Długo nie wiedziałam, kim był mój ojciec. Mama bardzo rzadko o nim wspominała, jak wszyscy ludzcy rodzice, swoim dzieciom półkrwi. Mówiła, że był silnym, męskim i potężnym mężczyzną. Czuła się przy nim bezpiecznie i zawsze wtedy twierdziła, że bardzo go przypominam. A potem płakała.
Latem gdy mama chodziła do pracy, przeszukiwałam jej rzeczy. Chciałam wiedzieć coś więcej, a poza tym lato w Arizonie jest strasznie nudne i gorące.
Wreszcie, któregoś dnia coś znalazłam. Pamiętnik mojej mamy, prowadziła go od bardzo dawna, ale ja szukałam czegoś z czasu mniej więcej przed moimi urodzinami. Myślałam, że zwariuję, gdy to czytałam. Jeżeli z czytaniem drukowanych liter miałam problem (no dobra w ogóle prawie nie potrafiłam), to odszyfrowywanie fantazyjnego pisma mojej matki, to była tortura. Wszystko brzmiało jak czysty bełkot. Zaczęłam się zastanawiać czy mama nie ma takiego stylu pisarskiego, aż literki zaczęły się układać w sensowne słowa i zdania. Wpis z Lutego 1991r. brzmiał :
Poznałam wspaniałego faceta. Jest cudowny! Świetnie się przy nim czuję. Czy to ten jedyny?… Jestem z nim taka szczęśliwa. I bardzo zakochana. Wszyscy mi mówią, że wyglądam promieniująco, bo tak właśnie działa miłość na człowieka. Lubię gdy on mnie zabiera w romantyczne miejsca swoim motorem…
Boże kobieto stek przymiotników o niczym! Nawet imienia nie napisała. Już dawno zauważyłam, że moja mam jest strasznie nieogarnięta. Wiem, że on chociaż ma motor. Lubię motory.
Jak na jeden dzień miałam dość rozszyfrowywania. Jutro biorę lupę i słowik hieroglifów. Może to coś pomoże.
Po jakimś tygodniu, udało mi się zrozumieć kolejny wpis, był napisany miesiąc przed moimi urodzinami:
Chyba już nie będę prowadziła tego dziennika. Czas dorosnąć. Dużo się zmieniło. Jestem w ciąży, bez szans na normalne wychowanie mojej córeczki. Już niedługo poród, a ja jestem z tym sama. On mnie zostawi, czuję to… Ale przynajmniej zostanie mi ona. Jest jedynym dowodem, że ON naprawdę istniał i był ze mną. Ciągle mi powtarza, że moja córeczka będzie niezwykła, bo jest dzieckiem półkrwi. Będzie potężna i wojownicza. Chce bym dała jej na imię Clarisse, bo to podobno jakiś anagram na jego cześć. Wspomniał jeszcze, że zanim skończy 11 lat, mam ją wysłać na specjalny obóz. Dał mi adres, ale chyba nie sądzi, że będę w stanie się z nią rozstać. On twierdzi, że tylko tam będzie bezpieczna i będzie mogła ćwiczyć to co potrafi najlepiej, walkę. Nie mogę uwierzyć, że to wszystko, co on mówi to prawda. Czy on naprawdę jest tym za kogo się podaje? Aż głupio o tym pisać…
I faktycznie tak głupi, że nie napisała ani słowa więcej aż do dziś. Pod spodem jest jeszcze przyklejona wizytówka
Pan D. Dyrektor Obozu*
Half-Blood Hill, Farm Road 3.141
Long Island, New York 11954 Long Island, New York 11954
*Nie z własnej woli
Kim jest mój ojciec do cholery?! I jeżeli mam w organizmie tylko połowę krwi, to chyba powinnam mieć anemię czy coś. A może to działa na odwrót? Potężna? Czy bycie najwyższą w klasie się do tego zalicza? Mimo wszystko postanowiłam się wybrać na ten obóz. Miałam dopiero siedem lat, ale co tam. Mogłam to chociaż zobaczyć! Tylko jak się dostać do Nowego Jorku?
