Tak, powróciłam, aby wstawić to dzieło. Powstało pod wpływem chwilowego natchnienia. W sumie to mi się podoba i jest to najdłuższe, co do tej pory stworzyłam. Jeśli ktoś dotrwa do końca to podziwiam.
Wesołych Walentynek!
Eveleine.
Walentynki.
Święto kojarzone zazwyczaj z miłością, tandetą i masą różnych różowych dodatków. Każdy obchodzi je inaczej, choć nie zawsze jest ono takie, jak w filmach.
Patrząc przez wielkie lustro można w spokoju wpatrywać się w liczne spotkania. Słyszeć ich słowa, podziwiać i po prostu być.
Rachel nie potrzebuje lustra. Ona i tak wszystko widzi. Każde zdarzenie z dzisiejszego dnia, choć wolałaby poczytać ciekawą książkę.
Nie lubi swojej szkoły, ale obiecała. Nie wiedziała tylko, dlaczego akurat teraz widziała to wszystko. Nawet zaczęła sobie notować te wszystkie spotkanie, które widziała.
Pierwsze
„Cause Girl you’re amazing,
Just the Way You Are”*
– Percy?
– Co Annabeth?
– Zróbmy coś szalonego. Proszę. – Uśmiechnęła się do słuchawki telefonu, wiedząc, że spełni jej prośbę. Zwłaszcza w ten szczególny dzień.
– Czy pokonanie Pana Czasu rok temu nie zapewniło ci wystarczającej dawki adrenaliny na całe życie?
Zaśmiała się. Rok temu odpowiedziałaby na to pytanie twierdząco, ale teraz… Zatęskniła za wspólnymi wyprawami, mającymi na celu uratowanie świata. Życie wydawało się po prostu nudne.
– Może kiedyś. Wiem, pojedźmy dzisiaj do wodnego miasteczka.
Teraz to on się zaśmiał.
– Na pewno chcesz jechać do WODNEGO miasteczka? Bo wiesz, biorąc pod uwagę moje zdolności…
– Oh, przymknij się. Chcę pójść do wodnego miasteczka.
– To do zobaczenia za godzinę. Przyjadę.
– Pa.
Rozłączył się, a blondynka spojrzała w stronę lustra, które znajdowało się w jej pokoju. Owszem, mieszkała w szkole z internatem, ale nie przeszkadzało jej to w wymykaniu się co kilka dni na spotkania z Percym.
Związała włosy w kucyk, choć, wiedziała, że jej chłopak woli, gdy nosi je rozpuszczone. No cóż, nie można mieć wszystkiego.
Krzątała się po pokoju w poszukiwaniu swoich rzeczy przeklinając swoją współlokatorkę, która codziennie wywalała wszystkie jej i swoje rzeczy na podłogę. Nie pomagały prośby, nawet groźby córki Ateny. Mary Grace pozostawała taka sama.
Zakłada na włosy lekko zniszczoną już czapeczkę, dzięki której staje się niewidzialna. Wymyka się po cichu, choć wie, że i tak nikt jej nie przyłapie.
Widzi swojego chłopaka przy jego granatowym samochodzie. Cóż, nie zna się na markach, więc nigdy nie potrafiła odgadnąć, jaki samochód dostał Percy od swojego ojca na Gwiazdkę.
Ściąga swoją czapeczkę. Całuje go na powitanie, tak jak zawsze.
– Cześć, Glonomóżdżku.
Po chwili oboje się śmieją. I jest zadowolona, bo Percy uważa, że jest niesamowita, taka jaka jest.
Drugie
„Want you to make me feel like,
I’m the only girl in the world”**
– Dzisiaj jest najlepszy dzień w roku, prawda, kochanie? – Afrodyta czesze długie włosy i podziwia swoje oblicze.
– Jeśli tak uważasz – Ares wzrusza ramiona i bębni palcami o blat stołu. Próbuje nie okazywać pośpiechu, ale nigdy nie był zbyt cierpliwi. – Skończyłaś?
