Rozdział 1
.
Tego dnia cały obóz- no może z wyjątkiem Chejrona- kłócił się o….nie wiadomo o co. Gdy się obudziłem wszyscy już od dawna byli na nogach i przekrzykiwali się koło Wielkiego domu. Podszedłem nieco bliżej zastanawiając się czy warto się wtrącać, czy może lepiej oszczędzić sobie kłopotu i iść na śniadanie. Po chwili gdy zbliżyłem się wystarczająco blisko by rozpoznać twarze obozowiczów, ujrzałem Tysona. Oczywiście jak to on pewnie stwierdził, że jeśli ja jeszcze śpię to przecież ktoś musi reprezentować nasz domek. Chcąc czy nie, musiałem tam pójść i dowiedzieć się o co się tak kłócą, a w najgorszym przypadku- gdyby się kłócili jak należy mnie wrzucić do jeziora za karę, że tak długo spałem (lub coś w tym rodzaju)- zacznę uciekać aż dogoni mnie Annabeth i swoim sztyletem zmusi mnie do poddania się. To był dopiero czwarty dzień wakacji, ale mimo to już chyba z setki razy nawiedzały mnie takie myśli. Ale wracając do rzeczywistości, gdy podszedłem do nich na tyle blisko bym mógł usłyszeć co wykrzykują jeden przez drugiego, zobaczyłem chyba najbardziej zdumiewającą rzecz jaka przydarzyła mi się w ciągu…tego roku. Stałem tak i patrzyłem z szeroko otwartymi i zdumionymi oczami. A teraz może powiem co było aż tak dziwne. Wśród kłócących się obozowiczów stała osoba, której nigdy nie widziałem przeciwko Annabeth. Atena.- Zapewne wszyscy chcecie się teraz zapytać co bogini mądrości tam robiła. Otóż, sam tego nie wiedziałem.- Więc postanowiłem zapytać co ją sprowadza do obozu.- Ale komu miałem zadać to pytanie? Na pewno nie Atenie i to tak wprost. Ci którzy nigdy nie rozmawiali twarzą w twarz z matką Annabeth, mają wielkie szczęście.Ostatnim razem, rozmawiałem z Ateną jakiś może niecały rok temu. To było tuż po tym jak bogowie dali mi możliwość zostania bogiem. Ale wracając do tematu. Zakradłem się od tyłu do Tysona i przywitałem się po cichu, ale tak by mój brat mnie usłyszał. Ale Tyson niestety nie wiedział, że próbuję się ukryć przed resztą obozowiczów i zobaczywszy mnie krzyknął radośnie.
-Percy!
Po czym wszyscy obozowicze- i bogini- odwrócili się do mnie, a ja….cóż co miałem zrobić odrzekłem krótko i zwięźle.
-No cześć.- Powiedziałem po czym doznałem niemiłego uczucia, że mój uśmiech wygląda nieco głupkowato, bo wszyscy się na mnie patrzyli z nieco dziwnymi minami. Pierwsza podeszła do mnie Annabeth i uśmiechnęła się do mnie pomimo, że jej matka miała BARDZO surową minę. Ale najwyraźniej Annabeth po chwili zauważyła, że jej matka się na nią patrzy i Annabeth natychmiast spoważniała.- Chciałem się zapytać…- zacząłem- o co się tak kłócicie.- Odrzekłem, ale tak wolno, że nawet Annabeth się na mnie dziwnie popatrzyła. Czułem się tak jakbym właśnie powiedział, że jestem kangurem i przybywam w sprawie zawarcia pokoju. Ale na szczęście nie musiałem już nic mówić bo wszyscy obozowicze rozeszli się każdy w inną stronę, z wyjątkiem Tysona, Annabeth i-c o mnie nieco niepokoiło- Ateny.
-Chodź Percy musimy ci coś powiedzieć.- Powiedział już nieco mniej wesoło Tyson.
-Ymmmm…Dobrze.- Odpowiedziałem po chwili zastanowienia. Po czym wszyscy łącznie z boginią mądrości ruszyliśmy w stronę plaży.- A o co chodzi?
-Powiemy ci jak się trochę oddalimy.- Odrzekł mój brat.- To na razie ma być tajemnica.
