Jak ja lubię węże…
Po kolacji cała cuchnęłam jedzeniem. Kely i reszta domku nie mogła koło mnie chodzić bez zatkanego nosa. Gdy wychodziliśmy słyszałam śmiechy Barbie i jej koleżaneczek, a gdy się spojrzałam to one zatykały nosy i machały ręką jakby chciały odgonić jakiś smród. Trochę mnie to raniło, ale tylko trochę. Cały czas myślałam o tym spotkaniu z naszym nauczycielami. Po tym, co zobaczyłam w obozie nie wiem, czego się spodziewać. Jakiegoś starszego człowieka z brodą na pół metra, czy może czarnoksiężnika z krainy Oz, albo jeszcze lepiej, starą wiedźmę z kurzajkami na twarzy szukającej oka traszki. Zamieni mnie w żabę czy w jakieś innę zwierzę albo wrzucimy ją z Jasiem do wielkiego pieca. Tyle myśli mi przez głowę przechodziło, że aż mnie głowa bolała. Dosłownie. Przechodziłam koło jeziorka a słońce schowało się za horyzontem. Szłam sama bo wszyscy już poszli do domków, a ja wlokłam się i kopałam kamyki po drodze. Teraz wsłuchiwałam się w szmer wiatru o liście i szum fal. Wiatr przelatywał między drzewami wyśpiewując swoją pieśń o swojej przebytej podróży. Ten ostatni tekst to przypomniał mi się z lekcji Angielskiego gdzie każdy musiał napisać jakąś swoją krótką poezję. I co z tego, że dostałam z niego trzy i tak mi się podobał.
Teraz sobie coś uświadomiłam. Jestem strasznie słaba z bogów i mitów greckich. Jedyne, co znam to o bogach olimpijskich. I koniec wiedzy. Musiałam się podszkolić. Może Lalya lub Kely będzie coś miała.
Musiałam się pośpieszyć bo nie zdążę na spotkanie, a musze się przebrać. Byłam już koło domku Apolla, który jest przy zagłębieniu się w las gdy usłyszałam przez hałas muzyki i krzyk, a dokładniej męski.
-Zamknij się! – usłyszałam to ale muzyka w domu cały czas grała. Dźwięk dobiegał zza domku, a dokładniej przy drzewach. Obejrzałam się i zobaczyłam Erica stojącego do mnie tyłem rozmawiającego z Barbie.
-Nie karz mi się zamykać, ty nie możesz mnie zostawić. Jestem córką Afrodyty. To ja z tobą zrywam! – krzyknął to Barbie mu prosto w twarz
-Dobra, wszystko mi jedno. Mam cię dosyć Barbie. Jesteś najgorszą, opryskliwą, niemiłą, wpatrzoną w siebie egoistka jaką w życiu widziałem. Mam dosyć. Nieważne czy ja czy ty zerwiesz ze mną. Ważne że to koniec. Papa
-Dobra, to może podasz mi jeden powód czemu ze mną zrywasz? Hm? Ta myśl nie przyszła ci od razu!
Ta rozmowa stawała się coraz lepsza. Chciałam lepiej słyszeć jak Barbie wyrywa swoje plastikowe wlosy z głowy. Zaczęłam skradać się między drzewami. Na szczęście byli tak bardzo zajęci, że nie słyszeli, że podchodzę. Do tego było tak dużo drzew, że nie mogli mnie zobaczyć. Znów wsłuchałam się w rozmowę
-Podam nawet ci trzy. Albo więcej, ale nie mam czasu by wymieniać całą listę. Więc jesteś egoistyczna, opryskliwa i egoistyczna!
-Po pierwsze, prosiłam o jeden powód, a nie o trzy. Po drugie, to nie są powody żeby ze mną zrywać. W tym musi być jakaś dziewczyna, co!? I nawet wiem kto!
