Wielkie Otwarcie
Impreza zaczęła się jakąś godzinę, po tym jak zrobiłem się wylewny. Jednak zanim wszystko się rozpoczęło, musieli zjawić się goście. Najpierw z windy wysiadła Rachel. Ubrała się w pomazane farbą dżinsy i jakąś luźną bluzkę w kolorze jaskrawej zieleni. Wyglądała jak wielki znak drogowy, ale wolałem jej tego nie mówić.
Po niej zjawiła się Clarisse wraz ze swoim chłopakiem Chrisem. Muszę przyznać, że omal jej nie poznałem. Była ubrana w dżinsy i obcisłą czerwoną bluzkę, co zupełnie nie pasowało do jej wizerunku córki Aresa. No, może kolor tej bluzeczki, ale krój…
Zobaczyła, że się na nią gapię i posłała mi mordercze spojrzenie.
– Co się gapisz – warknęła.
Zamrugałem oczami i wyszczerzyłem się jak głupek.
– Nic – powiedziałem.- Ładnie wyglądasz.
Clarissa zarumieniła się, co kompletnie do niej nie pasowało. Chwyciła Chrisa za rękę i poprowadziła go w stronę ławki. Wspominałem, że ten świat zwariował?
Goście zaczęli się gromadzić i robiło się coraz tłoczniej. Wszyscy mieli dokładnie taki sam wyraz twarzy, kiedy widzieli Olimp. Szok i niedowierzanie. Ostatni przybył Chejron w swojej końskiej postaci.
Szmery rozmów ucichły kiedy przed zgromadzonymi pojawiła się Atena. Bogini spojrzała na córkę i potaknęła.
– Dziękuję wszystkim za przybycie – powiedziała Atena. – Oddaje głos Annabeth.
Wszyscy zaczęli klaskać. Nie chciałem iść, ale moja dziewczyna pociągnęła mnie za sobą stawiając przed tłumem.
Musiałem tam stać i słuchać jak wygłasza mowę o zaletach architektonicznych tej budowli. Zaczęła bredzić coś o nowoczesnej konstrukcji i dbałości o detale. W końcu musiałem dać jej kuksańca bo goście zaczęli zasypiać.
Annabeth zakończyła swoją pasjonującą przemowę i zaczęła nas oprowadzać.
Pierwszą, rzeczą która wzbudziła zainteresowanie był chodnik zawieszony w powietrzu. Oczywiście wszyscy nie ekscytowali się tym, że był zrobiony z białego marmuru. Chodziło o to, że w posadzkę były wbite inne szare kamienie, w kształcie okręgu, które tworzyły coś na kształt Hollywoodzkiej Alei Gwiazd. Każdy okrąg miał wygrawerowany napis. Imię, nazwisko i boskiego rodzica herosa, który poległ w ostatniej wojnie. Tych nazwisk było za dużo. Zbyt wysoką cenę zapłaciliśmy za zwycięstwo. Podążaliśmy chodnikiem, aż do końca gdzie na kolejnych posadzkach, napisane były cztery nazwiska : Ethan Nakamura – syn Nemezis, Silena Beauregard – córka Afrodyty, następnie Charles Beckendorf – syn Hefajstosa, i wreszcie na największej kamiennej płycie, okrążonej złotą ramką nazwisko największego bohatera tej wojny: Luke Castellan syn Hermesa.
Clarisse zatrzymała się nad tablicą Sileny i załkała cicho.
Były przyjaciółkami, aż do momentu kiedy Sileny nie zabił Drakon. Clarisse dostała szału i posługując się tylko włócznią, zabiła potwora.
Spojrzałem jeszcze raz na tablice Luke’a. Nie mieliśmy dużo czasu, na to żeby się zaprzyjaźnić. Ja po przybyciu do Obozu od razu wyruszyłem na misję, a gdy powróciłem Luke mnie zdradził. Oczywiście było to nieistotne. Taki był jego los. Każdy mógł zbłądzić, ale najważniejsze, że na koniec odnalazł prawdziwą drogę i pokonał Kronosa. Był prawdziwym herosem. Bohaterem.