– Jeszcze chwila. Ale pomyśl, ile dzisiaj ludzi na świecie wyznaje swoje uczucia. Przecież to takie romantyczne, że sama nie wiem, jakiej parze się przyglądać – westchnęła dramatycznie.
– Naszej – mruknął cicho Ares, ale na szczęście go nie dosłyszała.
– Nawet Hades zabrał Persefonę na kolację, a na pianinie grywał im Fryderyk Chopin…
Bóg wojny miał już dość wysłuchiwania, jakie to romantyczne niespodzianki przygotowali bogowie. Często zapominał, że Afrodyta bardziej interesowała się czyimiś związkami niż ich własnym.
– Jak będziesz gotowa to wyjdź. Czekam na zewnątrz – mruknął i zostawił ją samą. Czasem chciał sprawić, aby czuła się jakby była jedyną dziewczyną na świecie. Ale chyba mu się to nie udawało
A bogini patrzyła zdziwiona jak wychodzi. Nie mogła pojąć, dlaczego jej ukochany nie chciał wysłuchiwać o najpiękniejszym z uczuć – miłości.
Dziwiła mu się, ale od dawna wiedziała, że on wolał machać mieczem niż oglądać komedie romantyczne. Zawsze się o to sprzeczali, gdy wybierali wspólną randkę.
Przeczesała jeszcze raz magicznym grzebieniem swoje włosy i zamarła.
– ZABIJĘ GO!
Ares wbiegł szybko do pokoju, wyciągał już swój słynny miecz, gdy…
– Co ci się stało, skarbie?
Włosy Afrodyty, zawsze długie, które opadały falami na jej ramiona teraz przypominały fryzurę córki Zeusa. Jak jej tam było… Chyba Tanya. Czarne, dość krótkie kosmyki.
– To ten idiota, mój mąż! Dał mi dzisiaj prezent, a ja głupia… Idziemy z tym do Zeusa. Nie daruję mu! Przecież to najwyższa zniewaga! I to na dodatek dzisiaj!
Krzyczała, a czający się za jej mieszkaniem Hermes parsknął śmiechem.
– Brawo, Hefajstosie. W końcu ci się udało.
Trzecie
„I can feel your heartbeat”***
Grover śmieje się. Stwierdza, że dzisiejszy dzień nie może być tak zły, jak sobie wyobrażał. Owszem, nie jest razem ze swoją dziewczyną, bo śledzi kolejne dziecko półkrwi, ale przecież zawsze może do niej napisać. I poprosić Hermesa o dostarczenie przesyłki.
Nie wiedział, co mógłby kupić. Chciał nawet zadzwonić do Percy’ego, ale jego najlepszy przyjaciel ostatnio rozmawiał tylko o Annabeth. Nie, żeby to Groverowi przeszkadzało. W końcu lubił tę dwójkę i od zawsze twierdził, że byliby świetną parą. Ale teraz to on potrzebował porady.
– Co mógłbym kupić dzisiaj dziewczynie? – pyta się drobnej dwunastolatki. Owszsem, bogowie mieli obowiązek ujawniać swoich potomków, ale czasem po prostu wskazywali miejsce, gdzie tamten aktualnie przebywał. I tak było tym razem.
– Coś, co będzie pochodziło od ciebie. Jak dla mnie, idealne byłoby krótkie Haiki, albo długa serenada śpiewana pod oknem, ale kartka walentynkowa też w ostateczności może być.
Grover znowu się śmieje. Ta mała idealnie przypominała swojego ojca. I z chęcią zabrałby ją do obozu, ale wystąpiła drobna przeszkoda w postaci matki dziewczyny, która jeszcze się na to nie zgadzała.
– Co cię tak śmieszy?
– Nie, nic. Dzięki za radę.
Idzie do najbliższego sklepu papierniczego. Wita go ponad tysiąc rozmaitych kartek. Patrzy na nie, ale żadna mu nie pasuje. Tamta za skromna, ta ma za mało brokatu, natomiast ta jest za bardzo różowa.
