Rozdział 2
Nauka jazdy u olbrzymów
.
– Było blisko – stwierdził.
Byłem tak zszokowany, że zdołałem wykrztusić tylko – No…eee … jak ty to ….zrobiłeś.
– Teraz to nieważne – powiedział chwytając mnie za ramię – Choć ze mną.
Powoli odzyskiwałem panowanie nad sobą.
– Kim jesteś? – spytałem.
– Nazywam się Max Underwood, a teraz choć! – Krzyknął po czym wyszliśmy przez rozwaloną ścianę.
– Niby gdzie? Na policję?
Max roześmiał się nerwowo. – Na policję? Niezłe. Śmiertelnicza policja nawet nic nie zobaczy! Wezmą nas za świrów.
– Jaka policja… o czym ty mówisz? Max wsiadł na motor.
– Później się dowiesz, a teraz choć! Rozkazał, po czym uruchomił pojazd.
– Czy to na pewno twój motor? – spytałem słysząc czyjeś oburzone krzyki.
– Teraz już tak. – Odparł skręcając ostro i niemal mnie nie zabijając.
– Na pewno umiesz tym…
– Tak – odparł z irytacją – a teraz się zamknij zadajesz za dużo pytań i tak wszystkiego dowiesz się na miejscu.
– Gdzie jedziemy?
– Gdzieś za miasto, na obóz letni. I nie zadawaj więcej pytań bo im więcej się dowiadujesz tym łatwiej cię wyczuć, a poza tym śnieg i tak już utrudnia sprawę!
– Łatwiej mnie wyczuć? Na obóz letni? Przecież jest dopiero… – nie zdążyłem dokończyć bo Max ostro zahamował i wypadłem z pojazdu. Dobra wiadomość: gdy się podniosłem widziałem piękne ośnieżone wzgórze z sosną na szczycie, pola truskawek i morze w oddali. Nie wiem jak ale czułem, że jesteśmy na miejscu. Zła wiadomość: przed nami stało kilku olbrzymów z wielkimi bicepsami i tatuażami na całym ciele, którzy nie wyglądali przyjaźnie. Największy z nich, zapewne ich przywódca miał tylko jedno oko.
– Obiadek z herosów. – warknął – Brać ich!
Miałem ochotę uciekać, ale wiedziałem, że i tak mnie dogonią więc zostałem. – Masz jakiś pomysł? – spytałem Maksa.
– Nie za bardzo – odparł wyciągając piszczałki. Wiem tyle, że trzeba zawołać ludzi z obozu.
– Przecież to tylko mała grupka dzieciaków oraz kilkoro opiekunów, jak mają TO powstrzymać.
Zaczął grać „Titanica”, a olbrzymy były coraz bliżej. Wtedy zrobiłem coś czego nie mogę opisać. Rzuciłem się w stronę potworów. Byli wielcy i silni, ale brakowało im mojej zwinności i szybkości. Prędko ich wszystkich wyminąłem i chwyciłem wielki kij. Miałem zamiar wbić go w oko cyklopowi, ale on nie był tak głupi jak tamci. Chwycił mnie w locie i złamał mój kij.
– Mam cię ptaszku – ryknął. Wyrywałem się, ale to nic nie dawało, czułem się jak w uścisku zapaśniczym goryla. Zauważyłem dwóch olbrzymów trzymających Maksa. Z nosa leciała mu krew był cały poobijany.
– Czy możemy ich już zjeść – spytał cyklopa jeden z nich.
– Nie – odparł cyklop – musimy poczekać na zgodę generała.
Zacząłem się wyrywać może jeśli się bardziej postaram uda mi się uratować nas obu.
– Znowu próbujesz uciekać mały? – zaśmiał się. – Zostaniesz sługą pana tytanów czy tego chcesz czy… – nagle urwał, jego uścisk zelżał i wreszcie mnie puścił. Upadłem na ziemię i nie miałem sił się podnieść. Potwór rozsypał się w proch. Za nim stał centaur i kilkoro uzbrojonych we włócznie, miecze i łuki dzieciaków. Rzucili się na zdezorientowanych olbrzymów. Ostatnie co pamiętam to olbrzym podnoszący wielki głaz i rzucający nim w moją stronę.
CDN
świetne opowiadanie. trzyma w napięciu
Fajny tytuł, a reszta jeszcze lepsza Ale może następne napiszesz nieco dłuższe ???
super
fajne ale czy ktoś z was wsiadłby na motor nieznajomego? no ale tak ogólnie opowiadanko fajne
Już wysyłam następne i zabieram się za czwartą część.
super
extra.
BOSKIE HEROSOWE
bosko herosowe 😀
super