Na plaży znalazłem Van, siedzącą z jakimś dryblasem od Aresa. Skapnąłem się, że patrząc na to sięgam odruchowo po miecz. Gdy obudziłem się z transu zauważyłem, że leżę i trzymam miecz przy gardle Filipa.
– Co robisz? – wycharczał
– Sorry właściwie to nie wiem. – odpowiedziałem
– Wstaniesz ze mnie?
– Już – Wstałem, a on złapał mnie za koszulkę i pociągnął w stronę jakiegoś drzewa, który był na tyle daleko, że Van nic nie mogła słyszeć
– Co robisz ? – zapytałem lekko przerażony
– Chcesz z nią chodzić. – stwierdził
– Nie
– Zakład
– Jaki?
– kto szybciej poderwie Van – powiedział i odszedł. Podszedłem do Van
– Gdzie wyprawiamy sylwestra? – zapytałem
– U mnie.. Tylko załatw piwo i muzę
– Dobra, wiesz że sylwester jest już dziś?- zapytałam
– Co to za pytanie, jasne że wiem
– Dobra, wyśle jednego z synów Hermesa…
– Dobra, gdzie idziemy ? – wcięła mi się w słowo
– Może popływamy? – zapytałem
– Dobra ale idę… – nie zdążyła dokończyć bo zacząłem ją nieść w stronę pomostu
– Co robisz? – zapytała
– Idę popływać – powiedziałem, wrzucając ją do wody i samemu skacząc. Woda była ciepła ponieważ Pan D nie zgodził się w tym roku na to aby w obozie panowała zima.
– To moje najlepsze ciuchy – jęczała
– Co ty córka Afrodyty, czy co? – zapytałem z przekąsem
– Nie, Ateny ale czy to, że jestem mądra zabrania mi dobrze wyglądać?
– Ale ty zawsze dobrze wyglądasz więc wiesz. – powiedziałam cicho
– Dzięki, wracając do sylwestra Filip powiedział że może być didżejem.
– Dobra, byle by nie puszczał smerfnych hitów, bo wiesz on takiej muzyki słucha – Van zaczęła się śmiać, a ja jej wtórowałem. Za plecami usłyszałem głośne Ehem. Odwróciłem się i ujrzałem Atenę
– Co robicie ? – zapytała podejrzliwie
– My… No kapiemy się – odpowiedziałem
– Co tu robisz mamo? – zapytała Van nadal śmiejąc się
– Dionizos mnie wezwał, żebym…. Dowiecie się w sylwestra. – powiedziała. I odeszła mamrocząc coś pod nosem
– Wiesz może która jest godzina? – zapytała
– No… Jak wychodziłem z domku było dwadzieścia po czwartej – Van złapała się za głowę i zaczęła mamrotać coś o manikiurze, pedikiurze i o córkach Afrodyty
– Na co ci córki Afrodyty ? – zapytałem głupio
– Yyy… Nie na co, a do czego?
– To do czego w takim razie?
– A do tego, że…. Nie wiem. – odpowiedziała
– Ty czegoś nie wiesz? – zapytałem z przekąsem
– Tak – powiedziała przez zaciśnięte zęby. Złapałem ją i zacząłem podtapiać. Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, gdyż Van ma bardzo słabe płuca i gdy jest pod wodą od razu się dusi.
Podtapiałem Van tak około dwudziestu sekund kiedy poczułem, że przestaje się rwać. Szybko wyciągnąłem ją na powierzchnie wody. Oddychała bardzo słabo, podpłynąłem do brzegu i wyciągnąłem ją. Byłem przerażony, nie wiedziałem co robić, więc klepałem ją po twarzy . Van się ocknęła i spojrzała się na mnie jak na wariata
– Co robisz? – zapytała zdziwiona
– Yyy… No myślałem, że… No że coś ci się stało.
– Tępaku wiesz, że mogłeś mnie zabić – dopiero teraz zareagowała
– Przepraszam – powiedziałem ze skruchą
– Dorośnij wreszcie, przepraszam nie wystarczy jak kogoś zabijesz
– Teraz na pewno przegram zakład. – powiedziałem prawie niesłyszalnie
– Jaki zakład? – zapytała zagniewana
– To już nieważne – powiedziałem zwieszając głowę i odszedłem w stronę swojego domku.
