Sztuka karate i walka z „maszkarą”
.
Mężczyzna westchnął i podszedł bliżej mnie.
– Opatrz ją, a ja z nią pogadam. – rozkazał Chejronowi.
Centaur pokiwał głową i zaczął okładać moje rany.
– Witaj. – powiedział Dionizos po francusku.
– Cześć nieznajomy. – uśmiechnęłam się.
– Jestem Pan D. kierownik Obozu Herosów. A ty?
– Jestem Alex Pourbaix.
– Kim jest twój śmiertelny rodzic?
– Moja mama to Isabelle Pourbaix. – rzekłam. – Ja uciekłam z Paryża, bo chciałam odnaleźć ojca.
– Twój ojciec jest bogiem.
– Nie… To jakieś nieporozumienie. – przestraszyłam się.
– Co twoja mama mówiła ci o ojcu?
– Był blondynem, z brązowymi oczami, opalony, wysoki i umięśniony. – oznajmiłam.
– Hm… U nas jest tak, że jak chcemy się pokazać w innej formie i mamy brązowe oczy to równocześnie też brązowe włosy. – pomyślał Pan D.
– Pan jest bogiem? – spytałam z niedowierzaniem.
– Tak, a jak zgadniesz jakim i co patronuje to będziesz miała u mnie plus. – zażartował.
– Spoko, w końcu mam 6 z historii.
Bóg popatrzył na mnie w osłupieniu.
– Z dysleksją?
– Tak. Zwalczam dysleksję. Ale kto jest pana rodzicem? Bo chce mieć tego plusa. – zaśmiałam się.
– Zeus.
– Hm… Zeus, syn na D, pijący colę… – pomyślałam. – Mogłabym pomyśleć, ze jesteś Dionizosem, ale ta cola mi nie pasuje.
– Jestem na odwyku. – oznajmił.
Otwarłam szeroko usta.
– Masz u mnie plusa. Umiesz mówić po angielsku? Bo nasi przyjaciele cię nie rozumieją.
Zerknęłam na centaura, Percy’ego i blondynkę.
– Oui (czyt. WI, po fran. Tak)… To znaczy Tak. – powiedziałam po angielsku.
Percy i jego dziewczyna popatrzyli na mnie.
– Ty nas cały czas rozumiałaś?! – krzyknęli równo.
– No… Tak. To znaczy się na początku byłam tak przerażona, że przestałam rozumieć, ale po kilku sekundach już pamiętałam. – przyznałam się.
– To czemu udawałaś? – spytał Chejron.
– Bo… Nudziło mi się. Nawet nie wiecie co to znaczy nudzić się przez 16 lat życia. – westchnęłam.
– Masz 16 lat, nie byłaś w obozie i jeszcze żyjesz? – spytał Percy.
– Bardzo dziękuje. – popatrzyłam na niego chłodno, po czym zwróciłam się do Dionizosa. – Jest tu zasięg?
– Zasięg? – popatrzył na mnie zdziwiony.
Wyjęłam z kieszeni telefon dotykowy.
– Aaa! Tak jest. – powiedział. Gdybym nie miała u niego plusa to by mi pewnie nie pozwolił.
Włączyłam opcję pisania SMS-ów. Za mną stanął Percy i zaglądał przez ramię.
– Nie możesz nikomu zdradzić, że jesteś heroską. – powiedział gdy zobaczył moją sceptyczną minę. Pokiwałam głową. Chciałam mu zrobić na złość. Mam wrodzony talent. W czym? W pisaniu SMS-ów. W kilka sekund umiem wysłać jednego SMS-a. Przygotowałam palcę i zaczęłasm szybko pisać na klawiaturze. Pisałam SMS-a za SMS-em. Po minie Percy’ego zobaczyłam jak bardzo był zdziwiony.
– Do kogo napisałaś? spytał po 5 minutach.
– Do trzydziestu osób. – wzruszyłam ramionami.
– W 5 minut?
– Nauczyłam się tak szybko pisać.
– Do kogo napisałaś?
– Do mamy, Pascala, kółka Karate, kółka muzycznego, kółka plastycznego, kółka filmowego, kółka psychologicznego, kółka internautów, nauczycielki od muzyki, plastyki, WF, historii i angielskiego, do sąsiadek, prezydenta miasta, opiekuna Luwru oraz do znajomego, który pracuje jako kapitan statku, który pływa po Sekwanie. – wydusiłam.
Wszyscy otworzyli usta ze zdziwienia.
