Po pierwsze chciałam bardzo, ale to bardzo podziękować ze te ciepłe słowa skierowane do mnie. Ciszę się, że moje opowiadanie wam się podoba. Oczywiście popełniłam kilka gaf, ale jak sądzę, każdemu się zdarza prawda? Jeżeli chodzi o pytanie czy mam zamiar napisać tak całą książkę to odpowiedź brzmi tak. Tak, dopóki będzie się to Wam podobać. No i oczywiście wzięłam sobie do serca Wasze uwagi. Rzeczywiście Annabeth była troszkę za miła dla Percy’ego, ale to się zmieni ;). Mam nadzieję tylko, że nie przesadziłam? Co?
No i troszeczkę przedłużyłam opowiadanie. Mam nadzieję, że nie jest za krótkie? Na koniec chciałabym podziękować admincę, która zaryzykowała i wystawiła moje opowiadanie. Dzięki i miłego czytania.
Mówiłam już jaka jestem wściekła? Czy ja wyglądam na niańkę? Najwyraźniej zdaniem Chejrona – tak. Na obozie jest tylu dzieciaków, ale to oczywiście ja muszę zajmować się tym irytującym herosem. Oczywiście wiedziałam, dlaczego kazał mi się nim zajmować. Chciał odwrócić moją uwagę od tej dziwnej sprawy, no i nawet mu się to udało. Tego dzieciaka trzeba pilnować jak małe dziecko. Perseusz Jackson. Też mi coś. A raczej ktoś. Po tym incydencie w toalecie wszędzie aż huczy na jego temat. ,,Kto jest jego rodzicem??”, ,,Ciekawe co jeszcze potrafi robić??”. Oczywiście mnie też to zastanawia, no ale bogowie ile można zachwycać się jednym chłopakiem. Wiem, że jako dziecko Ateny, powinnam myśleć racjonalnie i nie oceniać go od razu. Ale co ja poradzę, że jak go widzę to po prostu nie potrafię się opanować. No i nie chcę. On jest taki… irytujący. Wspominałam? Tak? To powtórzę: To mały, bezczelny, irytujący gbur! W całym moim życiu nikt mnie tak nie drażnił. Zmarnowałam cały dzień…wróć dwa dni na niańczenie tego półboga, no bo oczywiście ktoś mu musiał wytłumaczyć, że bogowie naprawdę istnieją, jak się czyta po grecku (ale najpierw musiałam przez dwie godziny tłuc mu do głowy, że my herosi potrafimy czytać po grecku, ale on oczywiście zaparł się i powiedział, że nie umie – jak dziecko). Kiedy już przeczytał kilka linijek Homera, wielce zadowolony ze swoich postępów poszedł sobie szukać ukrytych zdolności. Nareszcie chwila spokoju, i relaksu.
Poszłam na plażę żeby odpocząć. Usiadłam na piasku i patrzyłam na ocean. Pomimo tego, że Atena i Posejdon (delikatnie mówiąc) niezbyt się lubią, widok oceanu mnie odpręża. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w szum wody. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Otworzyłam oczy i prawie bym zemdlała.
– Hej, Annabeth – powiedział Luke i uśmiechnął się do mnie.
Był taki czarujący kiedy się uśmiechał. No i tak bosko wyglądał w białym podkoszulku i obcisłych spodniach. Usiadł koło mnie, a ja poczułam się jakbym miała zaraz odlecieć w niebiosa. Prosto na Olimp. Nie żeby jakoś szczególnie on mi się podobał… Tak, tylko sobie wzdycham…
– Hej – powiedziałam. – Eee… Co słychać?
No brawo… Bardzo błyskotliwe… Idiotka…
– Właśnie wracałem z areny i postanowiłem posiedzieć trochę na plaży – spojrzał na mnie.- Wiedzę, że nie ja jeden lubię tu przychodzić.
Uśmiechnęłam się leciutko.
