Rozdział 3
Za mną stał wysoki chłopak. Był dobrze zbudowany. Miał niebieskie oczy, jasne włosy i był dość przystojny pomimo wielkiej szramy na policzku. Patrzył na mnie z ciekawością.
– Jesteś Tess? – spytał. Kto to jest?
– Skąd znasz moje imię? I w ogóle kim jesteś?
– Jestem Luke. Miałaś wczoraj dziwny sen? – spytał.
– Też mi wytłumaczenie! Jestem Luke! Też mi dużo! Coś więcej? – Co za koleś? I czemu pyta się o mój sen?
– No więc jestem herosem tak jak ty. Walczę po stronie Kronosa ponieważ uważam, że Bogowie Olimpijscy nic dla mnie ani nikogo nie zrobili. Mój ojciec Hermes nawet mnie nie zauważał. Wtedy zaczął śnić mi się król tytanów, tak jak tobie. – spojrzał na mnie bo chyba myślał, że będę siedzieć jak jakiś posąg z otwartą buzią i wielkimi jak nie wiadomo co oczami, patrząc na niego. Jednak tego nie zobaczył. Jestem wspaniałą aktorką. W środku wszystko kazało mi uciekać jak najdalej od niego, ale trzymałam się wytrwale.
– Nie masz zamiaru wypierać się tego, co powiedziałem? Krzyczeć i mówić, że kłamie? – spytał.
– Nie, przynajmniej na razie. – wyglądał na zaskoczonego. Jakby nikt mu nie uwierzył. Albo tego długo nie słyszał.
– Serio? Wierzysz?
– Jeśli ty sobie nie wierzysz, to ja chyba też przestanę. – powiedziałam z lekką niepewnością.
– No dobra jak wierzysz to ok. Śnił ci się Kronos? – Skąd mam to wiedzieć? Przecież było ciemno!
– Może – powiedziałam.
– Jak to może? Tak czy nie?
– Tak?
– No dobra więc jesteś heroską, ale nie wiemy kto jest twoim boskim rodzicem. Masz mamę czy tatę? – spytał.
– Nie znam ich obu. Zostałam adoptowana. – skrzywił się lekko.
– No dobrze. A nie znasz ani jednego z nich? Nawet nazwiska? – coś kojarzę. Pamiętam jak w trzeciej klasie skradłam się na strych i znalazłam tam taką dziwna skrzynkę. Było na niej coś napisane na pewno nie po naszemu. Zdaję się, że po Grecku. Długo próbowałam ją otworzyć. Jednak mi się udało. Były tam zdjęcia. Wyglądały na stare. Był tam też pamiętnik. Nie był zapisany do końca. Ostatnie zdania były napisane niestarannie w porównaniu z innymi wpisami. Było tam coś o tym, że nigdy nikogo nie pokocha, że to co teraz doświadczyła było zbyt bolesne, ale jednak takie piękne. Wpis nie był dokończony, ale był podpis „ Louise ”.
– Hej! Ty mnie wgl słuchasz? – Luke machał mi rękom przed oczami.
– Chcesz żebym dostała zeza? – spytałam. Uśmiechnął się. Był całkiem ładny.
– Oczywiście, że nie. Ale byłaś zamyślona. – Ile on może mieć lat?
– Ach tak. Przypomniało mi się, że prawdopodobnie moja mama Miała 20 lat jak mnie urodziła i nazywała się Louise. Nie wiem czy to ci się na coś przyda. – Nie wyglądał na zawiedzionego. Chociaż coś wie. No bo to, że jej mama miała imię jak grecka bogini to chyba nic takiego co? Ale jednak powiem. Może na coś to mu się przyda.
– I jej mama miała na imię Nemezis. – spojrzał na mnie .
– Skąd to wiesz? – Opowiedziałam mu o tej skrzynce ze strychu i pamiętniku. Przeczytałam go całego.
– Czyli jesteś mieszanej krwi. Z pewnością jesteś bardzo silna.
– Tak, tylko nie podniosę dwudziestu kilo na sztachecie.
– Nie o taką siłę mi chodzi. Masz prawdopodobnie moce.
Podeszła do nas kelnerka. Kobieta ok. 60 z porannymi zmarszczkami i szarymi oczami.
– Coś zamawiacie? – spytała.
– Chcesz coś? – spytał Luke podając mi kartę dań.
– Hmm wezmę gorącą czekoladę. – powiedziałam spoglądając na kartę.
– To dwa razy gorąca czekolada. – zamówił i kelnerka odeszła.
