Ze specjalnymi podziękowaniami dla Morrisa i Kamy – gdyby nie wy, pewnie skończyłabym z pisaniem 😉
_______________________________________________________________
Gapiłam się z otwartymi ustami na brata bliźniaka mojej Pani – Apolla. Miał na sobie jakieś modne, obcisłe dżinsi i dopasowany t-shirt.
Zsunął okulary i wyszczerzywszy równe zęby w uśmiechu (Gdybym nie była łowczynią, powiedziałabym, że był boski – to chyba najodpowiedniejsze określenie….ekhm), uniósł lekko dłonie.
– Moja kochana Siostruś! – zawołał – jak dawno się nie widzieliśmy!
To była prawda – Apolla nie było na radzie, bo przebywał na supertajnej misji, trwającej…no, trwającej dosyć długo.
– Nie nazywaj mnie tak! – żachnęła się, odtrącając rękę brata.
– Dobra, dobra. – Cofnął się, wyraźnie rozbawiony. – Do obozu herosów?
– Jakżeby inaczej… – mruknęła.
Pstryknął w palce, błysnęło i zamiast cudownego porsche pojawił się złoty bus.
Zdecydowanie bardziej podoba mi się tamta wersja.
– Też wolę tamtą – jęknął cicho Apollo – dobrze, że rzadko używam tej.
Wzdrygnęłam się.
Zapomniałam, że Apollo wie wszystko – w pakiet wchodzi także czytanie w myślach. Cud, miód i orzeszki.
Pani Artemida rozsunęła w tym czasie tylne drzwi busa i zaprosiła nas do środka gestem. Zawahałam się. Sama nigdy nie jechałam słonecznym rydwanem, ale z opowieści łowczyń i Artemidy wywnioskowałam, że nie było to najprzyjemniejsze, wręcz przeciwnie…W końcu Chloe dźgnęła mnie palcem w łopatkę i wpakowałam się do samochodu. Zajęłyśmy miejsca, Artemida i Apollo usadowili się wygodnie na przednich siedzeniach (a my musiałyśmy znosić męki na tylnych! Cóż za niesprawiedliwość!).
– To co, ruszamy? – zauważyłam w lusterku, jak Apollo puszcza nam oczko. Zarumieniłam się, a Artemida walnęła go pięścią w ramię. Westchnął i roztarł dłonią rękę. – Czyli że tak.
Nacisnął gaz, a pojazd wystartował z potworną szybkością, odrzucając nas do tyłu, a Pani uderzyła głową w szybę i złorzecząc, nawypominała bratu wszystkie jego niegodne występki.
Niezły początek podróży, prawda?
Okazało się, że opowieści moich koleżanek to niezwykle delikatnie ujęta skarga. Rzeczywistość przekraczała moje wszelkie wyobrażenia. Bus nie był raczej pierwszej młodości (dziwne, nie? Myślałam, że środek transportu kogoś tak zadufanego w sobie jak Apollo, musi być szczególnie „wypasiony ), a jego właściciel robił wszystko, by tą jazdę jeszcze bardziej nam uprzykrzyć (swoją drogą – jak dawno nie używałam tego słowa). Opadał w dół, potem gwałtownie unosił się w górę, wykonywał tak ostre zakręty, że prawie przy każdym waliłyśmy w szybę jak przedtem Artemida…Nie wspomnę już o tym, że cierpię na chorobę lokomocyjną.
Upragniony koniec podróży nastąpił zdecydowanie za późno. Wytoczyłam się z busa i w toalecie, do której doczłapałam się z największym trudem, zwróciłam całe śniadanie.
– Lepiej? – spytała Chloe, zaraz po wyjściu z łazienki.
– Lepiej.
Z uśmiechem poklepała mnie po plecach i wyjęła ze skórzanej torby butelkę wody mineralnej. Rzuciła mi ją, ale ja, jeszcze nie do końca otrzeźwiała, nie złapałam jej i napój rozlał się pod moimi stopami. Popatrzyłam na nią przepraszająco. W odpowiedzi wzruszyła ramionami i zaprowadziła mnie do domku numer osiem.
Zdjęłam buty i runęłam na łóżko.
– Gdzie jest Pani Artemida? – spytałam, rozglądając się.
