Gdy weszliśmy do wielkiego domu Chejron już tam na nas czekał. Stał w pełnej postaci pół konia pół człowieka. Miał zmartwioną minę.
-Co się stało Chejronie, że nas wezwałeś? –zaczął David
-Zeus postanowił wysłać was na misję.
-na, jaką misję? –Spytałam
-macie odnaleźć syna Zeusa. On nic nie wie o naszym istnieniu.
-a gdzie go znajdziemy?
-Podobno jest gdzieś na Manhattanie. Jak zwykle możecie kogoś sobie wybrać.
-to może ja kogoś wybiorę? –Spojrzał na mnie
-a może jednak ja kogoś wybiorę? –Zmarszczyłam brwi.
-możecie wybrać razem, na misję wybieracie się dopiero jutro wieczorem. –Wtrącił Chejron
-no dobra –powiedzieliśmy chórem
-no to możecie iść.
Wyszliśmy razem w ciszy. Rozeszliśmy się po chwili. Ja poszłam do domku Ateny, a on chyba do swojego. Wchodząc nikogo nie było. Wszyscy zapewne byli na treningu, albo na plaży. Usiadłam na łóżku i przypomniałam sobie mój sen. To mógł być ten przyrodni brat Davida. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-proszę –krzyknęłam
-cześć –w drzwiach stał Patrick
-Cześć –uśmiechnęłam się
-pójdziesz ze mną na plażę, muszę z tobą pogadać.
-no dobrze
Wyszliśmy z domku i skierowaliśmy się na plażę. Zobaczyłam Davida na pomoście z jakąś dziewczyną. Była to Alice. O czymś rozmawiali. Jednak miałam zamiar nie zwracać uwagi na nich. Poszliśmy wzdłuż plaży.
-no to, o czym chciałeś pogadać? –spytałam z ciekawością
-miałem dziś sen, dlatego nie byłem wyspany.
-jaki sen?
-o tobie –zrobiłam wielkie oczy. –Miałaś kłopoty. Byłaś w jakiejś jaskini przywiązana do skały. Niedaleko ciebie jakiś chłopak również był przywiązany do skały, a David leżał nieprzytomny na ziemi. Gdy się obudził jakaś harpia podeszła do niego i urwał mi się sen.
-ja również miałam sny. Podejrzewam, że ten chłopak z twojego snu był tym samym, co w moim śnie.
-to jest możliwe.
Po chwili podbiegł do nas David i Alice. Byli bardzo uśmiechnięci.
-no hej, Dafne muszę z tobą porozmawiać –powiedział David
-no dobra
Odeszliśmy z 10 metrów dalej od Patricka, który rozmawiał z Alice.
-co jest? –Spytałam
-już wiem, kogo weźmiemy na misje
-kogo?
-Alice –powiedział z uśmiechem
-no dobrze, ale myślałam raczej żebyśmy wzięli Patricka.
-no to może spytajmy się chejrona czy możemy wziąć obydwojga? –Zaproponował
-dobrze
-no to ja idę do niego –już miał odejść, gdy ja go złapałam za rękaw od bluzki.
-czekaj
-co?
-mam pytanie
-jakie –spytał z ciekawością
-chodzą plotki, że masz dziewczynę. Czy to prawda?
-nie, nie mam dziewczyny, a co?
-nic tylko się pytam czy masz jakieś sekrety przede mną.
-aha, dobra to ja idę do Chejrona.
-okej
Gdy już go nie było poszłam na pomost. Patrick i Alice nawet nie zauważyli, że zniknęłam. Zdjęłam buty i usiadłam mocząc nogi w chłodnej, przyjemnej wodzie. Miałam nadzieję, że Chejron się zgodzi. Siedziałam tak przez około godzinę, myśląc gdzie się udamy najpierw. Wiem tylko tyle, że chłopak jest na Manhattanie w jakiejś jaskini. Po chwili przybiegł do mnie David.
-hej
-cześć, i jak możemy? –Spytałam
-Chejron powiedział, że nie możemy.
-szkoda, to, kogo weźmiemy?
-jak chcesz to możemy wziąć … Patricka –ledwo mu przeszło przez gardło to zdanie.
-chyba naprawdę nie chcesz żeby jechał. Weźmy Alice.
-no dobrze. –Uśmiechnął się
-muszę już iść, Patrick miał mnie nauczyć strzelać z łuku.
-no dobra –skrzywił się trochę –skoro musisz to idź, na razie
-na razie.
Poszłam w stronę areny. Patrick już tam czekał na mnie. Przygotował mi łuk i strzały.
-cześć
-no hejka, co tak długo
-sorry, byłam na pomoście z Davidem
-aha, no dobra chwytaj łuk i strzały. –rzucił w moją stronę piękny, biały łuk i strzał również białe.
-no to może zaczniesz strzelać stąd –wskazał mi miejsce na 10 metrów od tarczy. Wszystkie strzały trafiły prosto w środek. Później strzelałam z łuku na 30 metrów. Trafiałam prawie w sam środek. Patrick uznał, że jestem urodzona do strzelania z łuku. Postanowił mi dać łuk i strzały w prezencie. Po treningu udałam się do domku Ateny odłożyć broń. Wszyscy powoli wychodzili na obiad. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Stanął w nich David.
-idziesz na obiad?
-no, umieram z głodu –nagle zaburczało mi w brzuchu
-no właśnie słyszę –zaśmiał się –idziemy razem?
