– I ja na to, Zeusie, nie pozwolę, rozumiesz? Nie pozwolę! Pan wina jest tylko jeden.
Zeus i Herakles wymienili znudzone spojrzenia. Jak każdego dnia, trwały właśnie audiencje u władcy Olimpu. Podczas tych ciągnących się godzinami spotkań wszyscy bogowie zadręczali go swoimi skargami na śmiertelników, innych bogów, a przede wszystkim na herosów. Zeusowi zawsze towarzyszył jego ulubiony syn, Herakles. Gdyby nie on, Gromowładny pewnie umarłby z nudów po godzinie.
W tym momencie swoje żale wylewał Dionizos, bóg wina i szef Obozu Herosów. Wyjątkowo jednak nie skarżył się na swoich podopiecznych.
– Jak on śmie zakładać nowe winnice i szczycić się, że jego wina są najlepsze na świecie?! Wydaje mu się, że kim on jest, królem?
Zeus podrapał się po brodzie.
– Zasadniczo, Dionizosie, to tak… Ludwik XIV jest królem Francji. I dlatego może sobie w tej Francji robić, co mu się podoba.
Za jego plecami Herakles zaczął chichotać. Dionizosowi na chwilę odjęło mowę, ale szybko się pozbierał.
– Francji! Królem Francji, a nie wina! Na to się nigdy nie zgodzę!
Zeus tylko wywrócił oczami.
– Ludwik nazywa siebie Królem Słońce, a nie słyszałem, żeby Apollo się na to skarżył.
– Bo dziś jeszcze go nie było – szepnął Herakles tak cicho, by tylko ojciec go usłyszał.
– Jeśli znowu spuścisz tornado na Paryż, to lepiej, żebyś mi się na oczy nie pokazywał!
– Jasne. – Dionizos upił łyk z trzymanego w dłoni kieliszka i skrzywił się.
– A przy okazji… – Zeus wskazał naczynie. – Czy to jest wino?
Dionizos machnął ręką.
– A gdzie tam! Twoich zakazów nie da się obejść. To sok porzeczkowy. Skoro nie smakuje jak wino, to niech chociaż wygląda jak wino.
– Rozumiem. Cóż, jeśli to wszystko…
– Na dzisiaj tak, o Gromowładny. – Dionizos wstał z fotela, po czym zabawnie zasalutował Zeusowi i wyszedł.
– Jeden odhaczony, jeszcze tylko dziesięciu – stwierdził grobowym głosem Herakles.
***
Najgorzej było z Hefajstosem. Potrafił godzinami siedzieć w sali tronowej i skarżyć się na niewierną żonę.
– Od trzech dni jej nie widziałem, wyobrażasz sobie? Siedzi gdzieś z tym swoim lalusiem w skórzanej kurteczce i naśmiewa się ze mnie. Jesteś królem bogów, nie możesz jej jakoś zmusić do posłuszeństwa?
Po takim wywodzie Zeus mógł tylko ciężko westchnąć. W gruncie rzeczy zgadzał się z Hefajstosem, ale co on miał zrobić? Przykuć Afrodytę do skały?
– Pogadam z nią – obiecywał codziennie. I rzeczywiście rozmawiał, tyle że bez rezultatu.
***
– Jak możesz ode mnie wymagać, żebym siedziała w kuźni?
Ostatnie słowo Afrodyta wymówiła bardzo dobitnie, chcąc podkreślić niedorzeczność tego żądania. – To byłoby marnotrawstwo mojej urody! Poza tym od gorąca niszczy mi się cera.
– Latka lecą, miss i tak już nie zostaniesz – rzucił Herakles, nawet nie zaszczycając bogini spojrzeniem. Delikatnie mówiąc, nie przepadali za sobą. Zeus podejrzewał, że kryje się za tym czyjeś złamane serce, ale nigdy nie pytał o to syna.
Nagle heros uśmiechnął się szeroko.
– Persefona! – Heraklesowi zalśniły oczy.
Zeus i Afrodyta popatrzyli na niego jak na wariata.
– No, Persefona – powtórzył zniecierpliwiony tym, że ojciec nie rozumie. – Pół roku spędza na ziemi, a pół w Hadesie, prawda? I wszyscy są zadowoleni.
– Ach, o to ci chodzi… – Zeus pogładził swoją gęstą brodę. – To się może nawet udać.
– W jakim znowu Hadesie? Czy wyście poszaleli?! – Afrodyta wodziła wzrokiem od jednego do drugiego, przerażona wizją życia w Podziemiu.
– Nie wysyłamy cię do Hadesu, kobieto… – Herakles wywrócił oczami. – Proponujemy ci układ: pół roku będziesz przykładną żoną, a drugie pół możesz sobie robić, co chcesz. Hefajstos powinien być zadowolony.
Afrodyta zastanowiła się przez chwilę.
