Część Pierwsza
Poranek w Nowym Yorku nie należał do nadzwyczajnych. Ruch uliczny jak zwykle nie pozwalał się wyspać „porządnym obywatelom” jak określali siebie mieszkańcy przedmieść tego miasta. Głównie jednak znaczyło to, że mają na tyle dużo pieniędzy na koncie, iż nie muszą się przejmować pracą i jakimiś obowiązkami.
Spojrzałam z zainteresowaniem na umierającą biedronkę. Oczyma wyobraźni widziałam jak jej życie ulatuje powoli, tworząc cienką spiralę, która natychmiast wsiąkła w trawnik.
Odrzuciłam patyk, którym pozbawiłam życia biedronkę. Nigdy nie umiałam się powstrzymać przed zadaniem śmierci, nieważne komu.
Miałam dopiero pięć lat, ale nie chodziłam do żadnego przedszkola. Moja matka Zoey Black wynajmowała opiekunkę, której jakoś nigdy nie lubiłam.
Nie znaczy to, że była wredna czy coś z tych rzeczy. Nie, ona była za miła i dobra. Zawsze ubierała się w jasne kolory, miała na twarzy wielki uśmiech, a jej kręcone blond włosy połyskiwały w świetle jak złoto.
Usłyszałam jakiś hałas, więc powoli odwróciłam się w stronę dziecięcego placu zabaw, który znajdował się pod moim domem. No tak, Alice Greengrass jak zwykle się wywróciła huśtając się na huśtawce.
Uśmiechnęłam się szyderczo na widok jej smutnej miny i łez spływających po policzkach. Cierpienie innych pozwalało mi zapomnieć o rzeczywistym świecie. W szczególności cierpienie Alice Greengrass, której szczerze nie nawidziłam.
To nie powinno się wydawać dziwne, bo w swoim życiu znałam naprawdę niewielką liczbę osób, które tolerowałam. Przywykłam do tego, choć często zdawało mi się, iż powinnam mieć kogoś bliskiego. Oprócz mamy.
Zoey Black to jedna z nielicznych osób, które powinnam bardzo dobrze znać. W końcu to moja matka, słynąca z piękności, choć nie zamierzała nigdy wyjść za mąż.
Czasami podsłuchiwałam jej rozmowy z koleżankami. Co jak co, ale w szpiegowaniu i podsłuchiwaniu nie miałam sobie równych. Często miałam wrażenie, iż „wnikam” w ścianę lub podłogę. Było mi łatwiej panować nad tym darem w piwnicach lub innych niskich budynkach.
Matka opowiadała o tym, że nigdy nie spotka mężczyzny takiego, jakim był mój ojciec. Nie znałam go, nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić jak wygląda, ponieważ mama niezbyt często o nim mówiła.
Wiedziałam tylko, że spotkali się w tunelach pod jakąś ruiną w Grecji, gdzie mama wybrała się na urlop letni. Widziałam często różne bilety i ulotki z tej wyprawy, na którą mama oszczędzała ponad dwa lata. W końcu przelot do Europy trochę kosztuje.
Położyłam swoją głowę na miejscu, gdzie przed chwilą wyparowała dusza biedronki. Spóźniłam się. Nie mogłam już odczuć żadnych śladów, że żyła tu kiedyś jakaś istota, która chodziła po tej ziemi jeszcze przed kilkoma minutami.
Oto kolejny powód by nienawidzić Alice Greengrass – miesza się w nie swoje sprawy. Gdyby wtedy nie krzyknęła to mogłabym usłyszeć odległe myśli biedronki, które jakby „wsiąkły” w żyzną glebę.
Podniosłam się, a widok na świat, który mnie otaczał przesłoniły mi kruczoczarne włosy. Nigdy nie umiałam nad nimi zapanować, zawsze opadały prosto, mimo licznych prób stosowanych przez moją opiekunkę, która chciała, aby układały się w loki tak jak jej same.
Ciemnoniebieska sukienka, którą miałam na sobie wydawała mi się idealna na ten dzień. Pastelowe kolory, z natury ciemne stanowiły ulubioną część mojej garderoby. Gdyby nie moja opalona skóra mogłabym spokojnie uchodzić za wampira.
Usłyszałam kroki zbliżające się w moją stronę i od razu spostrzegłam Alice, która szła z dumną miną. Jej rude włosy były związane w dwa warkocze, na których końcach wisiały kokardy w kolorze wściekłej zieleni.
Ubrana była w krótkie spodenki oraz koszulkę w paski. Nie wiem jak jej matka mogła wymyślić taki strój dla swojej córki, skoro sama była projektantką mody. Jakoś nikt nie znał jej nazwiska, ale dostarczała swoje projekty tanim firmom, za co dostawała sporą ilość gotówki.
– O, dziwoląg – syknęła w moją stronę i spojrzała na mnie z pogardą. Wytrzymałam oczywiście jej wzrok, jednak nie czułam się za dobrze, gdy patrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami.
I kto tu niby jest dziwolągiem? Chciałam jej wykrzyczeć to prosto w twarz. Ta dziewczyna na pewno była wybrykiem natury, co widział każdy, kto choć raz na nią spojrzał.
