Akcja dzieje się 6 lat po „Ostatnim Olimpijczyku”
Cześć! Jestem Rafaela Castellan. Tak dobrze czytacie Castellan. Na pewno domyślacie się, kto jest moją mamą, a kto tatą. Mój tata to Hermes, bóg podróżnych, złodziei i posłańców, a mama to Maja Castellan. Również pewnie wiecie, że moim bratem jest Luke. Szkoda, że nie wiedział, że ma młodszą siostrę. Urodziłam się gdy on skończył 13 lat. Mama wciąż powtarza, że jestem podobna do niego. Mam tak jak on niebieskie oczy i blond proste włosy za łopatki, ale najbardziej przypominałam go uśmiechem. Teraz mam 11 lat i w tym roku jadę na obóz herosów. Bardzo się ucieszyłam gdy mama mi pozwoliła. Na szczęście umiem trochę walczyć na miecze. Nauczył mnie mój przyjaciel Aron i przyjaciółka Noemi. Oboje mają 12 lat i już byli na obozie. Aron jest synem Dionizosa, a Noemi córką Persefony. Chodzimy we trójkę do publicznej szkoły. Zbliżało się lato. Został ostatni dzień roku szkolnego. Jutro mieliśmy jechać razem na obóz autobusem.
-Raf! Wstawaj, za chwilę Aron przyjdzie po ciebie.- krzyknęła mama
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. O mało co, a bym leżała na ziemi, bo się potknęłam o walizkę. Do końca jeszcze jej nie spakowałam. W łazience rozczesałam włosy, założyłam niebieską bluzkę z myszką miki i czarne dżinsy. Umyłam twarz zimną wodą na pobudzenie i wyszczotkowałam porządnie zęby. Zeszłam na dół do kuchni. Mama siedziała na krześle promiennie uśmiechnięta, czytając gazetę.
-no wreszcie wstałaś, śniadanie włożyłam ci do torby.
-dobrze.- uśmiechnęłam się
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał Aron i Noemi. To było trochę dziwne, bo trzymali się za ręce. Nie ma mnie jeden dzień bo musiałam iść z mamą do sklepu po kurtkę, a oni zaczynają ze sobą chodzić.
-Cześć, rozumiem, że już ze sobą chodzicie? –spytałam. Nie odpowiedzieli tylko zrobili się czerwoni. Wzdrygnęłam ramionami i poszłam po torbę. Weszłam jeszcze do pokoju po bluzę. Na łóżku leżała paczka. Nie miałam czasu by ją otworzyć, więc postanowiłam to zrobić po szkole. Wyszliśmy z domu i poszliśmy w stronę szkoły. Znajdowała się ona ulicę dalej. Nie miałam daleko, dlatego zawsze jak wpadłam w tarapaty mama szybko przychodziła.
Pierwsze lekcje to był koszmar. Same przedmioty ścisłe. Na szczęście 5 lekcja to był w-f. Fajnie, bo mieliśmy go z 6b, a do tej klasy chodzili Aron i Noemi. Graliśmy w hokeja po trzech, więc oczywiście byliśmy razem. Noemi stała na bramce, a ja i Aron byliśmy w polu. Jak zwykle wygraliśmy. Po tej lekcji szłam do domu. Gdy już weszłam to położyłam torbę i poszłam do swojego pokoju. Włączyłam radio i usiadłam na łóżku. Wzięłam do ręki paczkę i ją odpakowałam. W środku leżały czarne trampki do kolan z narysowanymi po bokach skrzydłami. Pod butami leżał list. Zaczęłam go czytać.
Droga Raf
Te trampki nie są zwyczajne. Sądzę, że sama się domyślasz, że one potrafią latać. Ich skrzydła rozwijają się gdy powiesz „maia”. Mam nadzieję, że ci się przydadzą. Korzystaj z nich rozsądnie.
Hermes
PS. Uważaj żeby ci nie odleciały J
Byłam w totalnym szoku. Nie sądziłam, że dostane coś od ojca. Postanowiłam je wypróbować. Założyłam je na nogi.
–Maia –powiedziałam i skrzydła namalowane na butach stały się realistyczne. Przypuszczałam, że muszę się trochę rozpędzić. Gdy to zrobiłam to wzniosłam się w powietrze. Podobało mi się to. Latałam po całym pokoju. Trochę za mocno w pewnym momencie się wzniosłam i uderzyłam głową w sufit. Spadłam na ziemię. Skrzydła od razu się schowały. Zdjęłam je i poszłam po lód. Przyłożyłam sobie go do głowy. Nagle do domu weszła mama.
-Cześć kochanie, co się stało? –spytała z troską
-Nic się nie stało, tylko uderzyłam się w głowę o sufit.