– Wiesz, że właśnie walczyłem z Percym? – zapytał.
– Pewnie sprałeś mu skórę co?
– Obawiam się, że było raczej na odwrót.
Spojrzałam na niego zdezorientowania, a on zaśmiał się widząc moją minę.
– Jest dobry – powiedział – Pokazałem mu jedną sztuczkę, a on od razu ją zapamiętał i wytrącił mi miecz z ręki. Ciekawe, kto jest jego rodzicem…
Super. Znów ten temat. Nawet Luke musiał o tym gadać. Wspaniały Percy!
– Widzę, że za nim nie przepadasz co? – zaśmiał się Luke.
– To aż tak widać?
– Obawiam się, że tak.
Spojrzałam na niego. Ledwie powstrzymywał wybuch śmiechu. Też się uśmiechnęłam… znowu.
– Wymyśliłaś już coś na zdobywanie sztandaru. – popatrzył na mnie.
– No jasne.
Pochyliłam się nad nim i opowiedziałam mu swój plan.
– Sprytne. Oczywiście to mogło być wymyślone tylko przez dziecko Ateny. – powiedział.
Zarumieniłam się.
– Chodź – wstał – Musimy nazbierać sojuszników.
Wstałam i poszliśmy razem do domków.
Piątek zleciał bardzo szybko. Pewnie dlatego, że wieczorem miała być rozgrywana Bitwo o sztandar. Cały dzień chodziłam i omawiałam z naszymi sojusznikami (czyli domkiem Apollina i Hermesa – reszta domków zawarła sojusz z Aresem) nasz plan. A plan był genialny.
Po kolacji, kiedy jeszcze wszyscy obozowicze siedzieli przy stołach, wzięłam ze sobą Christophera i Jessice i poszliśmy po sztandar. Szliśmy już z w stronę pawilonu, niosąc w rękach szarą chorągiew, na której widniała sowa i drzewo oliwne, kiedy zobaczyłam Clarisse i jej przebrzydłe siostrzyczki, niosące swój sztandar. Clarisse uśmiechnęła się złowrogo na mój widok.
– Witaj Księżniczko – powiedziała – Gotowa na porażkę?
Jej siostrzyczki zaśmiały się. Tak jak ich grupowa, były ubrane do walki. Clarisse miała na sobie tą swoją krwistoczerwoną zbroję. No i oczywiście ta żądza mordu w oczach. Tak jakbym się miała jej bać …
– Nie masz szans z nami wygrać. – powiedziałam.
– Tak? A to niby dlaczego?
– Niech pomyślę… Bo jesteś za głupia?
Córka Aresa zrobiła się czerwona ze złości. Chciała się na mnie rzucić, ale siostry ją przytrzymały.
– Masz szczęście, że muszę zająć się tym słabeuszem.- warknęła – Inaczej rozpłatała bym cię na kawałki i powiesiła bym sobie twój przemądrzały łeb nad łóżkiem!
Prychnęłam.
– Błagam cię Clarisse… Nie dasz sobie z nimi rady. Przegrasz. Jak zawsze. Jestem córką Ateny. Zawsze wygrywam. Naucz się tego wreszcie. – spojrzałam na moje rodzeństwo.- Idziemy. Czas zacząć Bitwę.
To powiedziawszy wbiegliśmy ze sztandarem do pawilonu. Wszyscy zaczęli wiwatować. Chwilę później wbiegła Clarisse. Rzuciła mi mordercze spojrzenie. Żałosne…
Po ogłoszeniu składu drużyn, Chejron uderzył kopytem o posadzkę i wygłosił swoją mowę.
– Herosi! Znacie reguły. Strumyk stanowi granicę. Gra odbywa się na terenie całego lasu. Dozwolone są wszelkie przedmioty magiczne. Sztandar musi być widoczny i nie może mieć więcej niż dwóch strażników. Jeńców wolno rozbrajać, ale nie wiązać ani kneblować. Niedozwolone jest zabijanie i powodowanie trwałego kalectwa. Ja będę sędzią i lekarzem polowym. Do broni!
