-O, obudziłaś się wreszcie.
Otworzyłam powoli powieki. Widziałam wszystko podwójnie. Nade mną stała jakaś dziewczyna z jasnymi, kręconymi włosami, która karmiła mnie czymś, co wyglądało jak budyń, ale z pewnością budyniem nie było. Smakowało mi to jak ciasteczka z kawałkami czekolady, które jadłam tylko raz w życiu. Za dziewczyną stał jakiś gościu, który miał oczy na każdym kawałku ciała. Moment.. oczy?! Chyba mam halucynacje. Cóż podjęłam najrozsądniejszą decyzję, jaką mogłam podjąć: zasnęłam.
Obudziłam się w tym samym pomieszczeniu. Powoli zlustrowałam pokój. Nie było tu chyba niczego oprócz łóżka i małego stolika. Leżała na nim jakaś szklanka z chyba sokiem. Wypiłam powoli łyk, smakowało to z kolei jak koktajl owocowy. Gdy skończyłam pić wróciła tamta dziewczyna.
– Możesz chodzić? Musimy iść do pana D.
– Chyba tak, spróbuję, ale kto to jest pan D.?
-Dowiesz się niedługo, a teraz chodź.
Pomogła mi wstać, po czym poszłyśmy na taras, zeszłyśmy z niego i szłyśmy dalej, aż do dużego domku mniej więcej na początku tego obozu? biwaku? nie miałam zielonego pojęcia. W środku był jakiś niewysoki, gruby gość z czerwonymi, załzawionymi oczami oraz chłopak z kopytami zamiast nóg oraz centaur. Że co?! Chyba znowu miałam halucynacje. Widząc moje zdziwienie centaur przedstawił siebie oraz gościa z kopytami.
– Jestem Chejron, a to Grover. To satyr jak pewnie zauważyłaś.
Potem odezwał się ten gruby gość: Oczywiście muszę coś powiedzieć. Jak zwykle. Witaj na Obozie.
-Chwila, jakim obozie?- przerwałam mu
-Och, ci herosi jak zwykle niecierpliwi i NIE PRZERYWAJ MI JAK MÓWIĘ. Jesteś na Obozie Herosów.
-Dobra, luzik spokojnie- powiedziałam cicho do siebie . Minuta, coś nie kontaktuję, na Obozie Herosów???
– Tak- powiedział Chejron -Bo widzisz znasz pewnie mity greckie, tak?
-Zeus, Kronos, Hydra i te klimaty? No tak.- gdy to mówiłam w oddali zagrzmiał piorun
– Bo widzisz ci Bogowie istnieją. Żyją tu w Ameryce. Na początku byli w Grecji, potem w Rzymie i tak dalej… Rozumiesz? Aha i nie wymawiaj imion Bogów, one mają moc.
– Ok.
Kurczę trafiłam do psychiatryka jak nic. Jeez!- pomyślałam Ups! Czy ja powiedziałam to na głos?
-Tak- powiedział ten satyr czy coś tam
-Ok. Tylko ja kompletnie nie wierzę w to. Znam chyba wszystkie mity świata, ale przecież to bzdury, bajki. Wymyślono je , żeby jakoś wyjaśnić, że pada deszcz i takie tam.
– Czy ty młoda damo, byłabyś szczęśliwa, gdyby ktoś Cię nazwał bajką?
– No nie. Pan jest Bogiem?!!!
– Tak.
– Aha. Ok, dobra. Ale jakim?
A, minuta był taki gość Deniajstos czy coś. Ten kulawy, co go zawsze dziewczyny rzucały
-JESTEM DIONIZOS! BÓG WINA!
– Ok, luz. Może jakaś herbatka na uspokojenie, co?
– Annabeth odprowadź ją do domku numer jedenaście i wyjaśnij jej wszystko- rzekł centaur szybko (może dlatego, że pan D. zaczął być leciutko (ta, jasne) czerwony)
-Dobra Chejronie.
Annabeth powiedziała mi kiedy są kolacje, jakie mamy zajęcia itp. Dowiedziałam się, że każdy bóg ma określony domek i że Ann jest z domku Ateny. Gdy szłyśmy, drogę nam zastąpiła wysoka dziewczyna z gęstymi brązowymi włosami.
– Ej! Nowa!
-Clarisse mogłabyś pójść?
-Nie, nie mogłabym Księżniczko. A z resztą CO to jest? Kolejne chuchro z domu Afrodyty?
– Jakbyś nie zauważyła to jestem osobą, a nie kimś- powiedziałam
– O, i jeszcze mówi!
(Cóż jak przeczytaliście mój opis to wiecie, że mam ADHD. Właśnie dało o sobie znać.) Z całej siły walnęłam Clarissę z liścia. Nikt nie będzie tak do mnie mówił! Kompletnie nikt, a szczególnie Clarisse!
– Auć! Ty idiotko! Co zrobiłaś!
– To na co zasłużyłaś. A z resztą sądzę, że nie tylko ja chciałabym to zrobić!
Wokół nas zaczął gromadzić się mały tłumek obozowiczów.