Goście ruszyli dalej. Annabeth mówiła o architekturze. Muszę przyznać, że ta dziewczyna ma talent. Na ścianach budynków wymalowane były niebieską farbą różne freski. Przedstawiały rozmaite scenki. Gaje i Uranosa wyłaniających się z Chaosu, Kronosa pożerającego swoje dzieci, Zeusa zabijającego ojca. Cała historia bogów była wymalowana na ścianach. Zauważyłem jedną prawidłowość. Im bliżej było do pałacu tym malowidła przedstawiały bliższe teraźniejszości sceny. Wszyscy podziwiali malowidła, jednak największy szok wzbudziła ta przy samym pałacu.
Jakieś dziesięć metrów od najważniejszej budowli, fresk przedstawiał… mnie, Annabeth Grover’a i Luke’a.
Znajdowaliśmy się w zdewastowanej Sali Tronowej. Luke leżał na ziemi i trzymał mnie za koszule. Coś do mnie mówił. Miałem zdeterminowany wyraz twarzy, chociaż można było w nim dostrzec… smutek? Żal? Może nawet i rozpacz?
Annabeth stała nade mną wspierając się na Groverze. Córka Ateny płakała, a satyr miał zbolałą minę.
Wiedziałem kiedy to się działo. Fresk przedstawiał nas w momencie kiedy Kronos został pokonany, a ja przyrzekłem synowi Hermesa, że nie pozwolę, aby wszystko się powtórzyło.
Podszedłem do malowidła i dotknąłem go opuszkami palców. Kamień był zimny, chociaż kiedy przejeżdżałem palcami po naszych wizerunkach stawał się ciepły. Moje palce zatrzymały się na
sylwetce syna Hermesa. Jego ciało było zmasakrowane, ale wyglądał na szczęśliwego. Dopiero teraz to zauważyłem. Był szczęśliwy kiedy umierał. Dopiero na łożu śmierci dostrzegł to, czego nie zauważał wcześniej.
– Percy? – zapytała cicho Annabeth. Podeszła do mnie i położyła dłoń na mojej. Razem dotykaliśmy malowidła.- Musimy iść dalej .
Pokiwałem głową i jeszcze raz spojrzałem na rysunek, po czym spojrzałem na Annbeth.
– Chodźmy.
Obróciłem się i już miałem ruszać dalej kiedy zobaczyłem Clarisse. Stała przed innym malowidłem. Podszedłem bliżej i poczułem, że ogarnia mnie lodowaty chłód.
Obraz przedstawiał córkę Aresa zabijającą Drakona. Oczywiście wiedziałem, że Clarisse nie patrzy na siebie, tylko na coś co działo się obok jej walki. Na chodniku stała grupka herosów.
Wszyscy wpatrywali się w sylwetkę leżącą na ziemi. Doskonale wiedziałem kim jest ta osoba. Spojrzałem na prawdziwą Clarisse. Miał łzy w oczach. Bardzo rzadko można zobaczyć płaczące
dziecko Aresa.
– Ona jest teraz w lepszym świecie – powiedziała. – Z nim. Są teraz razem. Jest szczęśliwa.
Potaknąłem.
– Chodź Clarisso, kiedy przyjdzie czas i ty do niej dołączysz. Ale teraz musisz żyć dalej.
Spojrzała na mnie z wdzięcznością. Chyba pierwszy raz w moim życiu. No i w jej.
Ruszyliśmy w stronę pałacu, który wyglądał jakby ktoś wyciął go z najwspanialszej bajki. Był nie do opisania. Ściany z białego marmuru pokryte reliefami, pozłacane okna i framugi.
Annabeth wprowadziła nas do środka przez wielkie kamienne drzwi wprost do Sali Tronowej.
Ostatnio troszkę ja rozwaliłem, więc wymagała przebudowania, ale czegoś takiego w życiu się nie spodziewałem.
Na środku, olbrzymiej Sali stało mnóstwo tronów długości ciężarówek ustawianych w półkole. Na każdym zasiadał bóg. Naprzeciw mnie siedział sam Zeus, w swoim garniturze. Jego krzesło
połyskiwało ładunkami elektrycznymi. Po lewej siedział mój tato, który uśmiechał się do mnie niepewnie. Jego tron, dalej przypominał krzesło wędkarskie, tylko już bardziej okazałe.
