Walczyli z Minotaurem, tak z Minotaurem. Pół człowiekiem pół bykiem. Rzuciliśmy się do ataku. Po kilku moich ciosach Minotaur uderzył mnie ramieniem i poleciałam na ścianę salonu, zamgliło mi oczy i film się urwał, nic, koniec…
Kiedy się obudziłam leżałam na kanapie w ruinach domu Mike, koło mnie siedział Rick i Flora, przy stole w pokoju siedziała cała reszta.
– Już drugi raz mdlejesz na misji, weź się opanuj…- szepnęła mi do ucha Flora i przytuliła mnie z uśmiechem na twarzy.
– Hej…- powiedział Rick i pocałował mnie w policzek- Ej, słuchajcie wszyscy- obudziła się w końcu!- wszyscy stanęli przy kanapie i uśmiechali się szeroko.
– Widzę, że walka była zacięta.- powiedziałam rozglądając się po ruinach domu Mike.
– No, tak. Potem zjawiły się jeszcze 2 drakainy i piekielny ogar.- to w zasadzie było do przewidzenia, bo tutaj było aż 10 herosów.
Spojrzałam w górę w miejsce gdzie powinien być dach, ale już go tam nie było. Był wieczór, musiałam być nieprzytomna przynajmniej jeden dzień, bo jak wróciliśmy była już noc… Poszliśmy naprawić szkody jakie sporządziły potwory w naszym obozie. Dostawiliśmy jeszcze jeden namiot dla taty i siostry Mika. Rozpaliliśmy ognisko i tak jak wcześniej śpiewaliśmy piosenki i jedliśmy pieczone kiełbaski. Następnego dnia udaliśmy się do miasteczka, żeby złapać jakiś transport na Florydę. Tata Mika i Natalie zostali w miejscowym hotelu. Udało nam się kupić bilety akurat do Miami, na szczęście nie byliśmy po drugiej stronie stanów. Jechaliśmy pociągiem dzień i noc, wszyscy pasażerowie dziwnie się nam przyglądali jakbyśmy byli z innego świata: cali brudni, w potarganych ubraniach i z kilkoma plecakami naszych rozmiarów.
Wysiedliśmy na dworcu centralnym w mieście i nie wiedzieliśmy co z sobą zrobić.
– Przepraszam…- Annabeth zaczęła rozmowę z jakąś starszą panią- Bo my jesteśmy z daleka i mieliśmy się spotkać z naszymi rodzicami w najlepszym hotelu w mieście, a zapomnieliśmy nazwy i adresu i nie mamy komórek.- próbowała być biednym poszkodowanym dzieciakiem, ale duma do końca jej na to nie pozwalała.
– Och, biedne dziecko! Najlepszy hotel w mieście to „Calypso”. Przy 14 ulicy.- wskazała nam kierunek, pożegnała się i odeszła.
– No to idziemy…- ruszyliśmy we wskazanym kierunku, po 15 minutach doszliśmy do wielkiego budynku. Na szyldzie przy napisie „ Calypso” widniała śliczna dziewczyna ubrana w starogrecką szatę, wejście to był śliczny łuk zdobiony w sceny bitewne. We wnętrzu, na środku stała rzeźba tej samej dziewczyny, tylko, że teraz cierpiała, spod jej stóp tryskała woda. Jej twarz wykrzywiał grymas bólu i smutku, wokół niej rosły ciernie czy coś w tym rodzaju. Ruszyliśmy dalej korytarzem i przed nami stał posag Posejdona, w jego ręce błyszczał zielony trójząb.
– Wow!- krzyknęliśmy wszyscy na widok boskiej broni. Percy już sięgną po niego, ale strzała trąciła go w ramię.
Chłopak zwijał się z bólu, ale na szczęście poszedł „po rozum do mrówek” i wyciągnął z plecaka termos z nektarem, pociągnął łyk i jego rana już się zagoiła. Rozległ się syk i zza powalonej kolumny wyszedł oddział drakain uzbrojonych w łuki. Z drugiej strony z holu hotelowego wybiegł tuzin piekielnych ogarów; z prawej wylazł Minotaur, dwie Łaskawe i dziesięć harpii. Byliśmy otoczeni, bo z lewej szedł Luke z armią herosów. Nie mieliśmy żadnych szans…
Było bardzo ciężko, już po paru minutach walki jeden z herosów mocno ranił Annabeth w brzuch, nie zwróciła na to uwagi i walczyła dalej. Jason już ledwo stał na ziemi uginając się pod ciężarem jakiegoś herosa, z którym walczył. Percy i Travis zmagali się z trzema piekielnymi ogarami i jedną Łaskawą. Stałam po środku wielkiej krucjaty, żaden potwór, dopóki Luke mnie nie dostrzegł i wtedy wysłał w moją stronę 4 herosów, zaczęłam uciekać, ale jakaś banda potworów zagrodziła mi drogę. Zabiłam połowę, a resztę załatwiała Annabeth, wtedy dobiegli wrodzy herosi. Nie chciałam ich zabijać, bo… Bo… Nie wiem dlaczego, ale wiedziałam, że dobrze robię.