Po tych słowach już nikt nic nie powiedział, tylko w ciszy wszyscy szliśmy za Annabeth. Tak naprawdę to droga z Wielkiego domu do plaży nie była aż tak długa, ale mi się wydawało jakby z każdym krokiem coraz bardziej się oddalała. Nagle stanęliśmy. Spojrzałem przed siebie i dopiero teraz zorientowałem się, że jesteśmy już na wybrzeżu. Tyson usiadł jako pierwszy na piaszczystej wydmie, a następnie ja zrobiłem to samo. Annabeth najwyraźniej nie przejmowała się swoją matką i usiada na przeciwko mnie. Atena spojrzała na córkę tak jakby nie rozumiała dlaczego Annabeth woli siedzieć na brudnym piasku zamiast stać, a następnie uklękła na kawałku trawy, który rósł sobie na środku piaszczystej plaży jakby nigdy nic.
-No więc?- Zapytałem.- O co chodzi?
Wszyscy troje westchnęli ciężko co wolałem uważać jako westchnienie od zmęczenia, a nie od powagi sytuacji jaką mieli mi właśnie opisać. Nikt mi nie odpowiedział przez jakieś pięć minut. Słyszałem jak fale biją o brzeg i jak cichy podmuch wiatru szepcze coś do mnie- co może być jednak wytwórnią mojej wyobraźni. Pierwsza odezwała się Annabeth co mnie bardzo zaskoczyło bo od rana dzisiaj nie słyszałem żeby powiedziała do mnie chociaż słowo.
-Percy. -Zaczęła. -Bo…pytałeś się o co się tak kłócimy i…chodzi o to, że…dzisiaj przyjechała do obozu Rachel.- Powiedziała, ale widać było, że ciężko było jej to wykrztusić. Ale zaraz…Rachel?
-To ma być powód tej całej kłótni?
-Nie…nie do końca…bo ona wypowiedziała przepowiednię i…
-Moment, moment!- Krzyknąłem.- Przepowiednię?
-No, tak. I my się kłóciliśmy czy to ty powinieneś iść na tę misję czy ktoś inny. Ja byłam za tym, że ty, ale inni…
-Ekhem…- Zwróciła na siebie uwagę Atena. A Annabeth szybko dodała.
-Między innymi moja matka…była za tym, by ktoś inny miał teraz okazję się wykazać.
-A…No…a jak brzmiała to przepowiednia?- Zapytałem po chwili namysłu.
Annabeth westchnęła po czym wyrecytowała przepowiednię.
–Trzech herosów podejmie wyzwanie
i do walki z armią stanie,
na swej drodze napotka mądrość Olimpu życia
która zdradzi im miejsce hełmu ukrycia.– Po tych słowach wzięła głęboki oddech i spojrzała na swoją matkę.
-Mmmm…Ja…przybyłam tu by pomóc wam.- Odrzekła Atena- Nie mogę zbyt wiele zdziałać, ale powiem wam, że niedobrze się stało. Hades wpadł we wściekłość.
-Dlaczego?- Przerwałem, ale tuż po tym pożałowałem tego bo Atena przeszyła mnie swoim morderczym wzrokiem po czym kontynuowała.
-Ktoś skradł jego hełm niewidzialności.
Po tych słowach zapada cisza, a ja przyłapałem się na tym, że zamiast się martwić tym, że Hades chce rozszarpać wszystkich na strzępy, rozmyślam o tym jak długo nie widziałem się już z Mrocznym i że warto by było go odwiedzić. Szybko wróciłem do rzeczywistości i spojrzałem na Annabeth, która niepostrzeżenie oddaliła się wraz ze swoją matką i najwyraźniej były pogrążone w interesującej rozmowie. Kilka minut później Annabeth wróciła, ale już bez Ateny.
-Gdzie twoja matka?- Zapytałem szczerze zdumiony.
-Mmmmm? A tak.- Wyjąkała bo najwyraźniej wyrwałem ją z rozmyślań.- Musiała już wracać na Olimp, ale mówiła, że postara się wrócić za kilka dni by dostarczyć nam kolejne wieści.
