– To niemożliwe – wydukałam, a kobieta przede mną uniosła brwi. – No bo Chejron mówił…
– O, proszę cię, chyba nie wierzysz w to co naopowiadał ci ten koń. Twoja matka była na tyle mądra, że nie pisnęła ani słówka Chejronowi o swoich umiejętnościach. Poza tym dopóki tu nie dotrzecie blokuję wszystkie wasze dary. No przy tobie musiałam się trochę pomęczyć, bo nie dość, że jesteś moją wnuczką, to jeszcze twój ojciec to Hermes.
– Ale…
– Poczekaj chwilę, za niedługo wszystko wyjaśnię. Od czego tu zacząć. Może od tego, że bogowie to ciumy. Wielkie, nieznośne, zapatrzone w siebie ciumy. Zapomnieli jak powinno się rządzić, zapomnieli, że to mnie należy się władza, bo to dzięki mnie powstał cały świat. Więc zamierzam ich obalić, ale żeby to zrobić potrzebuję armii. Tak więc wezwałam wszystkie zwierzęta, które mogły być przydatne, stworzyłam Błotny Lud, ożywiłam drzewa, ale to i tak było za mało. Potrzebowałam kogoś, kto będzie mógł panować nad mocą, którą mu przekażę. Chyba się domyślasz na co wpadłam?
Stałam przez chwilę z otwartą buzią, aż w końcu zorientowałam się, że mówi do mnie. Próbowałam zebrać myśli, ale jakoś nie mogłam. Pokręciłam głową.
– Może kojarzysz Tyfona? Mój kochany syneczek. Niestety za bardzo rzucał się w oczy. I zanim dorósł na tyle, by osiągnąć pełnię mocy, Zeus go wykończył. Dlatego stoisz tu i wyglądasz jak człowiek, a nie jak bestia, ale twoja moc jest potężniejsza niż u większości bogów. Ludzka krew na pewno osłabiła trochę twoje zdolności, no i jak już mówiłam do tej pory je blokowałam, ale teraz.. teraz nauczysz się je wykorzystywać, by dołączyć do mej armii, bo musisz wiedzieć, że nie jesteś jedyna. Mam wiele córek i synów, którzy, podobnie jak ja, czekali na tę chwilę wiele lat, ponieważ odziedziczyli po mnie nieśmiertelność.
Stałam przez chwilę i powoli do mojego mózgu docierało to co powiedziała Gaja. Czyli to rzeczywiście moja babcia. A jeśli jestem jej wnuczką, moja mama była jej córką, czyli moja matka też jest tutaj.
– Nie, twojej matki tu nie ma.
Spojrzałam na nią zdziwiona. Wie o czym myślę ?
– No, a czego się spodziewałaś? Niby jak przesłałabym ci te sny? Ale wracając do twojej matki. Przeklęłam ją. Nie chciała do mnie dołączyć. Wszystko przez to, że się zakochała w tym głupim Hermesie. Ciągle mówiła: „nie, nie mogę” itd. itd., no cóż nie chciałam jej zmuszać. Więc zamieniłam ją w drzewo.
Na chwilę się wyłączyłam. Mój mózg nie chciał przyjąć do wiadomości tego co usłyszałam. Jaka normalna matka zmienia swoje dziecko w drzewo? No, ale w świecie, który do niedawna uważałam za mit raczej żadni rodzice nie byli zbyt normalni. Kiedy się ocknęłam Gaja głaskała Nete.
– Cóż, teraz jedyne pytanie brzmi: czy dołączysz się do mnie z własnej woli, czy mam cię do tego zmusić? Jest za późno, żebym i ciebie w coś zmieniła. Za trzy miesiące ruszamy na Olimp. Potrzebna mi każda pomoc.
Zaczęłam kręcić głową i powoli się cofać. Zachowywałam się jak w transie, ale ostatnia informacja dotarła do mnie aż za dobrze. Gaja pogroziła mi palcem i lekko kiwnęła głową jakby dając komuś znak. Odwróciłam się akurat w chwili by zobaczyć jak drzewa łączą się ze sobą tworząc mur nie do przebycia. Spojrzałam znowu w stronę babci.
– Spytam się jeszcze raz i więcej nie powtórzę. Dołączysz do mnie po dobroci czy cię zmusić?
– Nie, nie mogę.
– Więc może twoja koleżaneczka cię zachęci.
