– Kim… Kim jesteś?- Głos mi drży, bo już domyślam się odpowiedzi. Po prostu wiem.
-Jestem Artemida, bogini łowów. Usłyszałam twoje słowa. Wiem jak się czujesz. Przybyłam tu, by zaprosić cię do Łowów. Zostań moją towarzyszką, Arachne. Żyj przez wieki, nieśmiertelna. Bez chłopaków. Poznaj swoją rodzinę.
– Pani… Dlaczego ja?- pytam. Tym razem nie znam odpowiedzi. Jestem przecież na tyle zwyczajna, na ile może być heros.
– Masz taki sam wybór jak Achilles. Możesz odegrać wielką, tragiczną rolę, możesz też uciec przed przeznaczeniem. Lecz ucieczka jest tylko jedna: dołącz do Łowów.
-Pani Artemido, ja…- spuściłam głowę-… nie mogę. Będę kłócić się z Łowczyniami. Nie nadaję się…
– „Dziewczyny powinny trzymać się razem”. To twoje własne słowa, Arachne. Ale jeśli nie chcesz, nie zmuszam cię. Czy to ostateczna decyzja?
– Tak. Przepraszam.
– Nie przepraszaj mnie, lecz siebie. Możesz żałować tej decyzji. Mam jednak dla ciebie prezent.
Mój miecz nagle urósł do pełnych rozmiarów i zsunął się na ziemię, wbijając się w wilgotną ściółkę. Na jego rękojeści widniał teraz ozdobny napis: Nareau.
-Teraz twój miecz ma imię. – powiedziała bogini- Nie jest już zwykłym przedmiotem. Stał się przyjacielem. Nigdy cię nie zawiedzie. Nigdy cię nie opuści. Zawsze odnajdzie do ciebie drogę. – patrzyłam w osłupieniu na napis.
-To… To niej jest greckie słowo, prawda?- zapytałam, wciąż otumaniona.
-Nie, nie greckie.- Artemida się zaśmiała. Był to cudowny, perlisty śmiech, który dziwnie kojarzył mi się z blaskiem księżyca.- Ale myślę, że wiesz, co oznacza.- bogini uśmiechnęła się, i zniknęła w złotym blasku. Odwróciłam się w ostatnim momencie. Gdyby nie to, zostałaby ze mnie kupka popiołu. I zobaczyłam, że stoję na skraju lasu, nieopodal Obozu, a byłam pewna, że jestem poza jego obrębem (inaczej nie spotkałabym sfingi). Wyszeptałam:
– Dziękuję, Artemido.
Chciałam wejść do domku jak najciszej. O trzeciej nad ranem prędzej by mnie zabili, niż przywitali kubkiem herbaty. Brr! Ale lodówa… Nagle zobaczyłam, że ktoś siedzi przed domkiem. Jeszcze mnie nie zauważył. Wtem postać poderwała się z ławki i zaczęła biec. Już z daleka rozpoznałam jasne włosy. Luke. Czyli mam przewalone. Byłam tak zmęczona, że myślałam, iż zaraz padnę. Szłam dalej.
Sądziłam, że Luke mnie opieprzy, ale on tylko poprowadził mnie do domku i dał kubek herbaty.
-Nie powiedziałem Chejronowi, że cię nie było. –powiedział szeptem- Zamierzałem to zrobić, gdybyś nie wróciła do rana. Ale jesteś. Dlaczego zwiałaś? Co robiłaś? – zapytał, a ja wiedziałam, że zna już niektóre odpowiedzi. Zaczęłam mówić:
-Zrobiło mi się przykro…- myślałam, że się popłaczę- uciekłam do lasu. Spotkałam sfingę…
-Kogo?- przerwał mi Luke
-Sfinksa-dziewczynę. –wyjaśniłam. Chłopak zrobił dziwną minę, ale mruknął:
-Opowiadaj dalej.
-A potem spotkałam Artemidę…
-Artemidę?
-Tak, Artemidę. Ona…- zawahałam się
-Co ona?- zapytał Luke. Był zaciekawiony i zniecierpliwiony.
-Ona… zaprosiła mnie do Łowów.- myślałam, że się popłaczę- A ja odmówiłam.
-Odmówiłaś? Bogini?
– Nie mogłam zrobić inaczej. Nie potrafiłabym tak żyć.- Chwila ciszy. Luke wyraźnie czekał na dalszy ciąg.- Artemida mnie zrozumiała. Dała mi prezent. Miecz. Mój miecz. Nareau.– powiedziałam, a potem z nagłą pewnością dodałam- Król Pająków.
świetne! jak zwykle 😉
Genialne 3 …
Extra! ^^ [ Kiedy bd moje opowiadanie?]
Super^^
Boskie 😀
fajnie, że artemida wpadła z jakąś konkretną sprawą, bo zazwyczaj jest bum, cześć jestem bogiem, bum chodź zawiozę cię do obozu dla świrniętych dzieciaków, bum, jupi jestem herosem
Czekam na ciąg dalszy. świetne opowiadanie
Łii ! 😀
Suuper 😉
ekstra
Zgadzam się z Artemidą.
fajne
_artemida_ => podoba mi się twój komentarz 😀 ^^
GE-NIA-LNE!!!!
Końcówka najlepsza. ^^ Boskie i herosowe!!! 😀
ciekawe