W końcu zrezygnowany postanawia wyjść i szukać szczęście, gdzie indziej. W tedy właśnie dostrzega małą kartkę.
Nie jest ona za bardzo ozdobna, nie przypomina typowej kartki walentynkowej. Przedstawia kilka drzew. I tyle wystarczy, stwierdza.
Kupuje kartkę i wraca do szkoły. Dzisiaj jest dzień otwarty, więc można wychodzić, ale i tak większość uczniów pozostaje w budynku.
Siada przy biurku i długo myśli, co takiego mógłby napisać. Waha się. Włącza radio i słyszy jakąś piosenkę. Uśmiecha się, dziękując bogom za dzisiejsze szczęście.
Otwiera kartkę i pisze na niej jedno zdanie.
„Potrafię wyczuć bicie twojego serca”
Czwarte
„Can you feel me,
When I thinking about you”****
Dionizos zmarszczył brwi. Nie chodziło oto, że przegrywał z Chejronem w makao. To tylko pogorszyło mu już i tak zły humor.
Bóg wina nienawidził dzisiejszej daty. Po prostu.
– Jeszcze jedna partyjka? – Centaur popatrzył na niego pytająco.
– Oczywiście – mruknął dyrektor obozu. – Co innego mamy do roboty?
– Nie wiem.
Dionizos wstał od stołu i popatrzył na obóz. Nie znosił tego miejsca. Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nie starał się tego zrozumieć. Westchnął. To było zbyt skomplikowane.
Wbrew pozorom, chciał być dzisiaj z nią. Spędzić normalny dzień i słuchać jej śmiechu, gdy tylko powiedział coś głupiego. Zawsze się z niego wyśmiewała i była jedyną osobą, która mogła sobie na to pozwolić.
Wysłał jej list, owszem. Ale nie sądził, że Hermes na czas dostarczył wiadomość. Dzisiaj był wyjątkowo zabiegany, wszyscy nagle postanowili wysłać kartkę walentynkową.
Dostrzega dwójkę obozowiczów, którzy zostali na cały rok w obozie. Rozpoznał Rose, córkę Afrodyty i… Swojego syna.
Prycha pod nosem. Nawet jego dziecko jest szczęśliwsze od niego samego. Cóż, co za ironia losu.
– Tęsknisz za nią? – Chejron patrzy na niego wyczekująco. Dionizos ponownie prycha.
– A jakże mógłbym nie tęsknić. Szczerze mówiąc, to nienawidzę dzisiejszego dnia. Przypomina mi tylko, że nie mogę być szczęśliwy. Nawet ci głupi herosi są teraz w lepszym nastroju.
Dziwi się, że to powiedział. Chejron uśmiecha się pod nosem, jakby się czegoś upewnił.
– To jak z naszą grą?
– Już idę.
Patrzy jeszcze raz na swojego syna, a potem myśli o swojej żonie. Czy czujesz, kiedy o tobie myślę?
Piąte
„I would never say never,
I will fighting forever”*****
Dźwięk uderzającej o siebie stali wypełnia całą polanę. Dziewczyna z determinacją w oczach wyszukuje nowe sposoby, aby obezwładnić chłopaka. Ten uśmiecha się tylko drwiąco.
W końcu robi skomplikowany ruch mieczem i dziewczyna pozostaje bez broni. Uśmiecha się do niej drwiąco.
– Nie było tak źle. Gomez, umówisz się ze mną?
Tamta tylko prycha oburzona.
– Oczywiście, że nie. Mówiłam ci to już wczoraj i przedwczoraj, i miesiąc temu, i dzisiaj, i….
– To może w końcu się zgódź i dam ci spokój?
– Jesteś napuszonym głąbem, który uważa, że wszystko mu wolno. Wybacz, ale fakt, iż jesteś synem Hermesa nie uprawnia cię do tego.
– A mówi mi to córka Demeter.
– Dlaczego w ogóle z tobą rozmawiam, Grigory?
– Bo mam niesamowity urok osobisty.
– Czekaj, bo jeszcze ci uwierzę.