-No to proszę Barbie pochwal się raz swoja inteligencją chociaż raz! – teraz Eric naprawdę był zły
-Proszę! To chodzi o tą wiedźmę z Salem!? I nawet nie sprzeciwiaj się! Jestem córką bogini miłości i takie uczucia wyczuję na kilometr!
Teraz Eric miał zakłopotaną twarz. Jąkał się. Ja chciałam podejść bliżej. Ale chyba za blisko bo na nieszczęście chyba nadepnęłam na jakąś gałąź bo huk rozproszył się po całym lesie. Obejrzałam się w dół, ale pode mną nie było żadnej gałęzi.
-Kto tam jest!? – krzyknęła Barbie
Cholerka! Co ma zrobić? Mam pomysł. Gdy czytałam książkę od mamy było chyba tam zaklęcie, które mi pomoże. Tylko jak ono brzmiało. Chwila
-Kto tam!? –teraz Eric się odezwał – poczekaj zaraz wracam. Pewnie jakis potwór się przedostał.
Usłyszałam ostrze miecza wysuwającego się z pochwy.
Co ja miała zrobić? Spalić się ze wstydu, czy czekać aż pchnie w ciebie mieczem?
Zaklęcie, zaklęcie ,zaklęcie….
O pamiętam!!!
-„ Μην επιχειρήσετε να
να εξηγήσει
Θα παίρνετε για Harpy” – szepnęłam formułkę zaklęcia, chociaż nie rozumiałam, co oznaczała
Słyszałam jak Eric jest coraz bliżej. Słyszałam jak po drodze depcze gałęzie. Czekałam aż zaklęcie zacznie działać. Ale nie czułam dreszczy, ciepła i innych miłych rzeczy, które powinnam czuć podczas rzucania zaklęć.
Eric był już prawie koło drzewa za którym stałam. Już czułam na twarzy jak mi się robią rumieńce ze wstydu. Eric był już tuż za mną. Nie było szans na ucieczkę. Czekałam na to aż się pojawi, by zrobić unik za nim uderzy.
-Wyłaź! – krzyknął Eric tak głośno, że aż uszy mnie zabolały
Od tego jak krzyknął lekko podskoczyłam i ruszyłam gałęziami nade mną. Eric zareagował od razu bo uderzył ostrzem tuż nad moją głową. To się dopiero nazywało szczęścię. Stałam tak z ostrzem na głowie i czekałam aż Eric mnie zauważy.
-Co to skarbie!? – krzyknęła Barbie
-Nie wiem, przysiągłbym że coś tu stało! – powiedział Eric i stanoł tuż przede mną i wyciągnął głęboko zagłębiony miecz w drzewie. Nie patrzył na mnie ale jakby mnie nie widział. Nie chciałam się odzywać, bo co miałam powiedzieć? Cześć, sorry że podsłuchałam twoje prywatne sprawy z głupią dziewczyną ale coś mnie przyciągneło, błagam tylko nie bądź na mnie zły. Masakra. Chciałam sprawdzić czy nie zwraca na mnie uwagi czy naprawdę mnie nie widzi?
Dotknęłam jego twarzy. Zareagował, ale tylko dostał dreszczy. Byłam szokowana. I nie jego gładką cerą tylko tym, że mnie nie widzi. Wyciągnął ostrze znad mojej głowy i poszedł do Barbie.
Byłam w szoku. Pewnie to jakieś inne zaklęcie, które nie ma taki oznak działania. Spojrzałam na swoje ręce. Ale nie widziałam swoich rąk. Tylko ziemię. Zaklęcie nie widzialności.
Musiałam szybko biegnąć by się nagle nie okazało, że zaklęcie się zaraz skończy. Szybko pobiegłam na drużkę do domu i już po chwili byłam w domu. Mocno otworzyłam drzwi, że uderzyły o ścianę tak, że tynk poleciał. Kely właśnie oglądała „Mtv”, program „Moje super słodkie urodzinki” a Lalya zapalała różne świeczki i kadzidła. Wszystkie zaprzestały tego co robiły i patrzyły na mnie, ale jakby też przeze mnie.
