Nowe opowiadani od Ariadny Są to nieznane dzieje Annabeth.
”Autorka ostrzega, że z powodu braku informacji możliwe są drobne (lub większe :-D) niezgodności z treścią książki”.
Miłego czytania!
***
Rozdział I: Bogini odwiedza swojego eks
Pewnego dnia, a raczej wieczoru, w Stanach Zjednoczonych w Cambridge, w (dużo tych ”w”, nie?) zamieszkiwanym przez młodego studenta historii Stanów Zjednoczonych domku jakich wiele, miało zajść dziwne zdarzenie, które na zawsze odmieni życie owego studenta. Działo się to 14 lat temu od chwili teraz trwającej, czyli obecnej, czyli… A zresztą… Przecież sami wiecie. A więc w małym pomieszczeniu tego domku (zaledwie 4 m na 4 m), przy biurku, siedział bardzo zafrasowany młody człowiek.
Głowę miał zajętą swego rodzaju pracą domową. Konkretnie: miał napisać referat. Sami wiecie jaka to męka, dlatego pewnie się nie zdziwicie (a może tak), że zajęty swoim referatem młody człowiek nie zauważył delikatnego złotego błysku zza okna i zarysu przelatującego przedmiotu. Właśnie wpadł na pomysł (a siedział nad tym już bite dwie i pół godziny), jak rozpocząć coś, co w języku ludzi wykształconych nosi dumną nazwę pracy magisterskiej.
Człowiek o którym mowa nazywał się (i nadal nazywa) Fryderyk Chase. Miał (i ma) jasne włosy i brązowe oczy. Był raczej przystojny, jak na studenta, a raczej bardzo… Więc nie można się dziwić, że, gdy dopadło go olśnienie w postaci weny, stracił kontakt z rzeczywistością. Całkowicie odciął się od świata. Nie usłyszał nawet cichego, aczkolwiek słyszalnego dźwięku dochodzącego zza okna. Konkretnie: dziecięcego płaczu.
Po kilku minutach nerwowego obgryzania długopisu, gorączkowych rozmyślań jak przelać myśli na papier i zapełnianiu prawie nieczytelnym pismem kolejnych linijek kartki, do uszu pana Chase’a dobiegł dźwięk, którego nie mógł zlekceważyć. Był to dzwonek do drzwi.
Przyszły profesor westchnął ciężko, zmarszczył nos jak zawsze kiedy coś go trapiło i z niewesołą miną oznaczającą ni mniej ni więcej tylko ”dlaczego teraz?” i ”jeśli to akwizytor, to…” wstał z krzesła. Tok jego myśli, w których skład wchodziło rozmyślanie, kto może tak późno dobijać się do jego domu, przerwał ponowny dźwięk dzwonka i pukanie.
– Już idę, już idę – wyszeptał pod nosem tłumiąc irytację.
Powolnym krokiem minął ustawione na stoliku figurki obrazujące przebieg trzeciej bitwy pod Ypres, otworzył drzwi od pokoju i od razu znalazł się w korytarzu z drzwiami na zewnątrz. Sięgnął ręką do włącznika i w korytarzu zrobiło się jasno.
– Od razu lepiej – wymamrotał.
Jednocześnie poprawiając wymiętą koszulę i sięgając ręką po klamkę, przypomniał sobie, że dla bezpieczeństwa zamknął drzwi, więc ręka zmieniła kurs i powędrowała do zamka. Po chwili drzwi stały otworem.
– Dobry wieczór Fryderyku – odezwała się piękna blondynka o szarych oczach.
– Teresa?! – kompletnie ogłupiały gapił się na dawną koleżankę z studiów.
Automatycznie otworzył szerzej drzwi i zobaczył, że obok Teresy stoi pozłacany kojec dziecięcy, coś w rodzaju mini kołyski.
– Nie zaprosisz starej znajomej do środka? – spytała z zawadiackim uśmiechem, który dobrze znał.
– Ale co… Co to jest? – spytał wskazując na kojec. – I co ty tu robisz, myślałem, że wyjechałaś do Anglii.
– Może najpierw mnie wpuść. Później wszystko wytłumaczę – zaproponowała Teresa.
Pan Chase pokiwał głową i poprowadził ją do kuchni, w międzyczasie przypominając sobie przyjaciółkę. Była jego koleżanką ze studiów. Byli na tym samym kierunku. Gdyby nie ona, nie zdałby na trzeci rok studiów. Zaczął się też zastanawiać, czego osoba tak spokojna, mądra i samodzielna jak Teresa mogła od niego chcieć i to o tak późnej porze. (Było dużo, ok, ok… Nie tak bardzo dużo, ale jednak po 22.00).
