Cz.3 „Mumia mnie porywa i inne codzienne czynności”
Niezbyt wiedziałam, co zrobić. No wiecie, w końcu nie mam zbyt wielkiego doświadczenia z mumiami. Zwykle odwiedzają kogoś innego. Wydobyłam z siebie tylko pisk i zakryłam się kołdrą. Mogłaby sobie pójść, zamiast gapić się tak na mnie. Nim jednak zdążyłam cokolwiek innego zrobić, usłyszałam dziwny głos. To mówiło…to coś.
Jam jest Duch Delf, głos Fojbosa Apolla, Zabójcy Phytona. Pytaj szukająca.
Od razu nasunęły mi się setki pytań, chociażby „CO TY ROBISZ W MOIM POKOJU!?!?!”, jednak nie wiem, czy to byłoby dobre pytanie. Przypomniały mi się informacje o Wyroczni Delfickiej – radziła, co różni ludzie mają zrobić. Skoro domagała się pytania, to może zadać jej jakieś takie ogólne?
-Jakie jest moje przeznaczenie?- i usłyszałam natychmiast odpowiedź.
Do lasu wejdziesz, by wziąć, co przywłaszczone
W twoje ręce będzie życie herosa powierzone
Zmierzysz się z potworem, co ciało odbiera
Przy tobie wszelkie życie zamiera
Przywrócisz ład, równość i porządek
Dobrego zły początek
Nic nie zrozumiałam, ale usłyszałam jeszcze Chodź za mną. Wstałam więc, chwyciłam ubrania na krześle i szybko przebrałam się, wrzucając piżamę do plecaka. Mumia nie czyniła żadnego hałasu, za to ja szłam na palcach, by pod żadnym pozorem nie obudzić babci. Coś mi mówiło, że nie powinnam jej budzić, ani zostawiać żadnej kartki. A ja zwykle ufałam swoje intuicji. Całe szczęście, że drzwi nie skrzypią, mogłam więc bezszelestnie wyjść z domu i pobiec w dół za mumią. Szła ulicami, poruszając się z niewiarygodną prędkością, bo chodź biegłam ile sił w nogach, zawsze była przede mną. Podejrzewałam, że tu działa jakaś magia. W końcu miasto się skończyło i zaczęłam biec przez las. Zdumiałam się, bo dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie jestem aż tak zmęczona. Czułam się, jakby ziemia dodawała mi sił, ale nie tylko ziemia. Powietrze również jakby odżywiało mnie od środka. Ruszyłam za wyrocznią i zaczęłam wchodzić pod górę, wspinając się ku sośnie. Usłyszałam nagle głośne okrzyki radości i w tej chwili dotknęłam sosny. Zanim jednak coś jeszcze zrobiłam, ku mnie ruszył gigantyczny smok, albo z zamiarem zjedzenia mnie, albo przywitania. Nie zrobił tego, co zmierzał, bo z nikąd za mną odezwał się głos
-Spokojnie, nie musisz tak od razu reagować.
Smok zasyczał, ale zawrócił, by owinąć się wokół drzewa i przymknąć ślepia. Odwróciłam się, by zobaczyć, kto jest moim wybawcą…i szczęka mi opadła. Przede mną stała ta jasnowłosa z szarymi oczyma. Patrzyła na mnie, a po chwili otworzyła szeroko oczy.
-To ty!
Pokiwałam głową, a ona klasnęła w ręce.
-Musimy iść szybko do Chejrona i…
-Pana D. – przerwałam jej.
Spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Skąd to wiesz?
-To długa historia. Ale wiem, że jestem herosem, tylko nie rozumiem, czemu moja matka nie troszczy się o mnie.
Powiało chłodem.
-Łatwo ci to przyszło zaakceptować, ale wiedz, że bogom nie wolno bezpośrednio interweniować. Mają własne sprawy- potrząsnęłam głową i wskazałam na dół zbocza.
-Miałyśmy gdzieś iść – ona tylko skinęła głową i zeszła w dół zbocza, a ja za nią. Wszyscy zgromadzeni patrzyli na mnie i szeptali coś między sobą, a ja wiedziałam, co to było za słowo. „Nowa”. Teraz dopiero miałam okazję przyjrzeć się wszystkiemu dokładnie. Widziałam dwanaście domków, oraz jeden duży i tam właśnie zmierzałyśmy. Gdy tylko do niego weszliśmy, doznałam prawdziwego szoku, gdyż zobaczyłam dwóch facetów z mojego snu. Skłoniłam głowę i za zachętą Annabeth, opowiedziałam wszystko od początku, bez pomijania. Oboje uważnie słuchali, aż w końcu, gruby wstał i spojrzał na mnie.
-Cóż, to ja poudaję, że się cieszę. A teraz dobranoc – powiedział, po czym znikł w powietrzu.
-Annabeth, idź powiedz w domku jedenastym, że będą mieli nowego współlokatora. Dziewczyna pokiwała głową, po czym wybiegła. Chejron spojrzał na mnie, po czym posłał mi ciepły uśmiech.
-Nie przejmuj się, on niezbyt lubi herosów. Ja jestem teraz twoim wychowawcą. Jutro będziesz trenować walkę na miecze i strzelanie z łuku. Na razie, póki twoja mama nie da nam znać, zamieszkasz wraz z innymi w jedenastce. To domek dzieci Hermesa…-urwał bo w tym momencie weszła zdyszana Annabeth i powiedziała.
-Nie mają wolnych miejsc!- powiedziała zdyszana, na co mężczyzna pogładził swoją brodę w zamyśleniu.
-W takim razie zamieszkasz tutaj, idź tym korytarzem i wejdź w pierwsze drzwi na lewo.
Pokiwałam głową i poszłam wedle jego wskazówek. Rzuciłam plecak w kąt i nie mając siły na nic więcej, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam kamiennym snem.
Super piszesz!
Co dalej? Prosimy następne i tym razem (jeśli można) nieco dłuższe…
Świetne opowiadanie 😆
PS: Fajny tytuł! Równie śmieszny jak w książce
świetne
Fajne! 😉
Boskie
Ekstra
Super, następne mam nadzieje że będzie dłuższe
super