Gdy się dowiedziałam prawdy to zmieniłam zdanie i postanowiłam im pomóc. Wybaczyłam Kevinowi i znów się kumplowaliśmy. Rick bardzo mi pomagał tak, jak i reszta. Poznałam więcej obozowiczów. Taylora, Dawida, Riki, Patricka, Ann. Wszyscy z innych domków. Dowiedziałam się też, że ta dziewczyna, która mnie goniła w czasie bitwy nazywała się Emma.
Jak wróciłam to chciała mnie wrzucić do jeziora, ale jakoś nigdy się jej to nie udawało. Codziennie razem z Chejronem, Meą, Kevinem i Rickiem, wieczorami rozmawialiśmy o planie wyprawy na Olimp. Azyl cały czas spędzał czas na zabawie z harpiami. O dziwo go tolerowały. Omawialiśmy wszystko. Dzisiaj też.
– Ale czemu po prostu sama nie mogę zajść tam, przedstawić się ładnie i spytać o to wszystko?
– Alice, mówię ci to setny raz. Nie możesz iść sama, ponieważ potwory już wiedzą kim jesteś i że masz siłę ich pokonać lub ich wybawić. A poza tym mówiłem ci o przepowiedni. Ma wyruszyć pięcioro i koniec kropka. Ty,Kevin, Mea, Rick i twój pies. Nie można się sprzeciwiać przepowiedni.
– Nie mogę ich narażać!Jak sam mówiłeś, Chejronie. To bardzo niebezpieczne.
– Alice czy ty coś sugerujesz? Jesteśmy zbyt słabi? – zażartował Kevin.
– Hmm… no powiedzmy.
– Dosyć tego!Alice, herosi, którzy ci będą towarzyszyć są naprawdę bardzo dobrze wyszkoleni, znają się na rzeczy. Nie dadzą się byle jakiej lafiryndzie zmiażdżyć. Niestety bogowie wam nie mogą pomóc, ale dacie radę. A teraz na kolacje. Później możecie się wybierać na ognisko. Na kolacji powiem więcej.
Wyszliśmy niechętnie. Lubiłam czas spędzać na planowaniu wycieczki. Ale najbardziej kochałam biegać po lesie razem z Azylem i grać w siatkówkę z satyrami (pół-człowiek, pół-koza) lub pokonywać dzieci Aresa w koszykówce. Była z nimi prawdziwa niesportowa rywalizacja. Na meczach faulowali jak nikt. Oczywiście ja nie byłam im dłużna. Może nie tak drastycznie, ale też się starałam aby któreś z nich na ławce
rezerwowych wylądowało. Trudne to było, ale raz czy dwa mi się to udało. Minęły już trzy dni odkąd tu przybyłam. Na kolacjach mamy fajny zwyczaj. Wrzucamy do ognia kawałek jedzenia i o coś prosimy
bogów. Najlepsze było to, że dostawałaś to co chciałaś. Zażyczyłam sobie danie chińskie z warzywami i było.
– Chodź już bo się spóźnimy! – zawołała na mnie Mea. Kevin już stał w drzwiach. A ja jak zawsze wychodziłam z domku ostatnia.
– Już, już. Gdzie się wam pali? – spytałam. – Azyl, chodź.
I pobiegliśmy na kolacje. Mieli rację – spóźniliśmy się. Tym razem poprosiłam bogów o to, aby każdy z akcji wrócił cało do obozu. Jeśli spotkamy znowu te stwory? Jeśli sobie nie poradzimy…? Milion podobnych myśli kłębiło mi się w głowie. Z zadumy wyrwał mnie Kevin.
– Alice – szepnął Kevin. Chciał zwrócić moją uwagę na przemowę Chejrona.
-…a więc tak – Teraz udamy się na ognisko przy stadionie. Za dziesięć minut spotykamy się przy Wielkim Domie. Kto się spóźni będzie robić dodatkowe 2 km biegu na treningu.
– Oj to teraz mam motywacje do szybkiego wybierania się. – powiedziałam Kevinowi na co on się uśmiechnął.
– Idę o zakład, że i tak będziesz biegła te dodatkowe 2 km. Spóźnisz się.
– A chcesz się przekonać, Kevin? Jeśli przegram będę biegła jeszcze dodatkowe 10 km. -chyba trochę przesadziłam – A jak wygram to ty biegniesz,ale 12 km
– Czemu ja 12? – oburzył się Kevin
– Wymiękasz? A to dlatego, że jesteś synem Hermesa i dla ciebie to pikuś. A po za tym po dodaniu moich 2 do 10 km to wychodzi 12 km. Matematyka się kłania.
– To pędź bo zostało ci 8 min.
Poszłam tylko po bluzę.Gdy wracałam niestety po drodze spotkałam Emmę.
