Był 3 czerwca, wracałam wściekła ze szkoły, myślałam wtedy, że jedynka z historii, którą właśnie dostałam to najgorszy z moich problemów, bo mama zawsze surowo traktowała moje oceny. W takich chwilach brakowało mi ojca. Nigdy go nie znałam, od dziecka wychowywała mnie matka, a o nim nie wiedziałam kompletnie nic. Zawsze gdy poruszałam ten temat, mama się wściekała, przez tyle lat nic nigdy nie chciała mi powiedzieć. Nie znałam nawet jego imienia.
Przed moimi oczami widziałam już klatkę mojego mieszkania. Jedyne, czego brakowało to przejść przez bardzo ruchliwą ulicę na Manhattanie. Zastanawiałam się czy wrócić do domu ze swoją słabą oceną, czy zawrócić. Obróciłam głowę. Za moimi plecami rozciągał się widok zatłoczonych od żółtych taksówek ulic, przechodniów i wielki, piękny Empire State Building. Zrezygnowałam jednak z zawrócenia i pognałam przed siebie. Po wejściu do mieszkania, od razu nie uniknęłam wzroku mamy.
– Jak w szkole? Dostałaś jakąś ocenę?
– yyy… nie – skłamałam
Mama powoli odwróciła wzrok i wróciła do prasowania ciuchów. Wbiegłam do siebie do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Przez okno miałam doskonały widok na Piątą Aleje i na prawo, na Central Park. W milczeniu obserwowałam smutnymi oczami przechodniów. Po 30 minutach, tą ciszę przerwało trzaśnięcie drzwi. Pomyślałam sobie, że mamy gości, ale nie spodziewałam się dzisiaj nikogo. Lekko uchyliłam drzwi. Za nimi stał wysoki mężczyzna o bujnych brązowych włosach i lekkim zaroście. Był ubrany w niebieski T-shirt i koszulę, cętkowaną jak u lamparta. Styl ubierania mnie zdziwił, a w dodatku nie miałam bladego pojęcia, kim jest ten człowiek. Bardziej jednak zaszokowała mnie mina mojej mamy. Ona… miała łzy w oczach. Dostrzegła mój widok, a strużki wody pociekły jeszcze bardziej. Domyśliłam się, że wszystkiemu jest winien ten dziwak.
– Kochanie… – zaczęła mama – to jest…. – w tym momencie zaczęła łkać jeszcze bardziej, że aż zrobiło mi się jej żal.
– …twój ojciec – dokończył mężczyzna.
Przez chwilę wstałam jak wryta. To chyba dobrze, więc dlaczego moja mama płacze.
– To czemu płaczesz? – wypaliłam
Ona spojrzała się na tatę, a potem wbiła wzrok w ziemię. No pewnie znowu nie chce mi o czymś powiedzieć.
– Obiecaj mi, proszę, że pójdziesz teraz grzecznie z tatą i nie będziesz narzekała, ok.?
– Aaale…- zbliżyłam się do niej, objęła mnie czule, spojrzała w oczy wyczekując odpowiedzi-… no dobra – odpowiedziałam niechętnie zerkając kątem oka na ojca, który wyciągnął rękę w moją stronę.
Stanęłam koło niego, a potem stało się coś bardzo dziwnego. Tato pstryknął palcami. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Było to jednak chwilowe. Po kilku sekundach otworzyłam oczy. Byłam teraz w zupełnie innym miejscu. Staliśmy na werandzie jakiegoś domku. Przede mną rozciągał się widok wielu innych, bardzo podejrzliwie wyglądających domków. Niektóre z nich były bardzo przerażające, a inne tak przyjemne, że aż chciało się w nich mieszkać. Mój wzrok przykuł teraz inny szczegół. Na terenie przede mną biegało mnóstwo dzieci i nastolatków. Mniej więcej tyle, co w szkole. Jedni wyglądali na 10 lat, a inni na 17. Każdy z nich miał pomarańczowy podkoszulek, z napisem „obóz herosów”. Zerknęłam na siebie, żeby upewnić się, czy się wyróżniam. Teraz byłam jeszcze bardziej zaskoczona. Sama miałam identyczną koszulkę, która teraz widziałam pierwszy raz na oczy, nawet nie zdążyłam się przebrać, więc nie wiem jakim cudem byłam w nią ubrana. Obróciłam głowę, aby zerknąć na ojca. Zawiodłam się. Już go tam nie było.
Zazwyczaj kiedy przybywacie do nowej szkoły i nikogo tam nie znacie, nie czujecie się tam dobrze. Czułam się wtedy podobnie. Zważając na fakt, że jestem dość nieśmiałą osobą nie czułam się tam najlepiej.
