Nazajutrz, jeszcze przed świtem , wymknął się z pałacu . Niezauważony, przepłynął dzielnicę niższych kręgów, skręcił obok starej rafy i za wrakiem Titanica w prawo. Zatrzymał się, gdy ujrzał cmentarzysko statków. Woda była tutaj znacznie zimniejsza, wokół panowała grobowa cisza. Z pomiędzy połamanych masztów i strzaskanych burt wystawały szkielety, unoszone delikatnie przez prądy, wyciągające ręce w jego kierunku, błagające o życie. Wydawać by się mogło, iż czasem w pustym oczodole umarlaka widać błysk nieobecnej łzy.
Kiedy Tryton był mały, ojciec opowiadał mu o tym miejscu. Mówił, że jeśli wsłuchać się w panującą tu ciszę, można usłyszeć szczęk mieczy i krzyki piratów, których wieki temu zabrało morze, a którzy teraz leżeli pogrzebani przed nim. Słona woda nie zdołała zetrzeć żądzy zemsty z ich twarzy. Tryton wziął głęboki oddech.
-Uspokój się. Jesteś bogiem. Co ci zrobią jakieś trupy? – powtarzał sobie, gdy wolno płynął wśród nieszczęść cmentarzyska. Mimo to przeszyły go dreszcze. Spojrzał na starą skrzynię, walającą się po dnie. Potem na szkielet rosłego mężczyzny, przebity szablą. Następnie na to, co pozostało z zapewne pięknej kobiety.
Miliony szeptów wciskały mu się do głowy. Każda opowiedziana przez nie historia była inna, lecz wszystkie kończyły się tak samo. Ledwie zauważył, kiedy wypłynął z tego horroru. Oddalił się jak najszybciej, szukając wzrokiem światełka latarni, lśniącego na powierzchni. Jest.
Równocześnie zauważył długie nogi pomostu , a między nimi niedużą chacinkę, zbudowaną z wodorostów i patyków. Niepewnie podpłynął bliżej. Chciał zapukać, ale nadpleśniałe drzwi otworzyły się same. Wpłynął do środka.
-Ach, już jesteś, młodzieńcze – przywitała się skrzekliwym głosem staruszka w czarnych łachmanach. Stała tyłem do niego, mieszając bulgocącą maź w kotle. Nie wyglądała tak groźnie, jak się spodziewał. Długie pukle siwych, zzieleniałych włosów skapywały po zgarbionych plecach. Gdyby nie głos, nie mógłby utożsamiać tej babianki z marą widzianą w barze. Przestąpił z nogi na nogę.
-Może to głupie pytanie, ale… spodziewała się pani, że przyjdę?
Wiedźma zaśmiała się nieprzyjemnie.
-Oczywiście. Ktoś taki, jak ty nie przepuści żadnej okazji.
Tryton zdziwił się lekko, lecz wolał nie ciągnąć tematu. Staruszka nabrała odrobinę mazi do kubka i wręczyła mu.
-Masz. To twoja droga do wolności.
Spojrzał na tajemniczą substancję. Potem na kobietę. I znów na wywar.
-Nie ma mowy. Czarownica uśmiechnęła się, pokazując pożółkłe zęby.
-Dobrze, bo to trucizna. Chciałam cię tylko sprawdzić. Nie jesteś tak głupi, jak opowiadała.
-Kto ? – zapytał, marszcząc brwi, ale babianka już wkładała ingrediencje do dużej misy, mrucząc przy tym zaklęcia. Ogon mewy, złamana muszla, szpon jastrzębia, owoc jarzębiny, kwiat paproci… I wiele innych rzeczy, których Tryton nie rozpoznał. Kiedy wiedźma wyrecytowała ostatnie słowa, z misy buchnął płomień (co pod wodą jest wyjątkowo dziwnym zjawiskiem…). Nalała trochę neonowo zielonego płynu do skórzanej manierki. Dała ją Trytonowi. Ten rzucił jej nieufne spojrzenie.
-To kolejny test?
-Nie.
-A jeśli odmówię?
Wzruszyła ramionami.
-Nie odwleczesz przeznaczenia.
Nie tyle słowa, co pewność , z jaką je wypowiedziała, skłoniły Trytona do podjęcia decyzji. Wypił zawartość manierki duszkiem, po czym oddał ją staruszce.
Nic się nie stało.
-I co?
Nie doczekał odpowiedzi. Świat rozmył się nagle w zbiorowisko różnobarwnych plam, wirujących wokół niego. Przestał rozróżniać kształty. Do głowy uderzyły mu tysiące dźwięków, niszcząc resztkę koncentracji. Chichot wiedźmy zdawał się dochodzić z bardzo, bardzo daleka. Chciał krzyknąć, uciec z tego chaosu, albo zwyczajnie przerwać tę szopkę za pomocą boskich mocy, lecz nie mógł. Stał nieruchomo, a magiczny wir powoli, kawałeczek po kawałeczku , zmieniał jego ciało w nicość.
Ostatnim, co zapamiętał, była wchłaniająca go chłodna, kosmiczna pustka.
Intrygujące… Tylko – jak Tryton mógł przestąpić z nogi na nogę? ;P 😉
Haha cenna uwaga Nemo 😆 .
Ale i tak kocham te opowiadanie.
No a uwież mi że ja nie kocham wszystkich
z niecierpliwością czekam na cd ….
Piękne! Cudowne! Herosowe! itd. Ale nie wiem czemu przypomina mi to bajkęo małej syrence.
Zgadzam się z Doti, ale ogółem fajne:)
No, też się trochę zdziwiłam, jak „przestąpił z nogi na nogę”. 😀
Opowiadanko zarąbiste, początek lekko horrorystyczny. I LOVE IT! 😉
Mi też przypomina małą syrenkę ale i tak jest cudowne
Zgaduję, że Tryton zostanie herosem, synem Posejdona?
Opo. Zarombiste!!! Ja chce już CD!!!
Nie no super!! Nie wiem czemu tak mało osób komentuje zaje* opowiadania, a przy rysunkach piszecie mnóstwo komentarzy.
Jeśli nie komentujecie fajnych opowiadań, a komentujecie rysunki to znaczy że nie chce wam się czytać, albo nie umiecie błagam 😛 suuuuuuuuuuperowe opowiadanko
To jest the best!!!!!!!!!!!
THE BEST!
Nie wiem,co się stało, że tego wcześniej nue skomentowalam. No więc:
Extra, herosowe, boskue, świetne!
Uch… Powinnam chyba napisać ”przestąpił z płetwy na płetwę” … no ale trudno. Co do ciągu dalszego; błagam o wybaczenie! Bardzo chciałam kontynuować opowiadanie, lecz mój kochany komputer miał atak serca, którego niestety nie przeżył T.T Wiem, że nie da się odzyskać tych straconych miesięcy, jednak mam nadzieję, iż znajdzie się ktoś wyrozumiały, kto będzie jeszcze chciał przwczytać moje historyjki. CD niedługo.
fajne