Siedziałam w domku Hermesa, niedługo mieliśmy iść na kolacje. Byłam na obozie już od tygodnia, wciąż nieokreślona. Powoli tracąc nadzieję na dowiedzenie się kto jest moim nieśmiertelnym rodzicem, zresztą nie znałam nawet mojego ludzkiego rodzica. Nie ogarniałam jeszcze tego wszystkiego, niewiele wiedziałam o bogach greckich i innych takich rzeczach, nie wiedziałam nawet jak na moje zniknięcie zareagowali ludzie, którzy mnie zaadoptowali. Sprawiałam im wiele problemów i, że tak powiem niezbyt mnie lubili, mieli swoją córeczkę Breety, która była najgorszą osobą na ziemi, mieli też syna starszego ode mnie o 6 lat, ale on był w miarę spoko, nie powiem żeby czasem nie działał mi na nerwy, ale rozumiał niektóre rzeczy. Chejron mówił, że wszystko załatwił. Nie wiedziałam jak, ale nie kłóciłam się, Chejron był naprawdę mądry i lubiłam go. Znałam mało obozowiczów, właściwie tylko domek Hermesa i kilka osób z domku Persefony, strasznie kocham rośliny i lubię obserwować jak obozowicze z tego domku rozwijali je, Penee chciała spróbować mnie trochę tego pouczyć bo miała nadzieje, że okaże się córką Persefony, ale nic z tego nie wyszło, co mnie wkurzyło bo naprawdę miałam straszną potrzebę należeć już do jakiegoś domku i wiedzieć kim jestem. Nic z tego nadal byłam nieokreślona.
– grrr – jeśli przez długi czas nie jest się określonym to naprawdę można dostać szału. Próbowałam się domyślać po wyglądzie kto może być moim rodzicem, raczej nikt nie miał migdałowych oczu i karmelowych włosów, pytałam się Annabeth, która była w obozie chyba najdłużej, ale powiedziała że nie widziała żadnego boga podobnego do mnie, zdołowało mnie to jeszcze bardziej. Za każdym razem przy składaniu ofiary (składającej się głównie z pizzy) prosiłam aby mój boski rodzic kimkolwiek był określił mnie wreszcie, ale za każdym razem nic. Teraz też szliśmy na kolacje i po raz kolejny miałam poprosić o coś co nigdy się nie spełni. Na kolacji było zwyczajnie, potem poszliśmy do domków i spać.
Śniło mi się, że byłam w jakimś miejscu którego nie znałam, chodziłam i patrzyłam ludziom w oczy, chciałam się czegoś dowiedzieć, ale nie wiedziałam o co pytać. Dookoła mnie było mnóstwo ludzi, potworów, bogów, satyrów, nimf. W głowie słyszałam głos.
-Jej tam nie ma – A potem usłyszałam starogrecką kołysankę śpiewaną przez kogoś, kogo nie było nigdzie w tym śnie. Rozpaczliwie szukałam kogoś, wrzeszczałam czyjeś imię, nagle ktoś mnie przytulił i sceneria mojego snu się zmieniła, teraz nie było nikogo siedziałam w czarnym pomieszczeniu. W głowie usłyszałam głos.
-Pytaj – popatrzyłam się w ciemność, ale nic tam nie było -Pytaj – głos ponownie pojawił się w mojej głowie
-Gdzie szukać – zapytałam, ale nie wiedziałam o co pytam- Głos odpowiedział tylko:
– Rachel Elizabeth Dare …
*
Ym..chcę jeszcze dodać, że hm..: Jestem mało doświadczona w pisaniu takich opowiadań i jest to moje pierwsze tego typu opowiadanie, mam zamiar trochę się dokształcić :). Bohaterką moich opowiadań będzie Keache Breslle, mam nadzieję, że ją polubicie : ]
Ciekawie się zapowiada, aczkolwiek czasem brakuje znaków interpunkcyjnych.
Przyjemnie się czyta, nie nudzi mnie. Mam tylko jedną uwagę: ona trafiła na obóz tydzień wcześniej, nie powinna jeszcze tracić nadziei na określenie.
Ale spoko, chętnie przeczytam CD. Czy nastąpi?
Bardzo fajne opowiadanie:)
Za brak znaków interpunkcyjnych przepraszam )8, Szczerze, bałam się tych komentarzy, ale chyba nie jest tak źle 😀 CD nastąpi, ale nie wiem kiedy (na razie coś tam rysuje). Dziękuje za miłe komentarze 😀
Nie ma za co Keache 😀 Jest dobrze. Zastrzeżenia – w pewnym momencie zabrakło mi gdzieś wstawionego słówka – ale jest fajne 😉
PS:A jak się czyta imię głównej bohaterki Kiczi?czy Kejszi?
Opowiadanie COOL czekam na CD
ciekawe