Cały pokryty był muszlami i roślinkami morskimi. Koło niego, na czarnym kamiennym fotelu siedział sam Hades. Dalej na złotym tronie siedział Apollo, następnie Hermes, który uśmiechał się
do mnie szeroko, no i Ares. Jego krwisto czerwone krzesło pasowało do okularów przeciwsłonecznych. Bóg uśmiechał się do mnie szyderczo. Nie mogłem się powstrzymać i uśmiechnąłem się.
Ares zrobił taką minę jakby chciał mnie zabić, co oczywiście bardzo by się zgadzało. Obok na zautomatyzowanym krześle siedział Hefajstos, a następnie na czymś co przypominało wielki
krzak winorośli siedział znudzony Dionizos. Obok niego siedział dziwny facet, którego nie rozpoznałem, za pierwszym razem. Był ubrany w długą czarną szatę z kapturem na głowie. Jego twarz
byłą dziwna, może dlatego… że jej nie miał. No miał, ale ona ciągle się zmieniała. Patrząc na tego gościa poczułem się senny. Morfeusz, tak się nazywał. Żeby tylko nie zasnąć
skierowałem wzrok na kolejnego boga. Ten facet miał dwie głowy. Już raz go spotkałem. W Labiryncie. Janus, bóg drzwi. Dalej siedział młody, przystojny nastolatek. Był ubrany w białą
przepaskę na biodrze, ale coś mi podpowiadało, że został zmuszony do jej założenia. Przypominał mi nastoletnią wersję kupidynka, ponieważ na plecach miał wielkie białe skrzydła.
– To Eros – powiedziała Annabeth, widząc że mu się przyglądam. – Bóg namiętności seksualnej. Wiesz, syn Afrodyty.
Potaknąłem. Czytałem coś o nim. Podobno potrafił nieźle namieszać w uczuciach.
– A to kto jest? – zapytałem patrząc na starego, brodatego mężczyznę. Na oko miał jakieś osiemdziesiąt lat, co było dość dziwne, zważając na to, że mógł przyjmować o wiele młodszą
formę.
– To Eol. Bóg wiatrów.
Kiedy tylko to powiedziała, mały wietrzyk zmierzył siwą brodę boga. Eol uśmiechnął się lekko, a następnie pogrążył w rozmyślaniach.
Skierowałem swój wzrok na stronę kobiet. Obok Zeusa, siedziała Hera. Jej tron był bardzo piękny. Jakby zrobiony z pawich piór. Koło Królowej Nieba siedziała Atena. Przypatrywała mi się z dziwną miną. Troszkę zmieszany spojrzałem na Afrodytę, która piłowała sobie paznokcie. Artemida posyłała jej karcące spojrzenia, co bogini miłości komentowała tylko głośnym westchnieniem. Obok bogini łowów siedziała Demeter na krześle przypominającym wielką wiązankę kwiatów. Na kolejnym, kolorowym tronie siedziała piękna kobieta. Miała na sobie zwiewną sukienkę w kolorach tęczy. Iryda. Zaraz obok niej zasiadała, piękna młoda kobieta. Miała ciemne włosy, a jej oczy nie miały konkretnego koloru. Były wielokolorowe. Wyglądała, dostojnie i elegancko.
– Kto to ? – spytałem Annabeth.
– To Hekate, bogini magii. – odpowiedziała poczym wskazała na młodą, ciemnoskórą kobietę. – To Hebe, bogini młodości. Obok niej siedzi Nike bogini zwycięstwa.
Spojrzałem na kobietę. Miał piękne, długie, ciemne loki i fioletowe oczy. Tak, powiedziałem fioletowe.
– Obok niej siedzi Temida – wskazała na bladą kobietę z opaską na oczach. Zastanawiałem się czy jest ślepa, czy po prostu się założyła. – To nie tak – powiedziała Annabeth, jakby czytając mi w myślach. – Temida jest boginią sprawiedliwości. Żeby nie osądzać po osobie, tylko po uczynkach, zasłoniła sobie oczy. Gdyby teraz zdjęła opaskę, pewnie by oślepła zupełnie. Przez stulecia, trzymała swój wzrok w ciemnościach.