– W jakiej dzielnicy na ogół jesteśmy? – spytałam. Na dworze już zachodziło słońce. Był to piękny widok. Niebo było koloru głębokiej pomarańczy. Zdałam sobie sprawę, że znów się zapatrzyłam, więc szybko spojrzałam na Luke‘a . Jednak on też patrzył na niebo. Najwyraźniej poczuł, że mu się przypatruję i spojrzał na mnie.
– Jest piękne prawda? – spytał i znów spojrzał na niebo.
– Tak. Uwielbiam patrzeć na niebo, jak chyli się ku zachodowi. Wtedy jakby styka się z wodą. To wygląda tak wspaniale.- Luke pokiwał głową. Kelnerka przyniosła nasze zamówienie. Gdy piliśmy czekoladę, Luke pytał mnie o takie rzeczy jak to gdzie mieszkałam i takie mniejsze szczegóły z mojego życia. Nie zauważyłam, a rozmawialiśmy o tym dlaczego on jest w armii Kronosa. Opowiadał mi o swoich przygodach, o tym że uciekł z domu i jak spotkał Thalie,córkę Zeusa. I jeszcze Annabeth. Powiedział że, ma poczucie winy bo zostawił Thalie samą, a ona zginęła. Potwory ich atakowała i ją zabiły, jednak Zeus zlitował się nad nią i zamienił ją w drzewo. Dlatego że, ona była zbyt potężna i wielka trójka nie może mieć dzieci, przez przepowiednie. Powiedział mi także o Percym Jacksonie, synu Posejdona. Jednak wtedy musiałam mu przerwać.
– Czekaj. Percy Jackson? – spytałam. Kojarzyłam to imię.
– Tak, a co? – już wiem!
– Syn Posejdona? To tłumaczy dlaczego miał na zawodach prawie taki sam czas jak ja.
– Na jakich zawodach?
– Pływackich. Stylem klasycznym. On miał drugie miejsce. A ja pierwsze. Dogoniłam go w ostatnich sekundach.
– Tak dobrze pływasz? – spytał Luke zaciekawiony.
– Uczyłam się i tak jakoś zawsze kiedy wchodzę do wody czuję taką energie.
– Może jesteś córka Posejdona? Ale raczej nie. Wtedy chyba miała byś morskie oczy. A ty masz przecież czarne. – uśmiechnął się do mnie. Miałam, nadzieję że się nie rumienię. Spojrzałam mu w oczy jednak szybko odwróciłam speszona wzrok bo on mi się też przyglądał. Przez chwilę trwała niezręczna cisza, ale potem znów normalnie rozmawialiśmy. Nie miałam pojęcia, która godzina, ale gdy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Anna. Było 10 minut po dwunastej w nocy!
– Jak późno – powiedziałam. Pokazałam mu telefon i on też wyglądał na zaskoczonego.
– Szybko zleciało. – stwierdził. Mnie jednak zastanawiało dlaczego nikt nie zamknął kawiarni. No i nie było tu przez cały czas żadnego klienta oprócz nas. – Musimy się zbierać.
– My?
– No tak. Chyba masz zamiar do nas dołączyć, prawda? – spytał z nadzieją.
– Oczywiście. Ale co z moimi rzeczami? – przewrócił oczami.
– Wszystko jest już przygotowane na statku. Mam nadzieję, że nie masz choroby morskiej. – spytał.
– W żadnym wypadku. – wstaliśmy.
– Więc możemy iść. – otworzył mi drzwi i wyszliśmy na dwór. Było chłodno i ciemno. Spojrzałam na Luke‘a.
– Daleko do tego statku?
– Nie, jest za rogiem na końcu pomostu. Pomost był dość długi więc szliśmy przez piętnaście minut. Gdy doszliśmy zobaczyłam identyczny statek jak w moim śnie. Przy schodkach stała nieziemskiej urody dziewczyna. Spojrzała na mnie.
– Widzę że, wracasz z nową zdobyczą. – przeszły mnie ciarki.
– Część – uśmiechnęła się do mnie – Jestem Kelli. Witaj w naszych skromnych progach.
super
Naaareszcie!!! Czekałam na kolejne twoje opowiadanie i czekam na następne 😉
super
Świetne opowiadanko!
Ciekawe, czyją jest córką… Kiedy się dowiemy?
Posejdon + dziecko Nemezis = ona
przynajmniej na to stawiam a tak w ogóle to fajne
Ciekawe kim ona jest.
Ona jest zuuooaa czy nie przyszło jej do głowy służyć bogom…?
super jest