– Eh, to umówisz się ze mną? No nie daj się prosić, w końcu dzisiaj Walentynki.
– Spadaj na drzewo.
– Tylko z tobą.
– Idiota.
– Mądrala.
– Oszust.
– Dzięki za komplement.
Dziewczyna odchodzi przeklinając głośno. A chłopak stoi na tamtej polanie.
– Zapomniałaś swojego miecza – szepcze, ale ona już go nie słyszy. Zresztą teraz ma chociaż jakiś przedmiot, dzięki któremu będzie mógł ją szantażować.
Daniel Grigory ma wszystko, co mógłby mieć. Urodę, popularność, powodzenie u dziewczyn. Ale od zawsze pragnął się umówić właśnie z Lily Gomez, która odtrącała go odkąd tylko pojawiła się w obozie.
– Nigdy nie powiem nigdy, będę walczyć w nieskończoność – mamrocze do siebie i bierze swój, oraz jej miecz i rusza w stronę domku Hermesa.
Szóste
„I love the Way You Lie”******
Hera przechadza się po swoim ogrodzie. Wie, że jej męża dzisiaj nie będzie. To po prostu oczywiste, ale i tak miała nadzieję na chociaż lichą kartkę za drachmę. Do diaska, przecież był Panem Olimpu!
Wie, że nikt jej nie lubi. Oczywiście nie przeszkadza jej to. Wystarczy, że ma szacunek, a w mitach pokazują ją, jako kochającą matkę. Reputacja jest najważniejsza.
Zna wszystkie plotki na swój temat. Wie, co sądzi o niej Posejdon, Hades czy nawet Atena, której serdecznie nie znosi.
Nie rozumie tylko, jak oni mogą ją oceniać, skoro nie znaleźli się w jej sytuacji.
To jej mąż zdradza ją w nieskończoność, nawet się z tym nie kryje. I co mogłaby na to poradzić? Nic.
Widzi przechodzącego obok pawia i uśmiecha się. Od zawsze lubiła te ptaki, były tak samo dumne i dostojne jak ona sama.
– Pani Hero!
Hermes podlatuje w jej stronę. Patrzy na niego z wyczekiwaniem.
– Co za dzień, co za dzień! Jeszcze w ogóle nie miałem czasu na odpoczynek, wszyscy bogowie i herosi, satyrzy i driady oraz najady wysyłają dziś walentynki.
– A przyleciałeś do mnie, bo?
Hermes zaczął szperać w swojej torbie, którą dzisiaj musiał założyć, aby pomieścić wszystkie listy. Podaje zaskoczonej bogini list.
– Proszę pokwitować – mówi i uśmiecha się. – To chyba była największa moja przesyłka.
Hera podpisuje, a boski posłaniec skłania się i odlatuje, wesoło podśpiewując. Bogini jest zdziwiona całą sytuacją, ale otwiera kopertę i wyjmuje list. Czuje, że w kopercie jest coś jeszcze i ma racje. Wyjmuje wisiorek z zawieszką w kształcie złotego pawia. Wie, od kogo jest list.
I choć jej mąż daje jej wiele powodów do rozstania, to ona go kocha. To taki dziwny rodzaj miłości, ale obojgu odpowiada.
„Kocham drogę, którą kłamiesz” myśli jeszcze i odczytuje list.
Siódme
„That Should be me,
Holdin’ your hand”*******
Nico di Angelo przygląda się dziewczynie i przeklina w myślach. Nie powinien tu być, ale nie mógł już znieść swojej macochy, która dzisiaj miała niesamowity humor, dzięki czemu pomiatała nim jeszcze bardziej.
Oczywiście Nico lubił na swój sposób Persefonę. Problem w tym, że ona nie lubiła jego. Ani jego ojca.
Chłopak nigdy nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Z jednej strony miał od niedawna swój domek w Obozie, ale i tak obozowicze jeszcze nie traktowali go tak, jak innych. Nadal był dla nich dzieciakem od Hadesa, choć tyle dokonał podczas wojny.
