Mieliście kiedyś wrażenie, że zmartwychwstaliście? Założę się, że nie, bo to raczej nie zdarza się ‘normalnym’ ludziom. Mnie jednak się zdarzyło… w pewnym sensie.
Moje ciało leżało bezwładnie na jakimś materiale, nie byłam w stanie nim poruszyć. Powieki ciążyły mi na oczach jak nigdy. Nie byłam w stanie ich unieść. W dodatku ktoś bezczelnie wpychał mi coś do buzi. Nie powiem… nawet dobre to było, w zasadzie pyszne, ale wypadałoby wiedzieć co się je. W tle słyszałam rozmowę trzech osób.
-Czy ona z tego wyjdzie? – spytał bodajże Percy
-Raczej tak, ale jest w bardzo ciężkim stanie – odpowiedział ktoś nowy
-Leży tutaj już trzy tygodnie! Powinna się wreszcie obudzić! – niecierpliwił się głos podobny do Annabeth.
-zazwyczaj to trochę trwa, gdy kogoś leczymy – dodał nowy głos
-ale ile można, będziemy jej wkrótce potrzebować – zamartwiał się Percy
-cierpliwości – irytował się nowy głos
-Każdy musi być w gotowości, zanim ONI się zjawią! – powiedziała błagalnie Annabeth
Oni… jacy oni? Dlaczego nie mogą rozmawiać bardziej zrozumiale?! W moim mózgu kłębiły się tysiące myśli. Ktoś wepchnął mi kolejną łyżeczkę smacznego czegoś. W tym momencie oczy przestały mi tak ciążyć. Otworzyłam je.
Znajdowałam się w ‘Wielkim domu’. Leżałam na jakimś łóżku polowym. Obok mnie siedział Percy, Annabeth i jakaś nowa dziewczynka, widziałam ją pierwszy raz. Miała długie rude włosy, aż do pasa i śliczne piwne oczy, które uśmiechnęły się razem z pełnymi, różowiutkimi ustami na mój widok. Była mniej więcej w moim wieku.
-udało się – odetchnęła z ulgą i niedowierzeniem w głosie.
-cześć – spojrzała na mnie Annabeth przepraszającymi oczami – Wybacz za tamto, spadłaś tak nagle… nie zdążyliśmy wyhamować.
Zrozumiałam, że miała na myśli wyścigi rydwanów.
-strasznie się cieszymy, że przeżyłaś ten wypadek – powiedział Percy.
-dzięki Sarze! – przerwała Annabeth
Spojrzałam na rudą dziewczynkę. Miała zamieszaną minę, ale po chwili podała mi rękę.
-Jestem Sara
-Canny… to ty mnie wyleczyłaś?
-Tak, jestem córką Apolla, jego dzieci potrafią robić takie rzeczy lepiej od innych – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie promiennie
-czekaj, gdy byłam w śpiączce… rozmawialiście…, że ONI mają tu przyjść…
-Co?! – Percy udał zdziwienie, chociaż średnio mu to wyszło. Annabeth trącnęła go ramieniem.
-wiesz, nie chcemy Cię martwić, na razie wszystko jest w porządku, mamy wszystko pod kontrolą, nie masz się czym zadręczać – powiedziała córka Ateny
-ale… ja chce wiedzieć
-potem – powiedziała i razem z Percy’m wyszli z pomieszczenia
Opadłam zrezygnowana na poduszkę i kątem oka zerknęłam na Sarę.
-ty też mi nie powiesz?
Ona się uśmiechnęła i pokiwała przecząco głową. Nachyliła się po chwili nade mną i powiedziała
-nie ruszaj się
-co?
Rozłożyła ręce w powietrzu nad moją klatką piersiową i zaczęła szeptać jakieś słowa po starogrecku. Od razu, nie wiem jakim cudem, poczułam się lepiej. Usiadłam na łóżku i zerknęłam na nią w niedowierzeniu.
-Jak…
-normalnie – odpowiedziała na niedokończone pytanie i wstała z krzesła podchodząc do jakiejś półki z butelkami po napojach.
