Rozdział 4
Dobiegliśmy do areny spóźnieni. Chejron nie wyglądał na zadowolonego.
-Będą kłopoty. – mruknął Kevin.
-Nareszcie. Gdzie byliście? – spytał nas Chejron.
-Zasiedzieliśmy się na plaży – skłamał Kevin.
-Dobrze, to zaczynajmy.
Na arenie były już wszystkie osoby. Czekali tylko na nas. Świetnie – pomyślałam. Niezły początek Alice.
-Herosi! Mamy nowego obozowicza. Alice Cray. A teraz dobierzcie się w pary i poćwiczcie szermierkę.A ty Alice chodź ze mną.
Poszłam za Chejronem do zbrojowni. Chejron podawał mi po kolei miecze. Ten za duży, ten
za lekki, ten za ciężki, ten znowu za mały.
W końcu wybrałam mały sztylet co można włożyć do buta i miecz z ozdobioną rękojeścią w sceny bitewne zwykłych ludzi z potworami. Chejron długo wpatrywał się w ten miecz aż w końcu mi go podał.
– Teraz chodźmy poszukać Kevina. Nie masz dużo czasu na walkę, ponieważ za niedługo zaczynamy bitwę o sztandar.
Kevina znaleźliśmy walczącego z Meą.
-Kevin walcz z Alice, ale nie próbuj jej drasnąć. A ty Mea poczekaj ze mną tutaj i oglądaj.
-Nie potrzebuję taryfy ulgowej Chejronie – zaprotestowałam.
-Zaczynajcie. – zakończył Chejron
Kevin ewidentnie nade mną górował. Ja się jednak nie dawałam podejść do końca. Jedno jest pewne. Pierwsze miejsca w biegach,siatkówce,koszykówce i w skoku dal dały mi teraz efekty. Chociaż, że był to syn Hermesa – szybki, zwinny to wcale aż takiej różnicy między nami nie było.
Chejron cały czas wydawał mi plecenia:
-Pchnij, obrót, zaatakuj z boku, spróbuj na nogi się zamachnąć, nie zapominaj o obronie.
W końcu leżałam z mieczem przy gardle, a Kevin nade mną. Kevin jednak źle trafił. Jestem osobą, która się nigdy nie poddaje. Teraz silniejsze okazało się moje szybkie myślenie.Zwinęłam się w kłębek, wyciągnęłam sztylet, podcięłam mu nogi, i już leżałam na nim z sztyletem przy jego gardle.
-Dobra poddaję się ! – i zaczął się śmiać.
Wstałam i byłam zlana cała potem. Pocieszało mnie tylko to, że on też.Chejron wyglądał na zadowolonego. Azyl siedział koło jego kopyt. Nawet nie zauważyłam kiedy odszedł ode mnie. Pewnie poczuł się zraniony. Co ja zrobiłam?! Jak mogłam o nim zapomnieć.
Przyzwyczaiłam się do tego,że zawsze przy mnie jest. Mea trzymała się od niego z daleka.
-Alice weź tego kundla!
-Mea, wyluzuj to tylko Azyl. Nic ci nie zrobi. Chodź do mnie Azyl.
Uklękłam a Azyl skoczył na mnie,przewrócił i zaczął lizać po twarzy.
-Łeee- skomentowała to Mea i kilka dziewczyn za nią. Chyba córki Afrodyty.
-No przestań! Azyl jest słodki-tłumiłam w sobie śmiech. Jak można tak
nienawidzić psów? Ja tej heroski nie rozumiem. Kevin też chyba nie rozumiał Mea, bo podszedł i zaczął głaskać Azyla po głowie. Gdy tak głaskałam Azyla to sobie coś przypomniałam.
-Jak ja się tutaj dostałam?
-On cię przyniósł.
-Taka dziewczyna oddała za mnie życie bym mogła tu dotrzeć- posmutniałam i opuściłam głowę. Jak mogłam być tak głupia i jej nie pomóc? Zachowałam się jak kretynka.
