Annabeth, Apu i ja weszliśmy do jaskini, w której mieszkała Rachel. Wiem, to może się wydawać dziwne, że dziewczyna przyzwyczajona do luksusów mieszka w jaskini, ale to nie była zwykła jaskinia. Bo czy widzieliście kiedyś może jaskinię z łóżkiem wodnym i kinem domowym? Właściwie przypominała raczej wnętrze wieży, takiej jak w opowieściach o księżniczkach więzionych przez smoki/trolle/złego króla (niepotrzebne skreślić). Nasza wyrocznia miała więc tu całkiem przyzwoite warunki. Zastaliśmy ją przy sztalugach. Właśnie malowała coś, co wydawało mi się dziwnie znajome. Nieco przerażający widok na czarnym tle, błękitna twarz, rozbity zegar i medalion hipnotyzera.
– Cześć, Rachel – przywitała się Annabeth.
– Czeeść – powiedziała, nie przerywając malowania wyrocznia.
– Co to będzie? – zapytał Apu.
– Tak właściwie, to nie mam pojęcia. Widziałam ten obraz we śnie i staram się go odwzorować.
– A kojarzysz może takiego malarza jak Vartan Malakian? – zapytałem.
– Coś o nim słyszałam – odpowiedziała, odkładając pędzle i spoglądając na nas. – A co?
W odpowiedzi uniosłem koszulkę Obozu Herosów, pod którą nosiłem jeszcze jedną – T-shirt jednego z moich ulubionych zespołów – System of a Down, przedstawiający okładkę albumu „Hypnotize”. Rachel spojrzała na koszulkę, potem na malowidło, następnie znów na mnie.
– Niech to szlag! – krzyknęła, biorąc pędzel i łamiąc go na pół. – Znowu!
– Uspokój się! – zawołała Annabeth, powstrzymując ją przed zniszczeniem czegoś. – Co się stało!
– Czy jako wyrocznia nie mogę już malować jak kiedyś?! – Rachel kopnęła w stołek, na którym stał kubek z wodą i pędzlami. – Dawniej malowałam to co widziałam we śnie, a teraz? Widzę tylko to, co już istnieje!
Annabeth powiedziała mi i Apu, żebyśmy na chwilę wyszli. Siedzieliśmy przed wejściem do jaskini jakieś 10 minut, w końcu jednak mojej siostrze udało się uspokoić Rachel, bo gdy wyszły do nas, nie wyglądała na zdenerwowaną.
– Przepraszam was – westchnęła. – Potrzebujecie przepowiedni?
– Zgadza się – odrzekłem. – Annabeth, mogłabyś…?
– A, tak, jasne – gdy ktoś otrzymuje przepowiednię, w pobliżu nie powinno być innych osób. Ponieważ jednak misja należała zarówno do mnie, jak i do Apu, mogliśmy zostać obaj. Annabeth udała się w stronę obozu.
Z ust, nosa i uszu Rachel uniósł się zielony dym, który uformował się w węże. Już mnie nawet nie zdziwiło, że jej powielony głos mówił po polsku.
– Jam jest duch Delf, głos Fojbosa Apolla, zabójcy potężnego Pytona. Podejdź, poszukujący, i pytaj.
Miałem wielką ochotę zadać pytanie w stylu „Co jest na obiad” i wiedziałem, że Apu ma podobny pomysł. Jednak wiedziałem, co powinienem powiedzieć.
– Jakie jest nasze przeznaczenie?
Węże z ust Rachel zmieniły kształt. Uformowały się w kształt czterech mężczyzn. Rozpoznałem ich bez problemu – James Hetfield, Kirk Hammett, Robert Trujillo i Lars Ulrich – Metallica. Stali tak, jak na koncercie – James z przodu, po bokach Kirk i Robert, z tyłu Lars. Ale nie mieli instrumentów. Po chwili zielonkawy James przemówił głosem trzech Rachel:
Sześcioro herosów morze przepłynie
By prawdę odnaleźć w miejscu przeciętym przez róży linię
Ból z ukrycia zostanie zadany
Zew Apolla uratowany
Rany zostaną pogłębione
Serce i rozum wzmocnione
Zmiany nastąpią między herosami
Powrócą, lecz już nigdy tacy sami
Muzycy z powrotem zmienili się w węże, które powróciły do ciała naszej koleżanki. Rachel zamknęła oczy i upadła. Apu złapał ją tuż nad ziemią.
– Echhh… – powoli odzyskiwała przytomność. – Tak jak zawsze. Powinnam się przyzwyczaić.