Na stole pojawiły się miecze hełmy i inne przydatne rzeczy. Chwilę później cała moja drużyna stała w całym ekwipunku bojowym i z niebieskimi pióropuszami na głowie.
– Drużyna niebieska, marsz! – krzyknęłam kiedy wszyscy byli gotowi.
Ruszyliśmy w stronę lasu. Wszyscy byli zapaleni do walki.
– Hej – powiedział Percy kiedy mnie dogonił.
Szłam dalej. Nie miałam czasu na pogaduszki.
– Jaki jest plan? – spytał.- Masz jakieś magiczne przedmioty, w które mogłabyś mnie wyposażyć?
Odruchowo włożyłam rękę do kieszeni gdzie miałam swoją czapkę niewidkę. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać.
– Uważaj na włócznię Clarisse. Lepiej, żeby cię nie dotknęła- pamiętam jak dostała tą włócznie od swojego ojca Aresa. Jak potraktowała nią jednego ze synów Apolla, chłopak iskrzył się przez 3 dni. – Poza tym nie masz się czym martwić. Odbierzemy Aresowi sztandar. Luke przydzielił ci zadanie?
Oczywiście wiedziałam, że tak. To było częścią planu.
– Patrol graniczny, cokolwiek to jest.
– Łatwizna. Stój przy strumyku, nie przepuszczaj czerwonych. Resztę zostaw mnie. Atena zawsze ma plan.
Przyśpieszyłam kroku. Chłopak już mnie nie gonił. Dzięki bogom…
Stałam na maleńkiej okrągłej polanie otoczonej krzakami. Drzewa oświetlone światłem księżyca lekko skłaniały się ku ziemi. Robaczki świętojańskie latały po polanie, a za chwilę znikały wśród gęstej roślinności. Widok był cudowny. Była noc, ale było ciepło. Oczywiście w innych okolicznościach zachwycałabym się urokiem tego miejsca ale mieliśmy zadanie do wykonanie. Luke wbił sztandar w ziemie poczym podszedł do mnie.
– Myślisz, że się uda?
– Musi.
Uśmiechnął się.
– Leć po sztandar, a ja będę pilnował naszego.
– Nie – powiedziałam – Zostaw dwóch wojowników na wypadek jakby ktoś się wymknął, a my z resztą idziemy po sztandar. Trzymajmy się planu.
– Dobrze.
Cała niebieska drużyna popędziła przez las. Po jakiś 10 minutach trafiliśmy mały oddział czerwonych. Stali na małym skrawku lasu gdzie roślinność była mniejsza. Niezbyt dobry punk zgrupowania.
– Stop – szepnęłam, ale wystarczająco głośno żeby się zatrzymali. – Po cichu.
Zaczęliśmy się skradać. Luke zaciągnął dwóch herosów w krzaki i ich obezwładnił. Wszystko szło gładko, do momentu kiedy rozległ się głos konchy. Jeden z czerwonych nas zauważył i wzywał posiłki.
– Cholera! – powiedział Luke.
Nie miałam czasu, żeby z nim pogadać bo na polanie zaroiło się od sojuszników Aresa. Zaczęła się bitwa. Wszędzie było słychać szczęk oręża i krzyki herosów.
– Annabeth! – Luke walczył z jednym chłopakiem od Hefajstosa – Clarisse!
Odwróciłam się i zobaczyłam jak córeczka Aresa znika w zaroślach wraz z grupką swojego rodzeństwa. Spojrzałam na Luke’a .
– Idę mu pomóc – powiedziałam i założyłam czapkę niewidkę na głowę.- Pamiętaj. Biegnij na około.
Pobiegłam w stronę potoku. Taki był plan. Wiedziałam, że Clarisse będzie chciała zemsty na Percym. Biegłam przez krzaki, aż usłyszałam głos Clarisse.