W Podziemiach też nie czuł się za dobrze. Umarli nie pomagali mu, tylko zamęczali swoimi błahymi problemami. Większość z nich nie mogą nawet uwierzyć, że nie żyje.
– Poproszę podwójnego cheeseburgera. I colę. – Zamawia i siada przy stoliku, nadal obserwując nieświadomą tego nastolatkę. Zna ją.
Przyjeżdża zawsze na lato do obozu, ale wtedy nie może się przemóc w sobie, aby do niej zagadać. Po prostu czuje się głupio, gdy tak przygląda się córce Aresa. Wie, że jest od niego starsza i ma chłopaka. Ale i tak czuje dziwne kłucie w sercu, gdy tylko ją widzi.
Przypomina mu trochę siostrę. Wzdryga się, na samo wspomnienie o Biance, która musiała odejść i prosiła, aby więcej jej nie wzywał.
Nigdy się z tym nie pogodził. Jej śmierć będzie dla niego bolesna chyba do końca z pewnością krótkiego życia. Ciekawiło go, czy dożyje trzydziestu lat. Może, choć znając życie nie powiedzie mu się to, w końcu był synem jednego z Wielkiej Trójki.
Dziękuje kelnerce, która przynosi jego zamówienie. Nie zamierza płacić, bo i tak nikt nie zauważy jak znika. Wystarczy tylko udać, że idzie się do toalety. I tyle. A mgła załatwi wszystko.
Zjada danie i jeszcze raz patrzy na Cassandrę, która śmieje się, rozmawiając ze stojącym obok chłopakiem.
Dzisiaj walentynki – przypomina sobie. Pewnie, dlatego podano mu cheeseburgera w kształcie serca na różowej tacy. Nico di Angelo nie lubi tego święta. Kojarzy mu się tylko z siostrą, która co roku wysyłała mu kartkę, aby poczuł się lepiej.
Cassandra całuje swojego chłopaka. Tego Nico nie może już znieść. Wstaje od stolika i wychodzi nie zwracając uwagi na krzyk kelnerki.
To powinienem być ja myśli żałośnie znikając za rogiem baru.
Ósme
„I was born to make you happy”********
– I co o tym sądzisz, siostruniu?
– Mówiłam ci już.
– Ale…
– Apollo, proszę cię. Owszem to Haiku jest… Interesujące.
– Nie znasz się, skarbie.
– Oczywiście. Ja wolę polować na wszelaką zwierzynę łowną, co powinnam robić, ale mi przeszkodziłeś.
– Nie bądź taka ponura. Dzisiaj Walentynki!
– …
– Uśmiechnij się, przecież nawet ty powinnaś docenić piękno walentynek.
– Raczej nie, braciszku. Nie wiem czy zauważyłeś, ale nie jestem Afrodytą.
– Oh, przecież to wiem, złotko. Tamta nie każe mi tylko pisać wiersze miłosne, ale ody na jej cześć. Ty za to wolisz, abym nie pisał nic.
– Czyż nie powinien być już zachód słońca?
– Wyluzuj, choć raz. Po pierwsze, to ty jesteś boginią księżyca, a nie ja. A po drugie to dajmy się cieszyć śmiertelnikom jeszcze przez chwilę tą piękną pogodą. Dlaczego nadal jesteś naburmuszona?
– Nie powinieneś być gdzie indziej?
– Czyżbyś chciała, abym sobie poszedł? W sumie to oczywiste, ale no wiesz… Nie chciałem, abyś była samotna.
– Kto dał ci dzisiaj kosza?
– Atena.
– W sumie to ma rację, w końcu ktoś uważa, iż nie należy dzisiaj się umawiać z kimś, bo jest jakieś dziwaczne święto.
– Znowu dostałaś stos walentynek?
– Zgadłaś. Każdy uważa, że dla niego zrobię wyjątek. To chore.
– Może…
– Chyba muszę już wracać. Chociaż moja zastępczyni jeszcze nie wróciła.
– Dałabyś jej trochę czasu. To całkiem miła dziewczyna. Zresztą to była taka piękna zakazana miłość.