Nete zjeżyła sierść i odsłaniając zęby warknęła. Powoli, na ugiętych łapach zbliżała się w moją stronę. Chciałam przemówić jej do rozsądku, ale mnie nie słuchała. Zaczęłam się cofać. W końcu dotarłam do linii drzew. Znowu zerknęłam na Nete. Nie podejrzewałam, że ma takie wielkie kły. Spojrzałam na nią błagalnie.
– Nie masz wyboru – zawołała Gaja.
Zamknęłam oczy. To nie tak powinno się skończyć.
– Dobra.
– No i wszyscy są szczęśliwi – powiedziała moja babcia, klaszcząc w dłonie i sprawiając, że drzewa wróciły na swoje miejsca.
Nete podkuliła ogon i podbiegła do mnie.
– Przepraszam, nie mogłam nic zrobić – zaczęła.
– Teraz mamy większy kłopot na głowie – przerwałam jej.
Razem ruszyłyśmy za Gają, która zaczęła już znikać wśród drzew. Mogłabym spróbować ucieczki, ale wiedziałam, że to tylko pogorszyłoby sprawę. Drzewa rozstępowały się przed nami i lekko skłaniały. Nie powiem, to było bardzo fajne. W końcu dotarłyśmy do polany na której rosło coś, co gdyby nie było tak ogromne, byłoby drzewem. Ale w końcu musiałam to przyznać. To coś przed nami to roślina. Jednak była tak ogromna, że kiedy podniosłam wzrok nadal nie widziałam jej czubka. Jak bogowie mogą go nie zauważać ? Gdyby nie to, gdzie się znajduje byłoby drugim wejściem na Olimp.
– Mówiłam ci, bogowie są ślepi. Nawet jeśli wszyscy ludzie zginęliby w jakiejś niewyjaśnionej katastrofie, oni zauważyliby to dopiero po jakimś miesiącu.
Niestety nie mogłam temu zaprzeczyć. Pamiętam niektórych z domku Hermesa. Tych nieokreślonych przez parę lat lub do końca życia. Znowu zaczęłyśmy iść, ale nasz marsz utrudniał mech w którym zapadałyśmy się prawie do kolan. Ale im bliżej podchodziłyśmy do drzewa-giganta tym mniej było mchu, a więcej kwiatów. Ich zapach był wprost nieziemski. Słodki jak czekolada, kwaśny jak cytryna i tak intensywny, że prawie mogłam go posmakować. Rozejrzałam się po reszcie polany, którą oprócz mchu i kwiatów, pokrywały korzenie (grubości baobabów) wytryskujące z ziemi na kilka metrów. Wszędzie roiło się też od zwierząt. Lwów, niedźwiedzi, tygrysów, gepardów. Wszystkie, tak jak Nete były dużo większe niż normalnie. W końcu doszłyśmy do miejsca, gdzie zaczynał się pień. Gaja przyłożyła do niego rękę i zaczęła coś mamrotać. Czułam się jak mrówka, albo coś jeszcze mniejszego. Liście wielkości okien balkonowych szeleściły nam nad głowami Ciekawe ile wynosi obwód tego drzewa ?
– Nie liczyłam, ale tak ok. 3 km – powiedziała moja babcia.
To zaczynało być denerwujące.
– Nie martw się. Im silniejsza się stajesz, tym trudniej będzie mi się dostać do twojej głowy.
Gaja zrobiła parę kroków w tył, jakby oceniając swoje dzieło. Po chwili dwa korzenie za nami zaczęły pełznąć do przodu tworząc w drzewie szparę.
– No wchodzimy, wchodzimy, nie robimy przeciągu.
Posłuchałam babci. Przez chwilę szłyśmy wąskim korytarzem, który oświetlały tylko nieliczne lampy przyczepione do ściany. W oddali widać już było wylot tunelu. Przyśpieszyłam. Nie miałam ochoty siedzieć w tej ciemnej dziurze. W końcu wyszłyśmy. Widok który ujrzałam sprawił, że stanęłam i z otwartą buzią patrzyłam na otaczające mnie cuda. Najbardziej w oczy rzucał się niewielki wodospad nektaru, spływający z najwyższego piętra drzewa tworząc w dole jeziorko. Szklane schody prowadziły na balkony, które przylegały do drzewa. Jeśli to nadal było drzewo. Bo widziałam niebo, chmury, słońce, korzenie. W końcu doszłam do wniosku, że wszędzie są okna. Tylko jak to możliwe? Przecież jak tu szłam…
– Wszystko jest możliwe – powiedziała Gaja.
CDN
fajne! naprawde ciesze sie ze nareszcie je dodano
Czekam na ciąg dalszy. 😀
fajne fajowe najfajowsze
super
boskie
czekam na następne !
super 😉
Super, ale….
super