Rozdział VIII: „Robię wodny teatr”
Już miałem zacząć pukać do Wielkiego Domu, kiedy zamek szczęknął i drzwi otworzyły się szeroko.
– Witaj Percy – przywitał mnie ospale Chejron.
– Dzień dobry. Ja właściwie chciałem pogadać…
– Bardzo proszę, jestem do twojej dyspozycji. Może przejdziemy się po lesie? Co ty na to? Nie ma to jak zapach mchu skropionego rosą o poranku.
– Może być – odparłem patrząc się na centaura. Zastanawiałem się właściwie od czego mam zacząć. Chejron chrząknął pod nosem i kiwnął głową jakby chciał mi powiedzieć… Że mam się przesunąć? Zdałem sobie sprawę, że ciągle stoję w przejściu taranując mu drogę.
– Przepraszam…
– Jeszcze się nie obudziłeś, czy sprawa z którą do mnie przyszedłeś tak cię nurtuje? – ruszył drogą w stronę lasu. Już nie wyglądał na zaspanego, znowu był wielkim, poważnym i wszystkowiedzącym Chejronem.
– Wszystko po trochu… – powiedziałem. Noc miałem ciężką. Męczyły mnie dziwne urywki snów, raz walczyłem w nich z Jamesem, raz widziałem go razem z Annabeth na sztucznych ogniach jak się obejmują, raz byłem cały poraniony i nie mogłem się uleczyć, później straciłem całkowicie swoje moce i nie panowałem nad wodą, inny sen pokazywał jak się topię, w kolejnym byłem na Dniu Niepodległości, przyszła kolej na mój pokaz, wszyscy się na mnie gapili, a ja nie wiedziałem co mam robić… I tak dalej…
– A więc o co chodzi? Przyszedłeś do mnie z jakimś problemem, tak? – Chejron wybudził mnie z rozmyślań.
– Wczoraj walczyłem z Jamesem… Ja Orkanem, on Adonem. Tak się nazywa ten miecz, który widziałem we śnie…
– Wiem – odparł. Mówiłem, że on wszystko wie…
– Zranił mnie w ramię. Chciałem się później uleczyć, ale nie mogłem… – Chejron przystanął i spojrzał na mnie uważnie.
– Mógłbym to zobaczyć?
Ściągnąłem bluzę. Podciągnąłem rękaw koszuli i zacząłem rozwijać bandaż. Im byłem bliżej, tym materiał był czerwieńszy. Rana wyglądała gorzej niż mi się wydawało, a może po prostu nie czułem tak bólu, gdy była ściśnięta? Powiew wilgotnego powietrza obudził doraźne pieczenie. Chejron dotknął mojej ręki i przyjrzał się jej dokładnie.
– Mówisz, że zrobił to Adon? Hm… – podrapał się po brodzie. Zawsze tak robi kiedy myśli.- Nigdy nie miałeś problemu z uleczeniem żadnej rany? Być może to przez nerwy, napięcie…
– Nigdy… A często byłem zdenerwowany, kiedy uleczałem…
– Czułeś wodę? Nie masz problemu z panowaniem nad nią?
– Nie… Wcześniej musiałem uleczyć się po wojnie na kusze z Jamesem i wszystko było okej. Mówię ci, że coś jest nie tak z tym mieczem! – nerwy mi puściły.
– Być może wmówiłeś sobie, że Adon jest przeklęty i to wszystko dzieje się w twojej podświadomości… – odpowiedział spokojnie jakby nie zauważył mojej złości. – Niech ci ktoś to porządnie opatrzy. Póki nie będziesz miał większych problemów z mocami nie masz się czym przejmować – łatwo powiedziane. Chejron zawinął mi z powrotem rękę. Naciągnąłem bluzę i ruszyłem za nim dalej w głąb lasu.
– Annabeth powiedziała mi, że każdy domek musi przygotować coś na Dzień Niepodległości… Zastanawiałem się, czy nie mógłbym…
– Nie Percy – przerwał mi stanowczo. – Jeżeli zwolnię was z uroczystości, co i tak nie jest w mojej mocy, to obozowicze zaczną podejrzewać, że dzieje się coś niedobrego. Musicie zachowywać pozory. Nie musi to być nic wielkiego… Widziałem Annabeth w trakcie przygotowań, Grover też nie narzeka, więc nie widzę problemu.