-Wow! Co to było? – powiedziała Lalya
-Niewiem, może huragan uderzył we drzwi – stwierdziła Kely
-I huragan otworzył sobie drzwi?
-Halo, ja tu stoje! – krzyknęłam na dziewczyny i pomachałam rękoma
-Jenna? – powiedziały chórem moje siostry
-No… co wy ślepe?
-Ale my cię nie widzimy… gdzie ty stoisz? – powiedziała to Lalya machając rękoma
Przeszłam przez pokój i stanęłam naprzeciwko Laly. Musnęłam palcem jej policzek. Podskoczyła jak porażona pod dotykiem moich palców.
-Wow, jakby duch…straszne
-To jest dziwnę… ale trzeba się odczarować lub odniewidzialnieć. Co robiłaś zanim stałaś się niewidzialna? – zapytała Kely
Wahałam się. Czy mam im powiedzieć o tym, że lubię Erica i się cieszyłam z tego, że zrywa z Barbie? Nie musiałam się długo namyślać, powiedziałam im wszystko jak leci. Jak podsłuchałam ich, jak coś połamało gałąź i jak omało Eric nie pozbawił mnie głowy. Moje siostry robiły wielkie oczy.
-Wow, Barbie została zmieszana z błotem? Nareszcie ktoś to zrobił, szkoda że Eric. Ja chciałam być tą jedyną, która się odważy – powiedziała to Kely i się uśmiechnęła
-Dobra, ale wróćmy do sprawy z niewidzialnością. Mam pomysł.
-To dobrze – powiedziałam to z ulgą
-No więc…skup się. Wyrzuć wszystko co masz w głowie i myśl o tym, że chcesz być widzialna. Ok.?
-Spoko – powiedziałam to i zaczełam robić to co mi kazała
Zamknęłam oczy i skupiłam się na tym, a dokładniej na mojej ręce.
Niech stanie się widzialna, widzialna, widzialna… powtarzałam sobie w myślach. Nie czułam zbytniej zmiany. Żadnych dreszczy na karku, głowie, dłoniach i żadnego ciepła w środku. Wręcz przeciwnie. Czułam jakby wiatr przelatywał przeze mnie.
Stałam tak z 5 minut gdy usłyszałam jak moje siostry głośno wciąganą powietrze.
-Jenna! Twoja ręka! – krzyknęła Kely
-Tak! Staję się widzialna – powiedział z ulgą Lalya
Otworzyłam na sekundę oczy i spojrzałam na rękę. Stała się widzialna. Alę tylko ręka. Śmiesznie to musiało to wyglądać. Muszę się skupić na reszcie ciała. Wyobraziłam sobie w głowie siebie w tym co byłam ubrana zanim stałam się niewidzialna. Teraz o wiele szybciej mi poszło odniewidzialnienie się. Dziewczyny wypuściły powietrze z ulgą. To był znak, że jestem już widzialna. Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam Kely biegnącą mnie przytulić. Gdy już mnie wyściskała od razu pytanie zadała Lalya
-Czemu tak się stało? Nie ma takiego czaru w księdze – powiedziała zdziwiona
-No, to zaklęcie powiedziałaś było na to by wtopić się w tłum czyli, że zmieniasz kolor jak kameleon, ale nie stajesz się niewidzialna.
-Nie wiem, może jakieś dodatkowe zdolności dla dzieci Hekate – powiedziałam to niepewna
-Pewnie tak, może zapytamy naszego nauczyciela dziś – powiedziała to Kely i powąchała mnie (nie pytajcie czemu) – Uuuu…chyba ktoś potrzebuje przebrania się – Kely zrobiła teatralny ruch zatykając sobie nos
-Myślisz? – zapytałam zawstydzona
Powąchałam swoją koszulkę. Miała rację. Śmierdziałam jak skarpetki naszej drużyny footbolowej po meczu razem z koszulkami.
