I tak minął kolejny dzień. Jak zawsze zmarnowany. Jak zawsze nudny. Jak zawsze przygnębiający. Myślałam że trafiłam do bajki, a trafiłam do piekła. To miał być happy end, a okazał się pustym prologiem do dalszego życia. Mam nadzieję, że ten kto pisze moją historię ma przy sobie kieliszek mocnej wódy na ukojenie smutku i rozwiązanie wszystkich problemów. Bo to ja przez niego cierpię.
Cały ten czas spędziłam na próbie zapomnienia tego snu. Snu? Nie wiem nawet, czy można to nazwać snem. Koszmaru.
Ale przecież nie jestem już sama (a przynajmniej, przez najbliższy czas nie będę). I to właśnie ta myśl dawała mi siły, by dalej żyć. W końcu rola starszej siostry to nie tylko wcinanie do większych omletów, nie? Opieka nad bratem, choć może nie jest jak wcinanie wyrobów jajko-podobnych, jednak też jest moim obowiązkiem – …. DARA, SŁUCHASZ TY MNIE? … – albo i nie.
Westchnęłam ciężko, przybierając znudzono-poirytowany wyraz twarzy.
– Obawiam się, że oprócz mnie słucha cię jeszcze cała najbliższa okolica, włącznie z tymi śmiertelnikami mieszkającymi 20 kilometrów od obozu – stwierdziłam potulnie.
– Powtórz więc, co ci powiedziałem.
– DARA SŁUCHASZ MNIE? – zacytowałam ze śmiechem, za co zdecydowanie niesłusznie oberwałam poduszką.
I to właśnie był największy błąd popełniony przez Młodego w dniu dzisiejszym.
Wziąwszy głęboki oddech, zaczęłam na niego pluć wiązankami „morskich” epitetów.
– O jasna Chimero, żrąca zdechłe krewetki, przez ciebie jestem cała w pierzu! Ty nędzna ostrygo z puszki konserwowej, ty kałamarnico bez macek, ty- umilkłam na moment, by znaleźć w swej pamięci odpowiednio wstrętne karykatury morza (czyli moich ulubieńców) – ty rybo dwudyszna!
Chciałam jeszcze coś dodać, jednak poczułam na swoim ciele 50 kilo żywej wagi. Jęknęłam, waląc lewą ręką na oślep tam gdzie powinna się znajdować twarz mego bliźniaka. Chrzęst przestawianej kości, podpowiedział mi że trafił go w nos. Ma się talent, nie? Chyba muszę pójść na jakiś kurs karate dla niewyżytych niewidomych. Szkoda tylko, że ten palant odpłacił mi się pięknym za nadobne, wbijając kolano w mój brzuch.
Tę cudowną siostrzano-braterską bójkę przerwało głośne westchnięcie Chejrona i nieco cichsza skarga Annabeth – „To już 4 raz w tym tygodniu”. Zasmuciła mnie tym trochę, bo pominęła fakt, że jest dopiero wtorek.
– Annabeth, zabierz Percy’ego do Sali Szpitalnej. – zwrócił się do (podobno) jasnowłosej, po czym poczułam na sobie jego spojrzenie – Darisso….
– Daro – przerwałam mu uśmiechając się lekko, choć w głębi mego ciała serce mi zamarło.
– A więc Daro, dziś na Olimpie odbędzie się narada Olimpijczyków. A ty, zostałaś na nią zaproszona przez samego Gromowładnego.
Ciekawe. Podoba mi się. Mam tylko pytanko: dlaczego ona jest niewidoma? Ma tak od urodzenia, czy z jakiegoś powodu straciła wzrok?
Straciła wzrok po walce z potworami.A opowiadanie super.
PS. Mam nadzieję, że Dara odzyska wzrok.
Była o tym mowa w pierwszych trzech rozdziałach
Była o tym mowa w trzech poprzednich rozdziałach
Ciekawe i fajne;p
Superrrrrrr!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Super!!
A szkoda, że takie krotkie
PS. też mam nadzeję, że odzyska wzrok
wow!!!!!!!!!!!!!!!!! dobre czekam na CD!!
Bardzo fajne! Czekam na cd 😉
niezłe
Podoba mi się
Boskie! Czekam na ciąg dalszy.