Rozdział trzeci: Misja
Siedziałem lekko skołowany obok Chejrona , gdy Annabeth obok mnie skakała z radości, a Grover i Percy życzyli nam powodzenia.
– Ale, że na serio? – Spytałem lekko przestraszony. Od dłuższego czasu jeszcze przed przybyciem tu do Obozu Chejron dziwnie mi się przypatrywał. Czasem nawet słyszałem rozmowy jego z Dionizosem tematu ” To pierwszy przypadek od kilku wieków!”. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Gdy się spakowałem, ochroniarz obozu miał mnie i Ann zawieźć do tej wiejskiej miejscowości, a właściwiej Waltshire. Gdy wsiedliśmy do samochodu Annabeth usiadła z przodu, a ja – z tyłu. Nie miałem ochoty z nią gadać , co może się wydawać lekko… nieuprzejmie. Gdy dojechaliśmy, wysiedliśmy. Miałem w rękawach ukryte sztylety, a do pasa przypięty miecz. Szybko przemknęliśmy do wsi i znaleźliśmy Max’a – Satyra, który wyczuł nie jednego, ale TRZECH , tak powtarzam trzech, herosów.
– Trzech? – Spytała z niedowierzaniem Annabeth. – TRZECH? Na bogów! To wspaniale! Rodzeństwo?
– Nie. – Odparł satyr. – Wszyscy z innych rodzin. Dziewczyna i dwóch chłopaków , przyjaciele. – Wyrecytował. Ja wolałem siedzieć cicho.
– No więc idziemy. Mike , chodź. – Odezwała się półboska córka Ateny. Wstałem i powlokłem się za nią. Weszliśmy na jakąś posiadłość. Widać było podwórko, po którym wałęsało się wiele kur , stodoły dom i trójka dzieci bawiących się po środku. Coś mignęło za płotem. Dzieci rozbiegły się do domów. Jedno weszło do domu, a dwa inne wyszły z posiadłości i każde ruszyło w inną stronę. Już mieliśmy pukać w drzwi gdy nagle usłyszeliśmy ryk i wystrzały palnej broni. Na podwórku stał wielki lew z lśniąca skórą, a obok niego wiele śmiertelników z bronią palną. Wyjąłem miecz tak samo jak Annabeth, a Max wyjął swój mały podręczny sztylet. Zaatakowaliśmy. Wykonałem pchnięcie na jednym ze śmiertelników, ale ostrze przeniknęło przez niego, a on uderzył mnie swoim glock’iem w łeb i zemdlałem. Gdy się obudziłem Annabeth stała nad Maxem.
– Co.. Co się stało?! – Krzyknąłem i podbiegłem do nich.
– Zginął poświęcając się. – Szepnęła do mnie. Widziałem na jego ciele obrażenia. Na ręce miał ślad po kłach, a na koszulce dziury po kulach pistoletów.
Zacisnąłem pięści. To nie było fajne. NIE BYŁO!
– Co z dzieciakiem? – Spytałem.
– Tu jest. – I podeszła do nas mała jasnowłosa dziewczynka. Nagle nad jej głową rozbłysnęło coś w stylu hologramu. Lira.
-Dziecko Apolla. – Powiedziała Annabeth i biorąc na ręce dziewczynkę imieniem Natalie pobiegliśmy w kierunku drugiego domu gdzie na nas już czekało towarzystwo. Były tam przynajmniej z trzy ogary i drakaina. Zaatakowałem mieczem przecinając na pół Drakainę. Dwa ogary przygwoździły Ann do ziemi, a gdy chciałem jej pomóc ten ostatni przygwoździł mnie. Natalie na szczęście pomogła wystrzeliwując słoneczny promień zamieniając leżącego na mnie psa piekieł w pył. Zaatakowałem mieczem ogara Annabeth i też go zabiłem uwalniając dłoń ze sztyletem Annabeth dzięki czemu ta zabiła ostatniego. Okazało się, że czarnowłosy chłopiec , Nicholas przyjaciel Natalie już został uznany. Nicho mówił nam, że gdy się bawili nad jego głową pojawiła się sowa. No proszę. Okazało się, że to braciszek od Ateny Annabeth. Poszliśmy dalej i Nathaniel szybko do nas dołączył. Pojechaliśmy do Obozu do Chejrona gdzie Nathaniel został uznany przez – tego cholernego grubasa Dionizosa. Ogółem pierwsza misja nie była taka zła. Oprócz śmierci Max’a. I po chwili – nad moją głową pojawił się hologram , czyli coś…. przez co zostałem uznany.
Wow, dziecko Dionizosa To może być ciekawe :p
Bardzo fajne opowiadanko, akcja się rozkręca
😉
Pierwsza!
Ciekawe, czy synek Dioniego okaże się tak samo nieprzyjemny, jak jego tatusiek?
Opowiadanko jest fajne, tylko pewnych rzeczy nie rozumiem:
a) Po co on atakował tego śmiertelnika?
b) O co chodzi w tym „braciszek od Ateny Annabeth”?
fajne! ale
1) zgadzam się z Arachne co to jest braciszek od Ateny Annabeth
2) w poprzednich komentarzach był post ,ze dzieje się to po OO ,ale wtedy pomniejsi bogowie bardzo rzadko uznawali swoje dzieci naajczę ściej były dzieci olimpijczykó(bez Hery artemidy Zeusa i Posejdona ,choć są wyjątki) dzieci Hadesa też nie trafiały do obozu.
Dopiero po OO zaczęto budować domki dla innych dzieci(punktdrugi dotyczy poprzedniego opowiadania)
I jak można kończyć w takim momencie!!!
Trochę się czepiam ,ale podoba mi się super:)
za szybko to się dzieje ! Po za tym-wogule nie przejął się śmiercią drugiej osoby, którą znał. To co myślał to za mało. I zero reakcji na to, jak uznano te dzieci. I skąd u licha one tam nagle się znalazły?! Na tym polu bitwy. Zero reakcji na ich przybycie. Ale ogółem fajne.
annabeth_chase, ty też się pomyliłaś w komentarzu… :p
A opowiadanko genialne! szkoda że w takim momencie zakończyłeś… xd
ŚWIETNE kiedy następne części????
Nie wiem czy kolejna część wyjdzie. Ale postaram się.
Ona MUSI wyjść( kolejna część), trochę za mało opisów o śmierci i o uznawaniu, ale ja się czepiam, opowiadanie jest extra i już się nie mogę doczekać kogo to syn.
Kolejna część już nadchodzi 😛
A i zapomniałbym:Arachne – A co miał stać i czekać aż ten go zastrzeli? ;p
Nie cierpię, jak ktoś pisze opowiadania i w środku przestaje, bo mu się nie chce czy coś w tym stylu. Nie chcę się czepiać, ale skoro wiesz, że nie dokończysz, to czemu wgl zaczynałeś?
bardzo lubię twoje opowiadania i oczekuję ciągu dalszego, bo nawet nie wiesz jak to wkurza (choć może wiesz ) jak ktoś nagle w środku akcji po prostu przestaje pisać
Wiem 😛 Ale spokojnie opo już jest w kolecje 😛
ciekawe