-Dobra idę się przebrać
-Pamiętaj, że za 5 minut mamy już wychodzić – powiedziała to Lalya pokazując na swojej ręce zegarek z myszki Mickey
-Spoko
Szybko wybiegłam z pokoju na korytarz gdy przypomniało mi się coś. O to, że chcę od kogoś pożyczyć mitologię grecką
Chyba teraz jedyna mi osoba może być Sky. Przeszłam przez korytarz do jego drzwi. Była kompletna cisza. Zastukałam do drzwi. Od razu po dwóch stuknięciach otworzył drzwi. Stał ubrany w to co zwykle. Musiałam się śpieszyć więc walnęłam prosto z mostu.
-Masz może książkę o mitologi greckiej?
-Jasne, czekaj – powiedział i dosłownie zniknął na sekundę, nawet nie udało mi się zobaczyć jego pokoju – Proszę
-Dzięki
I pobiegłam do mojego pokoju za nim zdążył powiedzieć coś. Musiałam się przebrać i poprawić włosy.
Przelotnie rzuciłam książkę na łóżko i podbiegłam do moje szafki i wyciągnęłam swoją satynowo czarną kosmetyczkę i zaczęłam szukać mleczka do demakijażu i płatki higieniczne. Podeszłam do lustra na szafie i przyglądałam się zniszczeniom na mojej twarzy. Miałam trochę sosu pomidorowego na policzkach i grzywkę posklejaną od coli. Wziełam grzebień z kosmetyczki i rozczesywałam grzywkę. Gdy już wyglądało to już jakoś i mój jeden biały pasem na grzywce był wystarczająco czysty, wyjęłam trochę płatków i wyczyściłam twarz z dowodów mojej gleby na stołówce.
Dobra, twarz jest ale co z ubraniem?
Podbiegłam do szafy i wzięłam pierwszą koszulkę i spodnie jaki mi wpadły do ręki. Trafiłam na le-jeansy. Tak nazywałam leginsy z jeansowego materiału. Do tego moje fioletowe trampki i czarną koszulkę z pacyfką. Byłam już gotowa, a mi zostało jeszcze jakieś 5 minut to mogę poczytać książkę, którą pożyczyłam od Skya. Schowałam kosmetyczkę i rzuciłam się na łóżko z hukiem. Wzięłam książkę i oparłam się o ścianę przy łóżku. Przyglądałam się okładce, która była lekko stara, a na górnej części książki było wielkimi literami napisane „Mitologia Grecka”. W tej książce było tylko jedno co mnie na razie interesowało. Hekate. Pomyślałam sobie, że będzie ona na końcu. Otworzyłam książkę gdzieś na końcowych stronach i od razu trafiłam na nią. Ale było strasznie mało o niej. Nie tyle co Zeusie, ale coś tam jest. Że jest ona boginią magi i czarów, ciemności i świata widma. Umiłowana przez bogów, faworytka Zeusa, któremu piastowała dzieci, jest łaskawa dla ludzi: zsyła bogactwo, siłę i sławę, osłania żołnierzy w bitwach i żeglarzy na morzu, czuwa nad sprawiedliwością w sądach i prowadzi zawodników do mety. Przedstawiana ze zwierzęcymi głowami np. psa, węża i konia; w innych wyobrażeniach krowy i dzika. Jej atrybutami najczęściej były miecz i pochodnia, wąż, jak również bicz i sznur. I koniec. Za dużo to się nie dowiedziałam. Może Lalya będzie coś wiedziała. Musiałam się śpieszyć. Wszyłam pośpiechem do salonu ale nikogo już nie było. Pobiegłam na dwór i tam byli już wszyscy.
-Nareszcie, co tak długo? – dopytywała się Kely
-Musiałam się przebrać i coś przeczytać – powiedziałam to i podeszłam do Laly
-Dobra, a teraz się śpieszmy bo się spóźnimy – powiedziała to Lalya i pokazała na już prawie znikające słońce i wychodzący księży
-A gdzie jest ta cała mała arena?