Bogini najwyraźniej usłyszała, że o niej rozmawiamy bo skierowała głowę w moją stronę i uśmiechnęła się ciepło. Obok niej siedziała piękna kobieta, w zielonej sukni. Miała ciemne, długie włosy i delikatną cerę. Wyglądała znajomo…
– To Nemezis, prawda? – zapytałem.
Annabeth potaknęła.
Nie zdążyłem przypatrzeć się pozostałym bogom, ponieważ ze swojego tronu wstał Zeus.
– Witam wszystkich na Wielkim Otwarciu Olimpu – powiedział. Jak wszyscy wiedzą, wszystko zostało zaprojektowane przez Annebeth Chase córkę Ateny.
Podniosły się oklaski, a ja wypchnąłem Ann na środek. Zaczęła opowiadać o konstrukcji i tym podobnych rzeczach. Następnie Zeus wygłosił jedną z tych swoich przeciekawych mów. Kiedy już (znowu) miałem ochotę zwinąć się na ziemi i zasnąć Pan Niebios ogłosił, że czas zacząć imprezę.
Wspominałem już kiedyś jak wyglądają Olimpijskie Przyjęcia, prawda? Nektar i ambrozja lały się strumieniami. Podobnie jak i inne napoje. W tle leciała magicznie skonstruowana muzyka –
każdy słuchacz słyszał to co lubił. Przez cały czas tańczyłem z Annabeth, ale w końcu musiałem odpocząć. Przeprosiłem ją i podszedłem do stolika z napojami. Nalałem sobie napoju winogronowego i wypiłem całą zawartość kubka jednym chlustem.
– Byłeś bardzo spragniony – odezwał się za mną kobiecy głos.
Odwróciłem się i omal nie dostałem zawału. Przede mną stała olśniewająco piękna, młoda dziewczyna. Miała jasne, migdałowe oczy i włosy w kolorze płynnego karmelu. Była ubrana w
zwiewną, białą sukienkę sięgającą do kolan. Uśmiechała się do mnie szeroko.
– Witaj, Percy – powiedziała. – Miło cię znowu widzieć.
Gapiłem się na nią oniemiały. Kiedy ostatni raz ją widziałem opiekowała się mną na Ogygii. Udało mi się w niej nie zakochać, co niestety nie udało się jej. Ale to nie była jej wina.
Została przeklęta. Bogowie przysyłali do niej herosów, którzy potem łamali jej serce. Dlaczego nie pognała za nimi kiedy odchodzili? Nie mogła opuszczać wyspy, a teraz stała tu przede mną
olśniewająco piękna i prawdziwa.
– Kalipso. – wydusiłem z siebie.
Komentarze
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Kobieto! Jesteś genialna! Twój Olimp jest wspaniały i nie mogę przestać o nim myśleć! Ciekawa jestem co dalej. Pisz szybko następne!
Wow… Zatkało mnie! Ten Olimp… On jest piękny… I te freski… Niesamowity. Podoba mi się cały opis, i ten Olimpu, i ten z Kalipso. Nie mogę się doczekać CIĄGU DALSZEGO!!!! 😀 Pisz jak najszybciej… 😀 😉
Piękne! Opis olimpu cudowny!
No wielkie brawa. Nie będę już mówić, że WSZYSTKIE opisy są genialne i naprawdę jest co poczytać. Piękne 😛 Koniecznie pisz dalej, bo nie mogę się doczekać. Jestem zafascynowana. Naprawdę.
I tylu bogów opisałaś 😛 No po prostu świetne.
AAAAAA!ale ekstra!!!
Prosze pisz dalej!!!
I o Annabeth tez !!!Pliiizzzz.:)))
Spojrzałem na prawdziwą Clarisse. Miał łzy w oczach
Chyba miała.
zatkało mnie to to to jest boskie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Masz rację Patryk.
Przepraszam, ale pisze w wordzie i często mi końcówki ucina, albo się wyrazy zmieniają. Sory…
A tak wgl to dzięki za pozytywne opinie
super opowiadanie