– Ooo, patrzcie kto idzie! -powiedziała do swojej całej zgrai, w której były tylko dzieci Aresa.
– Sorry Emma, ale spieszę się. Kiedy indziej cię znowu wykiwam.
– Nie tym razem Cray.
Chłopak z jej zgrai chciał mnie chwycić, ale mu się wywinęłam i kopnęłam przez co poleciał na drzewo. Ominęłam ich znowu po królewsku. Wszystko szło mi jak po maśle. Dopóki Emma nie wyciągnęła miecza.
– Tak się chcesz bawić? – spytałam z pogardą.
Wspominałam już, że mój miecz to breloczek, który mam zawsze przypięty do spodni? Sięgnęłam po niego i w mojej ręce pojawiła się broń.
Prawda była taka, że nie mam najmniejszych szans. Przecież Emma to córka Aresa – boga wojny. Jak miałam z nią wygrać? Jeszcze doszło do tego, że jestem zwykłą – niezwykłą śmiertelniczką.
Zaczęłyśmy się pojedynkować.Miała nade mną wielką przewagę.Po 5 minutach potyczki odepchnęłam ją przez co upadła i przyłożyłam ostrze do gardła.
– Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.
I pobiegłam. Nie miałam czasu. Nie chce biegać! Kevin i Mea już ma mnie czekali.
– Oj Kevin będziesz biegać – zaśmiała się Mea. – A ty coś taka zdyszana?
– Spotkałam Emmę i przy okazji ją pokonałam w potyczce na miecze, a później miałam szaleni bieg, więc jak mam być nie zdyszana?
– Pociesz się tym, że Kevin biega.
– To tylko pierwszy i ostatni raz. – powiedział Kevin.
– Chodźmy już bo wszyscy będziemy biegać.
– Słuszna uwaga Mea.
Wszyscy już prawie byli. Emma i jej zgraja też niestety. Jej spojrzenie mówiło: jak się to skończy to cię zmiażdżę.
– Herosi! Spotykamy się tutaj z powodu pewnego herosa. Heros ten nie za bardzo zrozumiał słowa dobro i zło. Chciałbym wam teraz zrobić lekcje dobrego wyboru.
Prawie wszyscy zaczęli pomrukiwać oprócz wtajemniczonych. Czyli mnie, Mea, Ricka, Kevina. Rozumiemy to, ponieważ Chejron opowiadał nam o Luku. Kiedyś był taki koleś właśnie co przez niego mogli zginąć wszyscy ludzie, herosi i bogowie. Nieciekawe było jego życie pod władzą Kronosa. Każdy chyba
rozumie kim był Kronos? Prawda? Król Tytanów, Pan Czasu? Kojarzycie? Nawet ja – zwykła śmiertelniczka się o nim dowiedziała na lekcji historii.
– A teraz usiądźcie na pniach wokół ogniska. – rozkazał Chejron.Wszyscy zrobili tak jak kazał. -Będę wam zadawał pytania. Stawiał przed ważnymi decyzjami. Nawet jeśli się tego nie spodziewacie możecie zostać poddani próbie. Niektóre nie mogą być miłe. A
wszystko po to, aby przygotować was do życia z … potworami za granicą obozu.
– Chejronie…przecież każdy wie, że od zawsze były potwory, które nas atakują.
– Ale tym razem to nie są tylko potwory, Mea. – powiedział centaur – Sytuacja się pogorszyła. Zaczynajmy.
Wszyscy wymienili spojrzenia między sobą. Co się nam dziwić. Jesteśmy odcięci od tamtego świata na razie. Boję się, że dzieję się tam coś niedobrego.
– Chejronie, co tam się dzieje? – spytał Rick.
– Słuchajcie! Nie po to tu jesteśmy. Nie mogę wam tych informacji udzielać.
– Jak nie możesz!? – oburzyłam się-Tam są nasze rodzimy!
– Słuchaj Alice! To nie jest zależne od mnie. Przykro mi.
Czułam, że zaraz wybuchnę. Jak on tak może?!!
– Alice uspokój się. – powiedział Kevin – Pójdziemy do domku i uciekniemy stąd. – szepnął.
– Na dziś będziecie pracować w grupach nocą. Grupy będą porozrzucane po całym obozie. Waszym głównym zadaniem dzisiaj będzie współpraca. Co będzie bardzo trudne. Grup będzie 9. Po 11 osób. Macie za zadanie znaleźć w pewnym rodzaju skarb. Teraz was podzielę. Nie można zmieniać drużyn!
Nareszcie CD!!!
super
extra !! Pisz dalejj !!!
Cudo!!
super!!!!!!!! jak zawsze czekam na nastepna czesc
super