-Wiesz…mój ojciec też może nam pomóc. Dla niego to frajda przypłynąć do nas, a twoja matka chyba ma ważniejsze sprawy niż…- Przerwałem bo ujrzałem surowe spojrzenie Annabeth, dokładnie takie jak u Ateny.
-Percy! Przyznaj się! Nie lubisz jej.- Odrzekła oburzona.
-To nie to, że jej nie lubię, tylko….no….przeraża mnie.- Powiedziałem coraz bardziej ściszając głos. A ku mojemu zdziwieniu Annabeth zaczęła się śmiać.- Hej! To nie jest śmieszne! Ten jej wzrok….
-Zapewne ten…- Powiedziała, a następnie spojrzała na mnie tak jak jej matka. A ja pomimo, że nie chciałem tego robić szybko odwróciłem wzrok, a Annabeth znów zaczęła się śmiać. Gdy oboje przestaliśmy się śmiać, córka Ateny westchnęła ciężko.- Chyba jednak nie będziemy mieć spokoju w ciągu tego lata.
-Hmmm?- Mruknąłem nie wiedząc o czym mówi.
-No…pod koniec poprzedniego lata mówiłam ci, że teraz dla odmiany moglibyśmy mieć choć trochę spokoju. Ale przez Hadesa, znów wyruszymy na misję.
-Chyba tak….Ten bóg zawsze musi wszystko zniszczyć.
-Co masz na myśli?- Zapytała.
-No, to że….no nie wiem, tak mi się nasunęło.- A pomimo mojej głupoty Annabeth tylko się uśmiechnęła i znów pogrążyła w rozmyślaniach.- Yyyyy….Gdzie jest Tyson?- Zapytała po chwili, a ja rozglądnąłem się zdziwiony jak cyklop, który nie potrafi zachowywać się cicho, mógł niepostrzeżenie oddalić się. Jako pierwsza zauważyła go Annabeth.Siedział koło dużego drzewa koło plaży i bawił się trawą. Podeszliśmy do niego, a ja zapytałem niepewnie.
-Hej, Tyson. Kiedy od nas poszedłeś? I…co ty właściwie robisz?- Spojrzałem na trawę w jego rękach. Najwyraźniej tworzył z niej jakieś…kółka.
-Ja….kiedy Annabeth powiedziała tą przepowiednie, przyszedłem tutaj wsiadłem na tym głazie i pomyślałem, że zrobię dla was czapki, to chyba coś jak hełm….Ale to chyba byłoby zbyt dużo roboty więc postanowiłem, że zrobię wam wianuszki.- Powiedział i pokazał nam swoje dzieła, a następnie z uśmiechem włożył nam je na głowy. Ja nie miałem nic przeciwko, ale Annabeth chyba znalazła na swoim pająka i szybko zrzuciła wianuszek na ziemię. Tyson na szczęście nie czuł urazy i nawet nie przeją się tym, że Annabeth nie spodobał się prezent od niego. Następnie mój brat oznajmił, że wraca do domku. Wiatr był, a fale bijące o brzeg coraz głośniejsze. Włosy Annabeth powiewały na wietrze, a we włosach miała jeszcze resztki liści i trawy z wianka zrobionego przez Tysona. Ja zaś miałem go na głowie i czułem się z tym nieco głupio. Zawsze wydawało mi się że nigdy nie założę czegoś takiego. Ale skoro Tyson to dla mnie zrobił to chyba nie miałem wyjścia.
Kiedy razem z Annabeth byliśmy już przy Wielkim domu uświadomiłem sobie, że nikt mi nie powiedział gdzie teraz jest Rachel. Więc zapytałem o to Annabeth.
-Yyyy…Chyba poszła gdzieś z Chejronem…ale nie wiem gdzie dokładnie.
-Aaaa…- Wyjąkałem, a następnie zobaczyłem, że Annabeth znów nad czymś rozmyśla.
-Zastanawiasz się o co może chodzić z tą armią z przepowiedni, prawda?- Odezwałem się.- Pewnie spodziewacie się, że tego pożałowałem, ale nie.- Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała.