– Ale oni nie są sami…
– Jakbym panował nad wodą, nie potrzebowałbym więcej pomocników – wysłał mi tajemnicze spojrzenie. – Zastanów się nad tym co ci powiedziałem. A teraz zmykaj się przygotować. I nie zapomnij opatrzyć porządnie rany.
***
Sprawdziłem jeszcze raz, czy zbroja dobrze się na mnie trzyma. Wiecie jak to jest spędzić cały wieczór w kupie żelastwa? Chyba nie… A ja właśnie miałem się o tym przekonać. Zgadnijcie kto to wymyślił? Oczywiście Pan D…. Co prawda i tak nie miałem najgorzej. Co niektórzy chodzą już tak od czwartej. Ja odpuściłem sobie tą bardziej uroczystą część świętowania, podejrzewam że większość tak zrobiła. Dobrze, że nie musieliśmy zakładać hełmów. To by była dopiero udręka. Co innego walczyć w zbroi, co innego plątać się w niej w tłumie i nudzić.
A tak właśnie się zapowiadało. Za pół godziny miały zacząć się prezentacje każdych domków. Z tego co wiem jestem ostatni w kolejce. Nie mam pojęcia czy się z tego cieszyć, czy płakać… Skorzystałem z podpowiedzi Annabeth i postanowiłem wystrzelać napis „Dzień Niepodległości”. Ćwiczyłem trochę i nawet nie najgorzej mi to wychodziło. Najgorsze jest to, że co trzy strzałki muszę ładować kuszę. Dobrze, że w zbrojowni był ich cały zapas. Był, bo oczywiście wszystkie wybrałem. Raczej nikt nie będzie się zachwycał moim pokazem, ale nie wymyśliłem nic innego.
Był jeszcze jeden problem, który ciągle mnie męczył. Annabeth. Beckendorf uświadomił mnie, że przed pokazami każdy facet (który się umówił na randkę w trakcie sztucznych ogni) idzie po dziewczynę do jej domku, daje jej polnego kwiatka i razem idą nad jezioro. I w tym momencie nasuwa się moje pytanie… Czy ja z Annabeth jesteśmy umówieni, czy nie? Co prawda James mnie wyśmiał, ale Beckendorf twierdzi, że to było jednak zaproszenie… Problem polega na tym, że jak nie pójdę po Annabeth, a ona będzie na mnie czekała to… No to trochę głupio wyjdzie… Z drugiej strony, jeżeli wcale nie będzie czekać, to zrobię z siebie jeszcze większego idiotę niż byłem do tej pory…
Usiadłem ciężko na łóżku. Na półce w szklance z nadrukiem Pepsi stał polny kwiatek. Co prawda nawet nie wiedziałem jak się nazywa i czy to przypadkiem nie chwast… Ale udało mi się go jakoś potajemnie przemycić do domku. Pora podjąć męską decyzję – jakby to powiedział Beckendorf. Wstałem i chwyciłem tego biednego kwiatka. Pójdę… Trudno, raz się żyje. Może akurat nie będzie jej już w domku? To by wyjaśniło całą sprawę. Najwyżej wyjdę na totalnego idiotę. Chociaż gorszym idiotą niż ja do tej pory chyba nie można być…
Wyszedłem na zewnątrz. Jakoś nieswojo czułem się trzymając tego kwiatka… Schowałem go za siebie, żeby przypadkiem nikt go nie zauważył. Spojrzałem w stronę domku Ateny. W środku świeciło się światło. Niedobrze, sprawa chyba sama się nie wyjaśni… Ruszyłem do przodu niepewnym krokiem. Serce waliło mi jak młotem, a żołądek chyba podszedł mi do gardła… Jeszcze pięć domków… Cztery… Chyba zaraz zdezerteruje… Trzy… Co to do licha! Przed drzwiami domku Ateny pojawił się znikąd James. Jak on to zrobił? Spojrzał w moją stronę i przesłał mi ten swój parszywy uśmiech. Zapukał do drzwi, które natychmiast otworzyła uśmiechnięta Annabeth. Jak zwykle wyglądała pięknie. Jak już wcześniej wspominałem tylko ona potrafi cudownie wyglądać w zbroi…
– Yyy… James? – wydawało mi się, że uśmiech znikł z jej twarzy. Pewnie tylko mi się wydawało…
– Wiem, że cię nie zaprosiłem, ale z tego co wiem nie jesteś z nikim umówiona.
