Byłam wstrząśnięta, zdezorientowana i wściekła. Nie patrząc na nikogo odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w las. Miałam dość tego wszystkiego. Ja przez cały rok kibluję w domku Hermesa, a Percy jest tu zaledwie parę dni i już dowiedział się, kto jest jego tatą. To niesprawiedliwe!!!
Hermes uznał chyba wszystkie swoje dzieci, Hefajstos również, i Afrodyta też. Nawet ten dupek Ares. I Posejdon, który w teorii dzieci mieć nie powinien. Wszyscy, z większym lub mniejszym wstydem, przyznają się do swoich dzieci. Wszyscy, tylko nie mój rodzic! Miałam ochotę wyć.
Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że nadal biegnę, choć nie mam pojęcia, dokąd się kieruję. Usiadłam na pniaku i zaczęłam bezmyślnie kopać kamyk. To było takie dziecinne, ale jednak zazdroszczę im. Zazdroszczę im, że mają rodziców, do których mogą się pomodlić, rodzeństwo, które im pomoże i domek, w którym mogą mieszkać. A nie siedzą u Hermesa, gdzie ludzie śpią na podłodze, a niektórzy chłopacy myją się raz do roku. Nie wracam tam!
W Obozie pewnie się już martwią… A co mi tam i tak nikogo nie obchodzę.
Zaczynało być mi już zimno. Dochodziła druga w nocy. Z kieszeni spodni wyciągnęłam Warmersa, rozerwałam opakowanie i wsadziłam go pod zbroję. Po ciele rozlało się przyjemne ciepło. Chyba przeczekam do rana, zanim gdzieś pójdę.
Bardziej wyczułam go niż zobaczyłam. Czarny kształt, krążący po obrzeżach świadomości. A potem wokół mnie. Zataczał kręgi, coraz ciaśniejsze, coraz bliżej mnie. Ledwie o ton jaśniejszy od zimnej czerni nocy. Poruszał się wolno, coś jednak podpowiadało mi, że gdybym próbowała uciekać, znacznie by przyśpieszył i prawdopodobnie dopadłby mnie po kilku sekundach. A nie miałam ochoty stać się obiadkiem dla jakiegoś potwora. No właśnie, co to jest? Wolałabym nie spotkać mantikory ani lwa nemejskiego, bo te badziewia bardzo trudno rozwalić. W większości przypadków pojedynki z nimi kończyły się wynikiem 1:0 dla potwora, czasem remisem. To jest najgorsze: potwory nie umierają.
Ale ja mogę.
Nadal nie wyciągnęłam miecza. Niektóre poczwary na widok niebiańskiego spiżu tracą apetyt i się wycofują, jednak na te potężniejsze działa to jak wielki neon z napisem „Zapraszamy na sushi z herosa”. A chyba już wspominałam, że nie mam zamiaru jechać do Hadesu kolejką ekspresową firmy „Potwory i Spółka”. Nie śpieszy mi się…
Potwór był jakieś 10 metrów ode mnie, a dalej nie wiedziałam, co to jest. Z ciemności błyskały złowrogo czerwone oczy. Nagle przypomniałam sobie, że w kieszeni mam latarkę. Wszyscy się śmieją, jak zobaczą zawartość moich kieszeni: latarkę, kompas, scyzoryk, apteczkę, Warmersy itd. itp., ale teraz cieszyłam się, że ją mam- lepiej nosić coś przez trzy lata i żeby raz się przydało, niż nie nosić i w kluczowej chwili tego nie mieć…
Zaświeciłam potworowi prosto w oczy.
– Sfinks!!!- krzyknęłam. Potwór spojrzał na mnie z dezaprobatą.
-Seksistka.- burknął- Jestem SFINGA. Pewnie myślisz, że jak coś jest wielkie i straszne, to musi być TEN potwór. Oczywiście rodzaju męskiego. Mówię to od trzech tysięcy lat, a do herosów nic nie dociera!- piekliła się sfinga. Wreszcie odważyłam się odezwać.
– Może dlatego, że każdy, kogo spotkasz i komu o tym powiesz później ginie? Jak ma komuś powiedzieć skoro siedzi „na dolnym piętrze”? Zastanawiałaś się nad tym?
– Ty wiesz, że możesz mieć rację? Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam… Dobra, stały punkt programu: zadam ci zagadkę. Odpowiesz- Teletubisie mówią papa. Nie odpowiesz- mam obiad z głowy. Jakie zwierzę chodzi rano na czterech, w południe na dwóch, a o zmierzchu na trzech nogach? Na Zeusa, jakie to nudne! To samo pytanie od trzech tysięcy lat!
– Odpowiedź brzmi człowiek! Rano, czyli jak jest mały, zasuwa na czworaka, w południe…
-Dobra, dobra!- przerwała mi sfinga- Widzę, że wiesz. Słucham tego już nie wiem który raz i czuję, że zaraz puszczę pawia… – w oddali rozległ się grzmot.
– Nie radzę tak mówić. Paw to symbol Hery, a ona jest strasznie obrażalska.- znowu grzmot- W sumie ja też bym nie chciała, żeby mnie symbolizowały rzygowiny…
Kilka minut ciszy. Zrobiło mi się żal sfingi.
-Wiesz, a może poprowadzisz jakiś teleturniej? Nie będzie tak nudno. I, jeśli wezmą cię do telewizji, staniesz się sławna. Nikt nie będzie na ciebie mówił sfinks. Już tego dopilnuję. Dziewczyny powinny trzymać się razem!
– Naprawdę… Naprawdę tak myślisz?- miałam wrażenie, że potwór rozpłacze się ze szczęścia. Sfinga uśmiechnęła się do mnie i rozpłynęła w złotym dymie. Nagle na jej miejscu zaczęło materializować się coś innego. Odbiegłam kawałek. Na mchu stała rudowłosa dziewczyna, mniej więcej w moim wieku, może nieco młodsza.
– Skąd się tu wzięłaś?- pytam. Dziewczyna odwraca się do mnie. Ma srebrne oczy.
„Potwór i spóła” – niezłe. I co będzie dalej?
jak zwykle świetne Arachne! nareszcie już wiem kto wymyślił ten teleturniej co jest opisany w „BwL”
Sorry Winnetou! Moje „świetne” pomysły zawsze kończą się mniej więcej tak
czyżby artemida, odwiedziła obóz ❓
ekstra
– Seksistka . – BEZCENNE ! 😀
Kocham to opowiadanie ;D
To jest zajebi*te !!! Też bym była wściekła na miejscy tej dziewczyny xD!!! Brawo dla ciebie za opowiadanie :D…. Nr 1
Genialne 2…
Ciekawe
ssssuuuuppppeeer
Biedna Arachne! I biedna ja, bo wciąż nie wiem, kim jest jej boski rodzic!
Poza tym dużo śmiesznych momentów – to mi się podoba.
Opo świetne ;). Tylko mam jedno pytanie: co to jest Warmers? 😉
W 100% zgadzam się z Arwen. ^^
ekstra