– …boję. Naprawdę.
Zatrzymałam się i po cichu wyszłam zza krzaków. Zobaczyłam jak Percy ledwo stoi na nogach. Wokół niego zebrała się piątka dzieci Aresa- w tym Clarisse, która trzymała swoją elektryczną włócznie skierowaną prosto w stroną Percy’ego.
– Po sztandar to w tamtą stronę – powiedział.
Tchórz.
– Aha – powiedział jeden z synów boga wojny – Ale widzisz, nas nie obchodzi sztandar. Obchodzi nas chłoptaś, który wystawił nasz dom na pośmiewisko.
-Sami się świetnie wystawiacie.
Dwóch herosów ruszyło na niego. Zrobił kilka kroków w tył i schylił. Nie wiedziałam co robi, ale potem zobaczyłam pod jego nogami tarczę, jednak zanim ją chwycił Clarisse uderzyła go włócznią w klatkę piersiową. To musiało boleć. Zastanawiałam się czy mu pomóc. Właściwie to przydałoby mu się troszkę przetrzepać skórę.
– Zakaz okaleczania – powiedziałam Percy, a ja zobaczyłam na jego ramieniu całkiem głęboką ranę. To już zaszło za daleko – pomyślałam. Trzeba było mu pomóc. Zaczęłam się skradać. Najgroźniejsza była Clarisse. Chciałam ją zaatakować najpierw, ale zdarzyło się coś dziwnego.
– Rety- powiedział jej brat – Chyba właśnie ominął mnie deser.
Popchnął Percy’ego do strumyka. Chłopak tak jakby się pobudził. Wytrzeszczyłam oczy kiedy zobaczyłam, że rana na jego ramieniu zaczęła sama się zasklepiać…
– Co do… – powiedziałam, ale odjęło mi mowę kiedy zobaczyłam jak Percy bez żadnych problemów powala na ziemię jednego ze synów Aresa. Clarisse też to widziała, ale otrząsnęła się z szoku i wraz z rodzeństwem naparła na niego. Dość szybko się wycofali kiedy oberwali mieczem po głowie. Jedynie Clarisse została walczyć. Wycelowała włócznią w przeciwnika, ale Percy już na nią czekał. Chwycił drzewce między tarczę, a miecz i połamał na pół.
– Aaa! – wrzasnęła Clarisse – Ty idioto! Ty nędzny robaku!
Wiedziałam doskonale, że go znienawidzi. Za niedługo będzie pewnie kuśtykał bez nogi albo coś w tym stylu. Córka Aresa patrzyła na niego takim wzrokiem, że nawet ja się bałam. Pewnie chciała go zabić, ale on uderzył ją mieczem między oczy. Wpadła do strumyka.
W tym samym momencie usłyszałam wrzaski i okrzyki zwycięstwa. Luke biegł do granicy w otoczeniu swoich braci. W rękach trzymał sztandar drużyny Clarisse.
– Podstęp! To był podstęp!
No brawo za spostrzegawczość – pomyślałam.
Pobiegła za Luke’a, ale było już za późno. Sztandar przeciwnej drużyny zamigotał i zmienił się z czerwonej flagi na srebrną, kiedy Luke przekroczył granicę. Symbol domku Aresa znikł z chorągwi, a jego miejsce zastąpił kaduceusz. Konic gry. Wygraliśmy. Patrzyłam jak nasza drużyna uniosła na ramiona Luke, a on śmiał się i próbował złapać równowagę.
Ciągle niewidzialna poszłam w stronę Percy’ego.
– Nieźle, herosie – powiedziałam kiedy już stanęłam koło niego.
Chłopak rozejrzał się wokoło.
– Gdzie ty się nauczyłeś tak walczyć ? – zapytałam i ściągnęłam z głowy czapkę.
Kiedy tylko mnie zobaczył, spojrzał na mnie z nienawiścią w oczach. Ups.