Czułam się już dużo lepiej. Postanowiłam wstać. Udało mi się to i znowu mogłam chodzić, jednak ciężko było ukryć, że strasznie drżą mi nogi. Dziewczynka odwróciła się.
-Hej, kładź się! Nie możesz jeszcze wstawać
-ale ja się czuję dobrze, a zresztą muszę się troszkę przewietrzyć – powiedziałam i pomimo ostrzeżeń rzucanych ze strony koleżanki znalazłam się na tarasie.
Świeże powietrze dobrze na mnie działało. Chwiejnym krokiem zeszłam na dziedziniec. W zasadzie nic się nie zmieniło, poza jednym szczegółem. Wiecznie przepełniony dziedziniec świecił dzisiaj pustkami. Rozejrzałam się w niepokoju. Nikogo nie widziałam. W dali jednak usłyszałam ciche jęki zdyszanych obozowiczów. Nie mogłam jeszcze dobrze biegać, więc wywalałam się co 5 kroków. Wreszcie dotarłam do źródła, wszyscy byli na arenie. Walczyli ze sobą i manekinami. Zazwyczaj nie było tu aż tyle ludzi. Wszyscy mieli inne zajęcia. Całemu treningowi przyglądał się uważnie Chejron.
-Co się tu dzieje – zapytałam
-Canny! – zawołał radośnie – wreszcie się obudziłaś, jak dobrze.
-ale, czy może mi ktoś powiedzieć o co chodzi?!
-no jak to o co, lekcje szermierki.
Wiedziałam, że on też mi nic nie powie. Wszyscy się czegoś obawiali, bronili się. Coś nadciągało, albo ktoś. Ja oczywiście nie wiedziałam kto. Ostatnią nadzieję pokładałam w Mitchelu. Tylko on mógł mi coś powiedzieć. Biegałam jak szalona po całej arenie, ale mojego najlepszego przyjaciela nigdzie nie było. Spotkałam Percy’ego i Annabeth, ale oni nie chcieli mi odpowiedzieć na pytanie dotyczące syna Demeter. Zamiast odpowiedzi widziałam tylko jak wbijają wzrok w ziemię. Biegałam tak przez dwie godziny, nie znalazłam go nigdzie. Przecież nie mógł się zapaść pod ziemię, prawda?
No i znowu to głupie uczucie, że się o niczym nie wie. Okropność.
Po 15 minutach podniosłam się z chłodnego betonu i zaczęłam się rozglądać. Utykając na jedną nogę podeszłam do nowej koleżanki, Sary.
-Dlaczego, nikt mi nie chce powiedzieć, o co chodzi? Widzę, że życie w obozie nie jest ostatnio normalne.
-Uwierz, że jest. A zresztą, co się przejmujesz? Reszta trenuje, bo musi. Naprawdę nic się nie dzieje. Za 5 minut zaczyna się lekcja jazdy na pegazach. Uspokój się, bo jeszcze zlecisz z konia – powiedziała i zaśmiała się cicho. Jej piwne oczka się do mnie uśmiechały, było to nieco kojące.
Wyszłam w końcu z areny. Ból w nodze powoli mijał, a ja przestałam się kiwać na boki. Zbliżałam się do domku w podskokach. Nadal mi nie pasowała atmosfera w obozie. Usiadłam na schodach w werandzie i zamyśliłam się. Przypominałam sobie, jak wyglądało życie z matką. Wtedy wszystko było takie łatwe. Westchnęłam. Wstałam ze stopnia i odwróciłam się w stronę domku. Nie zdążyłam się ruszyć nawet krok, a ktoś postukał mnie po plecach. Obróciłam się dynamicznie. Stała tam Annabeth. W ręce trzymała bejsbolówkę i wpatrywała się we mnie lekko przerażonymi oczami. Jej bluzka z logiem „Camp half-blood” była cała w błocie.
-Canny, chyba musimy pogadać – powiedziała.
-Okej, siadaj – mruknęłam i ponownie zajęłam miejsce na schodku. Blond włosa dziewczyna usiadła koło mnie.
