego przy nas z uśmiechem na twarzy.
– Zapomnieliście tego – powiedział podając nam trzy perły. TRZY. Posejdon naprawdę wierzy, że nam się uda.
– Eee… przepraszamy.
– Nie macie za co – mrugnął do mnie Hermes. – Jakbyście czegoś potrzebowali, to jestem na zawołanie. Macie chyba mój numer? Powodzenia.
Zniknął tak szybko, że nie zdążyłam mu powiedzieć, że nie mamy komórki. A o tęczę w Hadesie dosyć trudno.
– To co teraz robimy? – zapytał Grover otrzepując się z pyłu, który osiadł na nim nie wiadomo kiedy. Spojrzałam na mapę Apolla. Według niej, Mojry powinny znajdować się tuż pod nami. Tylko jak się tam dostać? Grover patrzał na skrawek papieru z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
– Wiem – powiedział po chwili. – Tam są schody w dół, na pewno jest ich jeszcze więcej. Po prostu znajdźmy właściwe.
Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Po raz pierwszy od dawna Grover sam wymyślił coś sensownego. Zaczęłam schodzić po krętych schodkach, dziękując bogom, że udało mi się zaciągnąć kozłonoga aż tutaj. Na samym dole znajdowała sie Czarna Sala. A przynajmniej to udało mi się rozszyfrować z tabliczki powieszonej w najciemniejszym rogu pomieszczenia. Po środku komnaty stał wielki stół, a na nim leżało mnóstwo szklanych kulek. Każda miała inną wielkość, kolor, fakturę i przejrzystość. Podeszłam bliżej i po chwili zastanowienia ustaliłam, że nie tędy droga. Z powrotem wspięliśmy się na górę i podążyliśmy następnymi schodami. Te zaś, były masywne i strome, a schodzenie po nich wydawało się wiecznością. Na samym dole znaleźliśmy jasno oświetlone pomieszczenie. Biała Sala. Znowu tabliczka, znowu kulki, tym razem leżące na podłodze i pobite. Zdziwiło mnie to, że nie były popękane, rozkruszone, czy podzielone na maleńkie fragmenciki, tylko rozpołowione, jakby ktoś przecinał je przy pomocy linijki. Grover natomiast nie wykazał najmniejszego zainteresowania rozbitymi kulkami. Kiedy zobaczył, że w okolicy nie ma Mojr zaczął na nowo wspinać się na górę. Podążając za nim miałam wiele czasu na myślenie. Skoro Mojry nie przecięły nici, a Percy mimo wszystko umarł to co się stało z jego duszą? To pytanie nurtowało mnie od dłuższego czasu. Może tuła się gdzieś po świecie? Albo jest tuż za mną? Obróciłam się, czując na sobie czyjś wzrok. I znowu ta wyobraźnia. Często kiedy o nim myślałam miałam wrażenie, że stoi gdzieś obok mnie. To samo działo się w ważnych momentach mojego życia. Kiedy miałam siedemnaście lat i zdałam prawo jazdy poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Kiedy wracałam do domu pewnego wieczoru ktoś szepnął mi do ucha: ,,stój!”, bardzo cicho, ale tak przenikliwie, że z przerażeniem zatrzymałam się. Chwilę później tuż koło mnie przejechał samochód, prowadzony przez pijanego kierowcę. Uderzył w przystanek, na którym miałam czekać na autobus. Kiedy Sally urodziła Marka, a Paul był tak szczęśliwy, że pomylił go z dziewczynką leżącą w łóżeczku obok, usłyszałam echo śmiechu. Zdarzyło się jeszcze więcej innych rzeczy, dzięki którym nie uwierzyłam w śmierć Percy’ ego. Na ziemię (czy może raczej pod ziemię) sprowadził mnie krzyk Grovera.
Jak jesteś Hardkorem obejrzyj ten filmik do końca…
youtube.com/watch?
gl=PL&client=mv-
google&hl=pl&v=faO2CiwLhxo
Świetne opowiadanko!!!
Opowiadanie fajowe. Jestem ciekawa co się stało Groverowi
@ Grzesiowu
oglądałam ten film i się popłakałam
Super
no, nareszcie ciąg dalszy 😛 bardzo mi się podoba, chodź jak to w Hadesie bywa musi być mroczno ciekawe co z Groverem i co z duszą Percy’iego jestem strasznie ciekawa
Muszę przeczytać kolejne części, po prostu muszę!!!!! To jest zbyt ciekawe!!!! Jestem bardzo ciekawa o się stało z duszą Percy’ego 😀 i co się stało z Groverem 😉 Czekam….
Zgadzam się z Rachel i Delfią 😀 Ja również jestem tego wszystkiego ciekawa. Po prostu cię uduszę jeśli nie będzie ciągu dalszego 😀
Grzesiowu – chciałam obejrzeć ale mama mi zakazała…
Bardzo mi się podoba opowiadanko, fajnie zrobione i … wzruszające ^^ 😀
Opowiadanko całkiem fajne, chociaż wiem jak się skończy. Grzesiek, ty nawracanie ludzkości zacznij od swojego brata (Grzesiowu to brat Apu z mojego opowiadania).
on tylko wielki latający potwór spaghetti… nie da się:(
ojejeeeeej!!! ale super!kiedy cd strrasznie jestem ciekawa 😀
Grzesiowu doprowadził adminkę do napadu płaczu…
Widze, że zrobiłaś wersje filmową wejścia do Hadesu. W filmie Percy Jackson wejście do Hadesu było przy napisie „Hollywood”, chociaż w książce było w LA. Też się popłakałam, jak oglądałam ten film. Ale opowiadanie super!
Opowiadanie świetne, czekam na następną część
Świetnie piszesz:) A kiedy będzie NN???
KIedy dalszy ciąg?!!!
proszę napisz dalej!!!Prrrrroszeeeę
Świetne!!!:)
TRZY słowa: Po prostu boskie !