-Ach tak?! No to masz za swoje! Wyzywam Cię na walkę. Tu i teraz! Jesteś już trupem, jestem córką boga wojny.
– Dobra. Walka będzie wręcz.- rzekłam i pomyślałam: Ta jasne, a ja jestem potworem z bagien.
***
Clarisse pokiwała głową na znak, że się zgadza. Walka się zaczęła. Clarisse rzuciła się szybko naprzód, zamachując się gwałtownie lewą ręką. Uniknęłam jej ciosu i sama wyprowadziłam kontrę. I znowu… Ciągle te same ruchy: cios, unik, cios, unik, cios… W końcu zauważyłam, że moja przeciwniczka zaczyna się męczyć. Ponownie wyprowadziłam kontrę. Udało mi się; mój lewy sierpowy prawie zwalił ją z nóg. Clarisse warknęła i kopnęła mnie w brzuch. Cofnęłam się. Potem obie próbowałyśmy się podciąć. Żadnej z nas to się nie udało. Clarisse męczyła się coraz bardziej. Wykonałam swój specjalny cios: wygląda on tak, że odbijam się na rękach do przodu i kopię mocno przeciwnika w klatkę piersiową. Clarisse opadła na ziemię. Tak zakończyło się nasze pierwsze starcie.
– Wiesz naprawdę nie wierzę żebyś była córką Aresa. Łatwiej pokonywałam dzieci w przedszkolu.
Powiedziawszy to odeszłam.
– Wow, pokonałaś Clarisse!
-To takie dziwne?
-Ona na serio jest córką boga wojny.
-Chyba żartujesz!
Mina Annabeth wystarczyła mi za odpowiedź.
Fajnie, nie minął dzień, a już narobiłam sobie wrogów- pomyślałam
Razem z Annabeth w końcu dotarłyśmy do domku numer jedenaście.
– Hej! To nowa. Natasza Ann Vennie
– Określona?- spytał ktoś
– Nie.
– O co chodzi z tym „określona”?- spytałam
– Chodzi o to czy jesteś córką Hermesa, wtedy jesteś określona, czy jeszcze nie wiadomo czyją córką jesteś to wtedy jesteś nieokreślona- powiedział jakiś chłopak
-Aha kapuję.
– Przy okazji jestem Luke –powiedział (nawiasem mówiąc był całkiem niczego sobie)
– Natasza
– Teraz chodź zaraz będzie kolacja.
Wyszliśmy przed domek i ustawiliśmy się. Potem poszliśmy na kolację. Dionizos wstał i powiedział: Jutro będzie bitwa o sztandar. To trofeum jest teraz w posiadaniu domku numer pięć. Aha, i mamy nową. Nazywa się Natalia Wanna
– Natasza Vennie- wrzasnęłam
– Możliwe i tak mnie to nie obchodzi.
Nimfy zaczęły chodzić wokół stolików. Nie wiedziałam co zrobić gdy podeszłą do mnie jedna z nich, a wtedy odezwał się chłopak o ciemnych włosach siedzący obok mnie:
– Powiedz jej co chcesz do picia, byle nie coś alkoholowego.
-Koktajl owocowy
Puf! I nagle w szklance pojawił się mój ulubiony koktajl. Masakra, będę musiała się do tego przyzwyczaić (będzie trudno).
-A teraz, zdrowie bogów!
-Zdrowie bogów- powtórzyliśmy
-Przy okazji Percy Jackson- wyciągnął do mnie rękę
– Natasza, jak pewnie zresztą już usłyszałeś.
– Nie przejmuj się, Dionizos zawsze przekręca imiona. Zdążyłem się przyzwyczaić, mimo, że jestem tu od niedawna. Teraz chodź, złożymy ofiarę bogom.
Podeszłam za nim do trójnogu i wrzucając jabłka pomyślałam: Proszę chcę wiedzieć kim jesteś i kim ja jestem
-A teraz jazda na wasze głupie ognisko!!!- wrzasnął pan D.
Zaczęło się ognisko. Na początku wystąpili ludzie od Apolla z pieśniami. Potem było pieczenie kiełbasek. Pycha, dawno nie jadłam czegoś tak dobrego! Pod koniec poszłam do domku i zasnęłam. Tak skończył się mój pierwszy dzień w Obozie Herosów.
Równie ciekawe jak poprzednie. Czekam na ciąg dalszy.
Genialne, a najlepsze: może herbatka na uspokojenie?
Zgadzam się z Doti! ^^ jeszcze to że ciągle mówiła „luz” 😀
Fajne.
Nie no, świetne teksty!
zgadzam się z Arachne, jej teksty wymiatają 😛
Fajne, zgadzam się, świetne teksty, ale ten „scenariusz” przypomina mi trochę”Złodzieja pioruna”, to jak Percy przybył do obozu. Nim też „w chorobie” opiekowała się Annabeth, zobaczył Argusa i zemdlał / zasnął, podobna rozmowa z Panem D., pokonał Clarisse pierwszego dnia…
Maggie McKinley wyjęłaś mi to z ust.
super