Rozdział 3
Gdzie jest Azyl? Czemu jest takie świeże powietrze? W Miami takiego przecież nie ma. Ale łeb mi pę a. Co się w ogóle działo? Jak dobrze jeszcze leżeć w łóżku… Nie dałabym rady wstać. Dobra, trzeba wstawać. Azyl mnie nie obudził to sama muszę się obudzić.
-Chejronie, budzi się.- powiedział jakiś chłopak blisko mnie.
Jak otwarłam oczy zobaczyłam na pierwszym planie Azyla, na drugim – chłopaka (wyglądał na rok, dwa starszy ode mnie), a na trzecim yyy… człowieka od pasa w górę, a w dół-konia ! Nie wiem jakbyście wy zareagowali, ale ja byłam co najmniej…zdziwiona? Dobra, nawet przerażona, ale kto by nie był… ?
-Lepiej leż i nie wstawaj bo możesz poczuć ból głowy.
Niestety nie posłuchałam tego czegoś i podniosłam się co skończyło się (tak jak mówiło to coś) bólem głowy i znowu padłam na poduszkę. Na co chłopak głupkowato zaczął się uśmiechać. Już chciałam mu coś powiedzieć, ale nie zdąrzyłam, ponieważ pół-koń skarcił go spojrzeniem, dzięki czemu chłopak spoważniał.
-Chcę się wreszcie obudzić!- powiedziałam to raczej do siebie niż do nich.
-Przykro nam to nie sen. – powiedział chłopak – Jestem Kevin. Syn Hermesa do usług.
-Ahaaa… taaa jasne. A ja to Brad Pit.
-Mówiłem ci Chejronie, że to specjalny przypadek i że jej łatwo się tego nie wpoi.
-Kevin… daruj sobie – powiedziało to coś, zwane Chejronem.- Przejdźmy do rzeczy. Jesteś
na Obozie Herosów. Najprawdopodobniej jeden z twoich rodziców to bóg Grecki. Kevin cię wprowadzi.
Siedziałm i patrzyłam się na niego jak na idiotę.
-Moja mama to Kristen Cray, a ojciec zginął w wypadku samochodowym, gdy miałam 7 lat. Więc to nie jest raczej prawdą. Przykro mi. Musze lecieć do domu. Mama się pewnie martwi. Chodź Azyl! Tym razem byłam przygotowana na ból, ale teraz nie nadszedł.
-Przykro nam, ale nie możemy pozwolić ci na to.-powiedział Kevin Chejron zadzwoni do twojej mamy i powiadomi ją gdzie jesteś, prawda Chejronie?Halooo ! Chejronie! Ziemia do Chejrona, odbiór!
Pół-koń (dobra, będę już go nazywać tak jak chłopak), a więc Chejron wzrok miał utkwiony w dal, a na twarzy malował się nie pokój…
-Chejronie, co się stało?
-Może miałeś rację Kevin. Może to wyjątkowy przypadek… . Muszę iść do wyroczni- na co chłopak spojrzał na Chejrona z otwartymi ustami – Zaczekajcie tutaj na Mea. Pomoże ci zapoznać nową koleżankę z obozem. I na razie nie
dawajcie jej broni.
-Spoko.
Gdy Chejron wyszedł od razu zaczęłam potok słów.
-Ja tu nie zostanę !! Co ten koleś sobie wyobraża! Bogowie … jasne. Czy to jest obóz dla jakiś takich nie halo?! A ty co się śmiejesz?!- dopiero teraz zobaczyłam, że syn Hermesa zgina się ze śmiechu.
-Jestem tu już 6 lat, ale takiej reakcji jeszcze nie widziałem, gdy się ktoś dowiaduje kim jest.
Dopiero teraz przyjrzałam się chłopakowi. Miał krótkie jasne włosy, niebieskie oczy, sylwetkę zawodowego biegacza i słodki, troszeczkę cwany uśmiech. Gdybym nie była na niego wkurzona to pewnie by mi się podobał.
-Och, przestań! Może to pomyłka? Może wcale nie jestem herosem?
-Musisz być. Inaczej nie miałabyś tu wstępu. Ooo i idzie nasza przyjaciółeczka.
W drzwiach stała dziewczyna mniej więcej w moim wieku. Miała złote włosy, szare oczy i pomarańczową koszulkę z napisem OBÓZ HEROSÓW.
-Czemu nie masz koszulki Kevin? Hej.