– Przynajmniej nie było tak strasznie – powiedziałem. – Mówiłaś kiedyś po polsku?
– Nie… chyba nigdy.
– Zła odpowiedź – uśmiechnął się Apu. Pomógł jej wejść do jaskini, gdzie opadła na łóżko. Po chwili spała. Wyszliśmy po cichu i wróciliśmy do obozu.
***
– I co? – zapytał Chejron, gdy wróciliśmy do Wielkiego Domu. Przetłumaczyliśmy przepowiednię na angielski. Centaur zamyślił się.
– A więc wyruszacie jutro rano – rzekł w końcu. – Gdy was nie było, uzgodniliśmy, że do Francji popłyniecie statkiem. Samolotem byłoby niebezpiecznie, szczególnie teraz.
– A co to będzie za statek? – zapytał Apu.
– Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia. Percy mówił, że jego ojciec coś załatwi. A teraz idźcie się spakować.
– Chejronie – powiedziałem. – Jest jeszcze jedna sprawa.
– Słucham cię, dziecko.
– Bo wiem, że zbliża się Dzień Niepodległości, i chcielibyśmy z tej okazji zagrać koncert, tu na Obozie.
– Jeżeli odpowiednio wcześnie wrócicie z misji, to ja nie miałbym nic przeciwko. Ale nie do mnie należy decyzja, tylko do Pana D., to on tutaj rządzi. Poza tym, jak chcielibyście to zorganizować, skoro was tu nie będzie?
– Ja już wiem, kto się tym zajmie – powiedziałem.
***
Apu wrócił do domku, żeby przygotować się do wyprawy, a ja poszedłem porozmawiać z dyrektorem Obozu. Pan D. przechadzał się właśnie po polach truskawek. Tam gdzie przechodził, krzaki ożywały. Liście stawały się wielkie jak płyty CD, a owoce rozmiarem dorównywały pomidorom. Właśnie miałem zerwać jedną z truskawek, gdy usłyszałem:
– Nawet o tym nie myśl! – zawołał Dionizos.
– Nawet się pan nie odwrócił! – odpowiedziałem. Postanowiłem, że do boga będę mówił po polsku.
– Ty mi tu nie pyskuj! – Pan D. odwrócił się do mnie i wycelował we mnie palec. Na szczęście nic się nie stało, mógł mnie przecież zamienić w wiewiórkę, czy coś. – W ogóle skąd się urwałeś, że mówisz do mnie w tym dziwnym języku?!
– Z Polski – odpowiedziałem spokojnie.
– Z Polski? – z Dionizosa cały gniew jakby uleciał. Spojrzał na mnie przepraszająco. – Wybacz mi, nie poznałem. Chciałeś o coś zapytać?
– Chcielibyśmy na Dzień Niepodległości zagrać koncert – odrzekłem, zaskoczony tą nagłą zmianą.
-Tak, jasne, nie ma problemu. – powiedział Pan D. speszonym głosem. – Tylko nie mów nikomu, że jestem dla ciebie miły!
– Oczywiście, panie dyrektorze – powiedziałem, wracając do domku nr 6, zastanawiając się nad dziwnym zachowaniem boga wina.
***
Po drodze do domku spotkałem Larsa. Nie był zadowolony z tego, że nie zabieramy go na misję. Próbowałem mu wyjaśnić, że gdziekolwiek poza obozem Hera będzie próbowała go zgnieść, a potwory wyczuwałyby go na wiele kilometrów. Tak naprawdę nie chciałem, żeby z nami jechał, bo wiedziałem, że synowie Zeusa i duńscy perkusiści uwielbiają się rządzić. Po około pół godziny zdołał się jednak uspokoić.
– Słuchaj, jak tak bardzo chcesz dostać misję, to ja ci ją przydzielam tutaj – powiedziałem stanowczym głosem. – Pan D. się zgodził, żebyśmy zagrali koncert na Dzień Niepodległości. I ty masz się tym zająć. Pogadaj z ludźmi od Hermesa, żeby skołowali jakiś sprzęt, z Hefajstosami, żeby zbudowali scenę i przygotowali fajerwerki. Masz się postarać, żeby wszystko było zaje*. Od teraz ty tym rządzisz – na słowo „rządzić” Larsowi od razu przeszedł zły humor.
– Niech będzie – odpowiedział po namyśle. – Tylko nie mamy drugiego gitarzysty.
– Weźmiemy Alana Lee z domku Apolla.
– Tego, co nic nie gada?
– Dokładnie.