-Widzisz, jest taka sprawa…, kiedy mijałam wielki dom drzwi były otwarte … – ciągnęła i obracała w rękach czapkę – Słyszałam rozmowę Chejrona i Pana. D… na twój temat…
-Na mój? – Nie mogłam uwierzyć.
-Tak, rozmawiali o twoim wisiorku – powiedziała i wbiła wzrok w ziemię.
-O tym? – Zapytałam się wygrzebując spod bluzki lekko obciachowy wisiorek od mamy. Zawsze nosiłam go pod bluzką. Miałam wrażenie, że jest obciachowy, ale mama nie pozwalała mi go ściągać pod żadnym pozorem.
-Tak – mruknęła – rozmawiali o jego mocy. Wiesz, nie wiedziałam, czy powinnam Ci to mówić, ale stwierdziłam, że lepiej, abyś wiedziała.
-Coś z nim nie tak?
-No jakby to ująć… nie wiem, może po prostu powiem Ci, co wiem. Słyszałam, jak Pan D. mówił, że dzięki niemu nie byłaś atakowana przez potwory. Wytwarza wokół Ciebie ogromną mgłę, która działa nawet na potwory, wyobraź sobie w takim razie, jak wielka ona musi być.
-Jej – powiedziałam pod nosem miażdżąc w palcach biżuterię.
-Ale to nie wszystko… jego historia jest jeszcze ciekawsza, czyli konkretnie to, jak znalazł się na twojej szyi. Pierwotnie, naszyjnik należał to Afrodyty, został zrobiony przez Hefajstosa. Pewnego razu został jej skradziony. Zrobiła to jedyna córka Hermesa. Kiedyś miała bliskie spotkanie z tą Boginką, nieźle nabroiła. A jak to na dziecko boga złodziei przystało musiała coś zabrać. Rzeczą, która jej się spodobała był właśnie ten naszyjnik.
-On… jest kradziony? – Nie mogłam w to uwierzyć.
-Na to wygląda… Ta heroska, no nie można stwierdzić, że była grzeczna, prawda? Po tej akcji nagrabiła sobie jeszcze u Hekate. Nie było to mądre. Trzeba przyznać, że ta boginka wcale, nie jest bezbronna. Dziewczyna to wiedziała, więc aby zawrzeć sojusz wręczyła go jej. Kilka tygodni później znowu go ukradła.
-Jak ona… tak mogła?!
-Zdarzają się tacy hmm.. Zdrajcy – powiedziała i dopiero teraz, pierwszy raz odkąd jestem w obozie zobaczyłam łzę w jej oku.
-Hej, co się…
-Nic.
-To, dlaczego?…
-Nieważne, wróćmy do tego, co usłyszałam. Po tym jak go ukradła wręczyła go osobie, która miała go przed Tobą. Okazję, z jakiej jej go dała pomińmy, ale tą osoba była twoja mama. Miesiąc później wręczyła go Tobie. Problem, na którym cierpią teraz wszystkie osoby w obozie zrodził się właśnie przez nią…
-Czekaj, ale kim była ta Heroska? Nie da się jej teraz ukarać?
-To nie jest takie łatwe.. Właściwie jej imię znają tylko Chejron i Pan D…. A póki była w obozie była nieokreślona.
-Jaka?
-No wiesz, jesteś jedyną, która tego nie przeżyła. Przez kilka pierwszych dni… czasami nawet lat jest się pod statusem, jako „nieokreślony”. Mieszka się w 11 i nie wie się kim jest twój boski rodzic.
-Jej… a jaki ten problem był w końcu?
– Hekate się zorientowała…, że naszyjnik został skradziony, a z jakiś źródeł zorientowała się, że masz go ty i teraz gna ku nam …. Ona sama i jej magiczne sztuczki… Kilka cerberów, którymi się opiekowała w Hadesie …. I wszystkie istniejące Empuzy… – po tym ostatnim przełknęła ślinę.
-Co? Jakie Empuzy?