-Pokażemy ci
Po tym poszliśmy, a raczej biegliśmy. Wyszliśmy z lasu i pobiegliśmy w stronę plaży. Musieliśmy być cicho bo już wszyscy gasili światła w domkach. Gdy byliśmy już nad jeziorkiem księżyc odbijał się od wody powodując piękny blask wody. Gdzieś tak bliżej lasu była mała chatka z drewna wyglądająca jak dom rybaka. Nic więcej tu nie było więc to musi być ta mała arena.
-To jest ona? – zapytałam wskazując palcem chatkę
-Tak – powiedziała Kely po czym się uśmiechnęła – Wiem ja też miałam taka minę gdy ją widziałam po raz pierwszy. Ale pamiętaj, że jesteś dzieckiem magii. Nic na razie nie może mieć sensu w twoim starym życiu
Po tych słowach Kely pociągnęła mnie za rękę do chatki. Otworzyła drzwi i weszłyśmy do środka. Tylko to co było w środku nie wyglądało jak wnętrze domku rybaka. Teraz wyglądało to jak gigantyczna arena jak w tym filmie Gladiator. Podłoże było żwirowe, a w powietrzu unosił się pył. Jak tylko wszyscy weszliśmy nasze uwagi skupiły się na małych ognikach formujących nam drogę do środka areny. Wszyscy obejrzeliśmy się na siebie wielkimi oczyma i podążyliśmy drogą. Te ogniki nie były w świecach czy zapalniczkach tylko małe latające ogniki. Rozglądałam się dookoła. Wręcz mogłam słyszeć w podmuchu wiatru okrzyki tłumów na trybunach a w powietrzu był zapach krwi. To było przerażające. Lalya i Kely trzymały się za ręce, ja też bym chciała, ale nie chciałam wyjść na mięczaka. Skye szedł też lekko przeażony ale też jednocześnie zafascynowany tym wszystkim. Leciutko zaczęłam się trząść. Ale moje przerażenie uleciało jak poczułam czyjąś dłoń ściskającą moją. Obejrzałam się. To był Sky. Popatrzał na mnie moimi oczyma i uśmiechał się najpiękniej jak to możliwe. Zacisnęłam dłoń w jego uścisku. Już czułam się bezpiecznie. Gdy skończyła się druszka z ogników zatrzymaliśmy się na samym środku. Nagle wokół nas zaczęło robić się koło z ogników. Wszyscy lekko podskoczyli. Po tym już nic się nie działo. Już chciałam kogoś zapytać co dalej, ale gdy otworzyłam usta, przed nimi wybuchnęła chmura dymu. Dym szybko się rozpłynął, a przed nami pojawiła się jakaś postać w czarnych szatach z kapturem na głowie. Z kaptura wynurzały się tylko intensywnie zielone oczy. Po chwili postać zdjęła kaptur. Była to kobieta o mlecznej cerze i o długich blond włosach.
