– Pojedziemy teraz do Obozu Herosów, OK? – zapytałem uprzejmie nową heroikę.
– Co to za miejsce? – odrzekła zaciekawiona dziewczyna.
– To miejsce, gdzie tacy jak ja i ty, czyli herosi, uczą się jak walczyć z niebezpieczeństwem, to całkowicie bezpieczne dla nas miejsce.
– Dobrze, muszę tylko iść do domu, spakować się i powiedzieć mamie, że wyjeżdżam.
– OK. Podwieziemy cię – wskazałem nasz „nowy” samochód. Podeszła do tylnych drzwi, a ja otworzyłem je przed nią. Annabeth widząc to uniosła brwi i parsknęła drwiącym śmiechem. Trochę się zaczerwieniłem, ale również wsiadłem do auta.
Kiedy dziewczyna podała Groverowi swój adres, Annabeth zapytała sucho:
– Kim właściwie jesteś?
– Eeeee… To znaczy?
– Och, jak się nazywasz?
Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że o to nie zapytałem.
– Nazywam się Winniefred Corres, a ty? – odrzekła odważnie Winniefred (czyt. Łinifred).
– Nazywam się Annabeth Chace.
– No to… Opowiedz nam coś o sobie, to będziemy mogli domyślić się, kto jest twoim boskim rodzicem.
– Co mam mówić?
– Czym się interesujesz?
– Lubię śpiew, taniec, teatr. Za jakikolwiek instrument bym się nie złapała, umiem świetnie na nim grać. Raz na prywatnej lekcji śpiewu, kiedy wykonywałam piosenkę, ona po prostu zemdlała, a czuła się bardzo dobrze. Kiedy gram na scenie ludzie płaczą, śmieją się. Są zachwyceni.
– Chmmm… Wykapana córka Apolla – stwierdziłem.
– Taa… tylko dlaczego jest taka ładna? – zapytał Grover.
Winniefred w istocie była piękna. Miała długie blond loki, niebieskie oczy i różowe usta. Do tego ta jej figura…
– Apollo jest dość urodziwy – rzekła rzeczowo Annabeth.
Jechaliśmy w milczeniu piętnaście minut, kiedy Winniefred kazała Groverowi zatrzymać wóz. Zatrzymaliśmy się przed ładnym, kolorowy, zadbanym domkiem.
– Percy, pójdziesz ze mną? Może dzięki tobie moja matka nie będzie myślała, że zwariowałam.
– OK.
Wysiedliśmy z auta i poszliśmy do domku. Winniefred otworzyła drzwi i weszliśmy do środka. Wnętrze domku okazało się szalenie nowoczesne i wypasione. Wydało mi się jednak całkiem puste.
– Mojej mamy nie ma. Wejdź do salonu, a ja zostawię jej wiadomość.
Poszedłem do wskazanego przez nią pomieszczenia. Stała tam czerwona sofa, plazmowy telewizor, gitara i sztaluga. Na błękitnych ścianach wysiało mnóstwo obrazów. Drogich obrazów. Moja nowa koleżanka była chyba nieźle nadziana. Kiedy rozglądałem się po bogatym wystroju salonu, ona krzątała się po całym, dwupiętrowym domu. Po dziesięciu minutach weszła do pokoju z błękitną, dużą walizką w jednej ręce i małą kartką w drugiej. podała mi ją i usiadła obok mnie. List był następującej treści:
Mamo,
dowiedziałam się prawdy o mnie
i wyjeżdżam do Obozu Herosów.
Nie martw się mnie, jestem bez-
pieczna i zdrowa. Kocham Cię.
Winnie
– Spakowałam się już. Możemy jechać.
– Jesteś pewna, że nie chcesz poczekać na mamę i pożegnać się z nią osobiście, czy coś?
– Mojej matki nigdy nie ma w domu. Takie życie.
Winniefred zostawiła list na jednej z półek i wyszła z domu, ja zaraz za nią.
Kiedy Annabeth i Grover zapytali z jakim skutkiem została przeprowadzona rozmowa z matką Winnie, dziewczyna wzruszyła ramionami i zaczęła przyglądać się swoim rękom z udawanym zainteresowaniem.
Po dwudziestu minutach byliśmy pod wzgórzem.
– To tutaj? – zapytała Winniefred, kiedy Grover zatrzymał wóz.
– Za tym wzgórzem jest Obóz Herosów – powiedziałem kiwając głową.
W pierwszej linijce „heroskę” nie „heroikę”, to tyle
Hmm… Córcia Apolla? Może być ciekawie…
Zgadzam się z Arachne
fajne 😀
Hej, nie obrazicie się jeśli poprowadzę wątek miłosny?
(oczywiście w umiarze)
W umiarze może być.
fajnie!
super 😉
może być ten wątek miłosny 😉
fajne
Może być wątek, miłosny, komiczny, dramatyczny jaki chcesz!! 😉
Faaajne 😉
myślę, że to była Annabeth Chase a nie Chace
:0