-no, możemy iść
Po obiedzie poszłam z Davidem poćwiczyć na arenie. Trenowaliśmy normalną walkę. On przez cały czas ze mną wygrywał. Jednak na końcu mi się udało go pokonać. Upuścił swój mecz na ziemię i to dlatego. Gdy skończyliśmy postanowiłam trochę poćwiczyć strzelanie z łuku. David w tym czasie walczył z manekinami. Miałam strzelić, gdy nagle usłyszałam Patricka.
-za wysoko trzymasz łokieć.
Podszedł do mnie i dosłownie od tyłu lekko mnie przytulając obniżył mi łokieć na wysokość ramienia. Lekko się zaczerwieniłam. David musiał zobaczyć co robi Patrick, więc podszedł do nas.
-siemasz Patrick
-hejka –od razu mnie puścił
-sorry, że wam przeszkadzam, ale muszę pogadać z Dafne.
-spoko, to ja już idę.
-na razie –powiedziałam, –o czym chciałeś pogadać?
-musimy iść powiedzieć Alice, że zabieramy ją na misję
-a mógłbyś ty jej powiedzieć, bo ja muszę iść zmienić opatrunek, chyba, że jutro jej powiemy
-nie, dobra to ja pójdę jej powiedzieć.
-okej, to na razie
Poszłam do domku Apolla po Patricka. Okazało się, że on już jest w szpitalu obozowym. Gdy przyszłam to rozmawiał z Davidem. Byłam bardzo ciekawa, o czym rozmawiali. Przyśpieszyłam więc kroku.
-Hej David, co ty tu robisz?
-hej, musiałem coś powiedzieć Patrickowi.
-aha, Patrick zmienisz mi opatrunek?
-no jasne –uśmiechnął się do mnie
-to ja idę, na razie-powiedział David
-na razie
Usiadłam na jednym z łóżek szpitalnych. Patrick odwinął mi bandaż i założył nowy. Gdy już skończył to wyszłam. Poszłam na plażę się przejść. Po chwili podbiegła Alice.
-cześć Alice
-Hej Dafne. Dzięki, że bierzecie mnie na misję –powiedziała uradowana.
-nie ma sprawy
-wiesz, jutro jest bitwa o sztandar, z kim jest wasz domek?
-nasz domek jest z Apollem i Hefajstosem. Po prostu jesteśmy skazani na sukces. A twój domek?
-mój domek jest z domkiem Aresa i Zeusa –serce mi podskoczyło. Będę przeciwko Davidowi.
-aha
-jak, myślisz uda nam się uratować tego chłopaka? –Z tym pytaniem pomyślałam o Patricku.
-nie mam pojęcia. Przepraszam cię, ale muszę iść porozmawiać z Davidem.
-okej, to na razie
Poszłam w stronę domku Zeusa. Gdy zapukałam do drzwi nikogo chyba nie było. Postanowiłam w takim razie pójść na arenę. Zawsze tam jest, czy ma humor dobry czy zły. Miałam rację, był tam. Ćwiczył na manekinach. Podeszłam po cichu. Wystraszyłam go od tyłu. Prawie mi ściął głowę. Na szczęście przykucnęłam.
-hej
-cześć, sorry
-nic się nie stało.
-co tu robisz? Myślałem, że będziesz na spacerze z Patrickiem.
-nie, mam po prostu ochotę pogadać z moim najlepszym kumplem. Matta nigdzie nie mogę znaleźć, więc ty mi zostałeś.
-aha –uśmiechnął się
-wiesz chejron ogłosił dziś, że jutro jest bitwa o sztandar.
-tak wiem słyszałam. Szkoda, że będziemy rywalizować
-no, szkoda, że cię rozłożę na łopatki.
-no nie wiem, prędzej ja cię rozłożę. –Zaczęliśmy się dziwnie do siebie uśmiechać.
-no jasne
-sorry, ale muszę iść zadzwonić do mojego taty, żeby mi nic jutro nie przysyłał.
-czemu miałby ci coś przysłać?
-jutro mam imieniny –uśmiechnęłam się
-aha –zrobił zamyśloną minę.
Gdy już poszłam do Chejrona, spytać czy mogę skorzystać z iryfonu, to on dał mi złotą drachmę. Gdy skończyłam błagać tatę żeby nic mi nie dawał, udałam się do domku Ateny. Nie byłam głodna tylko zmęczona, więc nie poszłam na kolację tylko od razu się położyłam spać.
Herosowe! Ale mam uwagę PISZ DUŻE LITERY NA POCZĄTKU DIALOGÓW!!!!!! Poza tym świetne 😀
To jest moje ulubione opowiadanie na całej stronie!!…nie zwarzam na błęndy ;3
DOKŁADNIE TAK!! D U Ż E L I T E R Y ! ! ! ! ! ! ! xd cudowne.
Duże litery!!! No i znaki interpunkcyjne w dialogach!!! Proszę, pisz duże lietry! A tak poza tym to jest świetne!!! 😀
delfia ma rację! ale to nie znaczy że są świetne. czeka cię tbo
Jak na mój gust to za mało opisów, no i akcja szybo się dzieję.
Może tylko mi się zdaje…
Ale fajnie.
I Delfia ma recję jeśli chodzi o te duże litery!
Delfia ma rację, ale mi to zbyt nie przeszkadza:) Opowiadanie super!
DUŻE LITERY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I co chwilę ktoś musi z kimś porozmawiać… to się robi takie nienaturalne.
super