„Oparte tylko i wyłącznie na pierwszym tomie. „
Percy zniknął i nie miała od niego żadnych wiadomości i choć wiedziała, że jest pod dobrą opieką to i tak martwiła się jak to matka. Siedząc samotnie w kuchni, sącząc poranną herbatę wpadła do jej głowy szalona myśl, tak szalona, że aż niemożliwa. Jedyne co teraz mogło ją uspokoić to wyjazd do uroczego domku nad morzem w Montauk. Nie zastanawiała się ani chwili, bo już sekundę może dwie później trzymała w rękach telefon i dzwoniła do pracy. Wymówienie się złym samopoczuciem i upewnieniem się, że może wziąć wolne na cały weekend było banalnie proste. Z uśmiechem na ustach zaczęła się zbierać. Zarzuciła polar na ramiona, chwyciła kluczyki i już zbiegała w dół schodami do samochodu.
~~
Ominęła letni domek i skierowała się wprost na plażę.
Usiadła tuż przy brzegu na polarze. Morskie fale obmywały delikatnie jej stopy, łaskocząc lekko. Wpatrywała się w horyzont i rozmyślała. Nad wszystkim i nad niczym. Myślała o jej ukochanym synku, o niebieskich landrynkach, znów o Percym i o nim… o mężczyźnie, którego kochała ponad wszystko… i nadal chyba kocha. Nie widziała go tak długo. Poczuła łzy na policzkach i zaśmiała się cicho. Jej szalona myśl jest chyba zbyt genialna i zwariowana. Delikatnym ruchem ręki zgarnęła pojedynczą łzę na palec, a chwilę później pozwoliła łzie skapnąć wprost do morza z cichą modlitwą ku wszelakim bóstewkom morskim. Zobaczyła jak jej łza nie miesza się ze słoną wodą morską tylko niczym lśniąca perła jest niesiona prądami oceanicznymi w jego głąb.
Podkuliła nogi i objęła je, wtulając się w kolana niczym w miśka. Zamknęła oczy i znów pogrążyła się w swoich myślach. Strasznie bała się o swojego syna. Z jednej strony był herosem, tym który pokonuje potwory z drugiej zaś to właśnie przez to potwory chcą go zabić.
Boże… a nawet bogowie! Ten świat już od dawna płatał jej takie jeśli nie gorsze figle. Odkąd była mała widziała okropne i przerażające monstra, podobno potrafi widzieć przez jakąś mgłę czy coś w tym rodzaju. Pamięta dobrze, pierwszy raz był gdy miała sześć latek. Zobaczyła wtedy bożka śmierci – Tanatosa. Piękny, choć lekko przerażający mężczyzna o czarnych skrzydłach, złotym nożem odciął pukiel włosów jej babci. Siedziała wtedy przy niej i przestraszona wpatrywała się w gościa. Syn Nocy jedynie mrugnął do niej okiem i przysłonił usta palcem na znak, aby była cicho po czym zniknął, tak po prostu. Nikt oczywiście nie wierzył jej w to co widziała. Kiedy podrosła w szkole dowiedziała się w końcu kim był. Na lekcji angielskiego przerabiali mitologię greków i rzymian. Od tamtej chwili widziała coraz więcej i coraz mniej jej się to podobało. Na szczęście „zjawy” te, jak często przywykła je nazywać, nie zwracały na nią uwagi. Tylko raz jedna ze „zjaw” zwróciła swą uwagę na nią i wcale nie była teraz pewna czy żałuje tego czy nie…
Dotarł do niej plusk wody i znajomy zapach prawdziwego morza, nie otwierała nadal oczu, ale bardzo dobrze wiedziała kto to.
– Sally? – jego głos brzmiał tak jak go zapamiętała, łagodny i delikatny, a zarazem stanowczy i władczy jak morskie tonie. Tak jak wtedy, gdy spotkała go po raz pierwszy. Westchnęła i jeszcze mocniej jeśli to w ogóle możliwe wtuliła się w swoje nogi. Usłyszała jak wychodzi z zasolonej H2O i powolnym krokiem zbliża się do niej. Zapanowała cisza, tylko morze nuciło swą zwyczajową pieśń, wiatr powiewał leciutko, a nieopodal jakieś ptaki biły się o kawałek ryby. Nic niezwykłego gdyby nie dwie postacie znajdujące się na plaży.
Właściwie teraz jej szalona myśl wydała jej się szalenie głupia i nierozsądna. Powieki ścisnęła jeszcze bardziej i zagryzła wargę. Skarciła siebie w duchu, że zachowuje się jak zakochana szesnastolatka. Bogowie! Tak się w końcu w jego obecności czuła! Zarejestrowała ruch piasku tuż obok niej, a chwilę później owiało ją miłe ciepło z prawej strony. Usiadł i milczał. W jej nozdrza jeszcze silniej wdarł się jego zapach. Taki jaki pamiętała. Słony, mokry i piekielnie pociągający. Jego oddech wciąż ten sam lekko świszczący, brzmiał jak szum morza.
Tak tęskniła… tak bardzo, bardzo, bardzo za nim tęskniła…
fajne, ale kiedy to się dzieje ❓ bo jeśli Percy jest na swojej pierwszej misji to ona powinna być w Hadesie…
bardzo mi się podoba twoje opowiadanie
To się chyba dzieje po pierwszej misji Perc’ego.
Fajne! Ale właśnie, kiedy to się dzieje? Czas nie jest zbyt ważny dla bogów, ale dla herosów i owszem.
super świetne odlotowe
Świetne ! Baaardzo mi się podoba 😉
/ dobry pomysł ; ) /
Świetne !
ogólnie, dobry pomysł ; )
Fajne opowiadanie.
Tylko dziwi mnie jedna rzecz. Posejdon ma żonę.
Ale kiedy to się dzieje? Napisano, że na podstawie pierwszego tomu, ale to niemożliwe.
Skoro Percy był na misji to jego matka powinna być uwięziona przez Hadesa.
Sorry, że się tak czepiam.
A opowiadanie świetne 😉
Jeśli chodzi o czas to źle się wyraziłam – przepraszam. Chodzi mi o to, że jeśli chodzi o wydarzenia to opieram się całkowicie i tylko na pierwszym tomie, akcja rozgrywa się jednak tuż po tym jak Percy „zniknął” w drugiej części – gdy udał się do obozu razem z Annabeth i Tysonem. [ nie jest to jednak ważne gdyż nie planuje raczej nic konkretnego z tą sytuacją – raczej! 😉 ]
Temido – cóż to jest fanfick każdy naciaga coś pod swoje opowiadanie, więc i ja zrobię coś Amfitrycie… upss coś z Amfitrytą 😀 so don’t worry!
Planuje 3 może 4 części nie więcej – tak z góry mówię.
Dużo będzie bajdurzenia i moich marzeń też uprzedzam z góry :]
Dziękuje za wszystkie komentarze! I jeśli coś jeszcze jest niejasne to proszę pytać!
Bardzo ładne opowiadanie.
super, ciekawy pomysł
Extra! I z góry mówię nikt nawet nie zauważył, że to musiało byś po pierwszej części bo zniknął nasz UKOCHANY Śmierdzący Gabe!!!!
Interesujące 😀
Fajneeeeee
super ! kiedy będzie cd. ?
Świetne !!!!!!!! ^^
ej tego jeszcze nie było