Długa wędrówka
Gdy szłam przez łąkę i coraz bardziej słabłam widziałam wiele owadów i roślin. Niektóre były piękne, a niektóre obrzydliwe, ale to co mnie spotkało pod wielkim dębem było straszne!
Biegłam sobie spokojnie, gdy opadłam z sił, siadłam koło ogromnego drzewa. Nagle zaczęła trząść się ziemia tak, że wszystko wysypało mi się z plecaka. To były mrówki, ale nie takie jak wam się wydaje czyli-małe i bezradne. Szły w szeregu jedna za drugą miały wielkie czułki i czerwone oczy! Nie patrzyły się na to, że koło ich długich włochatych nóg są moje rzeczy, które niszczą!!! Podeptały mi mój miecz-jedyną pamiątkę po moim ojcu!!! Zaczęłam płakać jak niemowlę. Już chciałam wracać gdy usłyszałam głos.
-Idź dalej Lili dasz radę!
Nie wiedziałam co to było. Po chwili namysłu postanowiłam posłuchać tajemniczego głosu i poszłam dalej.
Gdy dreptałam ocierając w rękaw łzy i mówiąc sobie w duszy, że dam radę nawet bez miecza potrącił mnie tłum owadów, które biegły z krzykiem. Jeden zatrzymał się przy mnie i powiedział:
– Biegnij ile sił w nogach!!! On jest głodny!!!
Jednak zanim zdążyłam zapytać o co chodzi on uciekł.
Nagle zobaczyłam wielką śliniącą się głowę. Była włochata, na niej znajdował się wielki czarny nos i ogromne ślepia. To był wielki pies. Łapał właśnie biedronkę.
-Musi być bardzo głodny skoro je tak łapczywie te owady- usłyszałam – jestem Rick.
-Lili
-Uważaj!- krzyknął
Na tym nasza rozmowa się skończyła. Z trawy wyłoniła się wielka głowa psa. W ostatniej chwili zdążyłam się schować za kwiatkiem. Gdy wyszłam z kryjówki Rick’a już nie było. Poszłam dalej z myślą, że właśnie zniknął człowiek taka jak ja, człowiek mojego wzrostu.
Chyba przez to rozkojarzenie całkowicie nie zauważyłam, że doszłam do miasta, roiło się tam od ludzi, psów i samochodów. Wielkie budynki sięgały aż do nieba.
Musiałam uważać żeby mnie nie rozdeptano. Było ciężko zważywszy na to, że musiałam dojść do portu, który znajdował się po drugiej stronie centrum.
Nagle usłyszałam dźwięk podobny do tego, który wydają statki gdy odpływają, zaczęłam podążać za tym odgłosem i wskoczyłam na buta jakiejś osoby i właśnie w ten sposób dostałam się do portu.
Podeszłam bliżej wody, statki były ogromne i było ich 12 więc zakłopotana nie wiedziałam, do którego wejść aż gdy zdecydowałam się wejść na 4 z rzędu usłyszałam głos, który już po przygodzie z mrówkami słyszałam powiedział:
-Nie Lili! To 7 z rzędu statek „Afrodyta” przejeżdża on przez wyspę zielonego przylądku, na której ukryty jest kwiat.
Zaryzykuję pomyślałam po czym udałam się na łódź.
Był tłum ludzi (a szczególnie arabów). Udałam się na przód statku by wypatrywać wyspę.
Po wielu godzinach siedzenia i patrzenia się na wodę usłyszałam znajomy, głos był to Rick.
-Jeszcze dzień na tej łajbie- powiedział znużonym tonem- a ja mam chorobę morską!
-Rick! Co tu robisz?!- zapytałam.
-To co ty. Szukam kwiatu Erytni
-Myślałam, że ten pies cię… no wiesz zabił!
-Nie, to mój pies, nazywa się Amiga, przepraszam cię za jej zachowanie, ale ostatnio żywi się robakami i ciągle jest głodna…
-Po co szukasz kwiatu, tobie też to zrobił Hefajstos.
-Nie on to… wiesz co, może chodźmy w miejsce gdzie jest trochę cienia?
-Ok. ale gdzie?
-Pod tamten leżak- wskazał na uginający się pod jakimś grubym mężczyzną leżak.
Siedliśmy wygodnie, a Rick zaczął opowiadać.
-Jak się już zdążyłaś zorientować jestem herosem i nie zrobił mi tego Hefajstos bo to mój ojciec, ale o tym później. No więc tak: Afrodyta chciała ukarać Hefajstosa za to, że przed paroma wiekami ośmieszył ją i Aresa. Wiadomo, że ona dość często odgryzała się na swoim mężu, ale nigdy nie mieszała w to jego dzieci. Otruła mnie kwiatem kiedy byłem jeszcze niemowlęciem. Hefajstos nie darował tego Afrodycie i gdy urodziła córkę trochę puściły mu nerwy i zabił ojca dziewczynki, a ją samą zmienił w centymetrowego herosa i jak się spodziewam to chyba ty…
-Z tego co słyszałam to historia małej heroski jest identyczna do mojej. Mam jedno pytanie jak możemy zdobyć kwiat?
-Tak się składa, że jestem „pupilkiem” Dionizosa co nie zdarza się często, a wyspa, na której jest roślina należy do niego.
Gadaliśmy cały dzień i noc i gdy nagle Rick zawołał do mnie „Spójrz do tyłu!” nie wierzyłam własnym oczom, ujrzałam ogromną wyspę…
CDN
Nie no… Całkiem, całkiem 😀
Podoba mi się:)
Hmmm… Wyjefajne… Momentami trochę się gubię, ale podejrzewam, że to moja wina.
Nawet fajne. Mi się podoba :PP
Nawet, nawet. W każdym razie mi się podoba 😉
mówie wam jeste najlepsze
suppppppppeeeeeeeeeeeeeerrrrrrrrrrrrrrrrr @!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
fajne
boskie
MOCNE
fajne