Rozdział 3 „Dostaję zabawkę od ojca”
I tak dotarliśmy do czasu teraźniejszego. Ledwie godzinę temu wirujące słońce pokazało się nad moją głową ogłaszając, że jestem synem Apolla, boga światła. Pięćdziesiąt minut temu wyprowadzałem się z domku Hermesa i żegnałem się z moimi współlokatorami. Czterdzieści minut temu szedłem do Wielkiego Domu wśród szmerów i szeptów obozowiczów. Pół godziny temu wysłuchiwałem kazania i rad Chejrona odnośnie mojej obecnej sytuacji. Dwadzieścia minut temu wprowadzałem się do domku Apolla wśród żartów i rozmów mojego przyrodniego rodzeństwa. Dziesięć minut temu usiadłem wśród moich braci i sióstr przy naszym stoliku w pawilonie jadalnym. I tak teraz zajadałem obiad wśród śmiechu, gwaru i rozmów obozowiczów.
Spojrzałem na stolik Ateny i na Annabeth. Bez zainteresowania grzebała widelcem w swoim talerzu. Nie wiem dlaczego, ale bardzo ją polubiłem. A może to coś więcej? W każdym razie, nie wiem o co wścieka się Percy. Przecież nigdy nie byli razem (chyba, że o czymś nie wiem).
Potem spojrzałem na stolik Posejdona. Percy jak zwykle siedział sam i robił dokładnie to samo co Annabeth. Wpatrywał się ze znudzeniem w swoją pizzę.
W końcu uczta się skończyła i rozeszliśmy się. Zauważyłem Annabeth i przecisnąłem się do niej.
– Och… To ty… – powiedziała z nieco wymuszonym uśmiechem.
– Ta… To pokaz ogni oglądamy razem, tak? – zapytałem, bo wolałem się upewnić, czy coś się nie zmieniło. Popatrzyła na mnie, a potem w stronę roześmianych Percy’ego i Grovera nad jeziorem.
– Tak… Tylko to dopiero za tydzień. – odpowiedziała.
– Jasne…
Skończyły mi się tematy do rozmowy. Tak szybko? O czym będę z nią gadał czwartego lipca?
– Mam nadzieję, że będziemy w jednej drużynie w bitwie o sztandar – popatrzyła na mnie. Miała piękne oczy…
– Ja też mam taką nadzieję – podrapała się po ramieniu, przestąpiła z nogi na nogę. Nagle, nie wiedzieć dlaczego objąłem ją, a ona się nie wyrywała (TAK!!!). Też mnie objęła (TAK!!!TAK!!!). Ale po krótkiej chwili spojrzała ponad moim ramieniem i wyrwała się, lekko się rumieniąc.
– Tylko wiesz… – zaczęła. – Nie pomyśl sobie, że jestem nieprzyjemna i gburowata, ale… – zawahała się, ale ja już wiedziałem co chce powiedzieć. – Nie chcę z tobą iść na pokaz sztucznych ogni. Znamy się dzień i w ogóle, choć…. – cofnęła się o pół kroku i mrugnęła do mnie. – Możesz próbować mnie do siebie przekonać – posłała mi łobuzerski uśmiech i odeszła w stronę domku Ateny.
Nazajutrz, gdy rano się obudziłem na początku poczułem strach. To moja pierwsza bitwa o sztandar i pierwszy sprawdzian mojej mocy i siły. Ustalono, że nasz domek będzie w jednej drużynie razem z domkiem Aresa, Ateny i Afrodyty. W drużynie przeciwników będą domki Posejdona, Hermesa, Dionizosa i Demeter. Czyli wśród nich będzie Percy. Marzę by mu dokopać.
Dzień szybko minął. Byłem na zajęciach łuczniczych (byłem jednym z najlepszych), szermierki (tu już było trochę gorzej…) i na rzucaniu oszczepem (tu było trochę lepiej).
Gdy siedziałem na obiedzie razem z moim przyrodnim rodzeństwem. Jeden z mich braci, Jayson, którego nie było na uczcie przyszedł z małym złotym pakunkiem.
– To do ciebie… – powiedział, wręczając mi pudełko. Wszyscy nachylili się do mnie, by zobaczyć co jest w środku. Rozpakowałem złoty papier i zajrzałem. Był tam mały sygnet z ozdobnymi A i W. Był cały ze złota. Moje rodzeństwo zaczęło oglądać nietypowy prezent. W końcu gdy znów go dostałem, założyłem go na palec wskazujący prawej ręki. Jayson powiedział:
– Naciśnij go.
– Tutaj? – zapytałem wskazując na złote literki. Chłopak pokiwał głową. Więc nacisnąłem. Kolejny szok. Gdy to zrobiłem sygnet zaczął się przeobrażać. Wydłużył się i nabrał wagi. Pojawiły się na nim rzeźbione symbole. Po chwili trzymałem w dłoniach wspaniały, złoty łuk. „To prezent od taty”, pomyślałem.
Nagle, poczułem ciężar na plecach. Obejrzałem się i zobaczyłem tam wspaniały kołczan pełen ostro zakończonych strzał.
Moje rodzeństwo wydało zduszone okrzyki, Jayson gwizdnął.
– Niezły sprzęt – powiedział oglądając zdobienia. Teraz większość stolików przyglądało się temu przedstawieniu. Zobaczyłem delikatnie uśmiechniętą Annabeth i pełne niedowierzania spojrzenie Percy’ego.
– Od kogo to masz? – zapytałem Jaya.
– Od Chejrona. Prosił mnie, żebym ci to dał – odpowiedział chłopak.
– Dzięki – mruknąłem, patrząc w niebo. Fajnie mieć Apolla za ojca, nawet jeśli ludzie mówią, że wyglądamy jak bracia i pytają, czy chodzimy do tej samej klasy w gimnazjum.
CDN
superowe opowiadanie
boskie opowiadanko 😉 i zgadzam się z Willsem fajnie mieć Apolla za ojca
fajowe opowiadanko tylko szkoda mi percyego
Ciekawe, ostatnie zdanie najlepsze. 😉
cudne 😉
Piękne
Ekstra.
Super 😉
Nie mogę doczekać się następnej części 😉
Nie lubię Willisa nie wiem czemu ale go nie lubie opowiadanko fajne ale bochater trochę zarozumiały ale fajnie że takie napięcie i ja kibicuję Percemu!
Też go nie lubię, a go stworzyłem xD
Ja kibicuje Wikkiasowi 😉
też kibicuję Percy’emu. nie chciałabym, żeby Annabeth była z takim lalusiem xd
Willis zaprasza Annabeth na Dzień Niepodległości… Też go nie lubie:( ANNABETH POWINNA BYĆ Z PERCYM!!!!!!!!!!!!!!!!!)
Opowiadanko suuuper. Czad. Bardzo ciekawe. Kiedy następne?
też żal mi Percy’ego i też mu kibicuję, ale fajnie, że tak trzymasz w niepewności itd. (no bo Annabeth i tak będzie z Percym prawda?)
tekże świetne opowiadanie!!! tylko martwi mnie to, że coś długo nie przychodzi kolejna część…
Opowiadanie świetne i zgadzam się z przedmówcami też nie lubię Willis’a;) Kiedy będzie następna część???
supppppper