Rozdział pierwszy: Wszystko się zmienia w jeden dzień.
Nazywam się Arien, Arien Lingsday, ale nazwisko jest w tej chwili nieistotne. Mam czternaście lat i mieszkałam we Włoszech. A oto moja historia:
Chodziłam do szkoły jak każde inne normalne dziecko, chodziłam do kina jak każde inne normalne dziecko, miałam rodzinę jak każde inne normalne dziecko, miałam przyjaciół jak każde inne normalne dziecko i po prostu żyłam jak każde inne normalne dziecko. Ale zapewne zastanawiacie się czemu wszystko dzieje się w czasie przeszłym. Otóż pewnego dnia coś się zmieniło. Owszem nadal mam przyjaciół i rodzinę jak każde inne dziecko (specjalnie pominęłam słowo „normalne”), ale nie wszystko pozostało tak jak dawniej. Między innymi musiałam przestać chodzić do szkoły, bo było to dla mnie zbyt niebezpieczne, przestać chodzić do kina bo było to dla mnie zbyt niebezpieczne i zostałam zmuszona zacząć ukrywać swoje imię (znali je tylko najbliżsi i kilka … więcej niż kilka zaufanych osób) bo było to dla mnie zbyt niebezpieczne. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że niebezpieczne było dlatego gdyż byłam zbyt potężna.
W tamtym dniu wszystko się zmieniło. Właśnie wróciłam do domu po spotkaniu z przyjaciółmi. Byłam wyczerpana po całym dniu siedzenia w szkolnej ławce i próbowania odczytać napisy na tablicy, a następnie włóczenia się po zakamarkach centrum handlowego. Nienawidzę centr handlowych. Tak więc wyczerpana opadłam na łóżko, mama jeszcze nie wróciła z pracy. Miewacie czasem uczucie, że ktoś się na was patrzy, a wy nie możecie go zobaczyć? Otóż ja tak właśnie teraz miałam. Usiadłam powoli na łóżku i rozejrzałam się powoli po małym pokoju. Jak zwykle moje łóżko, moja szafa, moje ubrania walające się po podłodze, moje biurko, którego nie widać pod stosami książek i najróżniejszych papierzyska oraz mój stary regał, którego półki uginają się pod kolejną porcją wiedzy. Nie zdziwcie się, ale ja tak naprawdę wcale nie przepadam za czytaniem, wszystkie książki jakie posiadam dostałam w prezencie od mamy aby nadrabiać „zaległości” w szkole. Ale wracając do głównego tematu wszystko w moim pokoju było jak zawsze. Poza tylko jednym malutkim szczegółem, na małym stoliku nocnym leżała mała napisana w pośpiechu karteczka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam: Wyjrzyj przez okno. Pod jakimś nieznanym impulsem wyjrzałam przez okno. To co tam zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Moje okno wychodzi na okno sąsiedniej kamienicy, to to co w nim zobaczyłam mnie przeraziło. Stała w nim starsza pani, zwykły widok ot zwykła staruszka, sąsiadka gapi się na mnie uporczywym wzrokiem. Jednak nagle seniorka zaczęła się zmieniać. Najpierw powoli rozdzierało się na niej ubranie, potem jej skóra poszarzała i zmarszczyła się. Zaczęły jej wyrastać wielkie skrzydła jak u nietoperza i długie pazury. Ale najgorsza była jej twarz, z początku nic się z nią nie działo, ale potem nagle spadły jej okulary i powypadały włosy. A potem te usta i oczy! Usta otworzyły się a w środku zobaczyłam szczękę uzbrojoną w tysiąc małych zębowych ostrzy, oczy zaś zmieniły swój