Cz.2 „Piżama party dla umarlaków”
Okazało się, że mimo wszystko Beny’emu nic się nie stało, co bardzo mnie ucieszyło. Za pomocą pieszczot przekonałam go, by dał się przypiąć na smycz, a następnie ruszyła z powrotem do domu, starając się trafić tam jak najszybciej. Nie miała zamiaru trafić na pobratymców sfingi, albo jeszcze gorszych mitologicznych stworów. Tak, tak wiedziała, że wszystko to ma związek z mitologią. Herosi-półbogowie, dzieci śmiertelników i jakiegoś boga. To by wyjaśniało dlaczego mojej matki nie było w moim życiu. Jednak…herosi? Bogowie? Potwory? Przecież to wszystko wymysł starożytnych Greków. Może miałam chwilowo jakieś halucynacje? A może zaraz się obudzę w swoim łóżku i dopiero pójdę wyprowadzić psa? W niezbyt dobrym humorze wróciłam do domu. Czekała już na mnie pani Lunet, wyraźnie zdenerwowana. Gdy tylko dostrzegła mnie, jej twarz się rozpogodziła.
-Meirice! Tak się cieszę, że jesteś z Benym! Nie widziałam go, gdy się obudziłam i już myślałam, że mi uciekł! Jak ty go znalazłaś?- zdumiało mnie to, co powiedziała. Przecież otwierała mi jej siostra. Jednak uznałam, że jeśli zacznę mówić o tym, co mi się przydarzyło, uzna mnie za wariatkę i pośle do szpitala psychiatrycznego. Podałam jej psa na smyczy, mówiąc:
-Stał przed moim mieszkaniem, a mam u siebie starą smycz, którą dostałam od pani. A nie ma pani czasem siostry?- spojrzałam jej w oczy. Ona jednak wydawała się zaskoczona tym pytaniem.
-Nie, jestem jedynaczką. A czemu pytasz?- wzięła Beny’ego. „A bo…coś, co podawało się za pani siostrę, omal nie rozszarpało mnie na strzępy” chciałam powiedzieć, ale dodałam tylko
-Widziałam osobę, bardzo podobną do pani i tak mi się skojarzyło. Ja już lepiej pójdę, muszę zrobić jeszcze parę rzeczy do zrobienia- to powiedziawszy, otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania. Natychmiast wpadłam do pokoju, by chwycić książkę mitologiczną. Wyszukałam w spisie treści litery s, po czym poszukałam sfinksa. Otworzyłam na danej stronie i zaczęłam czytać: ”Sfinks jest połączeniem czterech istot: lwa, wołu, orła i kobiety. Zadawał zagadkę każdemu, kto chciał koło niego przejść. Jego zagadkę odgadł Edyp, a potem sfinks rzucił się ze skały.” Skończyłam czytać i zmarszczyłam brwi. Skoro sfinks nie żyje, to dzisiejszy dzień musi mi się śnić. Usiadłam na łóżku i wzięłam jakąś książkę, by ją przeczytać czekając aż się obudzę. Uszczypnęłam się kilka razy, ale nic się nie stało. Stwierdziła, że to jednak nie może być sen. Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzwi. Skoczyłam na równe nogi, niczym kot i wyjrzałam przez wizjer. Odetchnęłam z ulgą widząc moją babcię. Otworzyłam drzwi, by rzucić się w jej objęcia. Jej babcia niewiele mówiła, ale za to gotowała doskonałe obiady. Teraz też ruszyła do kuchni, a ja za nią. Wyładowała jedzenie z siatki, po czym zabrała się za gotowanie. Usiadłam przy stole, zastanawiając się jak zacząć. Prawda, pytałam się już wcześniej o matkę, ale babcia nigdy mi nic o niej nie mówiła, nawet tego, że jej nie zna. Czyli coś musiała wiedzieć.
-Dziś podeszła do mnie jakaś kobieta i powiedziała, że wie, gdzie mieszka moja matka. Chciała mnie do niej zaprowadzić, ale powiedziałam, że będziesz mnie szukać. Dała mi nawet adres-popatrzyłam na moją babcię, sprawdzając, jak zareaguje. Nie zrobiła tak jak zwykle, jedynie zostawiła wszystko i odwróciła się do mnie. Popatrzyła na mnie brązowymi oczyma, a następnie westchnęła.