– Apollo….
– Dobra, nie dokończę.
– Wiesz, że zawsze potrafisz mnie zirytować?
– Tak, i dlatego bardzo cenię sobie moje zdolności.
– …
– Wiesz, zauważyłem, że nasze kłótnie cię uszczęśliwiają.
– No i co z tego?
– Urodziłem się po to, abyś była szczęśliwa.
– Apollo?
– Tak?
– Dobrze, że jesteś. Ale z łaski swojej przestań cytować Britney Spears.
– Ale to moja córka.
– Bardzo wielki powód do dumy.
– Tak, też cię kocham, Arte.
Dziewiąte
„Where are you now,
When I need you the most”*********
Kładzie bukiet kwiatów na jego nagrobku. Sama nie wie, ile błagała, aby postawiono mu należny pomnik. Annabeth i Percy też w tym pomogli.
Płacze, klęcząc przy nagrobku, bo wie, że tamten chłopak nigdy nie wróci. Cały czas pamięta jego uśmiech, kiedy pomagał im wszystkim przedostać się do obozu. Już dawno wyrzuciła z pamięci tamte spotkanie, gdy był pod władzą tytana. To już nie był on.
Ale i tak nie chciała, aby umarł. Bo tamten blondyn był chłopakiem z jej snów. Zawsze będzie za nim tęsknić. Przez całą wieczność, w końcu była nieśmiertelna.
Nienawidzi dzisiejszego dnia. Kiedyś, gdy wszystko było dobrze, podarował jej z tej okazji zawieszkę w kształcie serca, a Annabeth wręczył czekoladki.
Nadal miała tamtą zawieszkę. Wiedziała, że powinna ją wyrzucić, ale ona nakazywała jej pamiętać.
Dziękowała z całego serca pani Artemidzie, że pozwoliła jej tego dnia udać się w to miejsce. Tylko bogini wiedziała o jej uczuciu do chłopaka. Ona i inne Łowczynie.
Dopiero teraz stwierdziła, że powinna już wracać. W końcu wszyscy na nią czekali.
Thalia Grace patrzy na wyryte w marmurze imię i nazwisko. Luke Castellan.
Odwraca się w celu powrotu do teraźniejszego życia, ale cofa się.
Gdzie jesteś teraz, kiedy cię najbardziej potrzebuje? myśli. Nie dostaje odpowiedzi.
Dziesiąte
„Don’t forget
About us”
Blondyn przygląda się uważnie kwiatu. Narcyz. Nie wie, jakim cudem do Hadesu dostał się ten kwiat, bo przecież nie powinno go tu być.
Cały czas czeka.
Nie zapomnij o nas.
Czeka na nią, choć wie, że minie kilkaset lat, zanim ją zobaczy. Ale i tak wyczekuje….
Rachel otwiera gwałtownie oczy. Nie wie, jakim cudem, zauważyła tego blondyna, którego nigdy wcześniej nie widziała. Prawdopodobnie był to Luke. Ale to przecież niemożliwe!
Chłopak nie żył i każdy o tym wiedział. Jej mózg musi porządnie odpocząć.
Drze kartkę na kawałki i wrzuca do śmietnika. Obok niej wylądowała Walentynka od Percy’ego. Wiedziała, że wysłał to tylko w ramach przyjaźni, ale i tak nie chciała jej mieć.
Kładzie się na łóżku i zamyka oczy. To zdecydowanie nie były jej wymarzone Walentynki.
_________________________
* Bruno Mars “Just The Way You Are”
** Rihanna “Only Girl (In The World)”
*** Nicole Scherzinger feat. Enrique Iglesias “Heartbeat” (Nie znam wykonawców)
**** Selena Gomes “A year without rain”
***** Justin Bieber feat. Jaden Smith “Never Say Never”
****** Rihanna feat. Eminem “Love the Way You Lie”
******* Justin Bieber “That Should be me”
******** Britney Spears “Born to make you happy”
********* Justin Bieber “Where are you now”
********** Demi Lovato “Don’t Forget”
Ekstra.ŚWIETNY POMYSŁ.BĘDZIE CIĄG DALSZY?