Kilka dni później oglądałam walkę stulecia w telewizji. Ale nuda. Czy nikt im nie pokazał jak się lać? Serio, dziewczyny w szkole się lepiej biły. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Byłam bardzo z siebie dumna, bo mama pozwalała mi samej otwierać drzwi. Mówiła, że już do tego dorosłam, a inni nie mogli hehe. Na ganku stał wielki facet, a na podjeździe był zaparkowany motor. Super, pewnie nowy chłopak mamy. Po chwili poczułam wściekłość, tak nagle. Miałam ochotę rzucić się na tego gościa, gryźć i kopać.
– Jest Ana? – zapytał mnie.
– Nie. – warknęłam. Chciałam zamknąć drzwi. Pchnęłam z całej siły, a one nawet nie drgnęły. Koleś zaśmiał się drwiąco.
– Spadaj. – wysyczałam. Ale on wszedł do mojego domu. Co on sobie w ogóle wyobraża?! Drzwi same się zamknęły. Grrr
– Nie zaproponujesz mi czegoś do picia? – zapytał, rozsiadając się na kanapie.
– Nie.
Chwilę popatrzył na kolejną rundę walk, po czym westchnął:
– Amatorzy. – Zwrócił się do mnie. – Wiesz kim ja jestem?
Mówiąc zdjął okulary. Zobaczyłam, że nie ma oczu, tylko puste dziury, w których… Yyy… płonął ogień?! Wtedy poczułam strach.
– Nie wiem… – Bąknęłam cicho. Co się ze mną dzieje? – I nic mnie to nie obchodzi – dodałam.
– Więc nic ci nie powiedziała… Jestem twoim ojcem.
– Yyy… – Wściekłość przeważyła. – Nie żebym tęskniła, ale gdzieś ty był przez te wszystkie lata?! Nawet się nie odezwałeś! Wiesz przez co mama przeszła?! – Wykrzyczałam.
– Bogowie nie powinni się mieszać w życie swoim ludzkich dzieci. – odpowiedział z rozbawioną miną. Zaraz… Stop. Bogowie?!
– Coś ty powiedział?! Myślisz sobie, że jesteś nie wiadomo kim?!
– Nie myślę. Ja to wiem. Jestem bogiem.
– Chyba chciałeś powiedzieć jestem nadęty i chory psychicznie.
– Słodka jesteś. Ale serio, jestem Ares bóg wojny. – No i wszystko wtedy nabrało sensu. Dziwne zachowanie mojej mamy, jej pamiętnik i inne rzeczy. A złość minęła jak ręką odjął.
– Ale odjazd. I ty jesteś moim tatą? Super! – Ale tak szczerze nie wyobrażam sobie między nami normalnych relacji ojciec – córka, wiecie chodzenie na spacery itp. To jednak zachowałam dla siebie.
– To co, chcesz się dostać do Nowego Jorku?
– Skąd wiesz?
– Jestem bogiem. My wiemy takie rzeczy. –Zrobił minę jakby chciał wywrócić oczami, ale nie mógł, no bo… nie miał tych oczu.
– No jasne, że chcę!
– No to jedziemy.
I tak dostałam się do obozu. Po drodze dowiedziałam się wielu rzeczy o mityczno – rzeczywistym świecie. Koński zad prawie dostał zawału, gdy zobaczył kto mnie przywiózł. Pan D. mruknął coś pod nosem i powiedział:
– Witaj na obozie Charlie. Nie będę udawać, że mnie to cieszy. Bla bla bla. Jakieś pytania?
– Jestem Clarissa.
– No przecież wiem.
Świetne
Super!
Wyaresowiste! Brzmi, jakby naprawdę pisała to Clarisse! Fajny tatuś 😉 To jest IKSDE XD
Uwielbiam ten pamiętnik Clariss…
‚- Słodka jesteś.’
hahahah. xD
Fajne. Bardzo fajne;)
super
Super, ale jakie to były walki w TV???
Zapaśniczne chyba xd Nie jestem pewna ;D
To jest prześwietne! Clarisse rządzi!
super