-Cześć Mea. Poznajcie się Mea, przepraszam ale jak ty się w ogóle nazywasz?
-Alice. Alice Cray.
-A więc Mea, Alice. Alice, Mea.
-Hej. Jesteś nowa prawda? Chejron mi kazał ci pomóc-zwróciła się do Kevina – A więc chodźmy.
-Ja nigdzie nie idę. Czekam tutaj aż ktoś mi powie,że wracam do domu.
-To poczekaj tu jeszcze kilka lat. Może wtedy się opamiętasz-powiedziała Mea.
-A ta znowu swoje. Chodź bo użyje miecza!
-Już się ciebie boję…-powiedziałam z pogardą i przewróciłam oczami.
W tej chwili Kevin wyciągnął miecz i przyjaźnie pogroził mi nim przed oczami.
-Ze mną się nie zadziera młoda!
-Ze mną też nie.Przykro mi, na złą osobę trafiłeś by bała się mieczyka-i też się przyjaźnie uśmiechnęłam.
-Jedno jest pewne. Masz charakterek…
-Dobra, koniec pogaduszek. Chodź, pokażemy ci co i jak i będziesz mogła sobie robić co ci się tylko
podoba.-zakończyła rozmowę Mea.
Wyszłam za nimi, bo co miałam zrobić? Okolice stanowiły: jeziora, las, miejsce na treningi szermierki, łucznictwa i stadion. Później doszliśmy do 12 domków (Hermesa, Ateny, Zeusa, Posejdona, Aresa, Apollo, Hery, Demeter, Afrodyty, Hefajstosa, Dionizosa, Artemidy). Następnym punktem wycieczki był Wielki Dom – główna siedziba obozu.Tam weszliśmy i zastaliśmy Chejrona i jakiegoś grubego kolesia w hawajskiej koszuli szepcąc o czymś dyskretnie. Gdy nas zobaczyli to przerwali wymianę zdań. Mea widząc to zrobiła minę w typie ,,co Chejron kombinuję, muszę się tego
dowiedzieć”, a ponieważ była córką Ateny jak się później dowiedziałam od razu wpadła na jakiś pomysł. Wywnioskowałam to z miny ,,Ach, tak !”.Niby się krótko znamy,ale przez ten czas poznałam
jej wady i zalety. Jest wyrozumiała, a zarazem mądralińska, miła, przemądrzała, lubiana.
-Alice, to pan Dionizos.
-Dzień dobry.-powiedziałam. Co miałam innego powiedzieć. On się chyba spodziewał,że padnę przed nim na kolana, bo się skrzywił. Niestety nie zdążył mu nic rzec, ponieważ Chejron wyprzedził mnie w swojej wypowiedzi.
-Pan D. cię wprowadzi.
-Nie jesteś he… . Dobra no.
Chejronie daj spokój. Będziesz na razie mieszkać w domku nr 11, od Hermesa. Śniadanie chyba wiesz kiedy i reszta chyba też.-Chejron spojrzał znacząco na boga, a ten dodał – I mam nadzieję, że bedzie ci
się powodzić – powiedział to przez zaciśnięte zęby.
-A teraz wracajcie do domków. Ćwiczenia zaczynają się za godzinę.Wybierzesz broń.
-To na pewno bezpieczne?-spytał Pan D. Chejrona
-Zobaczymy.
Spojrzałam na Kevina i Mea pytająco, lecz oni mieli takie same miny jak ja. Też nic nie rozumieli.
-Wynocha. No już. – ponaglił nas Pan D.
Wyszliśmy z protestami, ale Dionizos pogroził nam swoją mocą i nie mieliśmy wyboru.
-Chodźmy coś zwinąć z kuchni. Głodny jestem.
-Kevin! Jadłeś 3 godziny temu,a ty znowu głodny. Proszę cię.Daruj sobie. A poza tym-złapią cię. Już
ostatnio było o włos.
– Przecież jestem synem Hermesa! Dam sobie radę. Zresztą, chyba nasza nowa koleżanka chce zobaczyć mistrza w akcji. – i spojrzał znacząco na mnie.
-Gdzie jest ten mistrz, bo go nie widzę. Żartuję, Kevin!Schowaj ten miecz. Ale w sumie ja też zgłodniałam.
Poszliśmy, ale Mea całą drogę protestowała. W końcu zgodziła się nam pomóc. Gdy doszliśmy, syn Hermesa dawał nam wskazówki.
-Ty Mea będziesz stała na czatach. Ja z Alice pójdę do kuchni.
