„Zamieniam zimę na lato”
Już myślałem, że najgorsza przygoda w moim życiu dobiegła końca ale myliłem się. Po wojnie, przez którą prawie straciłbym życie nie spodziewałem się, że spotkać mnie może coś jeszcze gorszego. Wszystko zaczęło się parę miesięcy po pokonaniu Kronosa. Bogowie coraz to bardzie dotrzymywali obietnicy, a mianowicie chciałem aby uznawali swoje dzieci i doceniali pomniejsze bóstwa. W Obozie Herosów przybyło jeszcze kilka domków dla nich. Na razie nikt tam nie zamieszkał, gdyż dzieci bogów tych trochę mniej ważnych jeszcze niezbyt chętnie są przyznawane. Jutro jest pierwszy dzień zimy. Cieszyłem się bo spotkam Annabeth, co prawda widziałem już ją kilka razy w jej szkole z internatem, ale to nie to samo. Teraz mieliśmy dla siebie kilka dni. Nowy York jest tuż cały otulony białym, puszystym śniegiem. Ulice były zatłoczone, a chodniki przepełnione ludźmi, którzy spieszą się kupić prezenty. Wigilia to wspaniałe święto, a zarazem koszmar. Te wszystkie powitania z rodziną, porządki, przytulanie i co najgorsze całusy oraz mówienie „ ale już jestem dużym mężczyzną”. Wszytko to łagodzi mi moja mama, która zawsze potrafi wyciągnąć mnie z doła swoimi przepysznymi, niebieskimi smakołykami. Nie wspominając o moim ojczymie, który jest równie dobry jak mama. Jeszcze nie mogę się nadziwić jak bez trudu pokonał potwory w wojnie na moje szesnaste urodziny.
– Mamo, wychodzę spotkać się z Annabeth – powiedziałem, ubierając kurtkę.
– Dobrze kochanie, tylko wróć przed północą – odpowiedziała z kuchni.
Prawda, że kochana mama. Po drodze spotkałem kilka mikołajów zbierających pieniądze na dzieci z biednych rodzin. Miło jak ktoś się troszczy o kogoś, kto nigdy nie zaznał ciepła domowego. Chociaż Hestia robiła co w jej mocy. Podchodząc pod szkołę mojej dziewczyny, nogi zaczęły robić mi się jak z waty. Zawsze tak mam przed spotkaniem z Annabeth.
– Cześć Glonomóżdżku – uśmiechnęła się promiennie.
– Cześć Annie – dała mi kuksańca w ramie, gdyż nie lubiła jak ją tak nazywam. Ja zaś uwielbiałem jak się troszkę złościła – to gdzie chcesz iść?
– Może do parku? – zapytała nieufnie, wiedziała bowiem, że źle mi się kojarzy to miejsce, gdyż tam Morfeusz zaczarował mojego najlepszego kumpla Grovera przez co spał kilka miesięcy .
– Okey, jak chcesz. – wszystko zrobię dla Annabeth.
Gdy zbliżaliśmy się do Central Parku, poczułem jakby źródło energii całego świata znajdywało się w moim pobliżu. Podchodząc bliżej miałem wrażenie, że mózg mi się topi. Annabeth miała to samo, wiec postanowiliśmy usiąść na ławce. Ujrzeliśmy światło dobiegające z dwóch drzew splecionych ze sobą. Wcześniej tego nie zauważyłem, ale razem tworzyły jakby drzwi. Podeszliśmy do tego miejsca, z jednego miejsca widać było złocistą plażę, zaś z drugiej kompletnie nic, jak w najgłębszej szczelinie Tartaru. Zaniepokoiło mnie to, więc zamierzałem sprawdzić co to było.
– Percy, nie wchodź tam – krzyknęła do mnie Annabeth.
– Chce tylko sprawdzić o co tu chodzi – wiedziałem, że to może być niebezpieczne, ale jestem przecież odporny na broń oprócz mojego sekretnego miejsca, które może mnie zabić – zostań, to będziesz bezpieczna.
– Nie Percy! Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś ci się stało – już tyle razem przeżyliśmy, że nie odmówię jej tej wyprawy, gdyż wiedziałem jak uwielbia wyruszać ze mną na misję.
Koniec cz. I
Nawet fajne…
świetne !! pisz dalej
Fajne, ale w rozdziale jest napisane „zmieniam zimę w lato” a tu występuje tylko zima… Ale oprócz tej małej niedogodności jest SUPER! 😀
To nie jest niedogodność, przekonasz się w II części tego opowiadania, które już admince wysłałem :D, to jest tak jakby połowa wstępu 😀
Fajne! Nie mogę się doczekać, co bedzie dalej.
fajne,trochę krótkie,ale fajne.