-Zawsze wiesz o czym myślę. Może nie jest z ciebie aż taki Glonomóżdżek….-Uśmiechnąłem się, ale to był chyba jeden z tych moich głupkowatych uśmiechów więc szybko dodała- Nie, jednak jest.- Po czym znów się uśmiechnęła, a ja tym razem zapanowałem nad mimiką mojej twarzy i nie wyszedłem na kompletnego idiotę. Następnie Annabeth pożegnała się ze mną i udała się do swojego domku ,a ja postanowiłem, że poszukam Chejrona i Rachel.
Rachel znalazłem jak szła w stronę plaży, a następnie wzdłuż brzegu. Gdy nieco się zbliżyłem siedziała już na piasku i rysowała na nim. Przypomnę wam, że miała ona niewiarygodny talent. Ostatnio gdy widziałem jej obrazy w śnie wyglądały jak zdjęcia. Tak bardzo realistycznie. Podszedłem do niej i lekko westchnąłem, ale ona tego nie usłyszała. Dopiero gdy usiadłem koło niej dostrzegła mnie.
-O! Hej Percy!- Odrzekła wesoło.
-Hej!- Odpowiedziałem równie wesoło, ale po chwili dodałem.- Słyszałem, że jako Wyrocznia całkiem nieźle się sprawujesz.- Po czym uśmiechnąłem się krzywo.
-Ach. Więc już ci powiedzieli o Przepowiedni.- Odparła ponuro, po czym napotkała mój wzrok i chyba zrozumiała co mi chodzi po głowie.- Percy…Nie wiem kogo ona dotyczy.
-Hmmm…A nie miałaś może jakiejś…wizji?- Zapytałem niepewnie, po czym ujrzałem, że kręci głową.
-Nie…- Odparła powoli. Od razu poznałem, że kłamie.
-Powiedz prawdę. Chcę wiedzieć kogo dotyczy przepowiednia.- Powiedziałem nieco niepewnie.
-Ja…nie mogę. Ale, gdy wyruszysz na misję sam się dowiesz.
-A więc to jednak mnie ona dotyczy?
-Eeeee….- Wyjąkała, po czym chyba uznała, że nie ma sensu się sprzeczać i potaknęła.- Ale nie powiem ci kto jeszcze.
-Wiem, że to będzie Annabeth….
Rachel westchnęła. Nie potrafiła tak ciągle oszukiwać więc znów się poddała.
-Tak. Ale…powiem ci tyle, że nie wiem kto jest tym trzecim herosem. W mojej wizji nie było widać twarzy trzeciego osobnika. W zasadzie to widziałam tylko twarz Annabeth. Ciebie rozpoznałam po tym, że twoją bronią był długopis, który zmienił się w miecz. Ale ta trzecia postać….hmmm. Nie mam pojęcia kto to może być.- Rachel zaczerpnęła powietrza i to tak głęboko, że wyglądała jakby miała zemdleć.
-A…jaką bronią walczyła ta trzecia osoba?
-Nie…nie wiem, a zresztą nawet gdybym wiedziała to nie powiedziałaby ci. To są tajemnice Wyroczni.- Po czym uśmiechnęła się.
-Eh…niecierpię tajemnic.- Spojrzałem na Rachel, a następnie na piasek. Nie było na nim rysunku tylko jakieś napisy. Od razu rozpoznałem, że to jest ta Przepowiednia. Chwilę później dostrzegłem, że nad wzmianką o trzech herosach są napisane imiona. Percy i Annabeth. Po chwili zobaczyłem jak napis zostaje starty z piasku.To Rachel go zamazała.
-Gdyby przepowiednia dotyczyła kogoś innego to pewnie nie byłbyś taki przygnębiony…- Odparła po chwili zastanowienia.- Przykro mi, że nie masz spokojnego życia.
-Wiesz…mi nie jest z tego powodu przykro. Gdybym miał spokojne życie nie byłbym herosem, a moim ojcem nie byłby Posejdon. A co najgorsze nigdy nie miałbym ciekawego życia. Już wolę zawrotne tempo biegu zdarzeń jako heros, od zwykłego, nudnego i spokojnego życia.- Mówiąc to czułem, że jeszcze z jednego powodu nie chciałbym być normalnym nastolatkiem. Ale nie miałem zamiaru mówić o tym Rachel. Prawdą jest to, że gdybym nie był herosem, nigdy nie poznałbym moich przyjaciół z obozu, a przede wszystkim Grovera i Annabeth. Niestety miałem dziwne przeczucie, że Rachel wyczytuje mi to z oczu.- Przeklęte oczy!- Pomyślałem.- Przez nie nie da się nic ukryć.