– Stoi – powiedziała w końcu. – Ale z Hefajstosem będę tę krótszą połowę.
– Naprawdę nie rozumiem, dlaczego Hefajstos tak się upiera… No nic, pójdę obwieścić mu radosną nowinę. – Herakles wstał i ruszył do drzwi. – A wy tu sobie poplotkujcie.
Już przy wyjściu odwrócił się do ojca i posłał mu porozumiewawcze spojrzenie.
***
Kiedy Herakles wrócił z Hefajstosem, przed drzwiami sali tronowej czekała już Hera.
– Witaj… Mamusiu. – Herakles wiedział, że bogini nie znosi, kiedy się tak do niej zwraca. – Długo czekasz?
Na widok herosa Hera skrzywiła się.
– Wystarczająco. Z kim on tak długo rozmawia?
– Ach, to nic ważnego… Z Afrodytą – odpowiedział, z zadowoleniem patrząc, jak bogini robi się czerwona.
– Na pewno omówili już wszystkie ważne sprawy!
Nie przejmując się takimi detalami jak pukanie czy chociażby „Uwaga, wchodzę!”, Hera wpadła do sali tronowej.
Tłumiąc śmiech, Herakles zaczął liczyć.
– Jeden, dwa, trzy…
Nie zdążył nawet dojść do czterech, kiedy z sali wyszła (czy raczej została wypchnięta) oburzona Afrodyta.
– Jesteś wreszcie! – Hefajstos wyraźnie się ucieszył. – Wszystko już wiem, zgadzam się na te zasady. Zwłaszcza że nie mam wyjścia – dodał ciszej.
Z sali dobiegł drażniący uszy wrzask Hery.
– No, to tego… – Herakles delikatnie popchnął ich w stronę wyjścia z pałacu. – Cieszę się, że mamy zgodę, i tak dalej. Możesz pocałować pannę młodą, czy jak to się teraz mówi.
Zostawił ich samych i wślizgnął się cicho do sali tronowej.
***
Pół godziny później, kiedy Heraklesa bolały już bębenki w uszach, Hera w końcu się zmęczyła i postanowiła odpuścić.
– Pamiętaj, że mam cię na oku, Zeusie! – zakończyła swoją tyradę.
Obróciła się na pięcie, przy okazji uderzając Heraklesa swoimi długimi włosami i wyszła.
– I ona jest patronką małżeństw, tak? – Heros nie krył rozbawienia.
Zeus wzruszył ramionami i sięgnął po kielich z nektarem.
– No wiesz, szewc bez butów chodzi, jak to mówią… – Przeciągnął się, aż strzyknęły mu wszystkie kości. – Jestem wykończony. Ilu ich jeszcze zostało?
– Niewielu.
Herakles uśmiechnął się i podszedł do drzwi.
– Szanowni państwo! Z przyczyn… Nazwijmy to, rodzinnych – w tym momencie zgromadzeni przed salą bogowie parsknęli śmiechem – mój ojciec przyjmie dziś jeszcze tylko jedną osobę. Decyduje kolejność zgłoszeń!
Puścił oczko do siedzącej najbliżej boginki fal i wrócił na swoje miejsce.
– Załatwione.
***
Ich spokój trwał mniej więcej minutę. Po obwieszczeniu Heraklesa przed drzwiami zrobiło się małe zamieszanie, a w chwilę potem do sali wszedł Ares.
– Zeusie, masz zrobić coś z tym dzieciakiem, albo zajmę się tym osobiście! – zaczął od progu, wymachując przy tym trzymanym w dłoni mieczem.
– Spokojnie, Aresie, spokojnie. – Zeus dyskretnie odsunął się do tyłu, poza zasięg miecza. – O jakim dzieciaku mówisz? Czyżby znowu Perseusz zalazł ci za skórę?
Ares machnął ręką.
– Tym leszczem to ja się dawno przestałem interesować. O tę małą mi chodzi, tego chodzącego diabła Hermesa.
– Czyli, mówiąc po ludzku, o Holly? – Herakles wtrącił się do pasjonującej wymiany zdań.
Bóg wojny aż zatrząsł się ze złości na dźwięk imienia dziewczynki.
– A o kogo innego? Ten potwór bez przerwy dokucza moim dzieciom. Podcina im nogi w krzesłach, wrzuca ropuchy przez okna, kradnie broń… Zwędziła nawet włócznię Clarisse! A jak jej się odpłacili pięknym za nadobne, to poleciała z płaczem do Chejrona i udawała, że nic nie zrobiła! Uspokój ją, Zeusie, bo nie ręczę za siebie!
– Czy dobrze rozumiem, że ktoś prześladuje Clarisse?