– W wielkim domu.
– Aha.
Westchnęłam cicho i utkwiłam wzrok w suficie. Był chyba wykonany z dębowego drewna, a słoje układały się w najróżniejsze sceny. Była tam Artemida zabijająca dzieci Niobe, zamieniająca Adonisa w jelenia…Normalnie same chwalebne czyny, nie ma co.
Skrzywiłam się i powoli podniosłam z łóżka.
– Kiedy kolacja?
Zaśmiały się, ale nie zamierzały odpowiedzieć. Pokazałam im język i wyszłam z domku. Byłam ciekawa, co działo się w Wielkim Domu… i jedna z wielu głupich rzeczy, które ostatnio zrobiłam: poszłam tam.
Zaczęłam się skradać, a że wychodziło mi to bardzo dobrze (!), udało mi się podejść niemalże pod werandę, na której siedzieli Chejron, Artemida, Apollo, jakaś dziewczyna w kiecce i Nasz kochany Pan D.
Brat mojej pani mówił tak szybko, że ledwo zrozumiałam, o co chodzi: otóż z Afrodytą jest coraz gorzej (i o co jej chodzi?!), stary Gromowładny jest bezradny, Atena traci cierpliwość itp. W pewnym momencie przerwał i spojrzał się w moją stronę. Dokładnie w moją stronę.
– No więc, Alex, ile usłyszałaś?
Poczułam, jak palą mnie policzki, ale nie opuściłam kryjówki. Dostałam skurczu żołądka – znowu! Na Zeusa, jaką jestem idiotką!
Wynurzyłam się powoli zza krzaka i zaczerwieniłam się jeszcze bardziej, jeśli to możliwe. Artemida zacisnęła usta i wstała z krzesła.
– Teraz nie usłyszałaś nic ważnego, ale gdyby…
Skuliłam się. Przypomniały mi się sceny na suficie jej domku. Oj, lepiej by było tu w ogóle nie przyłazić…
Ruszyła w moim kierunku. Po raz pierwszy się jej bałam. Zawsze, od kiedy pamiętam, przy niej czułam się najbezpieczniej. Teraz…
Nagle dziewczyna w sukience wstała, przewracając krzesło. Zagrodziła Artemidzie przejście…pomyślałam, że najpierw pożałuję ja, potem ona.
Wyciągnęła rękę w moim kierunku, jej oczy lśniły, a z ust wydobyła się zielona para. Cofnęłam się, przerażona.
Chejron stanął obok Artemidy, Pan D. Beknął przy stoliku i zerknął w moim kierunku, ale szybko odwrócił wzrok.
Tymczasem dziewczyna zaczęła mówić:
– Potężna istota, na wschód gdzieś skryta
Młodzi herosi, droga przed wami nieprzebyta
Tylko trójka odzyska zaginione
Dzięki miłości dawno zrodzonej.
Opadła na kolana, wstrząsnęły nią jakieś drgawki… Chciałam przy niej uklęknąć, pomóc jej, ale Chejron powstrzymał mnie ręką. Dookoła nas zgromadzili się obozowicze i satyrowie. Nie zastanawiając się co robię, opadłam na jedno z krzeseł. Apollo i Artemida wymienili szybkie spojrzenia i szepnęli coś do Chejrona. Ten klasnął w ręce, uciszając szepczących gapiów.
– Za dziesięć minut narada przy stole ping- pongowym. Grupowi, zebrać uczestników obozu.
Bez słowa przenieśliśmy się do ogromnego stołu ( nie sądzę, żeby ktoś na nim kiedykolwiek grał ). Mnie przypadło miejsce siedzące pomiędzy Artemidą a Apollem. Oboje milczeli, co było co najmniej…dziwne.
Za chwilę dzieciaki stworzyły wokół nas pokaźnych rozmiarów krąg. Szeptali pomiędzy sobą, pokazywali mnie palcami…czułam się jak…królik wyskakujący z kapelusza stukniętego magika.
– Cisza! – zagrzmiał Chejron. – Otrzymaliśmy właśnie nową przepowiednię. Alexandro, bądź łaskawa ją zacytować.
Zacytowałam.
– Świetnie…przeanalizujmy ją więc. Potężna istota na wschód gdzieś skryta…ktoś ma jakiś pomysł?