– Usiądźmy – zaproponował, gdy znaleźli się w małej kuchni (zaledwie 4,5 m na 4,5 m, trochę mnie to dziwiło, że pomieszczenia są zawsze kwadratowe, ale w sumie…), a raczej kuchnio-jadalni. Wskazał jej jedno z dwóch drewnianych krzeseł przysuniętych do o odcień jaśniejszego stołu.
Teresa kiwnęła głową i po delikatnym odłożeniu kojca na podłogę usiadła na wskazanym krześle.
– Eee… – zastanowił się pan Chase. – Co cię tu sprowadza – zerknął na zegarek – o tak późnej porze?
– Posłuchaj Fryderyku – zaczęła Teresa. – Muszę Ci coś wytłumaczyć, nie przerywaj i wysłuchaj do końca. Nie nazywam się Teresa i nie jestem zwykłym człowiekiem. Naprawdę mam na imię Atena…
– Jak ta bogini? – wbrew zakazom przerwał pan Chase.
– Tak – spojrzała na niego zimnym wzrokiem. – To ja.
– Eee… Że co? – pan Chase nie wytrzymał emocjonalnie (skutek tego referatu- na bank) i wstał. – Nie możesz mi opowiadać takich bzdur, jesteś chora.
Atena poczerwieniała ze złości.
– Ty nędzny śmiertelniku!!! Jak śmiesz obrażać mnie, Atenę, boginię mądrości i wojny! – jej krzyk obudził małe dziecko schowane w złotej kołysce. Chyba się przestraszyło, bo zaczęło płakać.
Atena momentalnie się uspokoiła. Wyjęła noworodka z kojca i przytuliła. Dziecko od razu przestało płakać.
– To twoja córka – oznajmiła odkładając dziecko. – Teraz mnie posłuchaj.
Tym razem nie przerywał. Słuchał uważnie o Olimpie, bogach, dziecku i Obozie Herosów…
– Och, no cóż… – stwierdził. Zdążył już uwierzyć Atenie. – Ale ja… no… Zdaję egzamin i… eee… dziecko będzie… – wyjąkał.
– Co? – Atena wyglądała tak, jakby zaraz miała dostać epilepsji i spazmów, lub jakby po raz drugi przegrała z Arachne konkurs w tkaniu. – Twoim obowiązkiem jest opieka, uczenie i pilnowanie tego dziecka – wycedziła spokojnie, ale z jej oczu miotały błyskawice.
– Do…Dob…Dobrze – wyjąkał pan Chase.
– Proszę – momentalnie zmieniona Atena zdjęła z palca pierścień. – Zostawiam ci go na przechowanie, dasz go naszej córce gdy będzie gotowa. Będziesz wiedział kiedy – uprzedziła pytanie.
Po czym szybko wstała i oznajmiła, że musi iść, ruszyła do wyjścia. Pan Chase chwilę siedział nieruchomo, nagle jednak zerwał się z krzesła i krzyknął za Ateną:
– Jak ma na imię nasza córka?
Stojąca w progu Atena odwróciła się i rzuciła:
– Annabeth – a potem rozpłynęła się w blasku złotego światła.
CDN
Fajne
bosko-herosowsko-genialnowsko napisane 😉 świetne opowiaanko
Boskie 😉
cudowne
Super Świetny pomysł :]
Ciekawe, a najbardziej podobały mi się te dopiski w nawiasach
Ekstra.
Super. Bardzo mi się podoba. cekam na ciag dalszy.
Mogę rzec, że świetne. 😉
Świetne opowiadanie
Ps:Cambridge leży w Wielkiej Brytani
Świetne
super 😉
Fajne opowiadanie. Ciekaw jestem co bedzie dalej.
Ciąg dalszy wysłany. Naprawdę przepraszam za jakiekolwiek błędy, starałam się ale czasem coś umknie. Dziękuję wszystkim.
super ^^ bardzo fajne
Ale Annabeth nie mogła być córką Ateny, bo Atena zawsze była dziewicą z własnej woli. Już sama nazwa jej wielkiej świątyni „Partenon” nawiązuje do jej nietykalności. W dodatku uwielbiała, gdy nazywano ją „Partenos” co oznacza dziewica. To jest dowód na to, że w powieści wystąpił poważny rzeczowy błąd.
Alicis:
w „bitwie w labiryncie” Annabeth opowiada Percy’emu jak się urodziła
dobrze.
ha ha… (nie myślcie, że jestem chora tylko się śmiałam z dwóch komentarzy….)
Świetne opowiadanie.
Super. Kiedy Atena naśle na Fryderyka wściekłe sowy? :-p
super takiego opowiadania jeszcze nie było