Ostrożnie obróciłam głowę, jakby nie wiadomo co za mną stało. Były tam właściwie tylko spore drzwi poozdabiane we wzorki przedstawiające jakieś roślinki , od razu ją rozpoznałam. Moja mama je hodowała w doniczkach. Wydawało mi się to dziwne, głównie dlatego, że tą rośliną była winorośl. Bardzo dobrze ją kojarzyłam. W domu obrastała nam pół pokoju w salonie, a ja nigdy nie rozumiałam, dlaczego moja mama tak bardzo kocha jej obecność. Wracając do mnie, obserwowałam domek z lekką niechęcią. Widniał przed moimi oczami numerek 12. Zastanawiało mnie dlaczego mój tatuś, którego poznałam pół godziny temu i w tym czasie obrócił moje bezsensowne życie, z którego nic nie rozumiałam do góry nogami, zostawił mnie akurat tutaj. Jakby nie mógł mnie dla odprężenia po szkole przeteleportować…. No nie wiem, na Karaiby?
Chwilę później zza drzwi wyłoniła się twarz jakiegoś chłopca. Miał ciemne włosy i dziwne, nie spotykane oczy we fiołkowym odcieniu … zupełnie jak moje. Miałam wrażenie, że skądś go znałam, więc wybałuszyłam na niego oczy.
– Hej… – powiedział nieśmiałe – … zapewne jesteś nowa, tato Cię przysłał?
– eee, chyba … tak w ogóle, to gdzie ja jestem?
– w obozie herosów i niech Cie nazwa nie zniechęca, bo jest na serio fajnie.
– aaale…
– Wchodź, wszystko Ci opowiemy.
– ale, kto… jacy WY ?
Chłopak zaciągnął mnie do domku, po mimo moich protestów. Było tam 5 łóżek. Dwa były zajęte i siedzieli na nich właściciele podobnie, do tego, który mnie tu sprowadził. Kolejne łóżko było obrzucone ciuchami i jakimiś płytami, a następne dwa wyglądały na nienaruszone.
– Witaj w swoim domku – uśmiechnął się do mnie jeden z chłopaków.
– ty jesteś….? – zapytał kolejny
– Canthley, ale wolę, jak mówią do mnie Canny.
Wszyscy się uśmiechnęli, a ja z skądś dobrze znałam ten uśmiech. Postanowiłam się dowiedzieć, skąd.
– Czy ja was skądś znam? – wiem, że to głupio zabrzmiało, ale nie miałam pojęcia, co powiedzieć.
– Nie, ale wszyscy mamy takie wrażanie, jesteśmy rodziną, rodzeństwem właściwie.
No teraz to mnie zatkało. Nie ma to jak się w jeden dzień dowiedzieć, że twój ojciec włada jakimiś dziwnymi mocami i potrafi się z Tobą teleportować i, że masz trzech braci, bo twój ojczulek puszczał się z innymi paniami. Ja chyba normalnie zwariuję.
Wreszcie niezręczna cisza została przerwana.
– Tak w ogóle, to ja jestem Pollux – wymamrotał koleś, siedzący na łóżku
– David – powiedział ten, co mnie zaprosił do środka.
– Kirray – dodał ostatni.
To było zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Zgadłam, że to będzie też mój domek, więc podeszłam do jednego z wolnych łóżek i cisnęłam na nie swoim ulubionym naszyjnikiem, który kiedyś dostałam od mamy. Była to niewielka fioletowa kuleczka, może nie była jakaś tam luksusowa i wypasiona, ale kochałam ją. Ślicznie się połyskiwała i przypominała o rodzinie.
– dobra, no to może chodź, pokażemy Ci nasz „skromny” terenik – nie wiedziałam tylko czemu podkreślił gestem słówko skromny, ale domyślałam się, że spora musi być ta działka.
Poszłam posłusznie. Mijaliśmy mnóstwo kolorowych domków i obozowiczów w tajemniczo wyglądających koszulkach. Mój przewodnik zatrzymał się przed kilkoma z nich przedstawiając mi ich.
– Siema, to jest Canthley…
– Canny – poprawiłam go zdenerwowana.
– taa…, jest nowa, pierwsza córeczka Dionizosa – mówiąc to uniósł dziwnie brew, a ja dopiero co zrozumiałam, że powiedział coś niezwykle zaskakującego. Dionizosa? Tego greckiego boga wina?… to są chyba jakieś jaja, czy oni wszyscy sobie ze mnie kpią? To przecież nie jest prima aprilis.
Dopiero teraz zaczęłam się przyglądać osobnikom. Było ich czworo. Dwie dziewczyny i dwóch chłopaków.
– No więc… – ciągnął dalej David – To jest Annabeth, Thalia, Percy i Nico.
