Cz.6 „Randka w ciemno”
-Więc wiesz coś o mnie?- spytałam, siedząc w zbroi i z mieczem na werandzie Wielkiego Domu, gdzie przybiegłam zaraz po zejściu z rydwanu (nie tylko dlatego, żeby uciec przed Clarisse). Chejron pokiwał twierdząco głową:
-Może zacznę od początku. Jesteś córką Ejrene, jednej z Hor, bogiń pór roku. Dawno temu była tobie podobna- Arrane, również córka zimy. Miała ona pokonać zbuntowaną córkę lata-powiedział „miała”? -by przywrócić równowagę. Sama zginęła, jednak przedtem otrzymała przepowiednię: przyjdzie jej następca, który skończy to, co ona zaczęła.
-Wiesz, chętnie na niego poczekam- jednak Chejrona spojrzał na mnie dziwnie, więc powiedziałam z mniejszym optymizmem-I myślisz, że to ja?
-Wszystko na to wskazuje. Wyglądasz, jak Arrane, masz jej broń, posłużyłaś się mocą zimy. Tylko jak na razie twoja przeciwniczka nie daje znaku życia.- jego twarz nagle rozchmurzyła się- Jednak nie przejmuj się tym już, tylko idź na ognisko.
Uśmiechnęłam się blado, po czym pokręciłam głową:
-Wolałabym odpocząć w swoim pokoju. Muszę się z tym oswoić- tak naprawdę, to nie miałam zamiaru odpoczywać. Gdy tylko weszłam do pokoju, zamknęłam drzwi na klucz, wzięłam sześciopak coli (zwinęłam go…no, to długa historia, opowiem kiedy indziej), a następnie, wyszedłszy przez okno, ruszyłam do lasu, rozwijając swoją broń. Biada potworowi, który wejdzie mi w drogę. Odkryłam przy okazji jeszcze jedną funkcję mojej broni- świeci w ciemności lekką, białą poświatą. Szłam, kierując się przeczuciem, a nie pamięcią, jednak instynkt mnie nie zawiódł. Doszłam na polanę, na której, niczym grób, czerniał pusty dół, do którego wpadłam dziś rano. Plan był taki- wrzeszczę, aż ktoś lub coś przyjdzie, a potem są trzy możliwości: rozmawiam z kimś/czymś, zabijam to, albo to zabija mnie. Proste i w miarę skuteczne. Znaczy oprócz śmierci.
-Hop, hop. Ty tam, co dziś nazwałeś mnie ofermą. Mógłbyś się pojawić? No, chyba, że się boisz, że ci dokopię.
-Cóż, przychodzenie do lasu pełnego potworów po zmroku może być dowodem głupoty, a ja nie chcę się zarazić-rozległ się za mną znajomy głos. Odwróciłam się, by oświetlić przybysza. Tak, to on. Spostrzegł puszki coli w moim ręku. Nie, nie przyszłam na randkę.
-Kiedy przyszłam tu dziś rano, rozmawiałeś z siostrą. Jest…no…martwa?- skinął głową, a przez jego twarz przemknął…smutek?
-Wezwij ją- to był bardziej rozkaz niż prośba. Uniósł brwi, po czym spojrzał na mnie sceptycznie.
-Po co ci rozmowa z Biancą?
-Nie z Biancą, tylko z Arrane. Później wyjaśnię.
-A skąd wiesz, że ona przyjdzie?- spytał mnie. Wbiłam miecz w ziemię, a ziemia wokół niego zamarzła. Rzuciłam mu puszki coli, po czym wzruszyłam ramionami.
-Po prostu wiem.
Nie sprzeciwiał się dalej, tylko wylał colę do dołu i zaczął inkantować. Ścisnęłam mocniej swój miecz, a ten przygasł i ochłodniał, co podtrzymało mnie na duchu. Tak, dziwna jestem. Widziałam, jak różne mgliste cienie zbierają się przy dole, lecz wyjąwszy miecz z ziemi, zaczęłam machać nim leniwie na lewo i prawo (nie wypadało pajacować), by je odpędzić. Nie na nich czekałam. W końcu pojawiła się jedna jaśniejsza plamka, której pozwoliłam podejść i napić się. Po raz drugi dzisiejszego dnia stanęłam twarzą w twarz z…matko, jak ona miała na imię….no mówił to przed chwilą….Blancą….Briancą…dobra, nieważne, później pomyślę! Zaraz za nią pojawiła się druga plamka światła. Po chwili, w pełnej krasie ukazała się Arrane. Kątem oka zauważyłam, że Nico i jego siostra wymieniają spojrzenia. Nie moja wina, że wyglądamy identycznie, z tym, że ja…eee…byłam żywa.