-Witam was dzieci mroku – powiedziała kobieta z władzą w głosie – Jestem Avril. Nauczycielka czarów. Ale jednocześnie osobista nauczycielka jednego z was – że co? – Pozwólcie że wytłumaczę. Orficy, starożytny lud wierzył, że jest panią ziemi, ognia, wody i nieba, ale też podziemi, strzegła bram Hadesu i musiał jej słuchać Cerber. Dla tego jej dzieci i kapłanki, które oddały swoje życie jej mają szczególne zdolności. Nie tylko pojedyncze rzucanie czarów i uroków, ale także zdolność panowania nad jednym z 4 żywiołów. Zeus był tak zachwycony Hekate, że zezwolił jej synom i córką panowania nad tymi zdolnościami. Każdy z was jest inny. Dlatego dzisiaj was zwołałam byście tu przybyli by poznać swoje zdolności i jednocześnie poznać swoich nauczycieli – po tych słowach klasnęła w ręce i za nią wybuchneła kolejna chmura dymu. Gdy tylko zniknął z dymu wynurzyły się trzy postacie w kapturach. Wszystkie tego samego wzrostu – Test sprawdzenia waszych zdolności będzie polegał na tym, zaraz wyczaruję cztery magiczne węże. Każdy będzie odpowiedzialny za jakiś żywioł. Węże będę się wam przyglądać i kiedy tylko odszukają dany dziecko z żywiołem węża…a z resztą i tak się dowiedziecie – po tych slowach uśmiechnęła się ironicznie
A co jeśli węże nas ugryzą i jeśli przeżyjemy to będziemy tym żywiołem, a jeśli nie to będziemy martwi. Avril odwróciła twarz do księżyca i wypowiedziała jakieś słowa po grecku, ale tak szybko, że nie zrozumiałam co ona mówi. Nagle z jej rąk, a dokładniej rękawa wyskoczył wąż długości mojej ręki w kolorze ostrej zieleni. Wąż zaczął swój taniec i zaczął badawczo się nam przyglądać. Cała się trzęsłam, nawet dłoń którą trzymał Sky nie uspokajała mnie. Wąż zaczął niebezpiecznie kierować się w kierunku Kely. Lalya stała z boku, ale nadal trzymał ją za rękę.
-Radzę wam się nie ruszać gwałtownie bo was ugryzie – powiedziała lekko rozbawiona Avril
Ale to musiało być śmieszne dla takiej sadystki jak Avril.
Wąż zaczął się wspinać po nodze Kely. Miała ona przerażoną twarz. Wąż dostał się na jej bark i zaczął syczeć do ucha. Z jej twarzy zaczęło znikać przerażenie i pojawiła się ulga. Wąż niebezpiecznie zaczynał podchodzić do jej szyji i w jednej chwili wąż owinął się wokół jej szyi i zaczął migotać. Po chwili wąż zamienił się w naszyjnik na jej szyi w kształcie stokrotki. Teraz Kely miała tak radosną twarzyczkę jak 5 latka na widok lizaka.
-Podejdź do mnie, ziemio – powiedziała to Avril wskazując na Kely
Kely szybkim krokiem podeszła do naszej nauczycielki.
-Zostałaś obdarzona darem ziemi. Twoją nauczycielką jest Helia
Jedna z trzech postaci wyszła i zdjęła swój kaptur. Była to kobieta w wieku 20 iluś lat. Miała krótkie rude włosy i hipisowską opaskę na głowie. Jej radosny uśmieszek był tak samo słodki jak Kely
-Jutro o 9 zaczynamy naukę. Bądź kilka kroków przy granicy obozu – powiedziała to Helia
-Teraz możesz odejść, jutro dostaniecie dokładne instrukcje w domku
Kely pomachała nam i wyszła. Takie rytuały były na każdym. Lalya była dzielna i gdy wąż uformował się na jej szyi w naszyjnik w kształcie ognika, od razu podeszła do Avril.
-Ogniu, twoim nauczycielem jest Tytania
Kolejna z postaci wyszła i zdjęła kaptur. Była to kobieta o żółtych oczach jak u kota i czarnej skórze. Miała ona długie czarne włosy i zakończone czerwonym. Jakby strzępki ognia. Nie można powiedzieć, że wyglądała na miłą. Miała ostry uśmiech i lodowate spojrzenie.
-Masz się jutro stawić na zamkniętym torze przeszkód.
Lalya chyba się lekko bała bo tylko pokiwała głową i szybko wszyła.
Na Skya w ogóle nie zadziała wąż. Stał bez ruchu do kiedy na jego szyi pojawił się wąż i uformował się w naszyjnik w kształcie małej kropli wody.
