Rozdział 8: Chwila szczerości
.
– Percy… Hej, Percy!- usłyszałem nad sobą szept Annabeth. Delikatnie ścisnęła moją dłoń- Wysiadamy.
Spojrzałem przed siebie lekko nieprzytomny. Córka Ateny stała tak blisko, że mogłem policzyć cętki w jej oczach. Nie cofnąłem się jednak. Jej bliskość mi nie przeszkadzała, więcej- poczułem przyjemny dreszcz przebiegający przez kręgosłup. Ona również się nie odsunęła. Po prostu patrzyła na mnie. Lekko rozchyliła usta i jej spojrzenie mówiło coś takiego, że moja koncentracja osiągnęła poziom ujemny.
– Wysiadamy- powtórzyła głośniej Rose. Patrzyła na nas z porozumiewawczym uśmiechem. Wyglądała tak jakby wróciła ze Spa, a nie spała na podłodze jadącego pociągu. Natychmiast odsunęliśmy się od siebie, Annabeth puściła moją dłoń. Westchnąłem niezadowolony w duchu.
– Gdzie jesteśmy?- zapytałem wciąż lekko zdekoncentrowany.
– W Connecticut- odpowiedziała z uśmiechem Rosalie, po czym wychyliła głowę przez drzwi i łapczywie zaczerpnęła powietrza- Ach… Dom- wyszeptała zadowolona.
Na peronie nie było tłoku. Jakaś mała blondynka z mamą biegły uściskać wysokiego bruneta, starsza pani powoli szła ciągnąc walizkę. Złapaliśmy pierwszą lepszą taksówkę stojącą przed dworcem, dziewiętnastolatka podała adres i ruszyliśmy.
Nigdy tu nie byłem. Dziwne, zważywszy jak blisko był Obóz Herosów. W pewnym momencie skręciliśmy na niewielką szosę. Dookoła drogi rosły brzozy dodając trasie uroku. Rose chłonęła wzrokiem każdy, nawet najdrobniejszy liść na drzewie. Jej zainteresowanie nieco mnie zdziwiło, biorąc pod uwagę, że niedawno przybyła do obozu, więc niedawno musiała opuścić dom.
Samochód zatrzymał się przy nieutwardzonej drodze prowadzącej do kilku domków. Były odpowiedniej wielkości, różniły się kolorami i przede wszystkim ogrodami. Parę domków miało standardowo przycięty trawnik, kilka roślin, nic nadzwyczajnego. Na jednym podwórku dostrzegłem pluszowe zabawki w kształcie potworów greckich, delikatnie mówiąc zaniedbanych. Natomiast jeden ogród mógłby startować w światowym konkursie na „Ogrodnika Stulecia”. Choć za domem też była zieleń, sama część przed domem zachwycała. Przy ścianie w kolorze brzoskwini postawiono pergole z różami, czyjaś troskliwa ręka je podcięła i podlała. Czarną furtkę oplatała winorośl, a w doniczkach po obu stronach kamiennej drużki prowadzącej do domu rosły bratki najróżniejszych odmian, kolorów i rozmiarów. Po prostu raj dla ogrodnika. Ruszyliśmy za Rose.
Dziewczyna zapukała ostrożnie w dębowe drzwi z małym okienkiem. Po chwili otworzyła nam kobieta przywodząca na myśl pierwsze promyki wiosennego słońca. Zarumienioną twarz obramowała burza gęstych loków, ale nie takich splątanych jak siano- każdy był jak brązowa lśniąca sprężynka. W jej oczach koloru ciemnej mlecznej czekolady pojawiły się łzy szczęścia. Przytuliła córkę całkowicie do niej niepodobną tak mocno, że mogłaby udusić Minotaura.
– Tak się cieszę, że jesteś!- wykrzyknęła mama Rosalie- Bogowie, jak ja za Tobą tęskniłam!
– Ja za Tobą też mamusiu… Posłuchaj, przyprowadziłam przyjaciół. Czy mogliby u nas zostać dzisiaj na noc?- spytała dziewczyna odsuwając się od rodzicielki. Pani Valentin zrobiła taką minę jakby nie wierzyła, że jej córka o coś takiego w ogóle pyta. Po chwili lekceważąco machnęła ręką zapraszając nas wszystkich do środka.