Alan Lee był jedynym synem Apolla, który grał na gitarze. Bo widzicie, dzieciaki z domku nr 7 są: doskonałymi łucznikami, świetnymi medykami, wspaniałymi sportowcami, w dodatku wszyscy mają znakomity słuch. Jednak większość z nich (właściwie wszyscy poza Rosie i Alanem) byli sztywniakami, którzy słuchają poważnej muzyki i grają na instrumentach typu skrzypce i obój, a jak słyszą słowo „opera” lub „filharmonia” dostają napadu głupawki. Alan był zupełnie odmienny. Ubierał się niedbale, na zmechaconej koszulce obozowej nosił starą flanelową koszulę, był wysoki i chudy, miał długie blond włosy i niebieskie oczy. Zawsze miał ten sam, ponury wyraz twarzy. Przypominał młodego Kurta Cobaina. Nigdy nie słyszałem, żeby cokolwiek powiedział, podobnie nigdy nie widziałem, żeby jakaś dziewczyna (poza jego siostrami) nie obejrzała się za nim. Na gitarze grał jednak tak, że ten, co patrzył, dostawał epilepsji. Gdy się go kiedyś zapytałem, czy zagra z nami w zespole, skinął tylko głową.
– W porządku – powiedział Lars, zacierając ręce. Ustaliliśmy repertuar i każdy z nas udał się w swoją stronę.
***
Sądzicie pewnie, że przed misją powinniśmy się wyspać? Błąd. Misja misją, a wcześniejsze plany swoją drogą. Jakieś pół godziny po ciszy nocnej pożyczyłem od Annabeth czapkę-niewidkę i poszedłem po Apu, skąd niewidzialni udaliśmy się do domku Hermesa, gdzie Travis i Connor Hoodowie zaprosili nas na pokera. Oprócz nas przyszli również Lars, Polluks z domku Dionizosa, jeden z Kamikadze i jakiś latynos od Hefajstosa. Większość osób nie może rozróżnić braci Hood, lecz ja nie miałem z tym problemu. Dlaczego? Mianowicie Travis (wyższy) był wobec mnie i Apu bardzo przyjazny, natomiast Connor (niższy) co chwilę spoglądał na mnie, jakbym mu babcię zabił. Mimo, że dawno nie grałem w pokera, razem z Apu ograliśmy wszystkich niemal do zera, łącznie z Larsem, który oczywiście nie był z tego zadowolony. Obiecaliśmy mu jednak, że w Paryżu kupimy mu nowe pałki, więc się zamknął.
Kiedy gdzieś o czwartej nad ranem wróciłem do domku, padłem od razu na łóżko. Śniło mi się, że jestem gdzieś na brzegu jakiegoś długiego jeziora. Dookoła ciągnęły się górskie szczyty, zarośnięte zielonymi łąkami. Był to piękny widok, lecz wyczuwałem w tym coś tajemniczego. Poza tym, ta okolica wydała mi się dziwnie znajoma… Nagle wody jeziora wzburzyły się i wynurzyła się z nich głowa potwora. Przypominała ona trochę węża, trochę jakiegoś smoka. Poza tym, była ogromna. Sam pysk miał długość około trzech metrów. Nagle potwór ryknął tak, że obudziłem się w swoim łóżku, zlany potem.
– Zbieraj się – powiedziała Annabeth. – Za chwilę wyruszamy.
TAAAAAK! Nareszcie kolejna część! Nie mam żadnych uwag. To chyba jedyne opowiadanie, w którym nie mam żadnej uwagi nawet, kiedy się postaram. 😀
Jestem bardzo ciekawa, dlaczego Dionizos był dla ciebie taki miły. Mam nadzieję, że to się niedługo wyjaśni. 😀
Ta część, jak i całe opowiadanie od samego początku jest świetne, cudowne, wspaniałe, fantastyczne i wogóle użyłabym jeszcze paru określeń, ale może nie będę przesadzać. 😀
Mam ogromną nadzieję, że jeszcze coś napiszesz w najbliższym czasie. 😀
Pff! To chyba jasne dlaczego!!!!! Przecież Polacy to naród niesamowity!!!! Można by wręcz stwierdzić, że to boski naród. Zresztą Pan D. nie odważyłby się zadzierać z POLAKAMI!!!!! 😀 Cudowne opowiadanko jak zawsze. Coś mi się tam nie podobało ale… I tak zjefajne!!!! Z niecierpliwością czekam na CD!!!!!!!!! 😀
*zajefajne 😀
Ekstraśne, moje ulubione opowiadanie. Chciałam przeczytać już rano, ale bym nioe zdążyła a nie chciałam przerywać. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się następna część.
