Tak, tak… Musiałam ukraść truskawki. Oczywiście – dla mnie nie robi problemu natura moralna tego przedsięwzięcia. Tylko natura praktyczna.
Może wyszłam z wprawy i teraz będę się skradać jak radziecka dywizja pancerna? No cóż, ale truskawki trzeba załatwić. Dla Luke’a (będzie ze mnie dumny).
Niedługo po zawarciu dość korzystnej dla mnie umowy, która jednak kosztowała mnie sporo kasy (Dla Luke’a!) wyszłam z domku Hadesa. Mam jeden dzień swoistego urlopu. Gdybym jednak chciała to mogłabym pójść na jakiekolwiek zajęcia.
No cóż, na zajęcia nie zamierzałam iść. Jestem – jakby to ująć – gościnnie i skoro nie wymagają ode mnie zaangażowania, to nie będę go okazywać. W życiu prywatnym jestem bardzo leniwa.
Wróciłam do domku Zeusa, gdzie mogłam sobie siedzieć, ot co. Jestem jego córką, więc nikt mnie z domku nie wygoni. Po stwierdzeniu, że nie mam nic twórczego (zaczynam gadać jak dzieci Apollina) do roboty, postanowiłam się zdrzemnąć i wstać dopiero późnym wieczorem, kiedy wszyscy obozowicze powinni już leżeć w łóżeczkach. No właśnie – wszyscy OBOZOWICZE. Jak wół napisane, że tylko i wyłącznie „obozowicze”. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem (którego pierwowzór był synem Ateny), żeby zgadnąć, że mnie to nie dotyczy. Chejron, centaur, pewnie będzie myślał, że wpadłam tylko na pogrzeb Luke’a.
A Łowczynie? Co o tym myślały? Od jednej z tych śmielszych i mniej posłusznych usłyszałam, że jam głupia jak sandał z lewej nogi i prawie bym ją zaciukała czymś na miejscu (na przykład błyskawicą), gdybym się w porę nie opanowała.
Odpuszczając sobie te wszystkie durnowate przemyślenia, które też były męczące, zasnęłam.
Jeśli myślicie, że śniło mi się coś przyjemnego, to jesteście w błędzie. Też z początku myślałam tak, kiedy zobaczyłam Luke’a w hawajskiej koszuli i szortach, czytającego książkę.
Poznałam miejsce, w którym był. Plaża… Ale w Elizjum, miejscu dla herosów i innych zasłużonych ludzi.
Bo nie tylko herosi tutaj przebywają. Maria Skłodowska-Curie, Czesław Miłosz i Albert Einstein też… Co do tego ostatniego miałabym wątpliwości, czy on nie jest przypadkiem synem Ateny, ale okazało się, że Albercik jednak nie jest synem bogini-dziewicy. A szkoda – Annabeth dostałaby świra, gdyby dowiedziała się, że sam Einstein to jej brat. Zresztą, ona i tak była w kilkudniowej euforii (opowiadała mi), po tym jak się dowiedziała, że Theodore Roosvelt to jej brat.
Wracając do mojego snu… Jakaś piękność, rodem z domku Afrodyty, podała Luke’owi drinka.
– Dzięki – powiedział i uśmiechnął się do niej zalotnie. Myślałam, że tamta dziewczyna zaraz zemdleje na jego widok, ale ona tylko pokręciła głową z cichym westchnieniem i uderzyła go lekko w ramię.
– Ja MAM chłopaka – odparła. Luke nie wyglądał na zawiedzionego tym, że dziewczyna dała mu ‘kosza’.
– A ja mam dziewczynę – dodał po chwili. Miałam ochotę powiedzieć coś w stylu „Yhym, Luke, kiedy Atena przestanie się mądrzyć to ty będziesz miał dziewczynę”, ale w moich snach najczęściej nie mam głosu.
Piękność wybuchła śmiechem (też bym tak zrobiła na jej miejscu), jednak w jej oczach było widać ciekawość. Głupia gęś, myśli, że Luke (martwy, gwoli ścisłości) miał lub ma jakąś dziewczynę.
– Jaką, słodziaku? – spytała, akcentując słowo ‘słodziak’ jak śmiertelną obrazę. Luke zirytował się nieco, ale nawet takie ‘słodziakowanie’ nie zdołało go wyprowadzić z równowagi.
– Nazywa się Thalia Grace – i tutaj zostałam wyprowadzona z równowagi. Z dwóch kluczowych powodów! Primo, nazwał mnie swoją dziewczyną (Łowczynię, kapujecie chyba?) i secundo, użył nazwiska mojej matki. Lepszych powodów do znielubienia Luke’a chyba nie mam.
– Serio? – upewniła się dziewczyna, jednocześnie rozglądając się za czymś. Tak, najwyraźniej nie wszystkim zależy na utrzymywaniu kontaktu wzrokowego z blondaskiem od Hermesa.
– Serio – dodał po chwili i zrezygnowany westchnął. Najwyraźniej chciał się popisać (jak większość z domku Hermesa) tym, że ma ‘dziewczynę’ w postaci mnie, Thalii, córki Zeusa. Pewnie, chciałby mnie mieć za dziewczynę.
Piękność odeszła w swoją stronę, nawet nie bacząc na to, że „biedny” (i irytujący) Luke będzie sobie siedział na plaży w zupełnej samotności.
Wcale nie było mi go żal.
– Wrócisz tutaj, Thalia, niedługo… Jesteś zasłużonym herosem. Będziemy w zaświatach szczęśliwi. Razem – szepnął, rozglądając się i rzucając książkę na piasek.
O czym on gada, do centaura? – pomyślałam i wymruczałam jakieś starogreckie przekleństwo pod nosem.
Nagle sceneria się zmieniła…
Czytam, czytam i nie mogę przestać. Naprawdę masz talent! Czekam na CD!!!
Świetne! Ciekawe i wciąga!!!
Superowe !
Super! Strasznie mi się podoba!
Super super fajne. Musiałam wrócić do pierwszej i potem czytać drugą część, ale tak mi się strasznie spodobało. Ciąg dalszy musi nastąpić ;P
gENIALNE 1
Sory… Genialne !
Hmm… Intrygujące…
Super! Super! I jeszcze raz super! Ja też czekam na CD !
Można by było pisać super,super ale nie dałabym rade tyle pisać!!!!! :-|)
Można by było pisać super,super ale nie dałabym rade tyle pisać!!!!!
ciekawe