Boskie
Czekam na ciąg dalszy!!! 😛
ciekawe, czekam na ciąg dalszy!
Niestety, muszę popsuć Ci humor i skrytykować.
Czepiam się bo:
a) czasem brakuje niektórych słów i zdanie wydaje się niekompletne, np. „Gdy zbliżaliśmy się do Central Parku, poczułem jakby źródło energii całego świata znajdywało się w moim pobliżu.” -moim zdaniem po „poczułem” należałoby dodać „się”;
b) przynajmniej jedno zdanie (tyle w każdym razie wyłapałam) wygląda tak, jakby było wielokrotnie przerabiane i jakbyś przed napisaniem nowych słów nie wyrzucił starych, przez co wypowiedzenie jest kompletnie nielogiczne: „Bogowie coraz to bardzie dotrzymywali obietnicy, a mianowicie chciałem aby uznawali swoje dzieci i doceniali pomniejsze bóstwa.”- najpierw podmiotem są bogowie, a potem nagle „ja” (jak już jesteśmy przy tym zdaniu, to przyczepię się też do do niepotrzebnie użytego „coraz to bardziej” i obciętej końcówki wyrazu, chociaż to akurat mogłeś przeoczyć, bo komputer nie podkreślił);
c)niektóre słowa są źle użyte (w sensie można by je zastąpić innymi, by zdanie brzmiało lepiej), np. „Na razie nikt tam nie zamieszkał, gdyż dzieci bogów tych trochę mniej ważnych jeszcze niezbyt chętnie są przyznawane.”- lepiej by brzmiało „uznawane”, no i na twoim miejscu wywaliłabym „tych trochę”, a „bogów” przerzuciłabym za „ważnych”;
d)brakuje przecinków tam, gdzie być powinny, a w innych miejscach pojawiają się jakieś nadprogramowe lub niewłaściwe znaki interpunkcyjne, np. „Już myślałem, że najgorsza przygoda w moim życiu dobiegła końca ale myliłem się.”- przecinek przed „ale”.
Ale to wszystko jest tylko otoczka- co do treści nie mam żadnych zastrzeżeń, więc proszę o CD, tylko tym razem bez głupich błędów. 😉
TAK, WIEM, JESTEM ZŁA, STRASZNA I NIEDOBRA, ALE CHCĘ, ŻEBYŚMY WSZYSCY PISALI JAK NAJLEPIEJ- BEZ BŁĘDÓW!
O c’rde, przekomentowałam trochę…
To był mój pierwszy raz, ale jak czytam niektóre opowiadania to dopiero byś się rozpisała :D, ciąg dalszy już wyłałem na blog, więc powinien się już za kilka dni pojawić.
Super! Czekam na następne! Arachne: nieżle się rozpisałaś:)
Sorry, Zeus, nie chciałam Cię obrazić, a co do opowiadań, to czytałam WSZYSTKIE, jakie KIEDYKOLWIEK pojawiły się na tym blogu i doskonale wiem, o czym mówisz- niektóre są wprost nafaszerowane głupimi błędami (ortografia, interpunkcja, literówki, obcięte końcówki wyrazów, pomieszane związki frazeologiczne…), które (przynajmniej w mojej opinii) okropnie irytują i rozpraszają- zamiast czytać o przygodach herosów gapimy się na „jórz” i „kturyh”…
O matko, Arachne to ja się zaczynam bać, ot co! Ale chyba żeś mnie tak nie skrytykowała potężnie, albo bogowie nade mną czuwali i nie przeczytałaś mojego opowiadania, dzięki czemu się nie tnę 😛
Całkiem ładnie, pajęcza koleżanka skrytykowała już to, co trzeba było. Tylko ja bym tego „się” się nie czepiała. Samo „poczułem” w tym zdaniu jest ok (ale to moja opinia :D)
Zeus, jednak najbardziej zdenerwowało mnie to, że takie krótkie! Ledwo się wczułam i BUM, koniec!
Następne ma być dłuższe, ot co! 😛
I Pzdr
Afrotex – napisałem już 7 rozdziałów, więc nie masz o co się martwić, każdy jest dłuższy od poprzedniego 😀
Very good :]
Tylko nie pisz za dużo tych rozdziałów, bo jak każdy jest dłuższy od poprzedniego to ja trzy dni będę to czytać (a czytam dość szybko :D)
Na razie są napisane, około co tydzień wysyłam je admince, więc znajdziesz czad 😀
*czas
Afrotex, twoje też czytałam, tylko nie skomentowałam, ale może nadrobię [złowieszczy śmiech] 😀
Trzymam cię za słowo, Zeusie
Arachne: NIEEE! Błagam! Jestem za młoda by się ciąć ;(
ciekawe