Mam do was jeszcze jedno malutkie pytanie. Mianowicie, jak skończę to opowiadanie, mam zamiar napisać następne, tylko nie wiem jakie, a mam kilka pomysłów:
1. Kontynuacja przygód Voyta i Apu, tylko już nie byłoby to herosowe opowiadanie, tylko głupawe romansidło, więc nie mam jakoś ochoty tego pisać :/
2. Luźny pomysł, schizofreniczne dziecko Janusa, tylko nie mam pomysłu, co się może tam dziać
3. Mogę spróbować przetłumaczyć „The Lost Hero”, bo przeczytałem w oryginale i mi się strasznie podobało, tylko nie wiem, czy zdążę skończyć „braterstwo” przed premierą w Polsce, więc nawet nie chce mi się za to zabierać
4. Nie pisać nic i dać sobie spokój.
Ech… tak źle i tak niedobrze
NA RAZIE NIE CHCĘ NAWET MYŚLEĆ O TYM, ŻE TO OPOWIADANIE KIEDYŚ SIĘ SKOŃCZY!
Jest, używając Twoich własnych słów (a właściwie słowa), „zaje*”!
Ale tak nawiasem to mi najbardziej ciągnie do pomysłu nr. 2 (dzieciak Janusa).
Mógłby:
a) siedzieć w wariatkowie i ktoś by go stamtąd wyciągnął;
b) widzieć myśli ludzi dokonujących wyborów i ich decyzji dalekosiężne konsekwencje, ale nigdy się nie wtrącać, aż pewnego dnia jednak się przełamać i uratować jakiegoś herosa/jakąś heroskę, tatusiek się by się wkurzył itp. itd.
WYJŚCIE NR. 4 W OGÓLE NIE WCHODZI W RACHUBĘ!!! POŁOWA BLOGA JEST UZALEŻNIONA OD TWOICH OPOWIADAŃ!!!
Całkowicie zgadzam się z Arachne. Nie mam nic do dodania, po za tym, że to opowiadanie jest genialne.
Z dzieckiem Jonusa to doskonały pomysł Może wykorzystać oprócz postaci z kanonu, bardziej znanych herosów z opowiadań z naszego ukochanego bloga. DZisiaj przeczytałem wszystkie twoje opowiadania i zazdroszcze Ci talentu. Są świętne i doskonałe
Czwarte wyjście możemy wykreślić – nawet o tym nie myśl!!! Tłumaczenie „The Lost Hero” może zostaw tłumaczowi. Prędzej czy później i tak byśmy to przeczytali, a ty masz być oryginalny i pisać swoje opowiadania. Będzie jeszcze więcej czytania. 😀
Teraz tak: dziecko Janusa byłoby ciekawe, tylko trzeba wymyślić ciekawą treść. Mnie jakoś żadna podpowiedź chwilowo nie przychodzi do głowy, ale i tak nie wiem co ciekawego można by dać do roboty jego synowi.
I nie rozumiem, dlaczego kontynuacja przygód Voyta i Apu miałaby być romansidłem. Przecież można wymyślić po prostu nową misję. Jestem jak najbardziej za tym pomysłem.
Ale jeśli się uprzesz że nie, to masz jeszcze do wyboru dziecko Apolla – myślę że znalazłbyś się w tej roli. I z takich ciekawszych do wyboru są Nike i Iris 😀 . Ale to też takie luźne propozycje. 😀
Podoba mi się propozycja z Janusem.
Zgadzam się z Arachne, że zakończenie twojej literackiej twórczości, to bardzo, ale to bardzo zły pomysł.
Możesz np. napisać dalsze przygody Voyta i Apu, tylko, że na przykład oczami Apu.
Z tym „The lost Hero” nie jestem pewna, bo ktoś to na pewno przetłumaczy i prędzej czy później jednak mam nadzieję, że to przeczytamy.
A co do „Braterstwa krwi”. Ile rozdziałów zamierzasz napisać? Mam nadzieję, że jeszcze trochę.