– Właściwie to… – spojrzała niepewnie w moją stronę. Zdałem sobie sprawę, że trzymam kwiatka wyciągniętego przed sobą. Czym ja się tu chwalę? James miał cały bukiet… Schowałem szybko nieszczęsnego pachruścia za siebie i zacząłem iść do przodu nie patrząc w ich stronę.
– To dla ciebie! – odparł uradowany wręczając jej kwiaty.
– Och dziękuję…Bo wiesz… Bo ja… W sumie…
Minąłem szybkim krokiem domek i prawie biegiem rzuciłem się w stronę ścieżki nad jezioro.
– …Z nikim się nie umówiłam.
***
Plaża była zapełniona herosami, satyrami, centaurami i wszystkimi innymi stworzeniami jakie można było zobaczyć w obozie. Brodziłem nogami w wodzie, marząc by ten dzień jak najszybciej się skończył. Wokół było słychać śmiechy, rozmowy, jakąś denną muzykę i sam nie wiem co jeszcze. Ile bym dał, żeby teraz wskoczyć do wody i odpłynąć jak najdalej…
– O, Percy! – usłyszałem donośny głos. – Silena chodź! Przywitamy się z Percym i Annabeth!
Jeszcze ich mi brakowało do szczęścia… Z tłumu wyskoczył Beckendorf ciągnąc za sobą uradowaną Silenę z wielką watą cukrową w mieniących się kolorach.
– Sie masz stary! – gruchnął mnie przyjacielsko w plecy, aż mięśnie oderwały mi się od kręgosłupa. – A gdzie Annabeth? Poszła po napoje? Ty cwaniaku! – nachylił mi się nad uchem. – U nas ja muszę za wszystkim latać… I za wszystko płacę, czaisz to? – szepnął.
– Wiesz, bo tak się składa… Annabeth nie ma ze mną…
– To jednak po nią nie poszedłeś? – wtrąciła się Silena. Czy Beckendorf musi mówić jej o wszystkim co mu opowiadam? – Biedna pewnie teraz siedzi tam sama…
– Nie Silena. Nie musisz się o nią martwić – wybuchłem. – Przyszła z Jamesem. Są tam, przy scenie – pokazałem im palcem, a kiedy odwrócili głowy wbiłem się w tłum.
***
Zaczęło się ściemniać. Położyłem rękę na kuszy. Świetnie… Jeżeli będę musiał czekać tak dłużej mój pokaz będzie na nic. Przecież nikt nic nie zobaczy po ciemku! Zacząłem obmyślać plan. Może strzelać podpalonymi strzałkami? Wtedy napis by się świecił… Tylko skąd wziąć naftę…
– Dom Posejdona! – zabrzmiał donośny głos w głośnikach.
Wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę. Dziwne… Nagle wszyscy wiedzieli, że właśnie tu stoję? Z tłumu wyszedł James uśmiechając się z kpiną i ciągnąc za sobą Annabeth. Chyba raczej nie była z tego zadowolona. Wyrwała mu się i stanęła metr od niego zaplatając ręce na piersi.
Przestąpiłem niepewnie z nogi na nogę. Chłodna woda przelewała mi się w butach. Obejrzałem się do tyłu. Słońce właśnie zachodziło napełniając taflę jeziora pięknymi migoczącymi efektami. Napis miałem robić za sceną, gdzie… jest zupełnie ciemno. Przełknąłem ślinę i nagle przyszło mi coś do głowy. Przypomniałem sobie słowa Chejrona: „Jakbym panował nad wodą, nie potrzebowałbym więcej pomocników”. Tak! Och, kocham tego centaura! On jest genialny!