– Ma się te znajomości, no nie? – zaśmiałam się widząc ich miny.
– Masz drugi plus. – oznajmił Dionizos.
– Jaki masz pas w Karate? – spytał Chejron.
– Czarny. – uśmiechnęłam się.
– Kto to Pascal? – spytała Annabeth.
– Mój przyjaciel. – specjalnie zaznaczyłam drugie słowo.
– Umiesz śpiewać? – spytał Percy.
– Owszem i świetnie grać. Podam przykład… Hm… Udawałam, że was nie rozumiem. – wzruszyłam ramionami.
– Po co pisałaś do nauczycielek? – dziwił się Percy.
– Bo mam u nich 6 z przedmiotu. No oprócz baby od anglika, ale ona nie zna mojego numeru.
Miny Percy’ego i blondynki były takie same jak mina Dionizosa.
– Tak z dysleksją. – przewróciłam oczami.
– Będziesz mieszkać w domku nr. 11. – powiedział Chejron.
– A czemu akurat w tym?
– Ponieważ tam są dzieci, które nie wiedzą kim jest ich boski rodzic.
– A czy, żeby być herosem, nie trzeba umieć posługiwać się mieczem?
– Tak. – powiedział Dionizos.
– To ja nią nie jestem. – stwierdziłam i odwróciłam się na pięcie, żeby odejść.
Percy chciał mnie zatrzymać.
– Z dala ode mnie! – krzyknęłam.
Percy chwycił mnie za rękę. Miał pecha, że akurat w miejsce jednej z ran. Odwróciłam się do niego i mocno ścisnęłam za ramię tuż koło szyi. „Uścisk pająka” miałam doskonale wyćwiczony. Pod chłopakiem ugięły się nogi i po chwili leżał „sparaliżowany” na ziemi.
– Mówiłam – Mam czarny pas karate! – wydarłam się.
Chłopak jęknął.
– Co mu zrobiłaś? – przeraziła się dziewczyna.
– Chwilowo unieruchomiłam oraz kontuzjowałam. – wzruszyłam ramionami.
– Ile to będzie trwało?
Popatrzyłam na zegarek.
– Trzy, dwa, jeden, już. – powiedziałam a chłopak się tak jakby ocknął.
– Co jest? – spróbował wstać.
Niestety po takim czymś jeszcze trochę go to miało boleć, bo go w końcu kontuzjowałam. Blondynka mu wszystko wytłumaczyła. Ja po chwili przestałam słuchać i odwróciłam się, żeby odejść. Po chwili jednak się przewróciłam.
– Co do jasnej?! – wrzasnęłam.
Moją nogę oplatała winorośl.
– E-ej! – popatrzyłam na Dionizosa.
Winorośl związała mi nogi aż do kolan, a później oplątała mi ręce. Strasznie się wtedy wkurzyłam. Popatrzyłam z nienawiścią na Dionizosa.
– Masz za swoje. – jęknął Percy słabym głosem.
Gdyby tego nie powiedział, może bym sie tak strasznie nie wkurzyła. Ale ponieważ to powiedział byłam wkurzona jak nigdy w życiu. Po chwili zobaczyłam, że winorośl zaczyna płonąć, a mi się nie dzieje żadna krzywda. Popatrzyłam na ręce, które już były oswobodzone. Ogień z nich się wydobywał.
– Muszę to zacząć kontrolować… I tym sterować. – uśmiechnęłam się i popatrzyłam na Percy’ego.
Strzeliłam w jego stronę ogniem. Jego dziewczyna pomogła mu uciec zanim płomień do niego doszedł. Odwróciłam się i szybko i zaczęłam uciekać, korzystając z ich oszołomienia. I wtedy mój gniew znikł. A tym samym i płomienie przestały płonąć. Nie wiem jakim cudem, ale Percy był najbliżej mnie. Przecież był kontuzjowany! A biegł normalnie i szybciej wyszedł z oszołomienia. Schowałam się w krzakach. Chłopak stanął tuż przed krzakami. Zaczaiłam się od tyłu i zakryłam mu usta.
– Zamknij się. – szepnęłam. Zastosowałam groźniejszy „uścisk pająka.” Chłopak znieruchomiał i chciał krzyczeć, ale cały czas miał zakryte usta. – Będziesz spokojny?
Pokiwał głową. Zdjęłam rękę z jego ust. Niestety po chwili przybiegła reszta dla wszelkiej pewności znów zatkałam usta Percy’emu i znów go uścisnęłam. Tamci gdzieś pobiegli.