Może rzeczywiście z tym Janusem to dobry pomysł, ale najpierw muszę dokończyć „braterstwa”. Razem całe opowiadanie będzie miało około 20 rozdziałów+epilog (tym co mieli nadzieję na wcześniej obiecane 30 wysyłam iryfony z przeprosinami). Opowiadanie oczami Apu będzie, o ile wspomnianemu będzie się chciało coś wogóle napisać, ale już dzielił się ze mną pomysłami na to, co działo się w jego chorym umyśle podczas w/w opowiadań 😉 W rozdziale 12 „braterstwa” obiecuję za to wydarzenie, o którym większość herosów na tym forum na pewno marzy 😀
W ogóle dziwię się, że tylu osobom podoba się to opowiadanie, przecież ono jest nudne, niedopracowane, prawie nic się nie dzieje, żadnych niespodziewanych zwrotów akcji, normalnie żenada Ale obiecuję, od następnego rozdziału to się zmieni!
Ojojoj, żem się rozpisał…
Może według ciebie to co napisałeś w ostatnich słowach twojego wywodu jest prawdą, ale np. dla mnie jest dokładnie odwrotnie. Trzeba mieć poczucie własnej wartości 😛
Miejmy nadzieję, że Apu jednak zechce coś napisać. 😀
Czepiasz się tego nie dopracowania, nawet jeśli jest to doskonale je ukrywasz:) Zwroty akcji( nie chodzi mi o papery wartościowe) będę w czasie misji przecież Za dużo pisze
W rozdziale „12” bedzie odwiedziny w fabryce czekolady połączona z promocję jedz ile chcesz za darmo? To było by wydarzenie, które większość herosów by zachwyciło!! a może Afrodyta topless?
Skoro tylko do 20 rozdziałów to mam nadzieję, że będą długie. 😀 Jak zamierzasz zmieścić całą misję i powrót w 10 rozdziałach? Mnie by się to chyba w życiu nie udało. No ale w sumie ja nie piszę tak dobrze jak ty. A’ propos twojego talentu – jak możesz sądzić, że to opowiadanie jest nudne? Jak dla mnie w każdym rozdziale było coś rozbrajającego i coś ciekawego. 😀 Uwierz mi, piszesz po prostu bosko. (Ale dość na ten temat, bo zaczynam mieć przeczucie, że piszę komentarze jakoś tak w żałosnym stylu.) Więc chciałam tylko dodać, że bardzo chciałabym przeczytać to wszystko z perspektywy Apu. Ciekawe doświadczenie – czytać o czymś z perspektywy dwóch bohaterów. No i jeszcze na zakończenie – nie uprzedzaj, że będzie coś, na co czeka pół bloga, bo teraz nie będę spała po nocach, żeby wymyślić co to takiego. 😀
(Sorry, że się tak rozpisuję. Przyzwyczajenie. 😀 )
Świetne opowiadanie Voyt!Tak trzymać. Ja też niedługo przyślę swoje opowiadanko. A co do dziecka Janusa…. to troche dziwny pomysł, przecież Janus to potwór o dwóch twarzach lepiej zrób dziecko Aresa lub……… Nereusa albo Posejdona. Jej tych bóstw jest tyle do wyboru 😀
Ups sorki…. Janus to nie potwór tylko bóg bram pomieszało mi się..
Ale i tak to dziwny pomysł może zrób syna Mojry! to będzie dopiero
super opowiadanie. Jeszcze nie było takiego dziecka!
No jak zwykle zaje* część i …ja sama nie wiem jak ty możesz tak poprostu niby” napisać żenadę” a to przecież takie wspaniałe opowiadanie. Jak mówisz że może być lepiej to ja skaczę z olimpu na ziemię 😛 A co do pytanka to ja również jestem za Janusem, albo za innym przybocznym bogiem, ale błagam nie przestawaj pisać. Jak dla mnie to jedne z najlepszych opowiadań na blogu,a może i najlepsze. No i jedyne z ” wątkiem zespołów rock’owych” . A jak jeszcze czyta sie twoje opowiadanie przy np. metallice w tle…….to już po prostu nie mam słów.
Hmmm chcę jeszcze dodać, że moje opko może już być w sobotę.
Jeszcze tylko poprawię parę błędów. Przygotujcie się na niesamowitą mieszankę mitów z różnych z tron świata i na wyprawę po tęczowym i walki z lodowymi potworami! 😉
Ups błąd tęczowym MOŚCIE!
Droga Reo, opowiadanka nie ukazują się w sobotę.
Interesujesz się mitologią germańską i nordycką?
Mitologią nordycką.
Interesuje się też mit. Majów i Azteków
Fajne opowiadanie!
PS. To „…/…/…/ (niepotrzebne skreślić)” chyba odwaliłeś od Arachne 😀
Zgadzam się z Arachne. Ja wiem dlaczedo Dioni lubi Polaków! To oni wynaleźli jego ulubiony zestaw na nogi: skarpetki + sandaly.
fajna