Byliśmy zdziwieni, że Apollo mówi po polsku. Tymczasem on odchrząknął i powiedział:
Pomogłem przyjaciołom
Jeżdżąc po niebie przez dzień cały
Jak zawsze wspaniały
Wiedziałem, że bóg sztuki i artystów mógłby napisać co najmniej gabońską epopeję narodową, jadąc samochodem i grając na komórce w Snake, a te haiku układał wyłącznie dla pompy. Mimo to zawsze lubiłem tego boga. Za jego luźne podejście do życia.
– Wy jesteście Voyt i Apu, zgadza się?
– Tak – odpowiedzieliśmy jednocześnie.
– Apollo, bóg medycyny, sportu, muzyki, malarstwa, poezji, łucznictwa i słońca do usług. O, Ibanez! – zawołał, wskazując na moją gitarę. – Mogę na moment?
– Spoko – widziałem, że Grover i mój kumpel stali jak kołki. Nie rozumiałem tego. No, dobra, Apollo był bogiem. Ale czy dlatego mieli się go bać? Wiadomo było, że nikogo z nas nie zamieni w psa ani w drzewo. Bóg wziął ode mnie gitarę i zaczął grać. Najpierw grał jakąś spokojną melodię. Potem przeszedł do jakiejś żwawszej, żeby skończyć na jakiejś kilkuminutowej solówce, tak szybkiej i melodyjnej, że usłyszawszy ją Kirk Hammett dostałby epilepsji, Angus Young schizofrenii, a Hendrix uciekłby na drzewo prostować banany.
– No dobra czas nas goni. Wsiadajcie – i spojrzał na swój samochód.
– Chyba raczej się nie zmieścimy – powiedziałem błyskotliwie. – A poza tym czerwone Porsche wygląda fatalnie.
– Wiesz co? Masz rację – i klasnął w dłonie. Po chwili w miejscu wyścigówki stał złoty Hummer H2.
– Zapraszam – rzekł, a drzwi od samochodu otworzyły się. – Kto prowadzi?
– Na pewno nie Voyt – powiedział stanowczo Apu.
– A to niby dlaczego? – obruszyłem się.
– Już ty wiesz jak jeździsz!
– Wal się! To że kiedyś wrąbałem się skuterem prosto na maskę radiowozu jeszcze o niczym nie świadczy!
– A wrąbałeś się? – zapytał niewinnie Apollo.
– Oj tam, raz się zdarzyło, i dostałem tylko upomnienie – ale bóg już leżał ze śmiechu. Gdy wstał, zauważyłem, że jego ubranie nawet się nie pobrudziło.
– Wychodzi na to, że ja prowadzę. Jedziemy, czas nas goni.
Załadowaliśmy torby do bagażnika i pojechaliśmy. Apollo za kierownicą, Grover na miejscu pasażera, a ja z Apu z tyłu. Była sobota, więc widziałem z góry ludzi jadących na weekend nad morze. Spojrzałem jeszcze raz na nasze osiedle i westchnąłem.
– Minie sporo czasu, zanim tu wrócimy – powiedziałem do Apu.
– Wziąłem kiszone ogórki, cobyśmy nie zapomnieli jak Polska smakuje – odrzekł mój kumpel. Miał na kolanach bas i grał jakąś melodię. Zacząłem dogrywać do tego swoje riffy na gitarze. Po chwili przyłączył się do nas Grover na fletni i nawet Apollo coś tam pogwizdywał pod nosem. Wyszła z tego całkiem fajna piosenka. Gdy skończyliśmy, bóg wyciągnął z radia płytę i podał nam do tyłu.
– Co to jest? – zapytał Apu.
– To radio reaguje na muzykę, włącza się zawsze, gdy komuś w tym samochodzie przyjdzie do głowy jakaś fajna piosenka. Czasem, jak sam je wymyślam, podsyłam je ludziom w snach. Tak powstały między innymi „Yesterday” Beatlesów i „Satisfaction” Rolling Stonesów.
– Muzyka fajna, tylko słów nie mamy – powiedziałem.
– O słowa się nie martw – odrzekł Apollo, odwracając się do kierownicy.
***
Przez większość podróży spałem, Apu słuchał muzyki, a Grover żarł puszki. Gdy się obudziliśmy, przed maską mieliśmy Nowy Jork.
