(Wszystkie osoby i zdarzenia występujące w opowiadaniu są wbrew pozorom jak najbardziej fikcyjne, a ich podobieństwo do prawdziwych osób jest niezamierzone, a opowiadanie nie ma za zadanie nikogo obrazić, skrzywdzić ani urazić. Przed przeczytaniem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy tekst, który przeczytasz może zagrozić życiu lub zdrowiu i może zostać użyty przeciwko tobie)
Zacznijmy od początku.
Mam na imię Wojtek, mam 16 lat, mieszkam w Polsce. Lubię grać na gitarze, słuchać Metalliki i czytać mity greckie. Czasem nawet wydaje mi się, że widzę postacie opisane w książkach, widziałem kiedyś trójgłowego psa, którego prowadziła jakaś brzydka starsza pani. Raz napadł mnie na ulicy jakiś tępy gościu, który miał chyba ze trzy metry wzrostu i wydawało mi się, że ma jedno oko. Ale może to były zwidy, bo mam słaby wzrok i noszę szkła kontaktowe.
Dzisiaj jest piątek, początek czerwca. Przeżyłem już 6 lekcji, została jeszcze jedna i do domu. Wprawdzie nigdy nie miałem problemów z nauką, jednak nigdy też nie lubiłem szkoły. Szczególnie język polski jest dla mnie uciążliwy, ponieważ nie jestem humanistą, nie potrafię interpretować wierszy, pisać prac, poza tym wolno piszę i cały czas muszę kreślić, bo mylą mi się litery. Lubię przedmioty, w których trzeba brać wszystko na logikę, matematykę, fizykę, chemię, uwielbiam rozwiązywać problemy. Ale najgorsze dla mnie są zagadnienia, które trzeba wykuć na pamięć, teorie, definicje, prawa itp. Na przykład nazwy biologiczne.
W ogóle to wszystko, co opiszę zaczęło się na biologii, która była naszą ostatnią lekcją w tygodniu. Nasza nauczycielka od biologii jest niska, chuda i… przerażająca, no bo po prostu nie można tego inaczej określić. Wszyscy się jej boją, przylgnęło nawet do niej przezwisko Szatan. Jednak chyba na nikogo jej obecność tak nie działała jak na mnie.
– No to Wojtek, proszę, z zeszytem do odpowiedzi – i w tym momencie robię się blady na twarzy, pocą mi się włosy, a pojawiające się drżenie nóg mogłoby wywołać trzęsienie ziemi w kilku pobliskich wsiach. Musiała mi sp***rzyć końcówkę tygodnia. I pomyśleć, że zostało mi jeszcze jedno nieprzygotowanie…
– Wymień trzy rodzaje przeszczepów
– Eeee… – w końcu udało się mi coś wydukać. Na następne kilka pytań byłem równie zielony, a pytała mnie przez dobre 15 minut. Jakoś jednak dostałem tą tróję. Przy okazji musiała mi przejrzeć zeszyt i wlepić kilka pał za braki prac domowych. Moja wina, że jak ich nikt nie sprawdza, to ich nie robię? Jest wiele rzeczy, które wolę zrobić w domu: nauczyć się kilku utworów Metalliki, AC/DC czy czegoś podobnego, postrzelać z łuku, który kiedyś zrobił mi mój tata, pojeździć na skuterze lub zbudować kilka greckich miast w grze Zeus: Pan Olimpu?
Usiadłem w ławce czując, jakby ktoś wyciągnął mi serce i włożył mi tam młot pneumatyczny trzymany przez Chucka Norrisa. Chyba w międzyczasie wypociłem kilka kilo. Przejechałem rękami po moich mokrych włosach. Właśnie! Nie opisałem jak wyglądam! Mam ponad 180 cm wzrostu, długie, brązowe włosy z resztkami blond farby na końcówkach, których nie chce mi się ściąć, szare oczy i jestem dość chudy. Ubieram się różnie, lecz zazwyczaj w bojówki, zwykle czarne albo moro, czarne koszulki z nazwami zespołów metalowych i glany. No i jedna rzecz w moim wyglądzie nigdy się nie zmienia, mianowicie na szyi noszę prosty naszyjnik – zieloną kostkę gitarową na rzemyku.