Naszym oczom ukazał się mały przedpokój i przytulny salon z kuchnią. W domu pachniało świeżo upieczonym piernikiem. Mój żołądek zaburczał głośno wołając o jedzenie.
– Pewnie jesteście głodni. Właśnie upiekłam ciasto. Jestem Katherine Valentin- podała nam szczupłą zadbaną rękę. Zauważyłem, że miała porozcinanych kilka opuszków palców. To pewnie przez przerzucanie stronnic książek, przecież była bibliotekarką.
– Jestem Percy Jackson, a to jest Annabeth Chace- odpowiedziałem grzecznie- Jesteśmy z pani córką na misji z Obozu Herosów.
– Ach… Ten wasz obóz. No nic, może pójdziecie na górę, a ja wam zaraz przyniosę ciasta.
Dziewczyna zaprowadził nas na drugie piętro. Były tam trzy pokoje. Wkroczyła do pierwszego szeroko otwierając drzwi. Zanim weszliśmy podbiegła do białej toaletki i schowała coś do szuflady.
– No więc… Oto mój pokój!
Pomieszczenie miało w sobie coś magicznego. Było duże i jasne. Na drewnianej podłodze leżał kremowy puchaty dywan, pod jedną ścianą stało duże łóżko, na którym siedział czarny puszysty kot z oczami koloru oczu jego właścicielki a obok szafka nocna. Cały pokój był wypełniony książkami. Wypełniały wszystkie białe regały, leżały na biurku, na łóżku, na podłodze, ale sprawiało to raczej wrażenie przyjemniej harmonii, nie bałaganu. Na ścianach wisiały rysunki, chyba jej autorstwa, w antyramach. Całą jedną ścianę zajmowało wyjście na pół- okrągły balkon pełen różowych lilii w jasnych wazonach. Przy wyjściu stał taki stojak, jaki mają projektanci mody i był ubrany w strój cheerleaderki. Jednym słowem- pokój pasował do właścicielki, bo był jasny, delikatny i wesoły.
– Siadajcie- zachęciła nas nieśmiało. Nagle usłyszeliśmy kroki dochodzące zza drzwi.
– Przyniosłam wam ciasto- powiedziała mama Rose stając w drzwiach z talerzem pełnym gorącego piernika. Postawiła go na biurku, po czym zwróciła się do córki- Wiesz słonko, byłam dzisiaj u May Castella i…
– Chwila moment- wszedłem jej niegrzecznie w słowo- U May Castellan? W sensie… U mamy Luke’a?
W tej chwili oczy naszej przyjaciółki przypominały wielkie zielone spodki pełne strachu.
CDN
Szczerze powiedziawszy nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Bo z Rose wyszła taka pindzia. Potem spać nie mogłam i w następnym rozdziale to prostowałam i wyszło trochę tak, jakby dziewczyna miała trochę nie równo pod sufitem… Tzn takie jest moje zdanie, sami oceńcie
Mi tam się podoba ale zastanawiam się co ona schowała i kim naprawdę jest… mam nadzieje że stoi po właściwej stronie….
-za powtórzenia
-za „drużki” (powinno być „dróżki”)
+za kotka
+za „ujemny poziom koncentracji”
+za całokształt
+za całokształt 2
+za całokształt 3
niezłe xD
Sama nie wiem, chwila szczerości to w tym rozdziale nie nastąpiła, więc może ja teraz naprawię ten błąd i walnę z grubej rury: albo nie dopracowałaś porządnie tego rozdziału, albo nie za bardzo potrafisz pisać opisy, bo prawdę mówiąc, to wyszło ci nie najlepiej (szczególnie jeśli porównamy go do poprzednich). Jedyne plusy które mogę ci dać to za intrygującą końcówkę i “ujemny poziom koncentracji”.
Sorry, ale kłamać nie będę, a gdybym napisała, że było super, to właśnie bym skłamała. Ale może to ci tylko pomóc, więc proszę nie obraź się :]
@Blairen
Nie, ja się nie obrażę! Każdy potrzebuje słowa krytyki. I rzeczywiście- za szybko go wysłałam, a potem spać nie mogłam jak kilka spraw naprostować. Jak napisałam wcześniej- nie przepadam za tym rozdziałem i wyszedł mi chyba najgorzej. Pospieszyłam się, a potem przeczytałam opowiadanie innej autorki i nie byłam za bardzo zadowolona.
Dzięki za szczerość
oj fajne