-Dobra, ale jaki ma dać nam znać, że ktoś idzie skoro nie mamy ustalonego dźwięku? – dodałam.
-Słuszna uwaga! Dam wam znać w ten sposób- złożyła ręce, przyłożyła do ust i wydął się śpiew ptaka, chyba dzięcioła. Nie znam się na tych zwierzętach.
-Spoko, to idziemy.
Poszliśmy. Wszystko szło jak po maśle. Do czasu, gdy nie stuknęłam w garnek. Wtedy Kevin pociągnął mnie za bluzę i skryliśmy się za szafką, gdy jakiś chłopak wszedł.
-Kto tu jest! Pokaż się!
Uznałam, że mi nie może nic zrobić. Jestem nowa. Powiem,że
zabłądziłam.Gdy wstałam i spojrzałam na Kevina ten tylko wydał z siebie jęk.
-Sorry. Zabłądziłam. Nie wiedziałam,że nie można tu wchodzić. Schowaj może już ten mieczyk. Jestem Alice Cray. Miło mi. – i podałam mu dłoń. Chyba uwierzył, bo po krótkim zastanowieniu się uchwycił ją. Odetchnęłam z ulgą. Tylko jak teraz wyciągnąć Kevina?
-Taylor Brown. Nieokreślony.
Wydawał mi się miły, ale zarazem poważny. Dziwny przypadek.
-Dobra, ale teraz serio. Tutaj nie można być. Musisz wyjść.
Ojjjj… mam kłopoty. A co z synem Hermesa?
-Czekaj chwilkę. Muszę znaleźć pomadkę do ust.Puściłam ją gdzieś jak mnie wystraszyłeś.
-Pomóc ci szukać?
-Nie, nie trzeba. To będzie tylko chwilka.
Podeszłam do szafki gdzie nadal chował się Kevin i spytałam szeptem:
-Co mam robić?
-Na razie świetnie sobie radzisz. Zrób tak aby nie zamknął kuchni. Poczekajcie na mnie przy skraju lasu.
-Proszę?-dobiegł nas głos Taylora.
-Nic, nic do siebie mówię. No nie ma. – wstałam – Zaraz, przecież ja ją pożyczyłam
Rose! Sorki za kłopot.
-Spoko. Chodźmy już bo zaraz przyjdzie Chejron.
I wyszliśmy. Nie przyszło mu do głowy,żeby zamknąć kuchnię co przyjęłam z ulgą. Nawet nie zobaczył wyłamanej kłódki.
-Dobra, muszę lecieć do domku. Na razie ! – i pobiegłam.
-Hej! Ale nie w tą stronę!
Zatrzymałam się, obróciłam na pięcie i powiedziałam:
-Oj. Nowa jestem. Teraz rozumiesz.
-Tak teraz wiem.
Tym razem pobiegłam dla niego właściwie, dla mnie tylko wydłużenie drogi. Doskonale wiedziałam kiedy kierowałam się w przeciwnym kierunku od domków.Niestety zapomniałam o Taylorze.
Jak się rozłączyliśmy i byłam poza jego zasięgiem wzroku pobiegłam na skraj lasu.
-Gdzieś ty była?! Ja zdążyłem znaleźć przez ten czas Mea i jej wszystko opowiedzieć.
-Taylorowi, chłopakowi który nas nakrył zachciało się na pogaduszki.Czemu nas nie ostrzegłaś?! – tym razem zwaliłam winę na Mea.
-Przyszedł Chejron i by coś podejrzewał gdybym dłużej czekała na was. Co macie?
-Chyba nie zdążymy się najeść bo za 5 min Alice masz być na arenie i wybierać miecz.
Komentarze
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
No…nawet fajne ;D
Fajne!!!
ok 😀
Pieeerrrrrrrrrrrwsza!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11111111111111111!!!!!!!!!!!1
A nie… nie pierwsza… Znowu mi się zaciął komputer…
Ciekawe, ciekawe… Co dalej? Najazd potworów? Bitwa? Kłótnia? Porwanie? Napad? Czekamy z niecierpliwością!
ŚWIETNE
Super! Czekamy na następny rozdział!!!!
ekstra
Niezłe. Czekam na następny rozdział
no dobra to kim ona w końcu jest? skoro nie herosem i chyba też nie człowiekiem to kim?
też nie wiem… naprawdę to jakby trzyma w napięciu… super opo! pozazdrościć. jak ty to tak trafnie opisujesz?
ciekawe ciekawe