– Idiotka – powiedziałam siląc się na spokojny ton, który jakoś nie chciał przedostać się na powietrze. Alice spojrzała na mnie ze zdziwieniem, które malowało się w jej oczach. No tak, nigdy jakoś nie zwracałam na nią uwagi.
Teraz jednak byłam na nią wściekła za przerwanie mojego… jakby to nazwać? Chyba rytuał to odpowiednie słowo. A zabijanie i patrzenie na czyjąś śmierć to jedna z nielicznych rzeczy, na których mi zależało.
– Coś mówiłaś? Bo chyba zerwał się jakiś lekki wietrzyk. Wiesz szłam właśnie na spotkanie z rodzicami. No wiesz, z mamą i tatą. Och, – tu zakryła usta ręką udając przerażenie – przecież ty nie znasz swojego taty, prawda? Pewnie nie chciał Cię znać, bo jesteś takim dziwadłem, co nie?
Nie wytrzymałam. Zamachnęłam się i uderzyłam Alice prosto w twarz. Mogła sobie obrażać mnie i moje upodobania, ale nie pozwolę by padło choć jedno złe słowo o moim ojcu.
Alice chyba zechciała przeprowadzić kontratak, bo chwyciła moją rękę i ugryzła ją. Poczułam jak spływają po niej drobne kropelki krwi.
Chociaż cierpienie i zabijanie przyprawiało mnie o dreszcze przyjemności, to na widok krwi zawsze robiło mi się niedobrze. Teraz czułam się tak, jakbym zaraz miała zwrócić swoje śniadanie.
Starając się nie patrzeć na zranioną rękę, drugą pociągnęłam Alice za warkocz z całej siły. Pięciolatka może i nie miała jej za dużo, ale to drobny szczegół.
Bójka może i trwałaby jeszcze, ale na moje nieszczęście, na podwórko weszła mama Alice, która chyba chciała zawołać ją na lunch. Była znajomą mojej mamy, więc mogłam być pewna, że zaraz do niej zatelefonuje i opowie jak skrzywdziłam jej „kochaną córeczkę”. Mama oczywiście jej uwierzy i nie będę mogła wychodzić ze swojego pokoju przez tydzień. Na szczęście znajdował się on tam, gdzie powinna być piwnica. Jeśliby istniał na jakimś piętrze, to chyba umarłabym ze strachu.
Miałam lęk wysokości, choć nikomu o tym nigdy nie mówiłam. Unikałam także samolotów i statków, starając się podróżować pociągami i samochodem. Zoey na szczęście rozumiała to i dostosowywała się do moich potrzeb.
Widywałam ją niezwykle rzadko, bo była stale w pracy, chociaż powodziło nam się teraz całkiem nieźle. Nie to, co kiedyś, gdy musiałyśmy mieszkać w centrum Nowego Yorku, gdzie nie było przyjemnie. Szczególnie dla młodej kobiety z dzieckiem.
Nigdy jeszcze nie porozmawiałam z mamą szczerze. Nie powiedziałam jej, że nie mam żadnych koleżanek, bo wszystkie uważają mnie za dziwoląga, który powinien nie istnieć. Może i naprawdę tak powinno być, jednak cieszyłam się, że mogę żyć. Nie powiedziałam, jej także, iż uwielbiam patrzeć na czyjejś cierpienie. Prawie w ogóle się do niej nie odzywałam przez ostatnie dwa lata.
Popatrzyłam na odchodzącą Alice, która udawała, że płacze, a w rzeczywistości na jej twarzy gościł uśmiech pełen satysfakcji. Osiągnęła to, co zamierzała.
Nie było jej już na podwórku, gdy zrezygnowana usiadłam na najbliższej ławce, patrząc na uschnięty kwiatek.
– Zginiesz, Alice Greengrass. Zginiesz w okropnych męczarniach zabita przeze mnie, a ja będę przyglądała się ostatnim chwilom twojego życia.
Sama nie wiem jak mogłam wypowiedzieć te słowa. Czułam się jakby to ktoś przemawiał moimi ustami, jakbym nie miała nad sobą żadnej kontroli.
Spojrzałam ostatni raz na plac zabaw i zdecydowanym ruchem zmiażdżyłam wielkiego żuka, który przechodził, właśnie pod ławką, na której usiadłam.
CDN
Świetne 😀
no… każdy ma swoje hobby
świetne opowiadanko, czekam na ciąg dalszy 😉
wow…
Zajefajne!!!
super takie trochę straszne
ale jest super
Super ale „troszkę” straszne ;p 😉
naprawde wciagajace! masz ciekawy styl pisma i wspanialy pomysl. moja postac tez jest corka hadesa ale troche starsza i jej charakter jest inny ale twoj mi bardziej przypadl do gustu 😉
Cóż, ten pierwszy rozdział i prolog to pisałam w lutym, następne części już są pisane w tym miesiącu, bo musiałam wam zrobić jakąś odskocznię od Lei 😉
bardzo mi się podoba
Jest super. Ten odmienny mroczny styl wciąga. Po prostu rewelacja
genialne 😉
Fajne hobby. Takie mroczne
Fajne 😉 biedny żuczek 😀
i biedna biedronka
boskie, serio, jestem pod wrażeniem
świetny