Rozdział 2
Nagle zauważyłam Apolla w jego słonecznym rydwanie. No to fajnie… Znów przypomnienie tego strasznego momentu. Wstałam i poszłam pod Wielki Dom, gdzie stał Chejron i dwie osoby: dziewczyna o czarnych, ściętych na Kleopatrę włosach i ciemnoniebieskich oczach oraz chłopak o brązowych włosach i jasnozielonych oczach.
– Witaj Hilary! – powiedział Chejron.
– Cześć. Kto to?
– To jest Kleopatra, córka Boreasza, a to Chris, syn Notosa.
– Hej! – powiedziała Kleopatra. Trudno jest mi się przyzwyczaić, że nazywa się jak królowa Egiptu. – Jesteśmy siostrami, znam tatę bardzo dobrze, odkąd dał mi przeżyć I wojnę światową. Żyłam w Pałacu Wiatrów przez ten cały czas…
– Cicho! Kogo to obchodzi! – powiedział podenerwowany Chris. – Nie przejmuj się nią. Ona już jest taką gadułą… chyba od urodzenia.
– To ty żyjesz?! Podobno zginąłeś! Kasandra mówiła, że nie…
– Żyję. Byłem martwy przez jakiś czas – przerwał mi Chris.
– Nie przerywa się komuś jak mówi – powiedziała Kleopatra jakimś przesłodzonym głosem. – To bardzo niegrzecznie – miałam wrażenie, że zaraz rzucą się sobie do gardła, gdyby im nie przerwał Chejron.
– Spokój! – krzyknął Chejron, a na jego twarzy pojawił się gniew, lecz szybko go opanował. – Annabeth jako jedyna heroska z prawem jazdy zawiezie was na lotnisko, ale dalej musicie lecieć sami.
– Gdzie mamy lecieć? – zapytałam, każdy zaczął się na mnie gapić jakbym była jakąś idiotką.
– Do Grecji – powiedziała spokojnym tonem Kleopatra. – Pałac Wiatrów jako jedyny nie przenosi się na zachód.
Zanim się obejrzałam obok nas stała Annabeth, 17 letnia córka Ateny.
– Hej! Gdzie was podwieźć? – powiedziała jak zawsze się uśmiechając.
– Na lotnisko – oznajmiłam.
– Tyle to wiem, a na które?
– Linie lotnicze Zeus i inni kolesie – powiedziała Kleopatra tłumiąc śmiech.
– Dobra to wsiadajcie.
Wyjechaliśmy białym audi Annabeth z obozu. Wszyscy oprócz kierowcy i ponurego Chrisa, który obraził się na to, że razem z Kleopatrą musiał usiąść z tyłu pomachaliśmy Chejronowi. Przez jakiś czas jechaliśmy w milczeniu, którą przerwała moja siostrzyczka.
– Zobaczycie, jak piękna jest Grecja – oznajmiła Kleopatra rozmarzonym tonem. – Mieszkam tam bardzo długo i wciąż nie mogę uwierzyć, że te różne, piękne budowle zbudowali śmiertelnicy. Mam pomysł. Napiszmy grafik co mamy zwiedzać w poszczególny dzień. Poniedziałek Akropol i… Pomożecie mi? Dobra każdy mówi coś co warto zobaczyć w Grecji. OK? Zaczniemy od Hilary, potem Chris, Annabeth pewnie nam pomoże no i oczywiście nasz kochany Chejron.
– Nie wiem… Delfy? – nie znam się na ruinach, ale to mi utkwiło w głowie z lekcji.
– Mamy pierwszą propozycje! – Kleopatra naśladowała głos gości z programów telewizyjnych. – Czekamy na kolejną!
– Wszystkie Fast foody – powiedział obojętnym tonem Chris.
– Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. Ja tu próbuje coś zorganizować, a ty jak zawsze przeszkadzasz…- chyba zaraz ta dwójka zacznie się lać. Tak się stało. Z tyłu samochodu usłyszałam krzyk Kle opatry. Okazało się, że Chris pociągnął ją za włosy z całej siły. Czego można było się po niej spodziewać walnęła go z pięści tak, że głową wybił szybę. Zjechaliśmy na pobocze.
– Czy nie możecie być zgodni!!! – wydarła się Annabeth. – Chociaż raz, bo zaraz pójdziecie pieszo.
– Dobra… – odpowiedzieli chórem.
– Ale to on zaczął!
– Nie, ona!
– Zachowujecie się jak dzieci!!! – krzyknęłam.
– OK. Jedno z was jedzie z przodu.
– Ja jadę! Nie ja! – zaczęli krzyczeć równocześnie.
– Dobra, Kleopatro ustąpisz Chrisowi? Proszę. Zrób to dla siostry… – błagałam na kolanach, bo wiedziałam, że złamie się szybciej niż Chris.
– Dobra… Siadaj z przodu… – powiedziała niechętnie.
Chris usiadł z przodu uśmiechając się. Ruszyliśmy. Godzina minęła w ciszy, którą tym razem przerwałam ja.
– Czemu się tak nie lubicie? – zapytałam.
– Ona mnie wkopała. Przez nią byłem w Tartarze. To ona mnie sprowokowała…
-Ale do czego? Niczego nie rozumiem?
– Powiedziała, że skoro jestem taki zdolny, to powinienem wyzwać jakiegoś boga na pojedynek. Zaproponowała Aresa lub Atenę. Powiedziała, że zyskam sławę, a ja stchórzyłem.
– No i… do czego cię sprowokowała?
– Abym jednak wyzwał boga… Po sto którejś prośbie uległem.
– A dokładnie po 194.- wtrąciła Kasandra, z uśmieszkiem na twarzy. – Idiota wyzwał Aresa. Wygrał. Ares się wkurzył i ubłagał Hadesa, aby wysłał go do Tartaru. Błagał 194 dni. Po tym czasie Hades uległ i zesłał Chrisa do Tartaru. Ale to 194 to szczęśliwa liczba…
– Jesteśmy na miejscu – oznajmiła Annabeth. – Mam nadzieje, że wam się uda.
CDN
super a en Chris to bóg czy heros??
Świetne opowiadanie. 😀
Uwielbiam Chrisa. Jest niezły
sssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuupppppppppppppppppppppppppppppppppppppppppppppppppppppppppppeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeerrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
Fajne ^^
Fajowskie
ciekawe
super 😉
Chris to heros
Fajne 😉
ciekawy