– Kręci mi się w głowie. – westchnął Percy.
– Sorki. Nie wiem czemu cię tak nie lubię. – wzruszyłam ramionami.
Nie odpowiedział tylko gapił się na coś nad moją głową z szeroko otwartymi oczami. Podniosłam głowę. Nade mną świecił złoty hologram sierpu.
– Ja chyba wiem. – jęczał chłopak. – Jesteś córką Kronosa, a on mnie nienawidzi. Pewnie kogoś na ciebie nasłał. Zapewne Luke’a.
– Kto to?
– Luke? Blondyn, z blizną, syn Hermesa. – powiedział.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Percy popatrzył na mnie z niepokojem.
– Znasz go? – spytał.
– Widziałam go na lotnisku, a potem do mnie zadzwonił. – wyjęłam telefon z kieszeni i napisałam pod numer chłopaka wiadomość „wiem już po co mnie szukasz”.
Odpowiedź wróciła prawie natychmiast. „Widzę, że jesteś w obozie Herosów. Poprosiłem Kronosa, żeby cię uznał, i jak? Już cię nienawidzą?” Odpisałam: „Nikt nie widział… Tylko jedna osoba.” Wysłałam i czekałam na odpowiedź. „Kto?” – odczytałam banalny SMS. „Jakiś Percy, który cię zna”. „Percy Jackson?!” – odpisał.
– Czy ty się nazywasz Percy Jackson? – spytałam.
– Tak. – powiedział spokojnie, ale po chwili zdał sobie sprawę z kim piszę. – Nie pisz z nim! Bo się zacznę wydzierać.
Zatkałam mu usta i schowałam telefon.
– Tylko spróbuj, a zanim oni tu dobiegną zabiję cie. – powiedziałam. – Idziemy.
Pomogłam mu wstać i popchnęłam w stronę sosny, czyli granicy obozu. Odetkałam mu usta.
– Nie powinnaś wychodzić z obozu. Nie masz broni, a ja jestem kontuzjowany.
– Ja cię nie biorę. – zakpiłam.
Wyjęłam z mojej torebki dwa mocne naszyjniki. Związałam nogi i ręce Percy’ego. Zdjęłam arafatkę i zawiązałam mu ją na ustach. Znów uścisnęłam go i odeszłam, ponieważ był sparaliżowany przez chwilę. Niestety zaraz jakiś potwór widząc związanego herosa, który mu nie ucieknie zaczął się do niego zbliżać.
„Co ja robię?!” – pomyślałam kiedy pobiegłam z powrotem, żeby mu pomóc.
– Bye, Bye Maszkaro! – wrzasnęłam.
I wtedy przypomniałam sobie, że nie mam jak się bronić. Mogłam próbować Karate, ale to by raczej nie podziałało. Podbiegłam do Percy’ego.
– Masz jakiś miecz, czy co? – spytałam z nadzieją.
Chłopak kiwnął głową. Odwiązałam arafatkę z jego ust.
– Tylko nie krzycz. – ostrzegłam.
Miecz znalazłam natychmiast. Skierowałam go w stronę „maszkary” i zaatakowałam.
.
I co? Zdziwieni? Chodzi mi o to, że ojcem Alex jest Kronos…
No i to bardzo, ale strasznie mi się podoba. Czekam na ciąg dalszy 😉
Też jestem zaskoczona, ale opowiadanie naprawdę fajne
P.S. To sztuka spłodzić dziecko, jak się leży poćwiartowanym na dnie Tartaru 😉
no wiem… Ale chciałam, żeby ona była jakaś niezwykła
No to już wiadomo, dlaczego tak szybko pisze SMSy.
O karatekach ogólnie nie mam najlepszego zdania, ale ona jest niezła.
hmm… oryginalne… A Kronos… TO było TROCHĘ dziwne…
Super! Tylko na samym początku Dionizos wydawał mi się zbyt miły.
Fajne, ale lekkie przypomnienie- Kronos jest panem CZASU, od ognia nie było tytana. O ile dobrze wiem to byli panowie od:
-czasu
-rozumu
-morza
-śmierci
-nieba
A reszta to byli pomniejsi.
Wow… Będzie mrocznie. A co do jej czarnego pasa to trochę dziwne, że miała go już mając 16 lat. Ja sama (mimo swojego lenistwa) uprawiam ten sport. No cóż, ale ja przecież córka kronosa nie jestem;)
Bradzo mnie zaciekawiłó jej pochodzenie.
cudowne