-A coś cię zaatakowało?-zaciekawił się Chejron
-No tak. Taki wielki czarny pies, z ogromnymi kłami. To on zabił ją.
-Artemida mówiła, że piekielny ogar zabił jej Łowczynie w okolicach gdzie cię znaleziono.
I poszedł do reszty a ja z Kevinem,Meą i Azylem poszliśmy za nim
-Herosi! Zacznijmy bitwę o sztandar! Drużyny to : Hermes, Atena, Dionizos, Demeter, przeciw: Apollo, Hefajstosowi,
Afrodycie, Aresie. Znacie zasady- nie ma uszkodzeń trwałych. Ta drużyna, która odnajdzie sztandar drużyny przeciwnej i przeprowadzi go przez strumień- wygrywa. Ja i kilku innych satyrów jesteśmy lekarzami polowymi. Macie pół godziny na obgadanie planu oraz wzięcia broni. Ruchy!
Poszłam za Kevinem i Meą. Przedstawili mnie reszcie i od razu zaczęli rozmawiać. Stwierdziłam, że zdanie Mea bardzo się liczy w grupie, bo każdy jej słuchał.
-A więc tak. Demeter zostajecie przy sztandarze, kilka osób na drzewach trzech bezpośrednio przy nim . Dionizos- rozstawiacie się wokół miejsca na sztandar w obrębie około 2 km i nie pozwalacie aby się przez tą linie przecisnął. Będzie wam pomagać Taylor, Dawid, Patrice oraz Bang. Reszta biegnie po sztandar fazami. Najpierw wyruszą 5 od
Ateny,później 5 od Hermesa. I tak na zmianę do wyczerpania zapasów, że tak powiem. No co ?!
Głosiłam się już przez dłuższy czas bo nie chciałam przerywać tym dramatycznym chwilą.
-A nie można wysłać kogoś od Hermesa aby sprawdził jakie plany mają tamci czy to wbrew przepisom?
-Nie wiem, ale trzymajmy się planu. I tak nie mamy czasu teraz ich podsłuchać. Uważajcie na pułapki od Hefajstosa i pamiętajcie, że z Aresami trzeba walczyć z głową! Nie dajcie się. Idziemy!
Już w pełnym wyposażeniu- zbroja (swoją drogą bardzo ciężka), miecz ruszyliśmy do boju.
Tak jak mówiła Mea najpierw biegły dzieci Ateny, później ja z Kevinem i paroma innymi z domu Hermesa. Czasami mijaliśmy dzieci Ateny walczące z tymi od Aresa. Kilka strzał przeleciało mi koło głowy. Nie zatrzymywałam się i nie
sprawdzałam kto i z której strony. Najprawdopodobniej dzieci Apollo miały teraz ubaw na drzewach. Gdy się obróciłam zauważyłam, że biegnę już sama.. Kevin walczył z Hefajstosami. Inny chłopak z mojej drużyny już leżał, a ta która go obaliła szła teraz na mnie.
-Alice! Idź po sztandar!-wydusił z siebie Kevin walcząc z dwoma na raz.
-A ty walcz z głową! – uśmiechnęłam się i pobiegłam przed siebie.
Byłam chyba jedyną osobą z naszej drużyny, która przedostała się z obrony Aresa i Apolla. Lecz nadal goniła mnie ta dziewczyna. O dziwo byłam szybsza. Zobaczyłam sztandar. Nareszcie! Tylko pojawiły
się kolejne dziesięć kłopotów. Obstawa przy sztandarze składała się z kilku dziewczyn i chłopaków od Afrodyty i większy problem – postawili tu od Hefajstosa. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam, że
dziewczyna stanęła i uśmiecha się do siebie i do nich. Pułapki!!! Całkowicie o nich zapomniałam. Teraz jak mam uważać na pułapki i na nich równocześnie!
-Idę po Apollinów. Będą mieć super zabawę. Strzelanie do celów ruchomych, które mają ograniczone ruchy!
