Od autorki: czasami mózg nie zdaje sobie sprawy z tego co robi ciało, ale dusza zawsze wie co człowiek czuje.
.
Prolog
Siedziałam na ławce na molo ignorując przechodniów rzucających zdziwione spojrzenia w stronę samotnej dziewczynki wyglądającej na zagubioną. Wpatrywałam się w brzeg morza. Chyba naprawdę jestem zagubiona, wśród moich uczuć. Turyści robili zdjęcia, śmiali się, jedli gofry i cieszyli pięknym zachodem słońca na bezchmurnym niebie. Wydawało mi się to takie odległe, niewłaściwe jakby przybili z innej planety. Jak oni mogli śmiać się, bawić skoro GO już nie ma? Albo może to lepiej, przecież zawsze powinien tam być. To dlatego się nie bał, dlatego nie żałował zostawić nas samych, dlatego po prostu „poszedł dalej”. Jaka ja jestem naiwna! Próbowałam przekonać samą siebie, że mu na mnie zależało. Dlaczego musiał być tak cholernie odważny! A może nie był? Może się znudził udawaniem kogoś kim nie chciał być? Znów rozbolała mnie głowa. Nie spałam nocami siedząc na parapecie i wpatrując się w odległy wulkan, czystą plażę i lasy naokoło miasta. Bałam się nocy, ale przynosiła ona jakieś chore ukojenie. Nie musiałam wysłuchiwać wtedy uwag żebym zaczęła jeść, bawić się i po prostu zapomnieć. Jakby to było takie łatwe! Chociaż ciągłe wałkowanie przeszłych wydarzeń wcale nie zmniejszało uczucia pustki w mojej głowie. Zapatrzyłam się na jakąś mewę szukającą resztek po ludziach próbując usunąć wszelkie myśli co jakoś nigdy mi nie wychodziło.
– „Tears in heaven”- jakiś chłopięcy głos wyrwał mnie z zamyślenia.
– Hmm…? – nie zdawałam sobie sprawy, że od dobrych dziesięciu minut nucę sobie jakąś piosenkę.
– „Tears in heaven” Erica Claptona, śpiewałaś- powtórzył odrobinę zmieszany.
– Ach tak, czasem tak mam – odpowiedziałam szybko.
Zapadła niezręczna cisza, w czasie której każde z nas spoglądało ukradkiem na drugie. Chłopak był może rok ode mnie starszy, wysoki i piegowaty. Jego włosy koloru słomy powiewały na delikatnym wietrze. Na policzkach zakwitły różowe plamy, a błękitne oczy próbowały uniknąć mojego spojrzenia. Nie umiałam ocenić czy był przystojny czy nie, od pewnego czasu wszyscy chłopcy byli dla mnie tacy sami.
– Na wakacjach ?- zapytał wyraźnie próbując podtrzymać rozmowę.
– Tak, przyjechałam tydzień temu, a ty?- nie miałam nic do stracenia, potrzebowałam porozmawiać z kimś kto mnie nie znał, z kimś kto uważał mnie za całkowicie normalną osobę.
– Ja dwa dni temu, bardzo tu przyjemnie prawda? Byłem tu już kiedyś w maju zeszłego roku. Pamiętam jak…- blondyn poczuł się pewniej i usiadł na ławce zdecydowanie za blisko mnie.
Przestałam go słuchać, bo myśli znów pchały mi się do głowy, a od nadmiaru pytań kręciło mi się w głowie.
– … a ty lubisz zachody słońca?- doszło mnie pytanie chłopaka.
– Tak, chyba lubię choć to jest początek nocy. Nie lubię nocy. Noc to Cień.- nie chciałam tego mówić po prostu nie pomyślałam co robię.
– Aaa… , no tak- powiedział po namyśle- tak ogółem jestem Patric- dodał wyciągając dłoń.
– Cindy- uścisnęłam jego dłoń.
– Patrz, już ciemno może cię odprowadzę?- zapytał z zapałem.
Rozejrzałam się. Nawet nie zauważyłam jak słońce schowało się za horyzont, a ludzie zbierali się z plaży do domu. Lampy jeszcze nie świeciły, więc wszystko było skąpane w nikłej, srebrnej poświacie. Na niebie nie było jeszcze gwiazd. Świat wyglądał jakby ktoś przykrył go wielkim granatowym kocem z okrągłą srebrną plamą – księżycem.
– Dobra, mieszkam tam za rogiem, obok kafejki Clarka- pokazałam palcem wzdłuż molo.
Wstałam i on zrobił to samo. Szliśmy obok siebie nie wymieniając ani słowa, ale nie była to ta niewygodna cisza co na początku. Moje myśli znów gnały w zawrotnym tempie jakby ktoś przyśpieszył wydajność mojego mózgu o połowę.
– To już tu- usłyszałam zawiedziony głos chłopaka.
– Ach… dzięki- odpowiedziałam patrząc w niebo, na którym pojawiały się pierwsze gwiazdy.
– Może przeszłabyś się jutro ze mną po molo- zapytał cicho wpatrując się w swoje dłonie.
– Razem?- zwróciłam na niego zdziwione spojrzenie. Nie myślałam o randkach od … no cóż ostatnich tygodni.
– Jeśli nie chcesz to nie, po prostu myślałem …- powiedział robiąc się czerwony na twarzy w świetle latarni.
– Nie, oczywiście, że chcę- zreflektowałam się szybko.
– Naprawdę? To o jedenastej w kawiarni Clarka?- zapytał nieśmiało z iskierkami nadziei w błękitnych oczach.
– Super, jedenasta- kawiarnia- Patric -wyrecytowałam.
– To do jutra- powiedział i z uśmiechem odszedł w inną alejkę, machając do mnie ręką.
Też do niego machałam, ale mój wzrok spoczął na hawajskim niebie upstrzonym gwiazdami.
Lśniły ich miliony, ale ja zwróciłam uwagę tylko na jedną. Przypominała mi ona pewną scenę :
przyjaciel pocieszał dziewczynę siedzącą na wydmie pokazując jej różne gwiazdozbiory, uśmiechali się trzymając za ręce. Czułam się jakby to zdarzenie miało miejsce wiele lat temu.
Odwróciłam wzrok i spojrzałam na odbicie nieba w morzu. „Wielki, granatowy dywan z namalowanymi gwiazdami” pomyślałam. Już wiedziałam i wypełniało mnie to nadzieją. Może za dzień, dwa, tydzień, może za kilka miesięcy lub lat moje życie wróci do normy. Jeszcze nie dziś, ale niedługo. Wiem to i on też wiedział.
I must be strong and carry on,
‚Cause I know I don’t belong here in Heaven
Fajne, ciekawie się zapowida.
Piękne. Ciekawe, interesujące i wciągające. Bardzo mi się podoba
wow… fajne, kilka błędów stylistycznych, ale nie mogę się doczekać CD
Ekstra
Nie no, klimacik. Znalazłam parę pierdółek, ale niezbyt dużo. Ewentualne niedociągnięcia jeśli chodzi o formę przysłoniła cudniasta treść. Pisz dalej.
super….
super…klimat jest
zgodzę się z przedmówczyniami 😉
Naprawdę fajne i wciągające 😉
fajne, tajemnicze i na swój sposób romantyczne! ale w taki delikatny i skryty sposób.
Czekam na więcej
Odnośnie do tytułu= ZERO cienia(nocy bo [cytuje]noc= cień. No może trochę zachodu słońca. Ciekawe. Romantyczne. Fajne 😀
ciekawe to jest