-Cóż…Ja już muszę iść. Moi rodzice czekają na mnie. Rozbiliśmy namioty niedaleko obozu. Więc…do zobaczenia Percy i powodzenia na misji.
-Dzięki. Cześć.- Powiedziałem po czym całkiem nie panując nad sobą pobiegłem w stronę rzeki i usiadłem koło niej. Gdy byłem blisko wody czułem się lepiej i mogłem spokojnie spędzać czas wiedząc, że nikt tu nie przychodzi.
pierwsza! fajowe opowiadanie adminiko czy moje opowiadanie doszło?
tak, doszło 😉 opisałam Ci 😉
Opowiadanko, jest fajowskie! Przedstawienie Percy’ego jako cioty jest po prostu świetne! Nie mam się do czego przyczepić, cud, miód, orzeszki i Coca Cola po prostu! 😀 😀 😀 😀 😀 😀
Heh xd
„Percy jako ciota” ;D
Herosowe^^
Tylko jest spora powtarzalność, np.: „Włosy Annabeth powiewały na wietrze, a we włosach miała resztki liści” ale liczę na to, że wkrótce ukaże się kolejna część ;D
Fajne, ale trochę przypomina mi 1 część, bo tam też ukradziono Hadesowi hełm, ale to tylko moje głupie skojażenia 😉
cudownie po prostu 😀
bardzo szczegółowo opisany tak jakbym czytała fragment książki (może powinnaś spróbować)
jest tylko jeden minus: że kończy się w tak ciekawym momencie i nie mogę się doczekać następnej części
super
Fajne, ale mam pytanie do autorki:
w twoim opowiadaniu Annabeth i Percy są razem? Bo przecież te wydarzenia dzieją się rok po „Ostatnim Olimpijczyku” ) z tego co wyczytałam. . .)
opowiadanie jest naprawdę świetne!!! Tyson robiący wianuszki, które nosi na głowie Percy 😉 super! choc mi sie wydawalo, ze nie bylo helmu niewidzialnosci, tylko byl helm mroku, ale moge sie mylic 😀
thx Bardzo się starałam żeby dobrze wyszło.I rzeczywiście w pierwszej części skradziono hadesowi hełm ale u mnie akcja rozwinie się zupełnie inaczej.A,i wyczytałam z Mitologii Parandowskiego że był to hełm niewidzialności.Następny rozdział już napisałam i niedługo wyślę.Muszę tylko popoprawiać w nim błędy itd. cieszę się że podoba wam się moje opowiadanie
I mam jeszcze takie jedno pytanko.Pod koniec „Ostatniego Olimpijczyka” stało się z Panią O’Leary?Wróciła do Obozu Herosów? Pytam bo nie chcę zrobić jakiegoś błędu a niestety nie pamiętam co się z nią stało.
*co stało
Niestety nie wiem i nie mogę pomóc -.- a opowiadanko baaardzo mi się podoba
Sorki za poszczególne błędy np:Kiedy w pośpiechu nie dopisałam jednej litery lub kiedy słowa się powtarzają.Pisałam bardzo szybko i najwyraźniej zapomniałam później sprawdzić czy nie ma błędów.
super, już myślalam że to nowy tom 😉 musisz zająć się pisarstwem
Świetne .!
Przeczytałam wszystkie części, a to nadało by się na 6 : D
thx miło mi to czytać:)Ale narazie będe rzadko przysyłać następne części(chyba że w ferie lub wakacje)bo mam baaaaaaaardzo dużo innych ważniejszych zajęć jak np.:gra na instrumencie Ale w wolnym czasie będę pisać 😛
super. zazwyczaj opowiadania które zostały napisane w 1 osobie są świetne, ale to jest genialne!!!!!!!!!!
genialne