SUPER, SUPER, SUPER!!!
Najbardziej podobały mi się historie:
Afrodyty i Aresa
Apolla i Artemidy
Thalii
I dla wszystkich blogowiczów: WESOŁYCH WALENTYNEK <3
Świetne!!!! po prostu boskie!
Najlepsze jest piąte!
Boskie. Najbardziej podobało mi się o Thalii.
Właśnie będzie ciąg dalszy? albo chociaż coś podobnego?
Zarąbiste!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Gratuluję talentu! Ja nie umiem tak pisać…
Super! Naprawdę świetny pomysł!
Wesołych Walentynek! <3
Mmmm….
„Don’t forget”…
Lubię tę piosenkę.
Stwierdzam, że masz talent! 😀
Mmmm….
„Don’t forget”…
Lubię tę piosenkę.
Masz talent!
Kurde.
Dodało dwa razy.
Sory!
wszystkie opowiadania są po prostu GENIALNE, fajnie dobrałaś piosenki (też je lubię 😉 ) tylko przy tłumaczeniu Love the way you lie, tam jest: kocham sposób w jaki kłamiesz, a nie:kocham drogę, którą kłamiesz, ale to już jest moje czepianie się 😀
Podoba mi się twój styl pisania.
Jest po prostu boski.
Błagam napisz cd . !!!!
Kontynuacji nie będzie, bo przecież tylko raz w roku są walentynki 😀 Cieszę się, że się spodobało, w sumie ja też to polubiłam, a moje ulubione to – oczywiście – Luke i Thalia, po prostu wielbię tę parę (kiedyś może wstawię dwa Drabble o nich, ale chyba są za krótkie jak na forum, to może jako jakiś dodatek?)
_artemida_ Nie miałam wtedy dostępu do żadnego słownika, więc pisałam „na czuja”, no ale angielski nigdy nie był moją mocną stroną, a starałam się jakoś wpleść te piosenki (dokładniej – pod piosenkę wymyślałam scenę, więc to one były najważniejsze), ale zapamiętam sobie na przyszłość, jak jeszcze będę tłumaczyć coś z tym cytatem
Muszę przyznac, niezły pomysł, aczkolwiek kiedy piszesz w czasie teraźniejszym, to w nim pisz. Użyłaś czasu przeszłego w zbyt wielu miejscach, w których nie powinno go byc. Błędy inter, ale one zdarzają się nawet bogom [chyba 😉 ]. Dałabym więcej opisów i określenia, kto w danej chwili mówi w dialogach, bo można się pogubic (na przykład ten o Artemis i Apollinie).
Koniec krytyki, teraz pochwały xD
Świetny temat. Podobało mi się to opowiadanie o Nicu [bo w walentynki liczą się również ci, który są nieszczęśliwie zakochani], Artemis i Apollinie [daltego, że piękna jest też miłośc między rodzeństwem], ale przede wszystkim chwyciła mnie historia Thalii [nawet mi się łezka zakręciła w oku, a nie wyję z byle powodu… no dobra, nad książkami owszem xD].
Pisz dalej, ale to o Thalii faktycznie mogłabyś kontynuowac
Justin Bieber “Where are you now”- z to przesadziłaś, ten kto lubi Biebera w naszym mieście jest wrogiem publicznym nr.1. Ale tak ogólnie to „bombowy” pomysł. Najbardziej podoba mi się to z… kurde, nie umiem wybrać, wszystkie są super.
I życzę wszystkim wesołych Walentynek, nie to co u mnie…
superr !!! BĘDZIE CD ??