-Wodo, podejdź do mnie – powiedziała Avril
Z trudem było mi puści jego dłoni, ale gdy już to zrobił szybko schował ręce do kieszeni spodni i podszedł do Avril
-Wodo, będę twoją nauczycielką – chyba Sky nie był zadowolony tą wiadomością – masz jutro przypłynąć łódką na środek jeziora i czekać…czekać na coś – powiedziała to Avril z ironią w głosie
Sky tylko zarzucił grzywą i wyszedł.
Teraz zostałam sama. Gdy Avril wyrzuciła kolejnego węża ten był żółty i na pewno dłuższy. Zaczął odstawiać swój hipnotyczny taniec, zaczął powoli podpełzać do mnie i zaczął wspinać po mojej nodze. Takie lekko przyjemne uczucie, nutka przerażenia, ale przyjemnie. Gdy już zaczął syczeć poczułam lekkie gilgotki. Po chwili, wąż rzucił mi się na szyję i w mgnieniu oka zamienił się w naszyjnik. Spuściłam wzrok by spojrzeć na niego. Był on w kształcie małego huraganu
-Wietrze, podejdź do mnie
Szybkim krokiem podeszłam do Avril
-Wietrze, twoim nauczycielem jest Lani
Kolejna z trzech postaci wyszła naprzeciw i zdjęła kaptur i to była kolejna kobieta o śnieżnobiałej cerze, średnich, kręconych, szatyn włosach. Jej oczy były koloru głębokiego błękitu. Uśmiechnęła się cały czas dzięki czemu wyglądała na 18-latkę
-Bądź jutro na zachodnim końcu obozu. Tam zaprowadzę cię w pewne miejsce.
-Teraz odejdź, jutro was czeka wyczerpujący dzień
Chciałam jak najszybciej wrócić do pokoju i odpocząć. Szybko wyszłam z areny znów na plażę. Nikogo nie było. Pewnie już wrócili do łóżek. Obejrzałam się. Była kompletna cisza. Zaczęłam iść w stronę mojego domku. Po drodze coś poczułam w sobie, że muszę zatrzymać się koło jednego domku. Był to domek Apolla. Nie wiem, czemu ale chciałam zajrzeć do środka. Była u nich kompletna cisz. Tylko nie mogła tak sobie wejść i zobaczyć to, co mnie tak ciągnęło i przy tym obudzić wszystkich.
Jak mogę tam wejść nie zauważona i nie usłyszana przez wszystkich? Na Zeusa jaka ja głupia! Muszę znów stać się niewidzialna. Zaczełam głęboko myśleć być niewidzialna, być niewidzialna. Znów nic nie poczułam ale zobaczyłam. No raczej nie zobaczyłam. Spojrzałam na moją rękę i jej nie widziałam. Czyli wszystko dobrze poszło. Podeszłam do drzwi tak cicho jak to się dało. Otworzyłam delikatnie drzwi.
Teraz pewnie pójdzie z górki…pewnie
Fajne, jest kilka błędów stylistycznych i ortograficznych, ale mniejsza o to super się to czyta. 😀
Fabula jest bardzo fajna, ale jest dużo błędów np.
Śmierdziałam jak skarpetki naszej drużyny footbolowej po meczu razem z koszulkami. —> wychodzi na to, że drużyna futbolowa grała z koszulkami…
Musisz czytać rozdział jak już go napiszesz, bo jest też dużo powtórzeń, które powinno się zmienić :p
Świetnie się czyta, pomijając kilka błędów, fajny pomysł z tymi żywiołami. Mam nadzieję, że go rozwiniesz.
Ekstra.Byłam pod wrażeniem czytając zdarzenia na arenie.Czekam na dalszy ciąg.
Błagam!! To jedno z moich ulubionych opowiadań ale ta dróŻka!! przez „Ż” a nie przez „SZ”!!!! No i kilka innych błędów… Super!! Nie mogę się doczekać CD!!
Kocham to opowiadanie, a ten rozdział uważam a najlepszy. Czyta się świetnie, ale pełno tu błędów i powtórzeń!
genialne to jest