– Wrobiłaś mnie – powiedział. – Postawiłaś mnie tutaj, bo wiedziałaś, że Clarisse będzie chciała się zemścić, a Luke’a posłałaś okrężną drogą. Wszystko sobie ułożyłaś.
Byłam pod wrażeniem, że na to wpadł. Chodź nie całkiem jeżeli chodzi o Luke’a, ale uznałam, że nie będę mu tego mówić. Wzruszyłam ramionami.
– Mówiłam ci. Atena zawsze ma plan.
– Plan, który zakłada zgniecenie mnie na miazgę.
– Przybiegłam najszybciej, jak mogłam. Miałam ci właśnie pomóc, ale… – wzruszyłam ramionami…znowu – Poradziłeś sobie.
Wtedy przypomniałam sobie o tej jego dziwnej ranie. Żeby się upewnić spojrzałam na jego ramię. Rozcięcia nie było widać. Tylko biała kreska.
– Jak to zrobiłeś? – spytałam.
– Oberwałem mieczem. Jestem ranny. A co myślałaś.
– Nie. Byłeś ranny. Popatrz sam.
Najwyraźniej nie zauważył, że rana tak szybko się zagoiła. W każdym razie na to wskazywała jego mina.
– Nic… nic z tego nie rozumiem – powiedział.
To było ciekawe. Zamyśliłam się. Kiedy walczył przed strumykiem, ledwo dawał sobie radę. Oberwał mieczem i ledwo stał na nogach. Wystarczyło jednak, że wszedł do wody… Spojrzałam na jego stopy. Ciągle były w wodzie. To niemożliwe… ale co jeśli…
– Wyjdź z wody, Percy – powiedziałam.
– Co…
– Zrób to.
Miałam nadzieję, że się myliłam…Miałam…
Precy wyszedł z wody, a ja niemal widziałam jak wypływają z niego siły. Jego oczy stały się zmęczone, a ręce opadły bezwładnie wzdłuż ciała. Kolana się pod nim ugięły. Pewnie by się przewrócił, ale zdążyłam go chwycić.
– Och, na Styks. Nic z tego. Nie chciałam… zakładałam, że to Zeus…
Nawet nie zdążyłam dokończyć, kiedy po lesie przetoczyło się wycie zwierzęcia. Wszyscy obozowicze ucichli i chwycili miecze. Chejron chwycił łuk, a ja wyciągnęłam miecz.
Na skale siedział piekielny ogar. Wyglądał jak wielki, wściekły pies. Z ogromnych zębów kapała mu ślina. Swoimi wściekle czerwonymi oczami wpatrywał się prosto w Percy’ego.
– Uciekaj, Percy – krzyknęłam.
Niestety nic nie zdążyłam zrobić. Ogar zaatakował. Próbowałam zasłonić chłopaka własnym ciałem, ale nic to nie dało. Wielkie, piekielne cielsko przeskoczyło tuż nade mną. Odwróciłam się i zobaczyłam jak bestia upada na przerażonego chłopaka i rozdzierała mu zbroję okropnymi pazurami. Nagle w karku ogara utkwiło kilka strzał. Spojrzałam na herosów i zobaczyłam Chejrona, trzymającego w górze łuk. Opuścił go i przykłusował do nas.
– Di immortales! – krzyknęłam – To piekielny ogar z otchłani Tartaru. One nie… one nie powinny…
– Ktoś go wezwał – powiedział Chejron – Ktoś z obozu.
Podszedł do nas Luke.
– To wina Percy’ego – wrzasnęła Clarisse – To Percy go wezwał.
To było niepoważne. Nasłał sam na siebie piekielnego ogara? Ta dziewczyna naprawdę nie miała mózgu.
– Cicho, dziecko – powiedział Chejron.
Spojrzałam na Percy’ego. Był blady jak ściana. Z rozszarpanej zbroi wypływała krew. Niemal widziałam jego rozszarpane ciało pod ochronnym pancerzem, z którego już prawie nic nie zostało.