Wspaniałe! 😀
Mela – interpunkcja od zawsze leży, przez to zazwyczaj tracę punkty na konkursach, a nie mogę znaleźć żadnej bety :/ A z tym czasem to później sobie pomyślałam, że zmienię no i trochę pozapominałam, gdzie pozmieniać…. Za to Apollo i Artemida byli przykładem opowiadania dialogowego, co wbrew pozorom trudno napisać, a od zawsze chciałam spróbować. W ogóle w początkowej wersji prawie wszyscy mieli być szczęśliwi, później smutni, aż w końcu starałam się to wymieszać (choć tak naprawdę tylko Annabeth i Percy spędzili normalne święto). Nico po prostu uwielbiam… A o tej Thalii to może jak będę miała trochę wolnego czasu to także wstawię, ale tylko miniaturkę, nie chcę powielać pomysłów.
Delfia, co do piosenki – to moja FAVOURITE song, jestem pewnie wrogiem publicznym, ale co mi tam. Myślałam, że już się nikt nie przyczepi, ale… Po prostu uwielbiałam ją słuchać jak miałam problemy szkolne czy po kłótni, no i mnie urzekła. Ale tylko te wolne piosenki Biebera lubię, reszta… Nie skomentuję. No, ale jeszcze jest tam That Sould Be Me (pasuje do scenki) i Never Say Never W ogóle piosenki są raczej mniej lubianych obecnie piosenkarzy (Demi Lovato, Selena Gomez, ale że kiedyś je lubiłam i znałam słowa to łatwo mi było je wpleść, bo jak tworzyłam nie miałam dostępu do internetu, a poza tym wszystkie piosenki wymienione w tekście lubię i nic tego nie zmieni :D)
Powtórzę – Niestety nie będzie Ciągu Dalszego (CD), to miniaturka.
kocham to. Najbardziej podobało mi się o Thalii, może dlatego, że jest moją faworytką. co drugi tekst to bieber :
No! to jest genialne! nie lubię walentynek ale te opowiadania mnie urzekły, szczególnie Thali i Nico ;D zgodzę się z niektórymi co do biebera ;/
Bomba!!!!!!!!!!!!!!
Najlepsze Thali! Ale wiesz, napisz coś jeszcze, ok? 😀
KOCHAM te opowiadania, ale nienawidzę walentynek… Takie życie…
Arachne, nie ty jedna nie przepadasz za tym świętem…
Spóźniony trochę ten komentarz, ale cóż… Uwielbiam tę część o Thalii. Naprawdę – strasznie mi się jej żal zrobiło. Mogła przecież być z Lukiem. Część o Artemidzie i Apollo też była niezła. I Hery…
Dlaczego akurat Hera? Bo ona cały czas jest zdradzana przez męża, dlatego, że jest boginią – jest zdradzana przez całą wieczność. Nikomu nie może być bardziej przykro w Walentynki niż takiej Herze, która wbrew pozorom cały czas cierpi z powodu Gromowładnego.
P.S. Też nie znoszę Walentynek. I Biebera :/
Hmmmmmmmm, zawsze wiedzialem ze rodzenstwo jest od tego zeby sie wkurzac
Noż po prostu brak mi słów. Cud po prostu xd Najlepsza historia Aresa i Afrodyty
Eveleine, wiesz, jak chcesz betę to ja polecam się na przyszłośc xD
Nie… Nie będzie CD?!?!?!?!?! Eveleine!! Błagam!! Napisz coś! To o Thalii i Lucku mnie urzekło… Szczególnie jak Rachel zobaczyła Lucka w Hadesie… To było wzruszające… A co do święta… Też go nie lubię… Że o Bimberze ni wspomnę :p 😉
Ja nie lubię walentynek dlatego, że wtedy ludzie powinni mówić sobie miłe i szczere rzeczy, a nie się nawzajem obrażać, a właśnie to spotkało mnie, jak miałam 7 lat. Uraz na całe życie. No i jeszcze to taki mało szczęśliwy czas dla mieszkańców mojej okolicy, bo naprzeciwko mojego domu jest Wiesiek- ulubione miejsce samobójców. W tym okresie jest prawdziwy wysyp i co roku boję się, że wychodząc z domu zobaczę dyndające na sznurze ciało, wbijające we mnie martwy wzrok, tak jak 6 lat temu, dwa lata temu i tydzień temu…
świetne