Wszedłem po kolana do jeziora i ustawiłem się przodem do plaży. Odesłałem Jamesowi złowieszczy uśmiech i zamknąłem oczy. Wczułem się w wodę i uniosłem ręce do góry.
Przypomniałem sobie co nieco z lekcji historii. Wyobraziłem sobie Jeffersona, Adamsa i Franklina jak siedzą w wielkiej sali i debatują nad Deklaracją Niepodległości, później jak ją podpisują, ogłaszają podczas drugiego Kongresu Kontynentalnego w Filadelfii i na koniec jak tłumy ludzi wiwatują na ich cześć.
Za mną szalały wodne postacie wielkości Titanica ukazujące wszystkie moje myśli zebranym. Zachodzące słońce świetnie podświetlało całą scenerię, tworząc ze wszystkim idealne przedstawienie.
Kiedy skończyłem, a woda całkowicie opadła rozbrzmiały gromkie oklaski. Kurcze… Chyba mi się udało? Oczywiście nie wszyscy klaskali. Wściekły James stał napięty jak struna i czerwony jak czajnik po godzinie gotowania. Piorunował mnie tym swoim spojrzeniem. Ach bym zapomniał… Cóż, podczas mojego pokazu woda co nieco bryzgała na wszystkie strony. Tak się składa, że James stał w najgorszym miejscu i krótko mówiąc… Był cały mokry. Innym jakoś to nie przeszkadzało, ale mu chyba wyjątkowo tak.
Chwycił Annabeth za rękę (w razie jakbyście nie wiedzieli ONA TEŻ KLASKAŁA) i pociągnął ją do tyłu. Nie będzie jej tak traktował! Już miałem podbiec i mu przywalić, ale… Annabeth mnie wyręczyła i tak go trzepnęła, że wykręciło go o sto osiemdziesiąt stopni. Aż mi ulżyło…
Wszystko było gładko i pięknie. Moje dwa najgorsze problemy rozwiązały się równocześnie. Chyba już dawno nie byłem tak szczęśliwy! Miałem ochotę podbiec do Annabeth i ją uściskać, ale kiedy już miałem to zrobić zabrzmiał róg. Wszyscy natychmiastowo ucichli i oniemieli. Róg znowu się odezwał donośnym, przeciągającym się i dudniącym w głowie dźwiękiem. To nie był byle jaki róg. Dochodził od bramy obozu i oznaczał natarcie wroga.
– Wszyscy do broni! – zawyły centaury wbiegając w tłumy na plaży. – Wszyscy do broni!
Dobrze, że byliśmy już w zbrojach. Odblokowałem Orkana i zacząłem ile sił w nogach biec z innymi do bramy. Szukałem wzrokiem Annabeth wśród wrzeszczących wojowników, ale nigdzie nie mogłem jej dojrzeć.
Nagle coś chwyciło mnie za kołnierz i z wielką siłą pociągnęło do góry.
– Trzymaj się Percy! – krzyknął Chejron sadowiąc mnie na swoim grzbiecie.
– Ale brama jest w przeciwną stronę! – centaur zwinnie wymijał wszystkich biegnących i wiózł mnie w stronę domków. – Ja chcę walczyć!
– Natychmiast masz zabrać rzeczy i wyruszacie! Bez żadnego ale, zrozumiane!
– Ale obóz jest atakowany!
– Mówiłem, że bez żadnego ale! Hades chce was zatrzymać!
Nim zdążyłem jeszcze zaprotestować leciałem na drzwi do domku. Gruchnąłem w nie i to dosłownie! Aż wyleciały, a ja potoczyłem się pod samo łóżko. Podniosłem się jak najszybciej i chwyciłem za plecak. Dobrze, że wcześniej go spakowałem. Wybiegłem potykając się jeszcze o klamkę i pobiegłem jak najszybciej w stronę stajni.
– Mroczny! – wrzeszczałem jak najęty całą drogę.
Jestem szefie, jestem! – odezwał się w mojej głowie. – Spójrz do góry! Zaraz ląduję!
Ciemny kształt przeleciał mi nad głową. Zahamowałem gwałtownie uwalając sobie całe buty w błocie a i tak przywaliłem w jego zad.