-Jak to się stało? –spytała z niedowierzaniem
-Dostałam od taty latające trampki i za mocno się wzbiłam w powietrze. -powiedziałam trzymając się za głowę i przykładając lód drugą ręką do czoła.
-Dostałaś od taty prezent? -spytała ze zdziwieniem
-Tak- uśmiechnęłam się
-To fajnie
Wiecie, moja mama nadal spotyka się z moim Tatą. Przynosi on czasami mojej mamie jakieś paczki. Zawsze, gdy przychodzi to robi to tak, żeby mnie nie spotkać. No wiecie nadal jest ten zakaz spotykania się bogów z ziemskim potomstwem. Trochę szkoda.
-Wiesz mamo, dzisiaj chyba nie będę jadła obiadu.
-No dobrze, ale jak będziesz głodna to ci zrobię.
-OK.
Poszłam do swojego pokoju skończyć się pakować. Nie miałam miejsca na zapakowanie trampek, więc w nich będę jechać. Ruszamy jutro o 8:00. Przygotowałam sobie ubrania na podróż i plecak z jedzeniem i piciem, bo będziemy jechać około 2 lub 3 godzin. Byłam taka podekscytowana. Gdy skończyłam się pakować była godzina 20:04. Byłam strasznie zmęczona, więc się położyłam na łóżku. W mgnieniu oka zasnęłam.
W moim śnie znalazłam się w lesie. Biegłam między drzewami. Gdy się obejrzałam za siebie biegli za mną Noemi i Aron. Za nimi był palący się autobus. Krzyknęli coś do mnie, ale nie zrozumiałam bo się potknęłam i upadłam. Nagle pojazd wybuchł, a ja znalazłam się za blisko i nagle… obudziłam się z potem na twarzy. Spojrzałam na zegar. Była 7:03. Wstałam cała spocona. Poszłam do łazienki się umyć. Gdy wyszłam z łazienki byłam już cała sucha i odświeżona. Założyłam na siebie czarną bluzkę na ramkach i ¾ dżinsowe spodnie. Na szyi zawiesiłam wisiorek z 1 skrzydłem. Jest w kolorze białym. Został zrobiony ze spiżu. Włożyłam na nogi trampki od taty i zeszłam na dół z walizką i plecakiem. Aron i Noemi chyba właśnie przyszli bo stali w korytarzu. Moja mama odkładała na bok ich walizki.
-Cześć
-Cześć- powiedzieli chórem
-Gotowi? –spytałam
-Tak, a ty?
-też, ale muszę wam cos opowiedzieć.
-no dobrze
-to chodźmy do mojego pokoju.
Wszyscy weszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na krzesłach. Aron i Noemi zaczęli się we mnie wpatrywać. Opowiedziałam im mój sen.
-Wiesz to tylko sen. Raczej to się nie spełni.
-No ja nie jestem pewna- powiedziałam
-Jedziemy autobusem, bo nie mamy innego transportu.
-No to chodźmy, ale nie sądzę żeby to był dobry pomysł.
Wszyscy ruszyliśmy w stronę przedpokoju. Dochodziła już 8:00. Za jakieś 15 minut mamy autobus. Wzięliśmy tylko plecaki, bo mama się uparła, że nasze walizki wyśle pocztą i ruszyliśmy na przystanek. Obiecałam mamie, że zadzwonię do niej jak będziemy na miejscu.
Na przystanku czekaliśmy jakieś 5 minut na autobus. Gdy wsiadaliśmy miałam niepewną minę. Usiedliśmy na samym końcu. Kierowca wydał mi się trochę dziwny. Przejechaliśmy jakąś połowę drogi. Nikogo prócz nas nie było już w autobusie. Nagle się zatrzymaliśmy. Nawet nie byliśmy na przystanku. Kierowca zaczął podchodzić. Gdy był bliżej dopiero zauważyłam, że to kobieta. Zaczęła się w coś przemieniać. Aron i Noemi sięgnęli po swoje miecze. Ja nie miałam więc siedziałam. Po chwili ta kobieta zmieniła się w jakieś dziwne stworzenie. Miała skrzydła, szpony i kły. Czytałam o tym potworze. To była Steno, jedna z gorgon. Jedno o niej wiedziałam, że jest bardzo silna. Rzuciła się na Arona. Noemi zaczęła ją ciąć.
-Raf! Uciekaj stąd! –krzyknęła
-Chyba śnisz, nie zostawię was
Chwyciłam za jakiś drąg, który leżał pod krzesłem. Zaczęłam uderzać Steno. Jednak to nic nie dawało. Rzuciłam to w stronę kierownicy. Potrzebowałam czegoś ze spiżu. Po chwili przypomniałam sobie, że mam naszyjnik ze spiżu. Zdjęłam go i skrzydło wbiłam w jej plecy. Rozpłynęła się w pył. Aron leżał na ziemi i dyszał, a Noemi siedział na fotelu i chowała miecz. Zawiesiłam sobie z powrotem skrzydło na szyje.