– eem… miło poznać – powiedziałam niechętnie
– Ale to nie koniec nowości – powiedział jakiś głos za mną. Odwróciłam się. Stał tam mężczyzna w wieku jakieś… no nie wiem 40-50 lat. Jednak nie to przyciągnęło moją uwagę. Od pasa w dół miał…. Koński zad.
Czy zawroty głowy są czymś normalnym? Chyba nie, ale czułam, że posiadanie wielu informacji zdecydowanie nie jest czymś dobrym. W tym dniu było tego o wiele za dużo.
Gdy wszyscy coś do mnie gadali, ile wlezie, słyszałam tylko „bla bla bla”, Stwierdziłam, że to bez sensu. Przeprosiłam wszystkich i zawrotnym tempem kierowałam się w stronę mojego domku. Nie mogłam się już na niczym skupić. Wydawało mi się, że to po prostu zły sen. Gdy już znalazłam się we własnym kącie, wpełzłam leniwie na łóżko ostatni raz zerkając na widok za oknem. Właściwie nie widziałam tam zbyt wiele. Okno znajdywało się po zachodniej stronie, wynikiem czego było możliwe jedynie gapienie się na ścianę sąsiedniego domku. Niekoniecznie byłam wniebowzięta widząc ten krajobraz, bowiem to coś obok, było takie z lekka przerażające. Ściany były czarne, a w niektórych miejscach palił się nienaturalny zielony ogień. Ja chyba na serio zwariowałam. Ułożyłam głowę wygodnie na poduszce i zamknęłam oczy.
Miałam bardzo dziwny sen. Nie znałam dokładnie miejsca, w którym się teraz znajdowałam, ale bardzo wyraźnie widziałam, że coś jest tam nie tak. Wokół mnie było mnóstwo ziemi, zupełnie jakbym była pod nią. Były tu wyżłobione korytarze, a w kątach leżało mnóstwo biżuterii, starych greckich zbrój i wszelkiej broni, a nawet kilka szkieletów. Odwróciłam głowę we śnie, za mną ziemia lekko drżała. Po chwili ku mojemu zdumieniu ukazało się stado gigantycznych mrówek. Niesamowicie ogromnych, nawet nie wiem jak określić, w jakim stopniu. Jedna miała około metra. Najgorsze było to, że pędziły w moim kierunku. Zupełnie jakby się czegoś bardzo wystraszyły. Pierwsza z nich wbiegła prosto na mnie.
Obudziłam się z krzykiem. Sen musiał trwać długo bo chyba był środek nocy. Niestety nie byłam zaszczycona swoim zachowaniem w pierwszym dniu. Pollux podniósł głowę i lekko uchylił zaspane oczy.
– Przepraszam-wymamrotałam speszona
– O co chodzi? – zapytał lekko zaniepokojony
– A nic, to tylko sen
– Miałaś sen, już, tak szybko? Niemożliwe… Co Ci się śniło?
Nie miałam ochoty odpowiadać na to pytanie, ale mój brat miał tak łagodny i zachęcający głos, że nie dałabym rady tego przed nim ukrywać. Opowiedziałam mu więc wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Pollux miał bardzo zaniepokojoną minę.
– Nie rozumiem, ale dlaczego ty? Przecież takie sny zazwyczaj przydarzają się tylko najlepszym naszym herosom.
Myślałam, że mu przywalę. Trochę mnie te słowa obrażały, więc burknęłam nieuprzejmie.
– Czego do jasnej cholery nie rozumiesz ?!
– Nie o to chodzi… nieważne, zobaczymy, co powie na to Annabeth.
– Ta laska od Ateny? Aaa, że od mądrości. A nie macie kogoś od snów, co robi za sennik czy coś?
– Tyy, to jest myśl! Nie wpadłbym na to. Pójdziemy, do któregoś z synów Morfeusza.-powiedział entuzjastycznie i po chwili dodał- ale do Annabeth też pójdziemy.
Nie wiedziałam, co się szykuje, ale miałam wrażenie, że ta dziewczyna mu się podoba.