– Brawo Yeti – usłyszałem słowa znanej przeróbki z Youtube. Wypowiedział je Darek – mój kumpel od podstawówki. Nie wiem, za co tak naprawdę się lubimy. Ze wspólnych cech to obaj lubimy gry komputerowe, książki fantasy i słuchamy podobnej muzyki. I to chyba wszystko. Darek jest miłośnikiem dzikiej natury, uwielbia spędzać czas w lesie lub na łowieniu ryb. Do tego cały czas dokupuje sobie jakieś nowe gatunki zwierząt i roślin do domu. Po co? – tego nawet on sam nie wie. Najciekawsze jest to, że te zwierzaki są mu bardzo posłuszne, a przysiągłbym nawet, że czasem gada do roślin. Jest dość wysoki, wyższy ode mnie i dość… duży, nie wiem jak to zgrabnie określić. Waży ponad 90 kilo, ale ani nie jest zbyt umięśniony, ani też gruby, raczej taki… obtłuszczony. No dobra. Aha! I jeszcze gra na basie. Gramy razem różne znane kawałki, nie tylko metal, ale także klasyki rocka, a czasem nawet i pop (przy okazji – nawet nie wiecie jak fajnie brzmi „Baby” przerobione na sieczkę 😉 ).
Pani przepytała jeszcze kilka osób (nikt nie miał tylu pytań co ja) i zaczęła temat. Oczywiście kolejne zagadnienie z trzydziestoma definicjami i nazwami z łaciny. Masakra. Zapisałem już 3 strony w zeszycie, nie licząc poprawek i skreśleń. Później dostaliśmy jakieś zadanie z podręcznika, na szczęście jakieś rachunkowe, zrobiłem w dziesięć sekund, więc mogłem się rozejrzeć po klasie co robią inni. Mój kumpel czytał jakąś książkę (swoją drogą podziwiam jego odwagę – ja bym tego nigdy nie zrobił). Spojrzałem na okładkę. No tak – Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy, Klątwa Tytana, czternasty raz z kolei. Tak mamy, że po przeczytaniu jakiejś książki „uczymy się jej” na pamięć. Tak było i tym razem.
– Który moment? – szepnąłem.
– Jak Percy gada z Apollem jadąc Lamborghini na lawecie – odpowiedział Apu, bo to jego ksywka.
Spojrzałem na telefon, który noszę na szyi na smyczy. Do końca lekcji zostały dwie minuty. Cała klasa sprawdziła zadanie i wszyscy zaczęli się pakować. Pani zadała jeszcze coś do domu (podała nam całą gamę nazw do wyjaśnienia. Co to ja, kurde, jestem, Wujek Google i Ciocia Wikipedia w jednym?) i w tym momencie zadzwonił dzwonek.
– Wojtek, Darek, zostańcie jeszcze na chwilę na przerwie – usłyszeliśmy głos przypominający syczenie węża. Chcieliśmy już, jak codziennie, pójść powoli do domów (z Apu mieszkamy obok siebie) i po drodze pogadać. O wszystkim – o książkach, o muzyce, o grach na kompa, o samochodach, o dziewczynach 😉 o dziewczynach szczególnie.
Wyjrzałem przez okno. Było pochmurnie, parno i nieprzyjemnie. Właśnie zawiał wiatr i drzewa koło szkoły zaczęły się poruszać. Ale było w tym coś dziwnego, bo wszystkie gałęzie skierowały się w kierunku tego okna, w którym stałem. Nagle usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiami i głos, jakby trzy nasze panie od biologii mówiły na raz:
– Umierajcie, małe heroski! – wskoczyła na biurko i w tym momencie zaczęła się zmieniać. Urosła do wysokości jakichś czterech metrów, spełzła z niej skóra, oczy zrobiły się czerwone. Włosy zamieniły się w węże, a na plecach wyrosły nietoperzowe skrzydła. Erynia. Dokładnie taka jak w opisach Jana Parandowskiego i Ricka Riordana.