Byłem załamany, znowu miałem przegrać zakład z Filipem ostatni był o to kto zje więcej papryczek chili, jak zwykle przegrałam. Doszedłem do swojego domku bachnąłem się na łóżko i zasnąłem.
Obudziła mnie koncha. Wstałem przetarłem oczy i wyszedłem na zewnątrz . Było słonecznie, spojrzałam na zegarek była szósta trzydzieści. Szedłem w stronę kantyny gdy ktoś złapał mnie za ramie, odwróciłem się i zobaczyłem Annabeth.
– Cześć – powiedziała radośnie
– Cześć
– Wiesz, że dziś jest bitwa o sztandar? – Znowu chce mnie prosić o pomoc – pomyślałem
– Nie, nie wiedziałem
– Będziesz w mojej drużynie? – Zapytała błagalnie, wpatrując się we mnie swoimi pięknymi szarymi oczami
– A kto jest w twojej drużynie? Jeśli ktoś z domku Aresa to ja się wypisuję.
– Yyy… No miałam zapytać parę osób. – powiedziała
– To ja się wypisuję. – powiedziałem stanowczo
– Ale jeszcze ich nie pytałam i nie zapytam – stwierdziła
– Dobra gdzie mam stać?
– Może… Może będziesz pilnował sztandaru… Bo Percy nie chce tam stać
– Jak chcesz, pamiętasz co było w zeszłym roku? – Annbeth się skrzywiła
– Postaraj się nic nie odwalić
– Postaram się
– Bądź pod kantyną o dziewiętnastej
– Dobra
– Wiesz, że przespałeś kolacje??
– Yyy.. Tak, nie masz nic w pokoju co nie??
– Niestety nie
– Czyli będę walczył na głodnego – odszedłem w stronę swojego domku.
Ukląkłem na kolana i zacząłem szukać łuku pod moim łóżkiem, złapałem swoją broń i wyciągnąłem ją, była cała zakurzona. Spojrzałem na zegarek było za piętnaście dziewiętnasta, miałem piętnaście minut aby założyć zbroję i znaleźć hełm. Wcisnąłem się w swoją starą zbroję i zacząłem szperać w szafie w poszukiwaniu hełmu. Odnalazłem go zakopanego pod zardzewiałymi mieczami i starymi tarczami. Nie lubiłem nosić hełmów ponieważ ograniczały one moją widoczność. Wybiegłem z pokoju i popędziłem w stronę Kantyny.
Na miejscu zastałem Annabeth
– Idziemy – zakomędowała
– Gdzie reszta?
– Czeka już na polu bitwy
Stałem już na swojej pozycji gdy nagle zabrzmiała koncha. Broniliśmy w sześciu naszego sztandaru.
Zauważyłem Filipa biegnącego w naszą stronę, napiąłem cięciwę i strzeliłem. Dostał w prawe ramie, ręka zaczęła lekko krwawić ale on nie zwracał na to uwagi. Odległość była już dość mała więc wyciągnąłem miecz. Filip natarł na mnie jak taran. Broniłem się jak najlepiej umiałem. Wiedziałem, że muszę wytrzymać. Skupiłem się jak najlepiej umiałem. Starałem się odeprzeć każdy jego atak, a następnie szybko zaatakować, ten sposób stosował zawsze Percy.
Parę minut później zobaczyłem Percy’ego biegnącego ze sztandarem. Byłem tak zmęczony, że nie zobaczyłem jak Filip mnie atakuje i wbija miecz….
I wbija miecz w brzuch, poczułem straszny ból i upadłem na ziemię
Super!
Kiedy Ciąg dalszy?
Bardzo fajne i ciekawe! Szkoda, że tak dramatycznie się skończyło…
fajnie napisane, ale uważaj na błędy. To z tym podtapianiem było… niesmaczne. Staraj się pisać bardziej na poważnie, tak jak z tym wbiciem miecza w brzuch. PISZ DALEJ!!
Fajnie napisane, ale jest jeden błąd dotyczący wiedzy o książce
Na zdobywaniu sztandaru gra się domkami, a nie tak, że zaprasza się pojedyncze osoby :p
Super, bardzo podoba mi się zakończenie.
Smerfne hity? Super!!! Fajne. Superowe zakonczenie
WOW!!!!! Nie no…. SUUUUUUUUUUPER!!!!!! Czekam na dalsze części!
Postaram sie coś w najblizsym czasie napisac
genialne