Pierwszego z nich uderzyłam klingą miecza między oczy, osunął się na podłogę; drugiego walnęłam tarczą w odsłoniętą głowę, przewrócił się na jakiegoś piekielnego ogara i jego miecz przebił mu skórę; trzeci był bardziej „ trzeźwy” niż poprzedni więc trudniej go było pokonać; ostatni wysłany przez Luka heros miał na sobie pełny asortyment wojenny, biegałam najszybciej z całego obozu więc pobiegłam do fontanny, z brzegu misy zrobiłam salto i wylądowałam na barkach tego złego. Uśmiechnęłam się pod nosem i podniosłam głowę, nasza sytuacja nie była zbyt dobra. Beckengorf zmagał się z znanym nam panem Kotletem, Rick z 6 drakainami, Mike wygrywał każdą potyczkę, którą toczył i już biegł na pomoc innym. Jason i Travis mieli przed sobą 7 herosów. A Percy i Annabeth zmagali się z Lukiem i dwoma herosami, którzy od razu zostali pokonani, ale z „panem samo zło” nie szło im tak dobrze.
I wtedy zdarzyło się coś dziwnego: z naszyjnika Luka wyleciała czarna mgła i ogarnęła cały hol, kiedy cała mgła zniknęła Luka nie było, zniknął, nie było go nigdzie widać; a no tak o tym mówiła przepowiednia, on musiał zniknąć. Kiedy to się zdarzyło wszystkie potwory uciekły, staliśmy chwilę w milczeniu, po czym Jason się odezwał.
– Co to było?- spytał.
– Nie mam pojęcia…- powiedziała Annabeth.
Percy sięgną po Trójząb Posejdona i chwycił go zręcznie w rękę, właśnie w tej chwili przed nami pojawił się uśmiechnięty Posejdon.
– Dzięki dzieciaki, świetnie się spisaliście.- już chciał zniknąć ale Percy zatrzymał go ramieniem.
– A mógłbyś nas podrzucić do obozu?- spytał z nadzieją.
– Dobra.
Po chwili byliśmy już na szczycie wzgórza koło sosny Thali.
CDN
Hmmm… Czy oni zakatrupili tego pierwszego Minotaura, czy tylko przegonili? Jak to drugie to OK, ale jeśli go zabili to nie miał szans się zregenerować w tak krótkim czasie…
I napisałaś, że Annabeth dostała w brzuch, ale nie zwróciła na to uwagi. A rany brzucha są dość paskudne i mocno osłabiające. Jest tam multum delikatnych „rzeczy” których uszkodzenia kończą się nieprzyjemnie.
Ale spoko, mogłaś tego nie wiedzieć.
Ja uważam, że opowiadanie jest fajne, ale charakter Posejdona mi nie pasuje i akcja się dzieje ciut za szybko. Ale tak, to OK;p
Cóż rana mogła być powierzchowna… mimo błędów – bardzo fajne. Tylko że Posejdon w stosunku do Percy’ego zawsze był bardzo ciepły, więc troszkę mi to nie pasuje… Gdybyś napisała, że toczył walkę z Okeanosem i nie mógł szukać trójzębu – myślę że koniec wyszedłby ci ładniej … ale i tak bardzo fajne 😀
Bardzo się spieszyłam z tym końcem a tego Minotaura to tylko przegonili, wiecie, że Annabeth podczas bitwy jest zawsze bardzo silna więc na większość rzeczy nie zwraca uwagi. Dzięki za miłe komętarze a następnym razem się poprawię. 😀
Fajne opowiadanie, pisz dalej!
Aha i jeszcze jedno: komentarze.
A się czepiasz!
Swietne..!!!Tylko ze Posejdon innaczej sie zachowywal wobec Percego…..Ale tak to fajne pisz dalej
Kiedy kolejna czesc?
Za latwo im poszlo… I zgadzam sie z Arachne. Nawet nieźle. Radzisz sobie coraz lepiej
fajne