Herakles oczywiście wiedział, że „prześladuje” to za duże słowo, ale tak brzmiało bardziej dramatycznie. Nie przepadał za Clarisse. No i uwielbiał Holly. Czasami wpadał do Obozu i spędzał z nią trochę czasu. Nie było wtedy dobrego miejsca, żeby się ukryć przed tą dwójką. Oczywiście Herakles nie zamierzał się przyznawać, że pomysł z ropuchami był jego. Ten z wymalowaniem karykatur Clarisse na ścianach jej domku w zasadzie też…
Aresowi wyraźnie nie podobał się ton tej rozmowy.
– Prześladuje? Chyba kpisz! Plącze się pod nogami, to jest raczej odpowiednie określenie. Wszystko niszczy, przeszkadza, robi głupie kawały. Podczas bitwy o sztandar przeszła samą siebie!
Zeus przezornie wolał nie pytać, co dokładnie to oznacza.
– Przecież ona ma tylko siedem lat. Clarisse jest dwa razy starsza. I co, nie radzi sobie? – zapytał z niewinną miną Herakles.
– Milcz! – Ares wręcz gotował się ze złości. – Mogłaby zgnieść tę smarkulę jak robaka, ale ktoś – popatrzył wymownie na Zeusa – zabronił zabijać innych obozowiczów.
Wstał.
– Każ jej się uspokoić! Bo pamiętaj, że zakaz nie dotyczy bogów!
Założył ciemne okulary i wyszedł, jeszcze bardziej wkurzony niż wcześniej.
Herakles wstał.
– I tym optymistycznym akcentem zakończmy dzisiejszy dłuugi dzień…
Zanim jeszcze skończył mówić, do sali nieśmiało wsunął się Hermes.
– Przepraszam, Zeusie, wiem, że na dzisiaj kończysz audiencje, ale może mógłbym ci zająć jeszcze chwilkę?
Zeus uśmiechnął się szeroko. Hermes był najmniej kłopotliwym bogiem i zawsze miło im się rozmawiało.
– Masz jakiś problem? Ty? To się jeszcze nie zdarzyło.
– W zasadzie nie chodzi o mnie, Zeusie, tylko o ciebie.
– Chcesz powiedzieć, że to ja mam problem?
– Zdecydowanie tak. Jeszcze trochę i reszta bogów zanudzi cię na śmierć swoimi życiowymi problemami.
– Co prawda, to prawda. – Zeus pokował głową. – Ale na to akurat nic nie poradzisz, taka jest moja rola.
– A właśnie, że mam pewien pomysł…
– Pomysł? – Gromowładny wyraźnie się ożywił.
– Tak jest. Widziałeś, panie, film „Bruce Wszechmogący”. Nieważne… W każdym razie tam bóg miał ten sam problem – wszyscy zawracali mu głowę i nie miał czasu nawet się przespać. Więc ten bóg wymyślił sobie, że wszystkie modlitwy mają do niego trafiać na żółtych karteczkach.
– I co, pomogło?
– Niezupełnie… Ale to była sytuacja, nazwijmy to, wyjątkowa. U nas mogłoby się sprawdzić. Codziennie rano każdy spisywałby swój problem, ja przynosiłbym te listy do ciebie, a ty byś sobie w ciszy i spokoju odpisywał.
– Żółte karteczki mówisz?
– Żółte karteczki.
– To się może udać. – Herakles też był zadowolony z pomysłu. – W takim razie leć, Hermesie, i ogłoś to wszystkim.
– Pędzę! – Boski posłaniec już był przy drzwiach.
– Aha, Hermesie? – zawołał jeszcze za nim Zeus.
– Tak?
– Miej oko na Holly, dobrze?
Twarz Hermesa rozjaśniła się w uśmiechu.
– Jasne. To lecę.
– Leć.
Kiedy wyszedł, Zeus i Herakles uśmiechnęli się do siebie.
– To chyba nie był taki najgorszy dzień, prawda?
– Chyba nie… Za to jutrzejszy może być o wiele lepszy.
Hahaha! Świetne!
fajne 😀
boskie
bardzo interesujace i wciagajace 😉
świetne
ok
supcio
super naśmiałam się porządnie 😉
Bruce Wszechmogący, dobry pomysł
boskie:)
Dziękuję za miłe komentarze
Zarąbiste ! 😀
Naprawdę bardzo fajne Biedny Zeus( mógłby Here trafić swom piorunem należy się pani „idealnej”)
Genialne strasznie mi się podobało.
Genialne
Genialne! Uwielbiam Holly! Jest cudowna! (wolałabym mieć ją za przyjaciółkę niż za wroga)!!!!!!!! ;D
fajne
J
Jak dla mnie 6 +
Już myślałam że hermes zaproponuje Zeusowi że go zastąpi, hahahahaha to by było 😉
ale świetne , no i Holly !!
Genialne! Naprawdę się uśmiałam. Chyba nie chciałabym być Zeusem. Tylko skąd Herakles wziął się w tamtych czasach?
hahha niezłe