Chciałam usnąć ponownie, ale nie mogłam. Obawiałam się kontynuacji tego koszmarnego snu. Zaczęłam macać po łóżku w poszukiwaniu bluzy, która zawsze na nim leżała, ale przypomniałam sobie, że nie jestem w domu i nie mam tu ubrań. Zrezygnowana stwierdziłam, że Pollux się nie obrazi, gdy mu jedną podpierniczę. Otworzyłam szafę. Nie spodziewałam się tam tego co zobaczyłam. Nie wiedziałam tam tylko ciuchów moich braci. Zobaczyłam tam też ubrania przeznaczone dla mnie. W szafie było wiele półek. A każda miała przyczepioną niewielką tabliczkę z imieniem obozowicza. Moje półki były wypełnione ślicznymi ciuszkami, akurat w moim stylu. Były tam nawet nie liczne z mojej szafy, nadal nie wiem jakim cudem. Wybrałam więc jedną z cudownych bluz w moim ulubionym odcieniu fioletu i nałożyłam przez głowę. Wyszłam przez domek i postanowiłam przejść się po świeżym powietrzu. Mijałam mnóstwo domków i różnych dziwnych atrakcji, które niby mają cieszyć, jak ściana wspinaczkowa ociekająca lawą, na której spokojnie można się usmażyć lub ugotować jak ktoś woli, czy wielki stadion przypominający te w starożytnej Grecji, na których odbywały się wyścigi rydwanów. W końcu dotarłam na plażę. Usiadłam na piasku przyglądając się morskiej wodzie i rozmyślając o mamie, która została całkiem sama. Po kilku minutach ktoś się do mnie dosiadł. Chętnie bym się odsunęła, ale na szczęście byłam inteligentna i najpierw się przyjrzałam osobnikowi. Był to przystojny chłopak o blond włosach i zielonkawych oczkach. Bardzo ładnie od niego pachniało. Nie mogłam odgadnąć czym, ale ten zapach mnie jakby do niego przyciągał. Ta piękna chwila została, po chwili przerwana.
– Też nie możesz usnąć?
– Jakoś nie bardzo.
– Pierwszy dzień w obozie?
– Noo…
– Znam ten ból, ja tu jestem zaledwie od tygodnia.
Wyciągnął w tym samym momencie rękę do mnie, którą natychmiast uścisnęłam. Szczegółem było to, że nie chciałam jej już puszczać.
– Jestem Mitchel.
A ja zakochana – pomyślałam, ale po chwili tą myśl odrzuciłam. Muszę się w końcu przestać tak zachowywać w towarzystwie fajnych chłopaków.
– Canny
Wzięłam się w garść i uśmiechnęłam się promiennie do nowego kolegi. Odwzajemnił uśmiech. Jego był taki… piękny. Odwróciłam wzrok w ziemię powstrzymując ogromne napady radości. W tym momencie na piasku przede mną zaczął się wysuwać niewyraźny kształt. Odruchowo się odsunęłam do tyłu, ale nie trwało to długo. Był to śliczny kwiatek. Inny niż wszystkie. Nigdy takiego nie widziałam. Miał koronę jak jasno fioletowa różyczka, ale był bez kolców. Zamarłam z zachwycenia.
– Jak… przecież jest noc, a kwiaty… – nie mogłam wyrazić się słowami w takim szoku.
Po chwili Mitchel zerwał różyczkę i wystawił ją ku mnie.
– Jestem synem Demeter, ja mogę takie rzeczy – dorzucił i powtórzył uśmiech dając mi różę.
– Ja jest córką Dionizosa, chyba i … dziękuję. – Uśmiechnęłam się najszerzej jak umiałam i odebrałam kwiat z jego rąk.
Byłam wniebowzięta i czekałam na dalszy przebieg akcji.
Fajne. Bardzo mi się podoba. Z ogromną przyjemnością przeczytam ciąg dalszy 😛
Wyłapałam trzy lub cztery minibłędziki, ale nie zwracałam na nie uwagi, bo lektura mnie wciągnęła.
Córka Dionka! 😀
Wyprzedziłaś mnie z pierwszą córka Pana.D ale opowiadanko jest bardzo fajne . Dla mnie to przeniesienienie jest takie zbyt szybkie , ale to moje zdanie . I tak na marginesie ile ona ma lat ?? I czemu nie atakowała jej nigdy rzaden potwór . Wiem czepiam się ale to normalne w życiu herosa – atak potworów …..
Pisz szybko ciąg dalszy
* żaden . Sorry to przez dyslekcje .
heh, spoko… A to, czemu nie była atakowana się wkrótce wyjaśni :] W następnych rozdziałach jest już to wyjaśnione Muszę tylko czekać, aż zostaną dodane…
Jak dla mnie opowiadanko fajne, zapowiada się słitaśnie xD
Winter – dysleksję a nie dyslekcję. Bardzo fajnie się zapowiada to opowiadanko mimo kilku błędów -wciągające 😀
Na początku nie było dużych liter w dialogach, a tyle razy wszystkim przypominałam, żeby pisać DUŻE litery!!!!!!!!! No ale zostawmy to… Opowiadanko bardzo mi się podoba, czekam na kolejne części 😀
Fajne, podoba mi się.
powiem tyle ja również czekam!!!!!!
Tak, bardzo fajne!!!
fajne