-Wiesz, chciałabym, abyś pojechała na obóz letni. Opłaty są bardzo tanie, więc nie będziesz musiała się tym przejmować-powiedziała
-To miało być o mojej matce, a nie o obozie-popatrzyłam na nią. W przeciwieństwie do jej oczu koloru drewna, moje oczy były jak dwa niebieskie kryształy lodu. Może mi się wydawało, ale jak się trochę denerwowałam, powietrze od razu robiło się chłodniejsze. Moja babcia odwróciła się i kontynuowała gotowanie, chyba tylko dlatego by w nie nie patrzeć.
-Tam pomogą ci ustalić, kim była twoja matka.
Usiadłam. Nie wiedziałam, czemu, ale byłam niezdecydowana. Może kiedyś bez zastanowienia wskoczyłabym do samochodu, by wyruszyć do tego obozu. Teraz jednak nie mogłam się jakoś przemóc. Przez te wszystkie lata, moja matka nie dała nawet jednego znaku życia, a teraz ja mam jechać do jakiś obcych ludzi i szukać śladu po kimś, kto w jej życiu był tylko cieniem, upiorem. Zwłaszcza po tym, co się wydarzyło dziś… Jednak chciała się dowiedzieć prawdy.
-To ja pójdę się spakować-mruknęłam, po czym ruszyła do pokoju. Otworzyłam swój plecak, a następnie wrzuciła do niego zawartość swojego pokoju. Miałam niewiele, więc wszystko bez obaw się zmieściło. Zamknęłam plecak, położyłam go ma podłodze i usiadłam na łóżku, bawiąc się włosami. Czekałam, aż moja babcia skończy rozmowę z…jakimś Lukiem, omawiając mój przyjazd. Podsłuchiwać jest nieładnie, więc nie zwracałam na to zbytniej uwagi. W końcu staruszka stanęła w drzwiach mojego pokoju.
-Ustaliliśmy, że jutro rano pojedziesz do nich, a tam ci pomogą.
-Nie mają nic lepszego do roboty?- spytałam ją.
-Oni się tym zajmują zawodowo-moja babcia nie patrzyła mi w oczy.
-Dobra, dobra. Jutro rano będę gotowa- wyciągnęłam z plecaka piżamę i ubrania na jutro, a następnie poszłam do kuchni, by zjeść obiad.Widocznie babcia chciała mnie jakoś przekonać, albo poprawić nastrój, bo przygotowała moje ulubione danie. Reszta dnia upłynęła spokojnie, na rozmyślaniu i czytaniu. Dopiero, gdy leżałam w łóżku, przypomniało mi się, że babcia nie ma komórki. Jednak nim zdążyłam coś zrobić, zapadłam sen.
Stałam na werandzie jakiegoś domu, gdzieś w lesie. Przede mną, przy stoliku, siedziały cztery osoby. Dwie z nich już znałam, mianowicie szarooką dziewczynę i bruneta z oczyma koloru morza. Było również dwóch mężczyzn: jeden był pulchny, z zarumienioną twarzą, za to drugi siedział na wózku, w tweedowej marynarce.
-Musimy znaleźć tą dziewczynę, zanim zrobi to Luke- powiedział patrząc na pulchnego faceta w koszuli ze wzorem tygrysiej skóry. Chciałam im powiedzieć, że jutro jadę do Luke’a i spytać, kim oni są, jednak nie mogłam nic powiedzieć.
-Jutro wrócicie do tego parku, chociaż moim zdaniem nie warto wysilać się dla jakiegoś herosa-powiedział pulchny. Miałam ochotę w twarz mu wykrzyczeć, że nie jestem herosem, jednak nagle usłyszałam, jak ktoś biegnie na werandę, dysząc. Obróciłam się, by zobaczyć rudowłosą dziewczynę, biegnącą ku werandzie. Zatrzymała się przy barierce, po czym spojrzała na wszystkich.
-Panie D., Chejronie, Wyrocznia zniknęła!
Obudziłam się, niepewna, czy to mi się śniło, czy jeszcze nie poszłam spać. Było ciemno. Obróciłam się na łóżku i niemal krzyknęłam. Przede mną stała kobieca mumia.
Wyrocznia poza terenem obozu? Oryginalne podoba mi się. A ogółem to super.
Ale wyrocznia ma kondycję;D
Ciekawe 😀
dobre a później odnieść trupa na miejsce
Świetne !!!!!!!!!!!1 Chcę następne !!!!!!!!!!!! Pomysł z mumią jest czadowy
genialny pomysł z mumią
bardzo ciekwae, naprawde b o s k i e !
bardzo świetne
super
Mumia leciała samolotem odrzutowym czy jak? Może ona bierze jakieś „dopalacze” i napoje energetyzujące, że tak zwiedza tereny poza obozem?
ej ciekawe opowiadanko