– Jesteś ranny, Percy – powiedziałam.- Szybko, właź do wody.
– Nic mi nie jest – powiedział.
– Nieprawda. Chejronie, spójrz na to.
Centaur z niechęcią spojrzał na chłopaka. Skrzywił się widząc jego rany. Percy wszedł do wody. Wszyscy obozowicze zebrali się wokoło i patrzyli na niego. Krew przestała wypływać z rozszarpanego ciała, a rany zaczęły się zasklepiać.
– Słuchajcie, – powiedział – ja… ja nie wiem, dlaczego. Bardzo mi przykro…
Nikt go nie słuchał. Wszyscy patrzyli na znak, który pojawił się nad nim. Zielony hologram przedstawiający trójząb. Znak i symbol Posejdona. Wszyscy wiedzieli już kto był jego ojcem.
– Percy – powiedziałam, wskazując palcem na znak – Ekhem…
Uniósł głowę i spojrzał na znak.
– Twój ojciec – powiedziałam – Naprawdę niedobrze.
– Określony – powiedział Chejron.
Wszyscy zaczęli przyklękać. Percy może i był ciapowatym i irytującym gburem, ale jego ojcem był Posejdon… a to zasługiwało na szacunek.
– Mój ojciec? – zapytał
– Posejdon – powiedział Chejron – Wstrząsający Ziemią, Władca Burz, Ojciec Koni. Witaj, Perseuszu Jacksonie, synu Pana Mórz.
CDN
W końcu!!!
nareszcie przestałaś przepisywać książkę i tworzysz nową ciekawą historię!!!!
Opisy odczuć Annabeth ,scena na plaży i początek Świetne!
rada na póżniej: dalej w książce wciąż będą dialogi Percego i Annabeth, staraj się jak najwięcej opisywać i wplatać nowe sceny ,w czsie ktorych nie było Percego
no, ale ńcu mogę napisać: TYLKO TAK DALEJ!:D
No nareszcie!!! Nie mogłam się doczekać Jest herosowe
Zgadzam się z annabeth_chase. Cudo. Bardzo mi się podoba ;D
ekstra.Bardzo długie.
Zgadzam się z wszystkimi aż mnie zatkało! cudowne oby tak dalej!!
😀
o wiele lepsze! Oby tak dalej !
Super!Długie,ciekawe,trochę orginalne…bosko!
jak na mój gust nawet poprzednie części były świetne, ale ta jest o niebo lepsza !!! cieszę się, że wpadłaś na pomysł z tym opisywaniem wszystkiego oczami Annabeth. mam nadzieję, że nie tylko złodzieja pioruna tak opiszesz, ale i dalsze części, choć na pewno będzie to praco i czasochłonne. to jest naprawdę GENIALNE!!! warto było tyle czekać na to opowiadanie
genialne
IDEALNE ( a ja nie używa tego słowa za często!!!) OPOWIADANIE!! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Heeh Nie no super wszystko opisałaś itd
ale nastepna czesc bedzie niedlugo, prawda??? nie będziemy musieli znowu talk długo czekać??? proszę, ja naprawdę NIE WYTRZYMUJĘ!!!
Ojejku. Dzięki za te wszystkie komentarze.
Ccllaarriissaa ja naprawdę pisze najszybciej jak mogę, ale i tak nie ode mnie zależy kiedy adminka je doda.
Np. te wysłałam jakiś miesiąc temu.
2 kolejne części są już w kolejce a 3 sie pisze.
Jeszcze raz dzięki za te cipłe słowa. Będe pisała dalej 😉
super nie musisz pisać szybko (trzyma w napięciu)
super bardzo wciągające
To opowiadanie jest suuuuuuuper!!!!!!!!!!
Nie moge się doczekać następnej części ( jestem nowa, hej ).
genialne jeszcze