Opuściłam swój domek w doskonałym nastroju. Miałam wielką ochotę komuś przywalić. Rozejrzałam się wokół, szukając ofiary. Kogo by tu… Cienias. Stał do mnie tyłem, rozmawiając ze swoim koźlim kumplem. Ruszyłam w ich stronę z zamiarem zaserwowania Persiowi solidnego kopniaka.
Przypomniałam sobie, by przypadkiem go nie zabić lub nie spowodować jego stałego kalectwa. Niestety Rover, tfu Grover ostrzegł go w porę i Persiu odwrócił się do mnie przodem. Zawsze mogłam go kopnąć w brzuch, ale stwierdziłam, że to by go jeszcze zabiło, a taki cienias nie popsuje mi dnia przymusem późniejszego tłumaczenia się Panu D.
– Masz dzisiaj szczęście, Persiu. – wysyczałam wystarczająco głośno, by mnie usłyszał. Wyciągnął ten swój mieczyk z żałosną miną, a ja zaśmiałam się pogardliwie. Minęłam ich, zupełnie nie obawiając się tego, że Persiu spróbuje mnie zaatakować od tyłu. Jest na to zbyt, można by powiedzieć, honorowy, a ja wiem, że się po prostu nie ośmieli, bo jest strachliwym cieniasem. Brak mu pewności siebie. I dobrze.
Zmierzając w stronę Areny, odebrałam z kuźni moją włócznię. Zmusiłam, to jest poprosiłam, by mi ją chłopcy od Hefajstosa naprawili.
Z pola walk właśnie schodziła Silena. Zastanowiłam się, co ta Barbie może tam robić przed swoją poranną sesyjką upiększającą. Gdy mnie zauważyła, zmrużyła oczy i zacisnęła usta, a także objęła się rękoma. Oczywiście w celu znanym tylko jej. Wyglądała, jakby ją wsadzono do kaftanu bezpieczeństwa, a ona właśnie odkryła, że on pogniecie jej ciuchy. Wbrew pozorom, Silena nie jest tylko psychicznie chorą romantyczką i wojowniczą księżniczką Barbie. Ma też, na szczęście, mroczną część natury. Mianowicie jest mściwa. A mściwość zawsze prowadzi do walki.
Podczas jednej z bitew o sztandar (którą mój domek oczywiście wygrał) złamałam jej paznokieć. Po jakichś 3 godzinach przestała histeryzować i zaczęła obmyślać plan zemsty. Najpierw chciała na mnie rzucić klątwę miłosną. Kiedy ją wyśmiałam, postanowiła w spektakularny sposób wysadzić mój domek w powietrze. Namówiła nawet Charlesa Beckendorfa do tego pomysłu, ale w porę wysłaliśmy mu liścik z pogróżkami:
Jeśli wysadzisz nasz domek, zniszczymy waszą kuźnię, a później skopiemy wam tyłki.
Przezornie podpisaliśmy się: Percy Jackson.
I kto powiedział, że dzieci Aresa nie są cwane? Wszyscy myślą, że jesteśmy brutalni, ale to nieprawda. Kochamy wojnę i wszystko, co z nią związane.
Silena w ostateczności zmobilizowała swój domek do czegoś innego niż wybieranie odpowiedniej fryzury, po to by pomścić swojego paznokcia. Przywdziali zbroje i chcieli z nami walczyć.
Gdy ją mijałam, popchnęłam ją w krzaki. Wrzasnęła tak głośno, że z drzew poderwały się ptaki.
Właśnie mieliśmy sprawić łomot dzieciakom Afrodyty, kiedy zjawił się Chejron. Ten stary koński zad wszystko zepsuł. Strasznie mnie on denerwuje, dużo wymaga i mnie ogranicza wszelkimi wymyślnymi zasadami. Ja mogę wymagać od siebie jeszcze lepszej walki, a ograniczać mnie mogą tylko moje słabości, ale ja ich nie posiadam. Ponieważ mam siłę potrzebną do walki, a walka to moje życie.
CDN
pierwsza! fajne, naprawde z niej wieeeeeeeeeeeelki bystrzak… xD
Ta to ma gadane.
fajneeee
genialne, zgadzam się z Atheną 😉
bosssssssskie
Cllaris muwi, ze bardzo jej sie podoba i czeka na dalszą część!
zarąbiste ! 😀 Naprawdę, to mogłaby opowiadać Clarissa 😉
czadowe
dziękuję ^^
super
Na prawdę BAAAAAAAAAAARDZO fajne
Superhiperbardzo FAJNE!!! GENIALNE!!!
Mi się nie podoba
Zajefajne!!! Wczułaś się w role.
I moja przyjaciółka ma takie same zdanie. 😀
karo jak Ci tam won od tego geniuszu! To jest cudowne!
boskie