Nagle zachwiała się: to Apu rzucił w nią plecakiem. Szybko sięgnąłem po moją jedyną broń – mały szwajcarski scyzoryk, który noszę przy pasku. Wiedziałem, że w końcu się przyda. Odbiłem się od krzesła nauczyciela i chwyciłem się grzbietu potwora. Erynia próbowała mnie zrzucić, chłostając mnie skrzydłami i drapiąc po nogach, a jej węże-włosy kąsały mnie po twarzy. Wspiąłem się aż do głowy mojej pani od biologii i zamachnąłem się ręką, w której trzymałem scyzoryk, wbijając go jej w gardło. Erynia zaryczała i w jednej chwili zamieniła się w brunatny proch. Po chwili usłyszeliśmy meczenie kozła, drzwi do klasy otworzyły się i stanął w nich chłopak o kulach, w szerokich spodniach, pomarańczowej koszulce i rastafariańskiej czapce.
Jedno z najlepszych jakie czytałem.
Gratuluje pomysłu i wyobraźni.
CZEKAM NA NASTĘPNE 😀
Super, ale gdzieś już to czytałam.
Bardzo fajne!
Robi się tu powoli Klub Glaniarza. 😀
Ta „ulotka” na początku jest b. fajna.
Ja nawet wiem, jak brzmi przeróbka „Bejbe”- KAŻDA jest lepsza od oryginału.
Poproszę dalej!!!
Herosowe opowiadanko! A w sprawie piosenki zgadzam się z Arachne . Ostatnio dzięki koleżankom z klasy musiałam słuchać tego przez pół nocy . To dopiero szkoła przetrwania!
podoba mi się,ale mam jedną uwagę:
czemu się tak czepiliście tych biednych nauczycieli ❓ rozumiem, ja też często mam ich po dziurki w nosie i często są potworami, ale poza tym to normalna i usiłująca równie normalnie funkcjonować grupa ludzi ❗
W większości tego, co napisał Voyt kryje sie prawda – ta nauczycielka naprawdę jest potworem i takie sytuacje, jak ta opisana wyżej, mają miejsce co lekcje… No moze bez eryni i rzutów plecakiem
Oj, Artemido myślę, że nauczyciele to nie jest taka normalna grupa ludzi, to są potwory, dosłownie!!!!
A opowiadanko jest superowe!!!! A rzut plecakiem na lekcji jest normalnością w mojej szkole 😛
A i radzę wam żebyście nigdy pod żadnym pozorem nie czytali mitologii Parandowskiego!!! Tego nie da się zrozumieć 😛
Opowiadanko ekstra!
Nie jestem pewna tylko czy kozioł meczy czy beczy, ale to już pozostawian tobie.
super !
Wstęp jest genialny.
Ps macie już czerwoną piramidę? Ja tak.
Ja jeszcze nie, ale TO OPOWIADANIE JEST SUPER!!!
Ja już tak. OPOWIADANIE – 6+ ❗ =P
Delfio, jakbyś wiedziała, co U NAS się dzieje z plecakami! Kradną je i: chowają, smarują kredą, robią „żółwie” (rozbebeszają torbę i wywracają na lewą stronę), wrzucają plecak do śmietnika, albo śmietnik do plecaka, super glue przylepiają bagaż do podłogi, wyrzucają zawartość i napychają np. słowników, jednemu chłopakowi to nawet przez okno wywalili (z 2. piętra).
Taką mam przemiłą szkołę… 😀
Arachne – to pewnie szkoła z certyfikatem : „Bezpieczna szkoła” i „Szkoła bez przemocy” 😉
1. Voyt, bardzo chciałbym usłyszeć „sieczkowatą” wersje piosenki.
2. Dzięki za polecenie gry.
3. Super opowiadanie! Cieszę się że mam tyle części od razu na tacy.
Fajne! A która to Erynia? (Alekto, Tysyfone czy Megajra?)
A, co do rzutów plecakiem to nikt z mojej klasy nimi nie rzuca. Czasem tylko nauczyciele wrzucają rzeczy uczniów do kosza, albo wyrzucają je przez okno. Szczególnie to zajęcie lubi moja nauczycielka matmy, infy i techniki (3 w 1). Pamiętajmy, że mam klasę na 1 piętrze. 😀
fajne