– *No to zaraz będziemy – powiedział Grover. – Która godzina?
– Koło siedemnastej* – odpowiedział Apollo.
Zaczęliśmy lądować. Zatrzymaliśmy się w lesie, przy drodze prowadzącej pod górkę.
– Dalej pójdziecie sami. Miło było was poznać – powiedział wesoło Apollo. Uścisnęliśmy sobie dłonie. Zanim wsiadł do samochodu, zapytałem jeszcze:
– Nauczysz mnie tak grać, jak ty?
– Nie ma sprawy! Będę miał na was oko. I na obozie czeka cię jeszcze jeden prezent – zwrócił się do mnie. Następnie odwrócił się, wsiadł do samochodu i odleciał.
Zaczęliśmy iść pod górkę. O ile u nas było to jeszcze do zniesienia, ponieważ szedłem chodnikiem, o tyle tutaj droga była piaszczysta, pełna dziur i wystających korzeni.
– *Aha, byłbym zapomniał* – powiedział Grover i zaczął grzebać w kieszeniach. Podał mi starą zapalniczkę, a Apu buteleczkę kropli do nosa. Pstryknąłem kółkiem i po chwili trzymałem w ręku na oko metrowy miecz ze spiżu. Nie leżał mi zbyt dobrze w ręku, ale lepsze to niż nic.
Nagle usłyszeliśmy szelest i warczenie. Odłożyliśmy nasze bagaże i rozejrzeliśmy się. Z lasu człapał powoli piekielny ogar wielkości przystanku autowusowego. Jego oczy świeciły na czerwono, z pyska ciekła ślina. Grover zaczął się trząść i cofać się między drzewa. Spojrzałem na Apu porozumiewawczo. Trzy razy kiwnąłem głową. Za czwartym razem każdy z nas pobiegł w swoją stronę. Było mi wyjątkowo lekko bez tej wielkiej torby, o gitarze nie wspominając.
– Ej, kundlu! – krzyknąłem. – My z psa robimy cielęcinę! No rusz się!
Ogromny pies zawył i pobiegł w moją stronę. Kiedy był jakieś dwa metry ode mnie, Apu spadł na niego z gałęzi (mimo swojej pokaźnej masy świetnie włazi na drzewa), wbijając mu miecz między łopatki. Pies pisnął i zamienił się w pył.
Roztrzęsieni, podnieśliśmy nasze rzeczy i udaliśmy się dalej w kierunku obozu. Grovera nigdzie nie było, ale my i tak wiedzieliśmy dokąd iść. Po chwili las się skończył, a my ujrzeliśmy wzgórze i samotną sosnę rosnącą na jego szczycie.
CUDOWNE. Bardzo mnie ciekawi, co to za kolejny prezent.
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tak szybko napisałeś nową część. Rób tak częściej.
wczoraj wysłałem admince paczkę 3 części, pewnie wkrótce będą, na razie piszę 8 część, kiedy będą następne, nie wiem, mam aktualnie szlaban na kompa
Apollo rulez! XD
Po prostu kocham i uwielbiam to opowiadanie, a autora czczę i składam mu ofiary.
Świetne, boskie, herosowe, wyrąbiste, zajebiste, superowe, wciągające, przezabawne itd.
Nie no ogórki kiszone mnie rozwaliły 😉
Jak już mówiłam, jest to jedno z moich ulubionych opowiadań. I tym razem mnie nie zawiodłeś!
Mam nadzieję, że reszta opowiadań szybko dojdzie , szlaban bardzo szybko ci się skończy, a Apollo da ci tyle natchnienia, ile tylko zapragniesz. 😀 Co jest całkiem możliwe, skoro już tak bardzo cię polubił. 😉
dzisiaj skończyłem pisać 8 część!
no tak, kiszone ogórki są powalające, a ty piszesz jedne z najlepszych i najzabawniejszych opowiadań.
Rola Apolla świetna
To chyba moja ulubiona część. Nie……. wszystkie są zajefajne.
Z zniecierpliwieniem czekam na resztę 😛
Nie ty jedna Rachel… 😉 😀
Świetne. Apollo zachowywał się nietypowo NORMALNIE…
To z kiszonymi bylo genialna, pozostaa część opka zreszta też.
ciekawe bardzo ciekawe