Cisza.
– To może być praktycznie każdy – wtrąciłam nieśmiało – bo przecież potężny może być zarówno Hermes, jak i Uranos.
Poczułam, jak Pan D. Przewierca mnie wzrokiem.
– Coś sugerujesz…yyy, Kasandro?
Zignorowałam to, że przekręcił moje imię. Tego już nikt go nie oduczy.
– Nie, nie, nie, Panie D., to tylko przykład!
Chejron westchnął głęboko i kontynuował.
– Tak, Alexandro. Masz rację…inne propozycje?…nie ma? No cóż. Młodzi herosi, droga przed wami nieprzebyta…Nad tym właściwie nie trzeba się zastanawiać. Wiadomo, że cel waszej…twojej – uraczył mnie przenikliwym spojrzeniem – misji znajduje się daleko, tak? Jasne jest także Tylko trójka odzyska zaginione. Trójka herosów, tak? – Potaknęliśmy – I wreszcie Dzięki miłości dawno zrodzonej.
Nie rozumiałam tego wersu. „Dawno” w świecie bogów może oznaczać tysiąc lat, dwa tysiące, a może i piętnaście wiosen. Cóż. Pożyjemy, zobaczymy.
„Cud, miód i orzeszki.”
Po raz pierwszy ktoś choć trochę opisał domek Artemidy od środka.
Zaje***** przepowiednia.
Afrodycie coraz bardziej odbija!
Dziękuję ;D
I przepraszam, za tak dużą ilość „tak”. Wcześniej jakoś tego nie zauważyłam… ;/
Dziękuję za podziękowania 😀
Kocham <333
Moja ty artystko, czekam na następną część.! <333
Wspaniałe!! szkoda że podsłuchiwała… zgadzam się że było zajefajne!!
Bardzo słabe;
W ogóle nie podoba mnie się;
To jest takie plebeliackie.
ps.:
Radzę ci skonczyć z pisaniem…
Bo to chyba nie jest twoja mocna strona. :]
Ateno, napisałaś wiersz o własnym wierszu?
Hm…każdy ma swoje zdanie, prawda? ;p
Ateno, jak ktoś taki jak Ty może oceniać, skoro nie wiesz nawet że pisze się plebejskie a nie ,,plebeliackie”
Uważam, że pisanie nie jest TWOJĄ mocną stroną.
Pozdrawiam, Mona
Dobra, dobra! Faktycznie, Atena może mieć swoje zdanie (i za poprzedni komentarz ją przepraszam), ale niech je wyrazi w jakiś konstruktywny sposób (np: „Nie podoba mi się to, to i tamto, ponieważ to, to oraz tamto”). Komentarze w stylu „To jest do bani” podcinają skrzydła. Ateno, jak napiszesz, co ci się nie podoba, to jest szansa, że Cloud to poprawi i następnym razem będzie lepiej. Bierz lekcje komentowania u Perca albo Patryka. Poczytaj sobie teksty pod „Dalsze losy Annabeth i Percyego”. W tym opowiadaniu są, niestety, błędy i my na to DELIKATNIE zwracamy uwagę, a nie od razu „To jest do d…”.
PS: Ateno, jeśli cię obraziłam, to przepraszam.
Dziękuję wam ;D
fajne mi się podoba i zgadzam się z Arachne
Ja uważam, że Atena nie zachowala się zbyt… kultularnie?
Okej może są ludzie, którzy mówią coś prosto z mostu ale są też inni, którzy potem boją się okazywać swoje talenty bo boją się, że ktoś taki jak Atena (ta od komentarza nie z mitologi greckiej) ich zjedzie i zrówna z błotem…
Mi się opowiadanie podoba!
Zgadzam się z Arachne i Sarafine Hale. Ateno, może dokładniej opiszesz dlaczego ci się nie podoba. A poza tym nie powinnaś dawać rad w stylu „skończ pisać”. Jeśli opowiadanie ci się nie podoba to napisz delikatnie, co autor mógłby zmienić, albo nie pisz nic i wyjdź ze strony.
admniko kiedy pojawi się moje opowiadanie?
Dziękuję wam. Naprawdę, bardzo dziękuję ;D
To jest cudne! Mnie się bardzo podoba.
fajne