– Mówiłem, żebyś uważał przy lądowaniu!
No już… Przepraszam szefulciu. Wsiadaj bo widzę, że się nieźle spieszysz!
Nie odpowiadając złapałem go za szyję i wskoczyłem jednym ruchem. Pegaz natychmiast oderwał się od ziemi. Nie lubiłem tego momentu. Zawsze wtedy przypominało mi się co jadłem na śniadanie…
A więc gdzie lecimy tym razem?
– Do Hadesu…
I aż tak ci się tam spieszy?
– Powiedzmy… Mam tam parę spraw do załatwienia.
Ścisnąłem mocno perłę Hefajstosa na ręce. Grover i Annabeth są już w stajni. Nie najgorszy bajer ta kuleczka… Chyba jedyny plus z przybycia Jamesa do obozu.
Lecieliśmy nad lasem w stronę bramy, kiedy od strony plaży zagrzmiał huk fajerwerków. Jakiś idiota musiał zrobić sobie żarty i odpalił sztuczne ognie. Co niektórzy naprawdę mają wyczucie chwili…
Kolorowe światła w przeróżnych kształtach żegnały nas z obozu, a z drugiej strony, tuż za bramą żegnał nas huk bitewny i ten dziwny dźwięk… Jakbym już kiedyś go słyszał. Pochyliłem się i zmarszczyłem czoło przyglądając się sytuacji na dole.
Serce zamarło mi gdy zobaczyłem atakujących. Gigantyczne czarne zjawy wymachiwały szpadami z nieolimpijską szybkością. Te szepty… Gęsia skórka opanowała całe moje ciało. Na szczęście miecze naszych nie rozpadały się na kawałki przy kontakcie z bronią czarnych… No i nie byli nieśmiertelni. Ranione zjawy rozpływały się w czarnym pyle…
Mi się wydaje, czy ten koszmar coraz bardziej zaczyna przypominać rzeczywistość?
CDN
fajowe
łała superowe czekam na kolejną część
świetne! Strasznie mi się podoba!
Ekstra.Czekałam długo na ten wpis.Czekam na dalsze części.
Boskie 😀
bosko
super
świetne! 😀
HEROSOWE
jak zwykle
Super… 😀
„aż mi ulżyło”
Genialne, ale się śmiałem
Genialne, to się nazywa talent. Czekam na kolejną część i wyjaśnienie lovestory…
Super!!! Najlepszy moment jak Annabeth trzepnęła Jamesa
Obłędne!!! Mina Jamesa musiała być świetna. Oby tak dalej.
SUPER Kiedy będzie 9 część
kiedy następna część bo te jak na razie są herosowe 😀
Jest suuuper!
Kiedy następny rozdział?
świetne nie mogę się doczekać dalszych części!!!
Będzie kontynuacja?
mam nadzieje że tak
czemu tak długo nie ma dalszej czesci?????? przeciez nic sie nie wyjasnilo!
exstra dodaj szybko następne
co tak długo nie ma kolejnej części?
dodaj szybciej te następne
„Annabeth mnie wyręczyła i tak go trzepnęła, że wykręciło go o sto osiemdziesiąt stopni. Aż mi ulżyło…” no mi też ulży, ale jak napiszesz dalszą część, proooooooooooooszęęęęęę…
Świetne! Strasznie wciąga! Proszę, napisz kolejne części! Już się nie mogę doczekać!
Dlaczego nie ma następnej części?! Czekam tak długo, a nie mogę się doczekać………………………..
Tak poza tym opowiadanie jest super-świetne i mroczne (bardzo mi się podoba). Wciąga:)
Napisz następne! Błagam!
Kiedy………………NASTĘPNE????????????????????????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Kiedy będzie kontynuacja??
Proszę, proszę, proszę! Pisz dalej, bo to jest zbyt fajne, żebyś przestała pisać!
Dołączam się do próśb o kontynuację.Twoje opowiadanie jest perfekcyjne,więc bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo, bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo,bardzo proszę napisz następną część.
plis czekamy już od września napisz kolejną część xD
a teraz jest styczen to prawe rok plis pisz następne
genialne