-Potężne potwory. Ciężko sobie poradzić z jedną… a co dopiero z całą hordą, no i te cerbery. To jest główny powód naszego treningu. W dodatku bogini znalazła sposób, aby ze swoją armią przedrzeć się za magiczne granice obozu. Kolejnym faktem.. Dość przerażającym jest to, że dowiedziała się o tym Afrodyta. Chcą połączyć siły… i Cię zniszczyć. A pan D. Choć z pozoru strasznie nielubiący nas – herosów… okropnie się o Ciebie martwi i nie chce do tego dopuścić. Noo… to chyba wszystko, czego się dowiedziałam, uznałam, że powinnaś wiedzieć.
-Wielkie dzięki, Annabeth… jako jedyna byłaś wobec mnie uczciwa, ale jest jeszcze coś… właściwie dwie rzeczy. Pierwsza, przy wręczaniu naszyjnika mojej matce pominęłaś cel…, jaki on był? Druga, Gdzie jest Mitchel?!
-O, Bogowie! Mogę zacząć od tej drugiej? Myślę, że będzie Ci ją dużo łatwiej znieść. Widzisz… Mitchel, on … poległ. Na misji.
-Poległ. Czyli…..
-Tak
-Jak??!! To, jaka jest ta pierwsza?! Co może być gorsze niż to?! – Dopiero teraz zorientowałam się, że się na nią wydzieram.
-Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć?
-Tak, jak najbardziej!!! – Krzyknęłam wściekła po ostatniej sensacji.
-Dobra… widzisz… ta heroska, córka Hermesa… ona jest twoją siostrą… – powiedziała, włożyła czapkę i gdzieś zwiała.
Poczułam, że robi mi się słabo. Posiadanie zbyt wielu informacji jest chyba jeszcze gorsze, niż posiadanie zbyt mało. Chyba popadłam w herosową depresję. Dopiero potem zaczęło mi się nasuwać pytanie, dlaczego Annabeth wyglądała, jakby się po ziemi tarzała.
Bardzo pesymistyczne opowiadanko. Świetne!
Łał… Super, super, super!!! Naładowane sensacjami tak, że aż nie wiem, co było najlepsze. Tylko dlaczego Mitchel zginął? Jakoś go ożywisz, prawda?
No i wyłapałam takie dwie rzeczy: Dzieci Apolla wyglądają inaczej, w sensie blond włosy i… o bogowie, nie pamiętam jakie oczy, ale na pewno blond włosy. I jeszcze to, że bogowie raczej zakochują się w śmiertelnikach podobnych do siebie, więc nie wiem czy Dionizos i Hermes mogliby się zakochać w tej samej osobie.
Ale ja tylko tak zwracam uwagę, ty rób co chcesz. 😀
Nie mogę się doczekać dalszego ciągu.
Opowiadanie ciekawe, ja oceniam tylko treść, na komentarze na temat stylu nadejdzie pora Podoba mi się pomysł sojuszu Afrodyty i Hekate. Ile lat ma jej matka i siostra?
Całkiem ciekawe opowiadanie. Ale wyłapałam jeden wielki błąd. Pisanie zdań z małej litery. Na tym blogu to plaga. Zdania w dialogach ZACZYNA SIĘ Z DUŻEJ LITERY. Pomysł sojuszu intrygujący ale lekko nudny. Bardziej połączyłabym Hekate z Hadesem. A tworzenie sojuszy to świetny pomysł na dłuższy czas.
Gratulują fabuły, mam nadzieję, że napiszesz więcej.
Opowiadanie fajne. Tak na marginesie czy większość osób na tym blogu ma problemy ze snem??
No właśnie?! Jak można komentować po nocy?!?! 😀 Superowe chociaż przykre ciut 😉 Czekam na CD ❗
Genialne! Ta część jest trochę pesymistyczna. I intrygująca.
Superowe. Strasznie mi się podoba cała ta historia napewno przeczytam cd i mam nadzieję, że Hekate nie zdemoluje im obozu.
BŁAGAM o wielkie litery!!!
Poza tym: Cerberek (dostępnych: 1).
Świetne, ciekawy pomysł z sojuszem. Proszę o wielkie litery na początku zdań.
Super!!!
Szkoda że Mitchel zginoł ale tak to boskie!!!
Czekam na CD
bardzo fajne