Czemu do jasnej ciasnej nikt nie mówi, że wcale nie jesteśmy w takiej złej sytuacji i, że będzie dobrze!? W takich chwilach brakowało mi mojego taty ze słowami ,,Nie wybuchaj, to nic nie da, myślę, że musimy z tego wybrnąć Rose.”
Wszyscy przez jakiś czas siedzieliśmy nieruchomo. Mike rozglądał się po kamiennym lochu. W końcu wyrwał nas z zadumy:
-Ej, ej. Patrzcie na to…- tutaj uniósł prawą brew (boże, jaki on jest cudny) Syn Zeusa pokazał w górę gdzie była dziura w ścianie, nie był to otwór na świat, lecz do innego pomieszczenia najprawdopodobniej też lochu.
– Teraz macie być cicho. -Szepnął John.
Zza ściany dobiegł nas cienki głos jakiejś kobiety:
– Zeusie, Zeusie. Wyciągnij nas stąd, spłodziłeś syna i chciałeś mnie zabić. Gdyby nie Charon umarłabym, a ty nawet nie chcesz teraz mnie wysłuchać.
Zatkało każdego. Wszyscy zaczęliśmy podejrzewać, że ta kobieta to Semele, matka Dionizosa. Ale co ma do tego Charon (to on przewozi przez Styks umarłych)
– musimy dostać się tam, i dowiedzieć się kto tam jest.- powiedziała Carla po chwili milczenia.
Nagle zza ściany dobiegł nas głos jakiegoś chłopaka, może troszkę starszego od nas :
– Matko nie płacz… nie wolno nam. Musimy być najciszej jak potrafimy, inaczej nas wtrącą do Tartaru.
-A to co było? -Zapytał John kładąc nacisk na wyraz to.
-No nie teraz to musimy się tam dostać, kto tam wchodzi? Ja wymyślę jak tam wejdziemy.- powiedziałam zdecydowanie. Tym razem to było proste, wystarczy rozmnożyć kamienie i ułożyć z nich schodki.
-Ja… to ja muszę tam wejść, to nie bez powodu moja misja, poza tym ja jestem najdrobniejsza z całego towarzystwa- Zauważyła trafnie Carla.- Rose lepiej zabierz się do pracy okay ?
Najpierw pstryknęłam palcami i pomyślałam, aby kamienie się powielały. Wykonały moje polecenie. Zaraz szepnęłam im „schodki” kamienie ułożyły się w proste schody, wspinające się do dziury w ścianie.
-Jej… nie wiedziałem z kim mam do czynienia, o wielka córko Bogini Magii- Powiedział żartobliwie John.
Wszyscy patrzyli na mnie teraz jak na kogoś znaczenie cudowniejszego niż jestem. Mimo, że to drobna sztuczka byłam z siebie dumna. Carla zaczęła się wspinać do otworu, znikła w nim. Nie pojawiała się ok. 20 minut. Martwiliśmy się. Kiedy wyszła z dziury i zeszła po schodach, Mike podleciał do niej i przytulił Carlę chyba tak mocno, jak tylko potrafił. Uspokajałam się w duchu mówiąc sobie, że to nic nie znaczyło. Kątem oka zauważyłam, że John przygryza wargę i zaciska dłonie w pięści, w tej chwili zupełnie mnie to nie obchodziło.
-Carlo opowiedz nam wreszcie co się wydarzyło za ścianą.- przerwałam tą beznadziejną chwilę.
-Dobra, to jest Semele, czyli nigdzie nie musimy się stąd wydostawać. Mimo, że matka Dionizosa zwariowała ma ona jeszcze syna, który jest razem z nią, on ma 18 lat nazywa się Eric i nie jest podobny do żadnego znanego mi Boga. Nie jest więc herosem. Matka jest w lochach od kilkuset lat. Stąd nie da się wyjść. To jest nasz największy problem. Eric próbował wyjść stąd już tysiące razy. I nic. No tylko ta dziura w ścianie.
– Ale, chyba się nie poddamy. Jak sobie to wyobrażacie? Oh Chejron dobrze, że dzwonisz, tak się składa, że postanowiliśmy tu zostać trochę dłużej, no dobra całą wieczność. To brzmi nieźle naprawdę…
-Carla jak to się stało, że Semele jest tyle czasu w lochach, przecież to śmiertelniczka?
-W Hadesie czasoprzestrzeń jest zagięta- odpowiedział syn Hadesa.
-O nie… czyli dzwonimy do Chejrona, możemy tu siedzieć już długo. Carla mogłabyś skombinować tu jakąś tęczę?- wyciągnęłam złotą monetę i rzuciłam ją do tęczy utworzonej przez Carlę.
– O Irydo bogini tęczy, przyjmij tą ofiarę. Pokaż mi obóz herosów, pokaż mi Chejrona.
Wtedy zobaczyliśmy go biegnącego do wielkiego domu.
-Chejronie!!!!!
-Rose, Carla. John, Mike. Gdzie jesteście?
– O tym później. Ile jeszcze mamy czasu do końca misji? Tu czasoprzestrzeń jest zagięta.
– Minęły dwa dni odkąd wyjechaliście.
-Mamy Semele.- Powiedziałam i po tych słowach połączenie się przerwało.
Potem stwierdziliśmy, że musimy być razem z matką Pana D. i jej drugim potomkiem.
Syn Zeusa rozwalił ścianę jednym piorunem. Jednak to nie było najmądrzejszą rzeczą na jaką nas stać. Szybko podleciał do nas Erick i jego matka. Za kilka sekund wrota otworzył, mężczyzna o czarnych oczach i ciemnych włosach. Miał około 30 lat, no może trochę więcej. Był podobny do Johna. To musiał być syn Hadesa. To tak, to na pewno NICO DI ANGELO!!!
– Tego już za wiele nie dość, że Semele ciągle się drze, to śmiecie jeszcze niszczyć królestwo Hadesa. Nawet ty Johnie Burney, nie potrafisz uszanować królestwa własnego ojca . Za mną, jeśli jesteście tacy sprytni to proszę bardzo, zmierzycie się z samym Hadesem.- powiedział Nico, a właściwie pan Nico. Uśmiechnął się kpiąco, a ja domyśliłam się, że w przepowiedni nie chodzi o Johna.
CDN
DOBRE!!!!! extra!!
Super „pan Nico” 😀 jakoś nie mogę go sobie wyobrazić jako dorosłego faceta 😛
Super!!!
Dla mnie jest bomba 😉
wiesz, co myślę na temat tego opowidania juz od jakiegoś czasu ale powtórzę: to jest wspaniałe, świetne, zgadzam się z wszystkimi przedmówcami 😉
dziękuję wszystkim. Bałam się, że wam się nie będzie podobało. już niedługo wyślę przedostatnią część Rose=misja…..:)
Nico jest ŚWIETNY!!!
Ale takie pytanie: po co „=” w tytule?
Extra, jedno z najfajniejszych opowiadań
Tylko ja też nie mogę sobie wyobrazić dorosłego Nica, który tu jest w dodatku „tym złym” xp
super