-Życzę powodzenia, bo zanim tam dojdziesz twoim tempem to minie północ.
Właśnie wtedy nadepnęłam na nie widoczną linkę i spadło
na mnie kilka lin. Dzięki mojej zwinności uciekłam spod sideł. Niemożliwe aby dzieci Hefajstosa miały tak słabe wynalazki. Później będę się tym przejmować. I tym razem bez przeszkód dotarłam do
sztandaru. Teraz pozostawał tylko kłopot – obstawa. Najpierw zaatakował Hefajstos. Niestety pod wpływem jego uderzenia upadłam na dobre 3 metry. Teraz jak to było ? Pchnij, odskocz, drugie pchnięcie, zaatakuj nogi, obrona. I tak właśnie zrobiłam. Niestety za mało myślałam o obronie i to skończyło się kolejnym upadkiem. Stwierdziłam, że i tak z nim nie wygram więc wyślizgnęłam się spod jego ostrza i pobiegłam po sztandar. Afrodyci nawet mnie nie zatrzymywali. Dziewczyny piłowały paznokcie, a chłopcy oglądali się w lustrach. I zaczął się szalony bieg i pościg.
Byłam szybsza od Hefajstosa, ale jak dotarłam do walk typu Kevin vs. od Aresa to zrobiło się goręcej ponieważ do pościgu przyłączyło się kilkanaście strzał od Apollo.
-Kevin pomóż mi!
-Haloooo!!! Jestem zajęty!
Apollinie mnie swobodnie doganiali. Zobaczyłam już strumień, kiedy odepchnęła mnie Apollinka. Przyłożyła mi ostrze do gardła,ale nie widziała mnie w akcji z Kevinem co teraz może żałować. Zrobiłam identycznie. I tym razem to ja byłam górą. Dobiegł do mnie ktoś z mojej drużyny
-Leć ze sztandarem. Zasłużyłaś. Ja ją popilnuję.
Pobiegłam i tym razem bez przeszkód dotarłam do strumyka. Dobiegł do mnie Kevin.
-Bierz i przechodź. – powiedział do mnie.
-Nie chce. Ty go weź.
-Proszę cię! Nie żartuj sobie.
Może to było niemądre, ale rzuciłam sztandar na ziemię i siadłam oparta o drzewo.
-Czekam… . O patrz!
Biegną już z naszym sztandarem, ale są dalej niż ty od strumyka. Masz szanse. Od ciebie będzie zależało zwycięstwo.
Chyba go przekonałam bo wziął sztandar i przeniósł go przez strumyk.
-Zadowolona?
-Baaardzo. – i uśmiechnęłam się do niego.
Chwilę później było słychać wiwaty i pojawił się Chejron.
-Zwycięstwo dla Ateny!!! – ogłosił.
Zobaczyłam dziewczynę od Aresa, która mnie goniła. Właśnie kłóciła się z chłopakiem od Hefajstosa, który pilnował sztandaru. Podeszłam do nich.
-Co ci się dziewczyno dzieje? Hej, Alice jestem – i tym razem zwróciłam się do chłopaka.
-Rick. – i podał mi rękę.
-Boże co to tutaj robi ?! – krzyknęłam i zwróciłam głowę w stronę kolejnego potwora.
Komentarze
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
W takim momencie!!! Opowiadanie super, jest kilka powtórzeń, nic wielkiego (jestem trochę przewrażliwiona na tym punkcie 😉 ).
Najlepsze jest, jak Alice rzuca sztandar. Chichrałam się z dziesięć minut. XD
Extra. [ kiedy bd moje opo?]
Czekam na następne
Świetne Chciałabym poznać tą Alice : P
sssssuuuuuupper czekam na następne
Super
zabawne. na serio…
Boże?????!!!!! Myślałam że już będzie mówiła Bogowie
ile tu jest błędów językowych!!! ale i tak jest super!!!
bardzo lubię twoje opowiadania!!! pisz jak najwięcej i jak najszybciej!!!
ekstra