kolor z przyjaznego niebieskiego na czerń jak z koszmaru. Stał przede mną potwór, erynia jak sobie później niewiadomo skąd uświadomiłam. Erynia zaczęła wybijać szybę w sąsiednim oknie. Szyba była dość gruba więc trochę jej to zajęło, ale niestety bez żadnego pożytku dla mnie. Wybiła pierwsze okno i zaczęła się zabierać za moje. Stałam jak słup, byłam sparaliżowana ze strachu. Wybiła moje okno i wyciągała po mnie pazury, a ja godziłam się ze śmiercią, gdy wtem ni z tego ni z owego w oknie pojawiła się dziewczyna, która wyszła z … mojego pokoju? Miała krótkie czarne włosy i lekko piegowaty nos. Zbudowana była jak długodystansowa biegaczka, zwinna i silna, a sądząc po ubraniu była trochę punkówą, a trochę gotką: czarna koszulka, czarne wystrzępione dżinsy i skórzana kurtka z przypinkami mnóstwa zespołów. Uzbrojona była w wielką tarczę, na której była wyrzeźbiona głowa jakiejś kobiety, pod której spojrzeniem można było skamienieć. Miała też miecz. Zaczęła przepychać się z potworą, próbując zepchnąć ją z parapetu. Walka była zacięta, dziewczyna dostała kilka razy, ale erynia oberwała więcej, aż w końcu pozwoliła zrzucić się na ziemię. Gdy dziewczyna się do mnie odwróciła twarz miała pooraną szponami erynii, ale wyglądała całkiem, całkiem. Gdy się odezwała miała trochę zachrypnięty głos:
– Przeleciałam pół świata, aby Cię odnaleźć, a ty nawet nie kiwnęłaś palcem żeby mi pomóc.
Byłam w zbyt wielkim szoku aby cokolwiek z siebie wydusić.
CDN
Wow, super!!! Zakładam, że to była Thalia:)
Ciekawe kto jest jej boskim rodzicem opowiadanko
Fajne… Tylko czemu to było niebezpieczne? Mam nadzieję że wyjaśnisz to w następnym opowiadanku 😀
Ależ oczywiście, że wyjaśnię tylko bardziej pod koniec serii.
supeer. to na bank thalia
Będę powtarzać do skutku:
ZLIKWIDUJ POWTÓRZENIA ZLIKWIDUJ POWTÓRZENIA ZLIKWIDUJ POWTÓRZENIA ZLIKWIDUJ POWTÓRZENIA ZLIKWIDUJ POWTÓRZENIA ZLIKWIDUJ POWTÓRZENIA ZLIKWIDUJ POWTÓRZENIA ZLIKWIDUJ POWTÓRZENIA ZLIKWIDUJ POWTÓRZENIA ZLIKWIDUJ POWTÓRZENIA ZLIKWIDUJ POWTÓRZENIA ZLIKWIDUJ POWTÓRZENIA!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dotarło?
I nie chodzi mi o te zamierzone („jak każde normalne dziecko” itp), one akurat są wielkim plusem kompozycyjnym. Chodzi mi np. o „zwykły widok ot zwykła staruszka”. To jest strasznie denerwujące!
PS: Czy ktoś jeszcze zauważył, że opis Thalii jest przepisany z książki (z drobnymi zmianami)? Nie czepiam się, to akurat jest fajne, ale jestem ciekawa, czy inni też się pokapowali…
Na stówę to Thalia! Opowiadanko super!
O tak na 100% Thalia. Faaaaajowe! Też czekam na wyjaśnienie, dlaczego to było zbyt niebezpieczne. No i przedewszystkim kto jest jej rodzicem… 😛
Zacny styl pisania. Jedno z ciekawszych opowiadań, które czytałam. Bynajmniej na razie. Zobaczyny, co zrobisz z tym dalej. Pozdrawiam :]
Super! Herosowe!
Tak, na 1000% Thalia
A opowiadanko super
Arachane, postaram się w czwartym rozdziale dokładnie sprawdzić czy nie ma takich powtórzeń, a jeżeli będą w trzecim to bardzo przepraszam ale już go wysłalam. I dobrze zgadłaś, opis Thalii jest z książki z małym poprawkami. Dziękuję za komentarze.
podoba mi się