-Nareszcie się spotykamy…wiedziałam, że kiedyś to nastąpi…
-Ale skąd mogłaś wiedzieć, skoro żyłaś kilkaset lat temu i umarłaś?- spojrzałam na nią sceptycznie, lecz ona, zamiast się obrazić, tylko się uśmiechnęła.
-Wyrocznia Delficka nie jest jedyną osobą przewidującą przyszłość. W Hadesie znajduje się mnóstwo wieszczów- jej twarz spoważniała- Posłuchaj mnie uważnie. Musisz chronić świat przed Ardente. To córka lata, z którą ja walczyłam. Mnie przeznaczone było zginąć, lecz twoim losem jest ją pokonać. Obecnie chcę zdobyć berło naszej matki. Jeżeli dostanie się ono w jej ręce, cały świat ogarnie wieczna, nie kończąca się zima.
-Skąd ty to wszystko wiesz?- spytałam lekko zdezorientowana
-Cirra nadal mnie odwiedza. Możesz na niej polegać. Traktowałam ją jak siostrę.
-Tak, ja już pójdę- uświadomiłam sobie, że już powinnam spać i nie czekając na nic, ruszyłam w stronę Wielkiego Domu. Doszły mnie jeszcze słowa „Bądź ostrożna”
Sala, w której się znajdowałam była jasna i przestronna. Za to, jak na mój gust, było tu zdecydowanie za ciepło. W jednej z bocznych ścian widniał kominek, w którym, pomimo upalnego lata, płonął ogień. Na suficie wymalowane było słońce, a jego lustrzane odbicie na podłodze. Przede mną, na złotym tronie siedziała kobieta. Miała czarne, kręcone włosy i ciemną karnację. Ubrana była w złotą, grecką szatę. Szczególną uwagę przyciągały jej oczy, mimo iż w barwie ciepłego brązu, to jednak złowieszczo chłodne. Zadumana patrzyła przez okno, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
-Wejść.
Do pokoju weszła…pani Agnifs! Czy ona nie powinna być martwa?! Trzymała w ręce coś, co wyglądało jak berło z kryształem górskim. Czułam chłód bijący od niego, tak jak od mojego miecza. Ktoś był w środku, ale nie mogłam się przyjrzeć.
-Wreszcie jesteś, Snifille. I widzę, że masz to, po co cię wysłałam.
-Tak, pani. Po wielu latach nasz szpieg w końcu dokonał swego. Przyniósł nam berło, lecz nie wszystko poszło zgodnie z planem- podeszła do niej i wręczyła jej berło. Dopiero wtedy mogłam zobaczyć uwięzioną w środku dziewczynę. Skądś ją kojarzyłam.
-Więc czas działać- odezwała się kobieta, po czym wzięła do ręki długi, cienki, ostry sztylet, który zdawał się rozpływać w oczach, a następnie wbiła go w kryształ. Poczułam ostre ukłucie w głowie i zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, patrzyłam na biały sufit mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wyjrzałam przez okno, po czym oniemiałam, gdyż uświadomiłam sobie dwie rzeczy. Pierwsza to taka, że dziewczyną zamkniętą w krysztale była Cirra, a druga to to, że w środku lata, ziemię obozu pokrywał śnieg.
Bobrze że bedzie wieczna Zima bez powodu mam tu nick Winter .
Opowiadako boskie i herosowe .
Świetne! Masy talent!
Supeeeeeeer:) Czekam na kolejne czesci!
Super opowiadanie.
Łał! Mogę zrobić „ł” itd. Opowiadanie genialne, a ja odkryłam, że moje T9 ma polskie znaki. Cudo, nie? Rozkoszuję właśnie ś i ć, które napisałam. Nadal piszę z komórki.
Nie no… Nie wiem co powiedzieć… Coś pozytywnego tylko co ? 😀
super