-Chyba teraz pójdziemy na piechotę.- stwierdziła Noemi
-Tak, chyba ta…-Aron nie dokończy, bo właśnie samochód uderzył w autobus. Wszyscy się przewróciliśmy. Poczułam benzynę
-Szybko, uciekamy!
-Zgadzam się! -krzyknęłam i ruszyłam w stronę drzwi autobusu. Wszyscy zaczęliśmy uciekać przez las. Dokładnie jak w moim śnie. Aron i Noemi biegli za mną. O nie! Potknęłam się. Zaraz autobus wybuchnie, a ja nie zdążę się podnieść. Krzyknęłam „maia” skrzydła z butów się wysunęły. Podniosłam się szybko i kawałek pobiegłam. Pojazd już wybuchał. Byłam bardzo blisko. Jednak zdążyłam się unieść na butach wystarczająco daleko. Aron i Noemi również byli dostatecznie daleko od autobusu. Po wybuchu straciłam przytomność.
CDN
Opowiadanie super prosze napisz szybko następną częśc bo inaczej Cie udusze
Bardzo fajne. Ciekawe czy spotka na obozie Percyego i Annabeth… Czekam na następną część!!!
fajne
Podoba mi się. Ale strasznie wkurzają mnie angielskie tytuły…;
Bomba- że się tak wyrażę xD Opwiadanie bardzo mi się podoba, co prawda jest trochę dziwne, podróż miała trwać któtko, a ona jednak musiała mieć jedzenie i picie. Ale przecież matka Luka była „opętana” i miała te ataki, kiedy tak świeciała zielonym światłem, a tutaj jest normalna…
Zgadzam się z Delfią w kwesti matki Luka i Rafaelli.
Jak Nico i Percy do niej przyszli przed wyprawą nad Styks to zachowywała się jak wariatka, a w twoim opowiadaniu to miła, sympatyczna i kochająca matka.
No ale minęło 6 lat więc wiele się mogło zmienić.
Może Dionizus ją wyleczył z tych wariacji, albo Apollo lub Hades zdięli z niej klątwe.
Nie wiem, ale mogłaś to opisać.
Ale poza tym drobnym szczegółm to opowaidanie super.
Może z tego wyjść niezła histoia.
Nie zniechęcaj się i pisz dalej .;)
Czekam na CD !
Właśnie też to zauważyłam, a opowiadanie świetne.
Akcja dzieje się 6 lat po „Ostatnim Olimpijczyku”
Cześć! Jestem Rafaela Castellan. Tak dobrze czytacie Castellan. Na pewno domyślacie się, kto jest moją mamą, a kto tatą.
Akcja dzieje się 12 lat po ,,Ostatnim Olimpijczyku”
.
Cześć. Nazywam się Julia Jackson. Tak, dobrze przeczytaliście, mam na nazwisko Jackson. Więc zapewne domyślacie się kim są moi rodzice. Mój tata to Percy Jackson, a matka Annabeth Chase (obecnie Annabeth Jackson).
poczatek masz bardzo podobny do poczatku mojego opowiadania. nie wiem czy to przypadek, nie wiem czy wogole czytalas mloje opowiadanie, ale tak po prostu napisalam. zgazam sie co do tego ze May Castellan byla chora, i jesli dobrze zrozumialam pierwsza czesc, to jedyna zyjaca gorgona to byla meduza, a reszta jej siostr zgadla.
poza tym- twoje opowiadanie jest naprawde swietne. ja mialam jeszcze wiecej pomylek od ciebie, wiec nie mysl sobie ze cie zniechecam lub chce sprawic ci przykrosc czy cos. piszesz naprawde sswietnie, powinnas wziac udzial w nowym konkursie(jesli nie masz jakiejs czesci serii) naprawde super :))
nie zgadla tylko *zgasła
@Ccllaarriissaa
Może te gogrony po tych 6 latach znowu się zaświeciły ?
@Justyna
Tak się chyba nie da żeby potwory znowu się zaświeciy
też tak uważam, bo przecież gdyby tak było, to Pan mógłby powrócić. ale poza tym to opowiadanie było świetne. no, i poza tym początkiem. nie mogę się doczekać następnej części 😉
Bardzo fajne… ale zamiast ²/4 mogłaś napisać ½…. byłoby to samo… a co do Mai to pewnie za zasługi Luka Dionizos zdjął szaleństwo… opisz to.
A może… jak Rachel została wyrocznią, to przekleństwo się „wyniosło”?
podoba mi się